Czytasz = Komentujesz

Czytasz moje opowiadanie? :)
Zostaw komentarz - to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania i wiem, że mam dla kogo to robić.
Piszcie co sądzicie o rozdziałach, postaciach, historii.
Po prostu wyraźcie swoje opinie. :* ♥



środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 3.

 Jedziemy samochodem i żadne z nas nic nie mówi.Słuchamy radia, a dokładniej  Smells Like Teen Spirit. Obserwuję go od czasu do czasu.Odwraca głowę i uśmiecha się do mnie. Cholipka, musiał to zauważyć..Nie różni się chyba niczym nadzwyczajnym, prócz tego, że jest przystojny.Zachowuje się normalnie. No ale w sumie to jak ma się niby zachowywać prowadząc auto? Co ma mieć małpę na tylnym siedzeniu? Nie, nie małpę, alpakę.Tak alpakę! Ohh jaka ja jestem głupia..Zauważam, że zatrzymaliśmy się przed jakąś kawiarnią.Z zewnątrz wygląda zachęcająco. Nate wychodzi z auta i kieruje się w stronę moich drzwi.Wiem, co ma zamiar zrobić ale jestem szybsza.Sama otwieram drzwi i wyskakuję z auta.Widzę, że nie jest tym faktem zadowolony ale nic nie mówi, chociaż zauważam jego lekko rozchylone kąciki ust.Niestety, nie udaje mi się samej otworzyć drzwi do kawiarni. Nate robi to za mnie.Hmm.. a więc 1:1.Zajmujemy miejsce w tyle.Ściągam kurtkę i siadam na stołku.
-To co ci zamówić? -pyta stając obok mnie.
-Gorącą czekoladę. -odpowiadam grzecznie.
-W porządku. -mówi i odchodzi w głąb sali.Mam czas, aby rozejrzeć się trochę po lokalu.Jest naprawdę bardzo ładny.Wnętrze jest brązowe, ciemne, dodające ciepła,na stolikach znajdują się bukiety kwiatów, co dodaje elegancji.Przypominam sobie, ze nie zobaczyłam odpowiedzi na mojego sms. Kurcze, a co jeśli Rafał się dowie, że nie jestem z Matyldą.Będzie wściekły..
W porządku.O której wrócisz? Przyjechać po ciebie?
Oddycham z ulgą.Szybko wystukuję odpowiedź.
Nie trzeba.Poradzę sobie.Myślę, że do godzinki może dwóch będę już w domku. :)
Uwielbiam emotikony.Mogłabym pisać sms z samych minek.
-Proszę. -Nate stawia przede mną szklankę z gorącą czekoladą, która wygląda i pachnie cudownie.
-Dziękuję. -odpowiadam automatycznie.Zwykle kiedy ktoś mówi do mnie "proszę" ja odpowiadam "dziękuję".Moi rodzice byli wyczuleni na tego typu grzeczności u człowieka.Widzę, że sobie przyniósł kawę..
No i robi się niezręcznie.Patrzę na niego, a on na mnie.Nie jestem pewna co w takiej sytuacji robić, więc zaczynam maczać łyżeczkę w napoju.
-Nie jesteś przyzwyczajona do widywania  przyszłych osób na całe życie? -pyta z uśmiechem na ustach.
-Wiesz, jakoś do tej pory nie miałam z tym styczności. -odpowiadam z ironią.Kurcze,niepotrzebnie się zgodziłam na to spotkanie.Powoli zaczynam żałować..
-No tak. -opiera się o krzesło.Denerwuje mnie to, że się na mnie patrzy.Ma takie dziwne spojrzenie.Jakby miał mnóstwo tajemnic, sekretów czy coś.Przerażające to jest. -Opowiesz mi coś o sobie? -pyta spokojnie.Kurcze, przypominają mi się konta fikcyjne na nk. Tam zawsze zadawano takie pytania i waliło się tyle głupot w odpowiedzi.Nie zdaję sobie sprawy z tego,że na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech.
-A co chciałbyś wiedzieć? -pytam nie przestając się uśmiechać.
-Najlepiej wszystko. -No co ty nie powiesz..
-Hmm.. -opieram głowę o dłonie udając zamyśloną.W rzeczywistości robię sobie  z niego żarty. -Wiesz jak mam na imię..Ile mam lat zapewne także już wiesz..To jak wyglądam, to również nie tajemnica..
-Tsaa.. -On także opiera głowę o swoje dłonie.Jesteśmy niebezpiecznie blisko siebie. -Wiem także, że masz świnkę morską o imieniu Penelopa.Akwarium z 15 rybkami, każda innego koloru.Twoja średnia w szkole to zwykle 4,0 ewentualnie 4,20 -niezła z ciebie kujonka.Wzrost to 168 cm, numer buta 36/37.Twoje kumpele mają na imię Matylda i Stephanie.Nie masz wrogów.Można powiedzieć, że jesteś takim zwykłym,szarym,nikomu nie zawadzającym człowieczkiem. -O cholera.Nie powiem, że mnie zatkało, musiałabym skłamać.Jego odpowiedź sprawiła, że czuję się jak mała myszka stojąca przed ogromnym kotem.Nie wiem w którą stronę uciekać, więc stoję w miejscu gotowa na pożarcie.
-Okey .. -mówię niepewnie.Kuźwa!A mogłam sobie siedzieć teraz w pokoiku z Penelopą i akwarium! -Skąd to wszystko wiesz? -skoro zaczęłam od bycia twardej, to muszę teraz chociaż poudawać, może wydłużę życie myszki chociażby o minutę. Nate opiera się z powrotem na krześle.
-Moi ludzie są wszędzie skarbie. -mówi i bierze łyk kawy.
-Nie rozumiem. -nawet gdyby znał kogoś z mojej szkoły i namówił go aby sprawdził mój numer buta to skąd do cholery wiedział, że w moim akwarium jest 15 rybek?Wydaje mi się,że Matylda i Steph nie mają pojęcia ile ich jest.Nie chciałoby im się ich liczyć..
-Wiem wszystko, to co chciałbym wiedzieć o tobie. -zabieram się za picie czekolady. - Łącznie z życiem łóżkowym oczywiście. -O cholera.Czekolada utknęła mi w gardle i zaczynam się dusić.No takiej odpowiedzi to się nie spodziewałam. Nate zrywa się z krzesła i uderza mnie w plecy.Odzyskuję oddech.Rozglądam się. Uff.. nikt nie widział, że prawie umarłam.Stoi jeszcze nade mną aby sprawdzić czy wszystko w porządku, a następnie wraca na krzesło. Ja pierdziele. Kim jest ten człowiek?!
-Zawieź mnie do domu. -mówię cicho.
-Słucham? -marszczy brwi.
-Powiedziałam,że chcę już wracać do domu.. -Tym razem powiedziałam to tak głośno, że nawet kelner zza ściany się wychylił.Ups.. chyba przesadziłam.Widzę, że nie jest zadowolony.Jego spojrzenie robi się intensywniejsze, mroczniejsze.O kurcze, nie chciałabym takiego kogoś zdenerwować. Nate jednak nic nie mówi, wstaje i pomaga mi ubrać kurtkę.W drodze powrotnej panuje między nami cisza ale to co dzieje się w  mojej głowie to istne tornado myśli.Kim jest ten koleś?! Skąd on to wszystko wie?! Mówił, że od ludzi..Kuźwa jakich ludzi?! Nie jestem, w stanie jednak zadać choćby jednego pytania..Nie mam odwagi.Do tej pory, o tym, że jestem jeszcze dziewicą wiedział tylko Rafał.Próbuję się schować w kurtce.Nigdy w życiu nie czułam się taka maleńka..


-I co tam u Matyldy? -Rafał atakuje mnie już od samego progu.
-W porządku -odpowiadam i szybko wędruję do pokoju.Jedyne czego teraz chcę to spokój.Ściągam, kurtkę i wchodzę pod kołdrę.Penelopa wyszła ze swojego domku w klatce.Odwracam się do niej tyłem, nie mam ochoty na zabawę.Nie teraz..

-Co ty, źle się czujesz?-Rafał stoi w drzwiach mojego pokoju.Spoglądam na zegarek.Spałam dwie godziny.
-Nie.. -siadam na łóżku. -Jakaś taka zmęczona jestem. -w myślach błagam go aby opuścił pokój i nie widział, że kłamię.
-Wiesz, że oko w oko to mnie nigdy nie okłamiesz.Prawda? -cholera.Mogłam się domyślić, że się kapnie. -Mów.. -siada obok mnie.Wiem, że teraz to mi nie da spokoju dopóki się nie dowie.
-Będziesz na mnie zły .. - mówię cicho.
-Czemu miałbym być zły? -pyta zdziwiony.Wzruszam ramionami i kieruje swoje spojrzenie na dłonie.Nie chcę mu patrzeć w oczy.Dałam słowo, którego nie dotrzymałam.. -Nina, coś ty zrobiła? -Podnosi palcem moja głowę.Nie mam wyjścia i muszę na niego spojrzeć.
-Złamałam słowo..No i skłamałam też.. -do moich oczy docierają łzy.Kurcze, wiem, ze za chwilę będę beczeć.Popłynie fontanna normalnie..
-Widziałaś się z nim? -nie krzyczy, ale ja wiem, ze jest wściekły. -Nina! Jak mogłaś mnie tak okłamać?
-Przepraszam.. Ja.. On do mnie zadzwonił i chciał się spotkać, a ja nie umiałam powiedzieć nie. Zgodziłam się i..
-Jak to zadzwonił do ciebie? -Rafał zrywa się z łóżka.Chodzi tam i z powrotem. -A skąd miał numer?! -teraz to już jest krzyk.
-Nie wiem.. -No i masz.Zaczynam płakać.
-Gdzie wy żeście się spotkali?! Kuźwa Nina normalnie ci GPS do tyłka wszczepie!
-No przecież ci mówię, że przepraszam!
-To przez niego teraz beczysz tak? Co on ci powiedział?!
-Nic.. -Znowu chowam się pod kołdrą.Rafał wychodzi teatralnie trzaskając drzwiami.Zawsze trzaska drzwiami kiedy się kłócimy.To taka kropka nad "i".Koniec przedstawienia.Słyszę jak krzyczy ale nie jestem w stanie zrozumieć co.Dopiero kiedy rozpoznaję niektóre wyrazy..
-Ostatni raz..Nic nie zrobiłeś?! Tak po prostu beczy ze szczęścia, że cię spotkała?! -nietrudno się domyślić na kogo tak krzyczy.Zamykam oczy i zakrywam uszy dłońmi.Nie chcę tego więcej słuchać, nie chcę o tym myśleć, a już na pewno nie chcę myśleć o nim..

 W szkole czuje się jak wróg publiczny numer jeden.Nie mogę już powoli znieść tych wszystkich spojrzeń na mnie.
-Są zazdrosne.. -Steph podchodzi do mnie na przerwie. -O tego kolesia co cię wczoraj odebrał.Niezłe ciacho z niego.
-Taa.. -kurcze.Z całych sił staram się o nim nie myśleć ale to chyba niemożliwe.Zawsze znajdzie się ktoś kto niechcący powoduje, że przed moimi oczami stoi wysoki brunet o ciemnych oczach.I nic nie mogę na to poradzić.
-Kto to właściwie był? -Steph nie przestaje zadawać pytań.
-Kolega Rafała -odpowiadam. -Musiał mnie odebrać ze szkoły, ponieważ Rafał miał pilną sprawę do załatwienia i nie mógł.Wiesz jaki jest.Jak coś sobie ubzdura to musi tak być i koniec.
-No tak.. A słuchaj -już wiem jak będzie brzmiało następne pytanie. -Nie wiesz czy ma dziewczynę?
-Nie..
-Nie ma?!
-Nie wiem. Nie znam go. -Dzwonek ratuje mi życie.Zabieram plecak i idę do klasy.Nie znam go i chyba w tym cały problem.On wie wszystko, a nawet za dużo, a ja nic.Kompletnie nic..

czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 2.

Kiedy zjedliśmy już budyń i oglądnęliśmy królowe hardkoru wracam do swojego pokoju i odrabiam zadania.
Kończę właśnie matematykę kiedy słyszę Rafała.Ma podniesiony głos ale nie krzyczy.Uchylam lekko drzwi i zaglądam do kuchni.Mój brat rozmawia przez telefon dynamicznie przy tym gestykulując.
-Ty chyba sobie żartujesz człowieku! -mówi ze śmiechem -Nic z tego.. -chwila ciszy.Podejrzewam, że osoba po drugiej stronie telefonu tłumaczy teraz swoje zamiary.Hmm.. ciekawe z kim tak się kłóci. -Gówno mnie obchodzi co ty chcesz! -I właśnie w tym momencie Rafał zaczyna mówić coraz głośniej..- Nie! Możesz sobie mówić i mówić, a ja się i tak nie zgodzę. -To akurat prawda.Nasza rodzina zawsze była bardzo uparta..Nadal stoję za drzwiami i podsłuchuję.Wiem, ze nie powinnam ale to ponad moje siły. -Tak.Masz rację. Lecz jak na razie Nina nie ma 18 lat i to ja decyduję za nią! -I telefon wylądował na ścianie.Stoję jak wryta w drzwiach.Wiem kto dzwonił, to już drugi raz w tym tygodniu.Chce się ze mną spotkać, tylko, że ja nie wiem czy chcę.Co mielibyśmy robić? Rozmawiać na temat przyszłości? No, może to by było całkiem spoko.Poznalibyśmy się i tak dalej..Tylko, co jeśli się poznamy i się sobie nie spodobamy? Tak czy siak musimy ze sobą spędzić resztę naszego życia, więc chyba lepiej się nie znać i żyć ze sobą, niż znać i żyć pod jednym dachem z osobą, której się nie toleruje.
-Długo tak stoisz w tych drzwiach? -Aż podskakuję.Rafał stoi przede mną z rękami skrzyżowanymi na piersi. Nie lubię go okłamywać, więc mówię prawdę.
-Trochę..Wystarczająco by wiedzieć kto dzwonił.. -Rafał nic nie mówi.Wchodzi z powrotem do kuchni i zbiera części swojego telefonu.
-Kurwa.To już drugi raz.Mój telefon nie wytrzyma kolejnej wizyty ze ścianą..-Siada na krześle przy stole i składa w całość komórkę.Nalewam sobie wody do szklanki. -Nawet nie próbuj. -podnosi palec kiedy otwieram usta w celu rozpoczęcia dialogu.Daje mi znak abym lepiej nie zaczynała rozmowy. -Nie spotkasz się z nim.Koniec dyskusji.Jasne?
-Tak. -odpowiadam, odkładam szklankę i wracam do zadań..

 W szkole lekcje ciągną się strasznie długo.Minęła wieczność  zanim rozpoczęła się moja ostatnia 45 minutowa odsiadka-plastyka.Jak zwykle w mojej klasie panuje niewyobrażalny chaos.Biedna pani Niezapominajka (tak ją nazwaliśmy kiedy zaczęła zapominać poprawiać nasze sprawdziany i kartkówki) na darmo próbuje uspokoić wszystkich.Fabian udaje Chopina waląc w fortepian, Sebastian mówi, ze użyźnia glebę wbijając co chwilę cyrkiel w ziemię w kwiatku.Ja siedzę i bawię się telefonem Steph..
-Proszę panią -wołam -Mogę wyjść do wc?
-Tak możesz -Niezapominajka kiwa ręką.Nie jestem pewna czy słyszała co dokładnie do niej mówiłam, ponieważ była zajęta odciąganiem Fabiana od fortepianu.Wychodzę z klasy.
W łazience poprawiam kucyka i właśnie wtedy słyszę, że dzwoni mi telefon.Wyjmuję go z kieszeni.To pewnie Rafał. Spoglądam na wyświetlacz.Dziwne, nie znam tego numeru..
-Tak? -mówię niepewnie.
-Nina? -słyszę w słuchawce męski głos.
-No tak.Kto mówi?
-Nate. Nate Parker. -moje serce zaczyna walić jak oszalałe.Ja pierniczę. Mam.Mam nadzieję, ze się przesłyszałam.. -Halo? Jesteś tam jeszcze?
-Yy.. tak.. -wyrzucam z siebie.Po co on do mnie dzwoni?Skąd mam mój numer?! Chyba mam atak serca.Zawał..
-Słuchaj..Może byśmy się spotkali? -mówi niepewnie. -O której kończysz lekcje?
-O 14:10.. -Mam sucho w ustach.Co ja robię?!
-To przyjadę po ciebie dobrze?
-YY.. no.. ja sama nie wiem. -Kuźwa Nina.Powiedz nie i koniec.Co to takie trudne jest?!
-Eh..daj spokój.Nie wywiozę cię przecież nigdzie, przynajmniej nie teraz,za niedługo.. no wiesz po ślubie. -słyszę jak się śmieje.I nie mogę się powstrzymać aby się nie uśmiechnąć, kiedy go słyszę.Jest taki beztroski, inny. -To jak? -mówi po chwili.
-No dobrze.Niech będzie.
-A więc do zobaczenia o 14:10. A! Nie mów nic Rafałowi, że się ze mną widzisz.Nie  byłby raczej z tego powodu zadowolony..
-Tak. Wiem. -rozłączam się.Kurcze, czy to był dobry pomysł?Piszę bratu smsa, ze wrócę później,ponieważ idę do Matyldy.Wracam do klasy..
-Sebastian powiedziałam zostaw tego kwiatka!!! -O.. chyba niewiele mnie ominęło.Siadam w swojej ławce ale nie potrafię się skupić na Steph, która zaczyna coś do mnie mówić.Sprawdzam godzinę.Za 15 minut spotkam się z nim..
Nigdy w życiu 15 minut nie zleciało tak szybko..Schodzę powoli do szatni i ubieram się.Zaraz.. a skad ja niby mam wiedzieć, że to on?Przecież ja go nigdy nie widziałam.Nie wiem jakim samochodem jeździ..Dobra, spokojnie.Biorę głęboki oddech i wychodzę z budynku.
-Cześć.. -Rozglądam się.Stoi oparty o ogrodzenie.O mamo.Jest wysoki,dużo wyższy ode mnie.Ma ciemne włosy, tak idealnie zmierzwione.Pasują mu do ciemnych oczu.Widać, że często odwiedza siłownię.Ubrany jest w czarne dopasowane spodnie i biały t-shirt z napisem: "Catch Me If You Can".Nie spuszcza ze mnie wzroku.Widzę, ze zrobił niezłe wrażenie na innych dziewczynach, stoją niedaleko i gapią się jak jakieś wariatki.No, pewnie ja nie lepiej wyglądam teraz. -To jak? Jedziemy? -podchodzi do mnie i bierze mój plecak, następnie chwyta moją rękę i prowadzi w stronę samochodu.Idę za nim nic nie mówiąc.Nadal jestem w szoku, z resztą nie sama, jego "fankom" opadły szczęki na ten widok..


poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 1.

 Ostania lekcja zawsze się ciągnie. Zwłaszcza, kiedy jest nią biologia. Pani Ryś jest jedyną osobą, na której widok automatycznie dostaję depresji.Nie lubię mieć z nią lekcji, jestem wtedy strasznie śpiąca i nie wiem za bardzo o czym jest mowa.Nic dziwnego, że potem na sprawdzianie myślę sobie: "Skąd ona u licha wzięła takie głupie pytania?" "Kiedy niby było to na lekcji?"
To takie standardowe reakcje. Oczywiście są jeszcze różnego rodzaju przymiotniki określające osobę, która ten test przygotowała i nie zawsze są to wyrazy ładne.
-Ile jeszcze do dzwonka? -pytam Matyldę, która siedzi przede mną.
-5 minut -odpowiada.Uwielbiam te liczby mniejsze od 10.Kiedy je słyszę na mojej twarzy od razu pojawia się uśmiech. 5 minut.Tylko tyle dzieli mnie od opuszczenia tej klasy,korytarza, szatni i budynku, aby zaraz potem wsiąść do samochodu mojego brata i pojechać do domu.Rafał ma dzisiaj wole od pracy, więc zaoferował się, że przyjedzie po mnie do szkoły.Co prawda nie mam do niej jakoś specjalnie dużo ok 2 km ale to zawsze miło, jak ktoś cię odbiera i nie musisz mijać chłopaków ze szkoły obok, którzy kończą w tych samych godzinach lekcje.Ci chłopcy to banda kretynów.Tylko tak potrafię ich nazwać.. no może banda NACHALNYCH kretynów.Tak lepiej.
Niedługo kończę 18 lat i wiem co to oznacza.Boję się tego. Nie wiem, co się wydarzy. Przyszłość zawsze mnie przerażała, ale w tym roku szczególnie, w końcu trudno się nie dziwić skoro ma się poślubić osobę, której nigdy nie widziało się na oczy.Obietnica to obietnica i należy jej przestrzegać - to zawsze mówił mi tata, kiedy jeszcze byłam mała i kładł mnie spać.No właśnie mówił..teraz już tego nie robi.
  Wreszcie.Dzwonek.Pakuję się i biegnę do szatni.Nie jestem jedyna, biegnie ze mną jakieś 30 może 40 osób.Jest przecież piątek i nikt nie ma zamiaru siedzieć w tym więzieniu choćby minutę dłużej.Ubieram kurtkę i żegnam się z dziewczynami z klasy.Wychodzę, łagodny wietrzyk porusza drzewami.Słonce świeci.Jest ciepło.Idealnie zapowiada się pogoda na weekend.Rozglądam się.Jest.Czarny mercedes cls. Idę w jego stronę. Rafał już mi macha.Wsiadam.
-Cześć -mówi i spogląda na mnie ostrożnie.Zawsze tak robi kiedy chce wybadać w jakim nastroju jestem.
-Cześć -odpowiadam posyłając mu największy uśmiech na jaki mnie dzisiaj stać.Chyba go uspokoiłam, bo on również unosi kąciki ust.
-Jak w szkole? -standardowe pytanie.
-Dobrze -standardowa odpowiedź.
-Zrobiłem dzisiaj obiad. -unoszę ze zdziwienia brwi.O nie, tego jeszcze nie było..
-Zrobiłeś obiad? -pytam, chociaż już przecież znam odpowiedź, wydaje mi się, ze chcę sie upewnić czy aby z moim słuchem wszystko w porządku.
-Tak. Myślę, że jest jadalny... -śmieje się i włącza radio.A więc to koniec rozmowy.Opieram się wygodnie na siedzeniu,słucham śpiewającej Rihanny i oglądam budynki, drzewa i ludzi, których mijamy.
Wchodzę do domu i od razu udaję się do swojego pokoju.Jest mały i przytulny.W kącie stoi metalowe łóżko.Jest duże, spokojnie pomieściłoby trzy może cztery osoby.Obok łóżka stoi szafa z moimi ubraniami. Pod oknem znajduje się biurko a na nim komputer,mały kaktusik w doniczce z królikiem,długopisy w pojemniku i zegar.Na przeciwko łóżka stoi półka z moimi kosmetykami,pudełkami na różne pierdoły i telewizorem.Są tutaj także dwa małe fotele i stolik.Całość dopełniają fioletowe zasłony i dywan shaggy beżowy z fioletowymi paskami.Tak, to mój pokój.Moje królestwo.Uśmiecham się i zdejmuję kurtkę, którą następnie wkładam do szafy.Wypakowuję się i idę na obiad..
-I co? Smakuje? -Rafał jest wyraźnie dumny ze swojego kotleta schabowego i ziemniaków.
-Tak, jest w porządku. -uśmiecham i się i zjadam kolejny kawałek.Nie mówimy już nic.Zjadamy posiłek i mój brat udaje się oglądać telewizję a ja zabieram się za mycie naczyń.Nie rozmawiamy ze sobą już tak jak kiedyś. Wiem, z jakiego powodu.Nasi rodzice zginęli w wypadku i zostaliśmy sami.A teraz ja będę musiała odejść, zostawić go.Zawsze byłam jego małą księżniczką,robił wszystko abym miała to, co moje koleżanki kiedy zabrakło mamy i taty.Wydaje mi się, że jest mu źle na myśl, iż ktoś tak po prostu weźmie mu tą małą księżniczkę i nie będzie już tak jak teraz, ale przecież mi tego nie powie.Nie okazuje emocji.Woli wszystko trzymać w sobie, tak jak ja.
Nate. Tak ma na imię "mój wybranek".Nie mam pojęcia jak wygląda ale najbardziej obawiam się tego, jak się zachowuje, jaki jest.Wiem tylko, że pochodzi z bardzo bogatej rodziny, jego tata jest architektem i ma firmę, która przyjmuje zamówienia ludzi z całego świata.Mama jest prokuratorem.Ich świat pewnie różni się troszkę od mojego.Moja mama była krawcową, a tata pracował jako mechanik samochodowy.Nie zarabiali dużo ale nigdy nam niczego nie brakowało.
Jednak musimy za siebie wyjść.Przysięga to przysięga.Nie wolno mi zrezygnować..
Rozmyślając udaję się do mojego pokoju i wyjmuję białą teczkę z szuflady biurka.Wyjmuję kartkę i czytam..

My niżej podpisani obiecujemy, że nasze dzieci zostaną złączone węzłem małżeńskim, bez względu na wszystko.Nikt nie am prawa zerwać umowy...

Bla bla bla...spoglądam na dół kartki.Podpisy moich rodziców.To jest, ostatnia rzecz jaką podpisali.Dwa tygodnie później już nie żyli.Łzy same cisną mi się do oczu.Tak bardzo mi ich brakuje.Tak bardzo chciałabym sie teraz przytulić do mamy, wypłakać, wygadać ale nie mogę.Mogę w zamian pójść na jej grób z kwiatami i zniczem, pomodlić się i wierzyć w to, ze czuwa, jest ze mną.Nie mogę wytrzymać i wybucham płaczem..
-Ej mała..-Rafał siada przy mnie na łóżku.Musiał być w kuchni i słyszeć, że płaczę.Wycieram oczy ale łzy nadal lecą.Przyciąga mnie do siebie i tuli.Mocno tuli.A ja odwzajemniam ten uścisk i płaczę w jego klatkę piersiową.
Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy ale w końcu odklejam się od niego. Już nie mam czym płakać..
-Wszystko dobrze? -pyta spokojnie patrząc mi w oczy.
-Nie. -mówię, nie chcę już kłamać. -Boję się.Nawet nie wiesz jak bardzo.Nie chcę trafić na tego złego księcia z bajki.Zawsze chciałam poznać kogoś, pokochać i wtedy być z nim na zawsze..
-Wiem skarbie. -widzę w jego oczach smutek.Jemu też jest przykro z tego powodu, to w końcu on mi opowiadał jak miałam 8 lat i nie mogłam spać, o królewiczu, którego kiedyś spotkam i będę się w niego wtulać co noc, a potwory nic nam nie zrobią.Teraz, mając prawie 18 lat, martwię się, że będę spać z potworem i nigdy królewicza nie spotkam. -Choć księżniczko.Zjemy budyń czekoladowy! -mówi i uśmiecha się lekko.Budyń czekoladowy, ulubiony deser taty.Zawsze go nam robił, kiedy któreś z nas było smutne, a on nie wiedział jak ma nas pocieszyć.Rafał też teraz nie wie co ma zrobić i doskonale go rozumiem.Ja też nie wiem co dalej..

niedziela, 18 stycznia 2015

Prolog..



 Obietnica złożona przed laty.
Dokument już podpisany.
Nie może zostać zerwany.
Chłopak z dziewczyną złożą przysięgę,
Odtąd już zawsze trzymać się będą za rękę.
Nikt nie ma prawa zerwać umowy
W przeciwnym razie jego naród będzie skończony.
Już na zawsze ze sobą połączeni
Nierozerwalną nicią.Nic jej nie zerwie
Choćby ktoś próbował zawzięcie
jego trud na darmo będzie.
Ona spokojna, on z charakterem,
Ona nieśmiała, on impulsywny,
Ona wrażliwa, on bezwzględny.
Jednością będą do końca swych dni.
Na zawsze razem.Dobrzy i źli...