Czytasz = Komentujesz

Czytasz moje opowiadanie? :)
Zostaw komentarz - to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania i wiem, że mam dla kogo to robić.
Piszcie co sądzicie o rozdziałach, postaciach, historii.
Po prostu wyraźcie swoje opinie. :* ♥



niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 28.

-Pamiętasz jak wyglądała?
-Miała rude proste włosy.Wyglądała na kobietę po 30.. -zastanawiam się. -Siedziała w samochodzie.Nic więcej ci nie powiem.
-W jakim samochodzie?
-Zwyczajnym. Czerwonym.
-Może jakaś marka?
-Nie wiem. Mały samochodzik.Typowo kobiecy.Czerwony. -wzruszam ramionami.
-To nie pomagasz za bardzo.. -Nate wystukuje na telefonie jakiś numer, dzwoni do kogoś.Idzie w kierunku sypialni.Zanim znika za drzwiami słyszę tylko trzy słowa. -Michael? Jest sprawa..


 Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nate nie wychodzi z pokoju już od 20 minut. Schodzę do kuchni.Robię sobie kanapkę ale jej nie jem.Nie mam ochoty.Spoglądam na telefon -brak nowych wiadomości.Jakoś nie czuję z tego powodu ulgi.
Może ta kobieta rzeczywiście tylko pytała o drogę? Co jeśli jednak nie?
Byłabym w stanie ją rozpoznać? Wydaje mi się, ze tak.. Chociaż widziałam ją dosłownie przez chwilę.Nie wyglądała na "złą".Wręcz przeciwnie, na zwykłą kobietę, która wybiera się w odwiedziny do kogoś i pyta o drogę.Jednak martwię się. Powinniśmy pójść na policję, jak tylko dostałam pierwszego SMSa.Oni pewnie szybciej by to załatwili..
Jeszcze bardziej mnie zastanawia to, kim jest ta kobieta? Dlaczego tak bardzo jej zależy na pozbyciu się mnie? Czy coś ją kiedyś łączyło z Natem? Nie wydaje mi się, wyglądała na dużo starszą od niego. Może to jakaś jego rodzina? Ale po co byłyby wtedy te wszystkie wiadomości? Nie mogłaby po prostu przyjść i z nim porozmawiać?
Im więcej czasu poświęcam na rozmyślanie, tym głupsze pomysły pojawiają się w mojej głowie.

 Jaśnie królewicz pojawia się w progu po 40 minutach.40 minutach!
-I co? -pytam zdezorientowana.Nie da się niczego wyczytać z jego twarzy.Stoi ze skrzyżowanymi rękami oparty o futrynę drzwi.
-Nic. -wzrusza ramionami. -Miejmy nadzieję, ze faktycznie pytała o drogę..
-Rozmawiałeś z kimś przez 40 minut i jedyne co mi mówisz to "nic"? -Nate ponownie wzrusza ramionami.Podchodzi do kuchennego blatu i częstuje się moją kanapką.
-Idę z tym na policję.. -mówię po chwili.To chyba najrozsądniejszy pomysł jaki powinnam wykonać.
-Zwariowałaś?
-Nie, powinnam to zrobić już dawno.Może dzisiaj wiedzielibyśmy już kto to jest i czemu mnie straszy..
-I co zamierzasz im powiedzieć tak dokładnie? -Nate znowu krzyżuje ręce.Nie spuszcza ze mnie wzroku.
-No pokażę im te wiadomości..
-A kiedy pani pierwszy raz dostała taką wiadomość? Czy ma pani jakichś wrogów? O, widzę, ze jest juz pani mężatką, dlaczego tak wcześnie? Czy pani maż ma jakichś wrogów? A może to ktoś z rodziny? Czym państwo się zajmujecie, może to ktoś z pracy? -Nate kolejno zadaje mi pytania, na które nie zdążam odpowiedzieć.  -A wtedy ty im powiesz, ze nie masz zielonego pojęcia czym się zajmuję. Zaczną wałkować i wałkować i pewnie się do czegoś dokopią a jeśli odkryją prawdę to wszyscy idziemy do pierdla na długie lata, wtedy kochanie wiadomości staną się naprawdę błahym przestępstwem..To jak, podwieźć cię?
Następuje chwila ciszy pomiędzy nami.Kiwam przecząco głową. Nate ma rację.Skoro zajmują się tym, czym się zajmują, to samobójstwem byłoby pójście na policję.
-Słuchaj, ja się dowiem kto to robi ale to zajmie jeszcze trochę czasu.Jak na razie nie dostajesz żadnych wiadomości, wiec jest dobrze. Nie ma powodu do paniki. -wychodzi z kuchni.Tak, nie mam powodów do paniki.Przewracam oczami i także opuszczam kuchnię.Mam sporo nauki i za to zamierzam się teraz zabrać.


 Kolejny dzień szkoły.Nie potrafię się skupić na geografii, przez co wydaje mi się, ze oblałam sprawdzian.Chociaż może uda mi się zdobyć wystarczającą ilość punktów na ocenę dopuszczającą.Mam nadzieję.Nie wiem jak można tak bardzo myśleć o czymś innym, żeby zapomnieć nazw państw Europy!
-Jak tam? -poschodzi do mnie Matylda.Zaczynała dzisiaj lekcję godzinę później ode mnie.Wzruszam ramionami.Sama nie wiem jak odpowiedzieć więc nic nie mówię. Mam totalnie kiepski humor.
-Słuchajcie, nie uwierzycie! -Stephanie niemal krzyczy biegnąc do nas z końca korytarza.
-Co się stało? -ja i Matylda pytamy równocześnie.
-Pamiętacie jak wam opowiadałam, ze chciałabym zrobić swoja osiemnastkę w klubie?
-Tak, kiedyś coś o tym wspominałaś.
-Moi rodzice się nareszcie na to zgodzili! -rodzice Steph są wyjątkowo surowi pod względem imprez, a dokładniej jakichkolwiek spotkań, na których ma być alkohol, wiec Stephanie jak do tej pory nie mówiła im wszystkiego.Dla przykładu, kiedyś szłyśmy na przyjęcie do Dawida, ona twierdziła, ze idziemy do mnie oglądać filmy, bo Rafał pracuje do późna.Całkiem nieźle jej to wychodziło, z czasem nabrała wprawy. Podsumowując:  kiepsko było namówić ich do zorganizowania przyjęcia w klubie.
-Jak ich przekonałaś? -pytam lekko zdziwiona.Musiała użyć niezłych argumentów lub znowu coś "pominąć" w swojej wypowiedzi.
-Ma nas być nie więcej niż 60 osób i zero alkoholu w moim organizmie.
-Hmm.. To właściwie małe zobowiązanie. -Matylda uśmiecha się, widząc coraz bardziej podekscytowana Stephanie.
-Dokładnie! Myślałam, ze będzie gorzej..
-Zaraz.. -chyba jako jedyna zauważam mały problem. -Przecież ty masz urodziny już za dwa tygodnie.Jak zamierzasz to wszystko zorganizować?
-Pomyślałam, ze z waszą pomocą..
-Nie no jasne, że ci pomożemy ale dwa tygodnie... -Matylda obmyśla w swojej głowie plan działania. -Musimy się mocno sprężyć. -podsumowuje.



 Jestem strasznie zadowolona z powodu urodzin Steph. Już kompletnie zapomniałam o tej kobiecie i wiadomościach. Zupełnie jakby wszystko wróciło do normy.Moja codzienność właściwie niewiele się zmieniła (poza tym, ze mam męża i mieszkam pod innym adresem).Chodzę jak zwykle do szkoły, następnie odwiedzam Rafała, przyjeżdża po mnie Nate i resztę czasu spędzam na nauce lub oglądaniu z nim jakichś filmów.Tak jest codziennie.I nawet mi to pasuje.
-Pamiętasz, ze w sobotę idziemy na osiemnastkę? -wolę przypomnieć Nateowi już w poniedziałek, żeby czasami nam czegoś nie zaplanował na ten dzień.
-Taa. -nie jest specjalnie szczęśliwy z tego powodu, Steph uparła się żeby każdy miał swoją parę do tańca, więc nie mam tutaj nic do gadania.Zostało nam pięć dni aby wszystko doszlifować.Matylda jest straszną perfekcjonistką i zrobiła każdej z nas listę obowiązków do wykonania i rzeczy do sprawdzenia.
Wszystko jest zaplanowane.Na szczęście goście byli już zaproszeni wcześniej na "przyjęcie", które miało się odbyć u Steph w domu.Musiałyśmy ich tylko powiadomić o zmianie lokalizacji.



-Gotowa? -Nate zagląda do łazienki.
-Yhymm.. -kończę nakładać tusz na rzęsy.Uparł się abym założyła wybraną już wcześniej na przyjęcie do Rozalie niebieską sukienkę, zgodziłam się tylko po to, żeby mieć już święty spokój. Nate ma na sobie ciemne spodnie i jasną koszulę.


 Co jak co ale nieźle nam to wyszło.Klub jest pełen różnokolorowych świateł. Tutaj wszystko jest podświetlane przez węże ledowe: stoliki, bar, parkiet.Za to na suficie nie jestem pewna czy są jakiekolwiek lampy, jeśli tak, to nie zostały zaświecone.Ludzi jest mnóstwo (na pewno więcej niż 60) większość z nich spędza czas na parkiecie, niektórzy przy stolikach.
Dostrzegam machającą nam Matyldę.Ruszam trzymając Natea za rękę w jej kierunku.
-Hej! -przekrzykuje muzykę.
-Nina, Nate to Mateusz! -Matylda przedstawia nam swoja osobę towarzyszącą.Hmm.. niezłe ciacho.Matylda chyba orientuje się o co chodzi w moim spojrzeniu i szybko daje mi znak, ze to tylko jej kolega.


 Stephanie podeszła do nas tylko raz, po to aby się przywitać i już jej nie było.Jest po prostu strasznie zachwycona tymi urodzinami.Tak wiec bawimy się w czwórkę.Wypiłam już dwa drinki i jakoś na więcej nie mam ochoty. Nate i Mateusz wypili troszkę więcej ale nie widać po nich jakiejś większej zmiany, no może troszkę bardziej są rozgadani.
-Idziemy do łazienki! -daję znać Nateowi i znikam razem z Matyldą.


-Zajebiście nam to wyszło.. -Matylda jest z nas mega dumna.Poprawia właśnie swój makijaż przed lustrem.
-Ty mi lepiej powiedz, co to za Mateusz jest.. -śmieję się.
-Kolega, nic więcej.
-Niezłe ciacho.. -wzruszam ramionami.
-Tak ale coś mi w nim nie pasuje.Sama nie wiem.Wiesz, że ciężko mi kogoś znaleźć. -śmieje się.
-Tak, to fakt. -również się uśmiecham.
-Wydaje się normalny.. -Matylda przełamuje chwilową ciszę jaka nastała.
-Kto? -pytam zdezorientowana.
-Nate. -odpowiada przewracając oczami.Wiedziałam, ze w którymś momencie imprezy nasza rozmowa będzie musiała zejść na jego temat.Nic nie odpowiadam, no bo też co miałabym powiedzieć? -Tylko wydaje mi się, że wszystkich, którzy podchodzą do naszego stolika strasznie..Hmm.. Nie wiem jak to powiedzieć..
-Pożera spojrzeniem? -tak, wiem o co ci chodzi Matyldo.
-Dokładnie! I to jest przerażające.. -nic nie mówię, ponownie wzruszam ramionami.Dopóki nie patrzy się tak na mnie, to mi to nie przeszkadza.
Wracamy do stolika. Nate i ja ruszamy na parkiet.Nie zamierzam całej imprezy spędzić siedząc..

 Z Natem fajnie mi się tańczy, dobrze się bawimy.Myślałam, że będzie marudził i chciał jak najszybciej wrócić do domu ale tak nie jest.Co więcej, kilka razy wybucham śmiechem, kiedy zaczyna się przede mną wygłupiać.Nie potrafię rozgryźć tego człowieka.Bywa totalnym egoistą, by po chwili zmienić się w chłopaka marzenie..

 Kiedy chcemy zejść już z parkietu (jesteśmy lekko zmęczeni i potrzebujemy uzupełnić nasze płyny w organizmie) zostaję zaczepiona przez jakiegoś chłopaka, którego kompletnie nie znam.
-Znamy się?! -przekrzykuję muzykę.On jednak w ogóle mi nie odpowiada, uśmiecha się i klepie mnie w tyłek.
Dosłownie, zostaję klepnięta w tyłek przez zupełnie obcego faceta, kiedy obok stoi mój mąż!
To nie może dobrze się skończyć. Spoglądam w górę i widzę furię w oczach Natea.
-Już nie żyjesz stary.. -Nate nawet nie próbuje przekrzyczeć muzyki kiedy to mówi.Po prostu rzuca się na tego gościa z pięściami.
-Nate! -próbuję go w jakichś sposób uspokoić, chociaż sama nie mam pojęcia jak to zrobić.Na szczęście kilku chłopaków ich rozdziela. Nate jest cały i zdrowy (no może jego włosy są bardziej roztrzepane niż zwykle) za to tamten gościu jest strasznie poobijany.Ma złamany nos, który w tym momencie wygląda okropnie i rozciętą wargę.Przez głowę przelatuje mi myśl, ze Nate musi mieć chyba wprawę w biciu się skoro nie został nawet podrapany a tak bardzo poobijał swojego przeciwnika.
Orientuję się, ze obok mnie stoi totalnie zszokowana Steph. Widzę także Matyldę opuszczającą stolik i kierującą się w naszą stronę. Nate nadal jest przytrzymywany przez dwójkę chłopaków.Sprawca całego zamieszania zostaje na rozkaz Steph wyprowadzony z budynku.


-Wracamy do domu. -zostaję poinformowana przez Natea, kiedy tłum, który się zebrał przez bójkę już się rozproszył po klubie.
-Tak. -odpowiadam i ruszam w stronę stolika po swoje rzeczy.
-Co to było? -Matylda stoi obok mnie przy stoliku, kiedy ubieram na siebie płaszcz.
-Klepnął mnie w tyłek i oberwał. -wzruszam ramionami. -Natea łatwo wyprowadzić z równowagi.
-Zauważyłam..I sama nie wiem czy to wada czy zaleta. -spoglądam na nią.Wygląda na zszokowaną, jeśli nie powiedzieć, ze przerażoną.Tylko czego się boi?
-Co sugerujesz? -pytam z lekkim wahaniem, chyba już znam odpowiedź.Matylda jednak nie odpowiada.Odprowadza mnie do wyjścia, gdzie czeka już Nate. Ściskamy się na pożegnanie.
-Uważaj na siebie.. -słyszę cichy szept przy moim uchu. Uśmiecham się jakby nigdy nic.Chwytam dłoń Natea i wychodzimy na zewnątrz.
-Czym wracamy? -pytam, bo przyjechaliśmy tutaj taksówką. -Dzwoniłeś po taksówkę?
-Yhym.. -Nate opiera się o ścianę jednego z budynków.Wygląda na to, że zdążył już się uspokoić, ale nie jestem tego taka pewna.Podchodzę i przytulam się do niego, tak po prostu, bez żadnego słowa. -W prządku? -pyta zaskoczony.Nie jest przyzwyczajony do tych moich nagłych czułości.
-Wiesz co.. -spoglądam w górę, w jego oczy.-Cieszę się, ze mu dowaliłeś.
I oboje wybuchamy śmiechem. Po kilku minutach zjawia się taksówka.


-Całkiem nieźle nam to wyszło nie? -mówię wchodząc do sypialni i ściągając płaszcz.
-Mówisz o przyjęciu?
-Tak.
-Nie było złe. -staje za mną i obejmuje mnie w talii.Jego nos wdycha zapach moich włosów.
-Serio? Tylko tyle? -znowu się śmieję.
-A co?
-No powinieneś powiedzieć, że spisałam się na medal. -przewracam oczami.Facetom zawsze trzeba podpowiadać.
-W takim razie..Spisałaś się na medal. -słyszę jego głos tuż przy moim uchu.Czuję jak powoli odpina zamek mojej sukienki, która powoli zsuwa się na podłogę..



_____
Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność. :*
Podobało się? :D

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 27.

 Po tak długiej przerwie wróciłam do szkoły.Muszę nadrobić wszystkie zaległości.Jest ich sporo ale mam nadzieję, że sobie poradzę.Pod klasą stoi już Stephanie.Podchodzę do niej.
-No hej! -zostaję przytulona na powitanie. -Nareszcie cię widzę!Opowiadaj co tam słychać.
-Ehh.. Jak ci powiem, że nie mam pojęcia co odpowiedzieć, to nie będziesz zadawać pytań?
-Co się stało?
-Gdybym to jeszcze wiedziała.. Przez cały czas, gdy mnie nie było dostawałam SMSy, w dodatku nie jestem pewna czy Nate nie jest czasami chory psychicznie..A poza tym wszystko w normie. -troszkę zajmuje ogarnięcie przez Steph tylu informacji na raz.
-Zgłosiłaś to na policję?
-Co, ze mam męża wariata?
-Nie! Te groźby..
-Nie.Zmieniłam numer telefonu.
-Myślisz, że to pomoże?
-Mam nadzieję. -uśmiecham się.Dołącza do nas Matylda.
-O kogo ja widzę!
-Hej. -ściskam ją.
-Co tam? -pyta po chwili.
-Nina znowu dostaje SMSy i w dodatku ma męża psychola.. -Steph idealnie streszcza moją nieobecność.
-Co?
Opowiedziałam dziewczynom o treści SMSów i o ostatniej nocy z Natem.
-Kurcze. To faktycznie dziwne.. -mówi Matylda.
-Dziwne? W życiu nie widziałam, żeby się ktoś tak zachowywał podczas snu.. -odpowiadam.
-Był z tym u lekarza? -to pytanie zadaje Steph.
-Mówił mi, ze kiedyś był ale podobno tego się nie leczy.Tak już ma..
-Nie jestem specjalistką od snów ale to nie jest normalne i to się na pewno leczy.. -Matylda wzrusza ramionami. -Jaką masz pewność, ze cię nie okłamuje?
-Matylda! Ty to od razu musisz jakieś oskarżenia nasuwać! -Steph jest wyraźnie zdenerwowana. -Może chłopak faktycznie był u tego lekarza.Nie skreślaj go ot tak..
-Ja go nie skreślam.Mówię jak jest.Żaden NORMALNY człowiek nie zachowuje się tak gdy śpi..
-Może jest lunatykiem? -podsuwa swój pomysł Steph.
-Nie, na pewno nie.. -opieram się o ścianę. -Do tej pory sypiał jak każdy, tylko wczoraj mu coś odbiło..
-To może faktycznie miał koszmar..
Musimy przerwać nasze rozważania, ponieważ słychać dzwonek na lekcję.No cóż, może na geografii coś wymyślę?


 Dzisiejszy dzień w szkole minął (ku mojemu zdziwieniu) strasznie szybko.Idę do Matyldy, mamy zamiar się pouczyć na sprawdzian z angielskiego.Dzwonię do Natea.
-Tak? -odbiera po drugim sygnale.
-Wrócę dzisiaj później.Idę do Matyldy.. -słyszę jakieś szmery po drugiej stronie słuchawki. -Nate?
-Tak, tak.Jasne. Słuchaj, mam dużo pracy, zadzwoń jak będziesz chciała wracać do domu..
-Okej.
Rozłączam się.
-I co? -pyta Matylda.
-Nie ma problemu.Przyjedzie po mnie.
-To fajnie..


 Rodziców Matyldy nie ma, więc jesteśmy same w domu.Zajadamy kanapki i rozmawiamy na temat wszystkiego, co się wydarzyło, kiedy mnie nie było.Angielski zszedł na drugi plan.
-Masakra. -Matylda wybucha śmiechem. -Mówię ci, jakbyś widziała minę tego biednego nauczyciela, gdy mu tak powiedział..
-Taa to musiało być dobre..
Później dowiaduję się o jakimś Maksie, którego Matylda poznała w klubie.Podobno niezłe ciacho.Plotki, ploteczki, kilka suchych faktów i następuje cisza.Matylda idzie odnieść talerze, wraca po chwili z szklankami i butelką soku jabłkowego.
-To mieszkasz teraz u Natea, tak?
-Tak. -kurcze, znowu poruszamy temat Natea.
-Fajną ma chatę?
-Oj dziewczyno.. W życiu nie widziałam tak wielkiego domu!
Opowiadam jej o nim, kiedy Matylda robi jedną z tych swoich zaskoczonych min.
-Co się stało? -pytam zdezorientowana.
-Nie powiedziałaś mi jeszcze gdzie on pracuje, skoro ma tyle kasy.. -o kurwa.Wiedziałam, że kiedyś tren moment nastąpi.Przez chwilę waham się czy powiedzieć jej prawdę ale tylko przez chwilę.W końcu to moja przyjaciółka.Powinna wiedzieć.
-Żartujesz? -pyta roześmiana. -O matko.. -dostaję lekkiego kuksańca w ramię.  -Jeszcze trochę, a może bym ci uwierzyła..
-Matylda..
-No?
-Ja mówię poważnie..
-Że co kurwa? -szczęka jej opada. -A ty się dziwisz, ze ma takie jazdy w nocy, jak maryśkę pewnie bierze!
-Nie, nie bierze.
-Jaką masz pewność, co? -chwila ciszy.
-No nie mam żadnej ale..
-No właśnie!! Ja pierdole, masz męża narkomana, który pewnie narobił sobie wrogów i teraz ty jesteś na celowniku..Ekstra!
-Nie! On na pewno nie ćpa! Zauważyła bym..
-Oj Nina.. -Matylda kręci głową. -Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, jak tam chcesz.. Tylko uważaj na siebie.
-Staram się. -uśmiecham się lekko.Spoglądam na telefon.Zero nowych wiadomości.Może już wszystko wróciło do normy?
-Ej! -Matylda wpada na jakiś pomysł. -Poszukajmy w internecie, może coś znajdziemy!
-Ale o czym?
-No o tym dziwnym zachowaniu Natea..
-Sama nie wiem. -wzruszam ramionami. -Możemy spróbować..

Parasomnia. Tylko tyle znaleźliśmy i same do końca nie jesteśmy pewne, czy to to. Ehh.. może faktycznie Nate miewa takie akcje tylko raz na jakiś czas pod wpływem złości?
Moje przemyślenia przerywa telefon.Dzwoni do mnie mama Natea.
-Tak?
-Dzień dobry Nino.Słuchaj.. -mam wrażenie, że pani Parker się czymś denerwuje. -Mogłybyśmy się dzisiaj spotkać?
-Ym.. dzisiaj? -spoglądam na zegarek.Jest już 16.
-Zależy mi na tym.Jesteś w domu?
-Nie, jestem u koleżanki. -powoli zaczynam panikować.Stało się coś.
-Aha rozumiem.A mogłybyśmy się umówić, że podjadę po ciebie, tylko musisz mi wysłać adres.
-Dobrze, nie ma sprawy.Wyślę pani SMSa.
-W takim razie ja już wyjeżdżam..
Rozłączam się.
-Stało się coś? -Matylda zauważa moją minę.
-Nie wiem.Mama Natea po mnie przyjedzie.
-Hm dziwne.. -Matylda wypija zawartość szklanki.Wzruszam ramionami po czym wybucham śmiechem.
-Wszystko co się teraz dzieje jest dziwne..


 Mama Nate podjechała pod dom Matyldy po jakichś 40 minutach.
-Dzień dobry. -mówię wsiadając do samochodu.
-Cześć Nina. -uśmiecha się do mnie.Jest ubrana jak zawsze bardzo elegancko.
-Coś się stało? Coś z Natem?
-To ty mi powiedz..Podobno wczoraj w nocy znowu miał koszmary. -coś jest na rzeczy.Przecież nie chciałaby się ze mną spotkać, gdyby to były zwykłe koszmary, tak?
-Tak, chyba coś mu się śniło.
-Nie mówił nic przez sen?
-Krzyczał..
-A wiesz co dokładnie krzyczał?
-Coś się dzieje, tak? Coś jest nie tak z Natem? -spogląda na mnie, jakby chciała wybadać jaki mam nastrój czy coś.
-Co krzyczał?
-Zostaw mnie, jakoś tak, nie pamiętam.. -wzruszam ramionami. -Może mi pani powiedzieć o co chodzi?
-O nic..
-Nie chcę być nie miła ale wydaje mi się, że nie dopytywałaby się pani o to wszystko,gdyby to było nic takiego.
-Nate tak już ma od małego.Czasami mu się śni jakiś koszmar..
-I dlatego tak pani zależało na naszym spotkaniu?
-Nate powiedział nam o tych groźba jakie ci ktoś wysyła. -o cholera.Nie odzywam się. -Myślałam, że może mówił jakieś imię czy coś przez sen.Może wie, kto ci to wysyła.
-Wydaje mi się, że gdyby wiedział to pewnie już by to załatwił..
-No wiesz, Nate ma ciężki charakter i czasami chce coś załatwić aż za bardzo.
-Sądzę, ze gdyby wiedział kim jest ta osoba, to nie mówił by państwu o tym..
-Masz rację.Po prostu się o was martwię, tyle..
-Rozumiem. -skłamałam.Nic kompletnie nie ogarniam.Dlaczego ona po mnie przyjechała skoro nie ma mi nic ważnego do powiedzenia?
-Odwiozę cię do domu.Masz klucze?
-Tak mam.


 Wysiadam z samochodu.Pani Parker odjeżdża.Idę w kierunku bramy wjazdowej.Coraz więcej pytań i coraz mniej odpowiedzi na nie.
-Przepraszam.. -odwracam się. Jakaś kobieta za\trzymała się obok mnie samochodem.
-Tak? -pytam grzecznie.
-Szukam domu państwa Harvey.Nie wie pani może gdzie mieszkają?
-Przykro mi ale nie..
-Dobrze, dziękuje. -uśmiecha się i odjeżdża.
Wchodzę do domu. Nate siedzi na kanapie na górze i ogląda telewizję.
-Hej. -witam się z nim.
-Siemka.Co tam?
-A w porządku.Twoja mama mnie właśnie podrzuciła.
-Wiem, powiedziałem im o tych wiadomościach..
-Taa.. -siadam obok niego na kanapie. -Gdzie mieszka jakaś rodzina o nazwisku Harvey?
-To jakaś zagadka? -Nate marszczy brwi.
-Nie, jakaś kobieta pytała się mnie o drogę przed naszym domem.. -Nate wygląda jakby zobaczył ducha.
-Nina..
-Co?
-Przecież my mieszkamy na totalnym odludziu!Skąd ona się tutaj znalazła?! - ja pierdole, moje serce przestaje bić.


-Dziewczyna może i jest ładna ale także śmiertelna.Żaden problem się jej pozbyć.Gorzej będzie z mamuśką.Kurwa, chyba im coś powiedział skoro odwieźli pizdę pod dom.Spokojnie.Dam radę.Pozbędę się ich wszystkich.Muszę tylko coś wymyślić.. -otwiera torebkę i wyjmuje paczkę papierosów.Zapala jednego.Dym wypełnia samochód. Czekała już tak długo, więc wytrzyma jeszcze troszkę, a później Nathaniel będzie jej.On musi być jej.Spogląda na siedzenie pasażera, na którym leży jej nowiutki zakup.
Mały .
Czarny. 
Pistolet. 
___
Podoba się? :*