Czytasz = Komentujesz
Czytasz moje opowiadanie? :)
Zostaw komentarz - to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania i wiem, że mam dla kogo to robić.
Piszcie co sądzicie o rozdziałach, postaciach, historii.
Po prostu wyraźcie swoje opinie. :* ♥
niedziela, 28 lutego 2016
Rozdział 32.
Jadąc postanowiłam poruszyć kilka tematów, które do tej pory nie dawały mi spokoju.
-Nate? -pytam, nie jestem pewna czy on ma ochotę na rozmowę.Dzisiejszy dzień nie należał do łatwych i przyjemnych dla nas obu.
-Hmm?
-Jak to jest możliwe, że jeszcze nikt was nie ukarał za to co robicie? -po raz pierwszy odkąd ruszyliśmy w drogę spojrzał na mnie.Ne mogłam rozgryźć co teraz dzieje się w jego głowie.Przez chwilę milczał a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Wiesz, że sam się nad tym zastanawiałem nie raz? Wydaje mi się, ze ludzie, może nie wszyscy ale niektórzy, wiedzą aż za dobrze czym się zajmujemy. W końcu jak ktoś ma tyle pieniędzy to musi być coś na rzeczy, nie? Same z nieba nie spadają. Tylko po prostu się boją. Masz pieniądze, masz władze, masz wszystko. -wzruszył ramionami.
-Nie boisz się?
-Czego?
-Konsekwencji.
-Żyjąc w moim świecie musisz być twardym, konsekwentnym, ludzie muszą wiedzieć, ze masz asa w rękawie. Inaczej bardzo szybko utopiłbyś się w tym bagnie. Jeden malutki błąd i nie żyjesz.
-Nie chciałeś nigdy zacząć od zera? Z czystą kartką?
-Po co? Żyję jak król, kto normalny chciałby zacząć od zera i zarabiać marne pieniądze, z których ledwo wiąże się koniec z końcem? Pieniądze zawsze niosą jakieś ryzyko, ale wiesz, ja chyba lubię tą adrenalinę.
-A twoi rodzice? Nie martwią się o ciebie?
-Żartujesz? Od małego uczyli mnie jak podwajać swój interes. Ktoś w końcu kiedyś musi to wszystko przejąć, nie?
-A jednak nie mówisz o tym tak otwarcie. Jakbyś nie był w stanie nikomu zaufać.
-Nie lubię ludzi. Jesteśmy naprawdę najgorszymi stworzeniami, które chodzą po tej planecie.Wiesz czemu? Bo normalnie zwierzęta zabijają aby przeżyć, my ot tak, dla zabawy. Każdy szuka czegokolwiek, co mógłby wykorzystać aby zrujnować drugą osobę, zaszkodzić jej. Nie musisz patrzeć daleko, żeby to wszystko dostrzec. Wojny? Kurwa, wystarczy spojrzeć na dwóch sąsiadów kłócących się o to, co kto ma lepsze, nowsze. Na mamy, które chcą żeby to waśnie ich dziecko było najlepsze. Na tą pierdoloną niesprawiedliwość, gdzie gwiazdy apelują, bo psy też mają uczucia ale nikt się nie przejmuje biednymi sierotkami w domach dziecka, gdzie każdy każdego gwałci. Nikt nikomu tutaj nie ufa. Taki jest świat ludzi, w takim świecie żyjemy i w takim umrzemy. Wolę polegać sam na sobie niż dostać nożem prosto w plecy, z resztą już mam w tym doświadczenie, przecież wiesz.
Nate miał rację.Potwory nie czają się pod naszymi łóżkami, są wśród nas, każdego dnia czekają na twój upadek, żeby móc cię dobić.Taka jest przecież ludzka natura.Nie uznajemy zasad, nie pracujemy wspólnie, nie ufamy sobie, więc czy możemy się kochać?
Noc jest dzisiaj wyjątkowo piękna.Jest cicho, spokojnie.I ta pustka, na przystankach, gdzie jeszcze kilka godzin temu czekały tłumy ludzi na swój autobus, sklepy, które teraz są już zamknięte.Parki opustoszałe, nawet na drodze nikogo nie ma.Jesteśmy tylko my i niebo pełne gwiazd..
-Jesteś pewna, ze chcesz z nią porozmawiać? Nie wiesz co ci powie, nie znasz prawdy.
-I właśnie dlatego do niej jedziemy, żeby ją poznać.
-A co jeśli cie okłamie?
-Trudno, przynajmniej próbowałam. Poza tym, skąd będę wiedzieć, ze kłamie?
Cisza. Nate nie odpowiada. Czy się denerwuję? Strasznie. Tak długo czekałam, planowałam, szukałam informacji i teraz, kiedy jestem już tak blisko - waham się.Co dalej będzie? Dowiem się prawdy, i co? Co zrobię?
Czy ja na pewno chcę ją poznać? Może tak naprawdę nie powinnam wiedzieć, jak zginęli moi rodzice. Może ten wypadek samochodowy powinien mi wystarczyć. Umowa? Przecież nie da się jej cofnąć, więc po co mi wiedzieć, dlaczego mnie sprzedali? Już jest po ślubie, już nic nie da się zrobić. A jednak coś mnie tam ciągnie. Część mnie nie chce zawrócić.
Wolę żałować znając prawdę, niż cierpieć nie wiedząc z jakiego powodu. Obiecałam to sobie. Rozwiążę zagadkę i dotrzymam obietnicy danej samej sobie.
-Już prawie jesteśmy. -Nate skręca w jakąś wąską uliczkę pełną starych kamienic. I wtedy dopada mnie jeszcze większe przerażenie, czuję jak moje ręce drżą, jak szybko zaczyna bić mi serce i ta suchość w ustach..
Zatrzymujemy się obok jednej z naprawdę wielu kamienic, na owej ulicy. Nate chwyta moją dłoń.
-Czegokolwiek się teraz dowiesz, nie wierz jej na 100%, nie mamy pewności czy nas nie okłamie.Nie znamy jej intencji, nie wiemy o co jej chodzi i co chce uzyskać.Zachowaj pewien dystans do tego wszystkiego.Dobrze?
Kiwam głową, chociaż wiem, ze to będzie bardzo trudne i mogę nie dać rady.
Klatka schodowa jest w opłakanym stanie, schody są drewniane i bardzo stare, gdzieniegdzie popękane.Ze ścian odpada tynk, na podłodze w kącie dostrzegam martwego szczura i mnóstwo owadów pełzających po nim.
Nasze kroki odbijają się echem po całek kamienicy.Nie słyszę żadnej żywej duszy, może to dlatego, ze moje serce bije bardzo mocno, zagłuszając wszystko wokół, nawet mój oddech, jeśli w ogóle oddycham teraz.
Nate trzyma mnie przez cały czas za rękę, nie widzę jego twarzy, ponieważ idę za nim, więc nie wiem, czy też jest tak bardzo przerażony jak ja.Pewnie nie, w końcu to jego klimaty, jego świat.
Nagle dłoń Natea znika, puściłam go? Rozglądam się wokół i nic nie widzę.Kurwa, jak tutaj jest ciemno! Powinnam go zawołać? A co jeśli przyjdzie ktoś inny?
Na szczęście natrafiam na jego wyciągniętą dłoń i szybko się jej chwytam, czuję jak pociąga mocno i ląduję przy czyjejś klatce piersiowej.Tak, czyjejś, bo na pewno nie należy ona do Natea, jest za wielka. Widzę światło -latarka, spoglądam w górę i zaczynam wrzeszczeć. Stoi przede mną strasznie szeroki w barkach i bardzo umięśniony facet, z kilkoma włosami na głowie, sztucznym okiem i ogromną blizną na pół-twarzy.
-Nina! Ej! -ten głos od razu rozpoznaję, Nate podchodzi do mnie i odsuwa od tego typa delikatnie przytulając. -Pogrzało cie? Po co ją straszysz?
-Pomogłem damie wyjść po schodach.. -głos ma twardy, donośny.Typowy mięśniak.
-To już lepiej nie pomagaj.. -moje serce przestało bić jakąś minutę temu, za to bardzo wyraźnie słyszę teraz swój oddech, zdecydowanie za bardzo przyśpieszony. -W porządku? -Nate zwraca się teraz do mnie - Okna są tutaj zabite dechami, więc nic nie widać.Trzymaj latarkę.
Szybko uruchamiam ten jakże cudowny sprzęt i od razu robi się jaśniej. Zauważam dwa krzesła i stolik a na nim karty. Jak w takich warunkach można grać w karty? Nate rozmawia z mięśniakiem, a ja się troszkę oddalam. Zauważam kolejny stolik, a na nim dwa czarne pistolety i kilka plastikowych małych torebek z białym proszkiem w środku. Nie trudno się domyślić, co to jest i do czego służy.
-Chcesz sobie wciągnąć? -słyszę jakiś głos, nie znam go.Odwracam się, stoi obok mnie chłopak, o krótkich ciemnych blond włosach, ubrany w szary T-shirt i dresy.Chyba już sobie troszkę wciągnął, jego źrenice są wyraźnie rozszerzone i dziwnie się uśmiecha.Tak jakby nie do końca mówił do mnie.
-Nie, dziękuję.
-Nie wiesz co tracisz.. -siada na krześle i wysypuje troszkę proszku z jednej z torebek na stół.
-Taa -szukam latarką Natea, ale nigdzie go nie widzę.Gdzie on do diaska się podział?
Jest! Nadal stoi z tym niezbyt urodziwym mięśniakiem, który pokazuje mu jakieś papiery.
Podchodzę do nich.
-Zajmę się nią, w razie czego dam znać.. -słyszę fragment ich rozmowy.
-Gotowa? -Nate uśmiecha się delikatnie do mnie.
-Sama nie wiem. -wzruszam ramionami.Znowu chwyta moją dłoń i kieruje w stronę prawie pustej półki na książki (prawie, bo są na niej jakieś papiery i popielniczka pełna wypalonych papierosów), jak się później okazuje znajdują się tutaj ukryte drzwi do kolejnego pokoju.
Ku mojemu zdziwieniu znajdujemy się w pomieszczeniu, w którym, po pierwsze jest prąd, po drugie ma on całkiem dobrze zachowane ściany, pomalowane na szaro, oprócz tego jest tutaj także pojedyncze łóżko, umywalka i sedes, brakuje tylko okna.Po tej kamienicy na pewno nie spodziewałam się, aż tak dobrych warunków.
W kącie siedzi skulona, ubrana w szarą bluzę z kapturem i ciemne dresy Sarah.Musieli ją przebrać.
-Dzień dobry.. -Nate zabiera jako pierwszy głos.Jest stanowczy ale nie zdenerwowany, to dobrze. Może obędzie się bez krzyków.
Kobieta podnosi powoli głowę, wygląda na wykończoną.Ma włosy spięte w byle jaki kucyk, wory pod oczami i popękane usta.Nie odpowiada.
-Przyszliśmy po pewną dawkę informacji. -powoli podchodzi do niej, widzę ogromne przerażenie w jej oczach.Boi się go. Nate sięga dłonią do kieszeni i wyjmuje z niej wydrukowane zdjęcie,to które znalazłam u nas w sypialni. Pokazuje jej. -A teraz mów.
Sarah jednak nadal się nie odzywa,zdaję sobie sprawę, że wygląda teraz na znacznie młodszą, bardziej w wieku Natea. Czy to możliwe, ze mają tyle samo lat? Dlaczego wcześniej starała się wyglądać na starszą?
-No mów!
-Nate.. -nie chce żeby krzyczał i jeszcze bardziej ją straszył. -Nie krzycz. -mówię powoli. Podnosi ręce w geście kapitulacji i siada na łóżku. Podchodzę powoli do dziewczyny i kucam obok niej.
-Ten pan na zdjęciu to mój tata.Musisz mi powiedzieć wszystko, co o nim wiesz.. -staram się mówić spokojnie. -Pomożesz mi? -odwracam się tyłem do Natea, tak aby nie widział ruchu moi ust i szepczę do dziewczyny -Ja tobie też pomogę, obiecuję.
Sarah kiwa powoli głową.
-Pracował z Parkerem.. -w końcu słyszę jej szept. -Prostytutki..
-Co? -chyba się przesłyszałam.
-Rozwoził prostytutki czasami.
-Gdzie je rozwoził? -co ta kobieta wygaduje? Mój tata i prostytutki?
-No do klientów.Tylko czasami, jak nie było nikogo innego, tak to zwykle zajmował się ziołem.Chyba rozdzielał, ale nie jestem pewna..
-Dlaczego zrobiłaś im zdjęcie? -do naszej konwersacji wtrąca się Nate.
-Robiłam wszystkim zdjęcia.
-Dlaczego? -pyta ponownie.
-Chciałam się jak najwięcej o was dowiedzieć.O plantacjach,prostytutkach,surogatkach..
-Zaraz.. Skąd wiesz o surogatkach? -Nate wstaje z łóżka, jest wyraźnie zaciekawiony tą informacją, a ja zdaję sobie sprawę, że o tym biznesie nic mi nie wspominał.Kolejna tajemnica.
-Kiedyś prowadziliście taką działalność.Wynajmowaliście małżeństwom dziewczyny, które miały urodzić im dziecko..
-Wiem, ale skąd ty to wiesz?
-No przecież ci mówi, że się dowiedziała.. -spoglądam na Natea.
-Tak, tylko, że ten biznes już dawno u nas nie działa. -Nate kieruje teraz wzrok na mnie. -Skończył się kiedy miałem jakieś 10, może 11 lat.Nie pamiętam dokładnie.
-No i co w związku z tym? -nie do końca rozumiem, dlaczego tak bardzo ciągnie ten temat.
-Moi rodzice bardzo dobrze dopilnowali, by słuch o tym zaginął.To niemożliwe, ze się tego dowiedziałaś..
-Miałeś wtedy 11 lat. -Sarah, która do tej pory milczała znowu zabiera głos. -Mieszkałeś wtedy u dziadków, pamiętasz?
-Nie, nigdy nie mieszkałem u dziadków. -Nate wyraźnie się sprzeciwia tej teorii.
-Nie pamiętasz tego, ale tak było.. -Sarah wzrusza ramionami. -Postarali się, żebyś niczego nie pamiętał.
-A skąd ty to wiesz?
-Wiem o tobie wszystko. -czuję jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej.Robi mi się duszno.
-Skąd tak dużo wiesz? Kto ci to wszystko powiedział? -Nate podchodzi do nas i nachyla się do dziewczyny. Sarah spogląda mu prosto w oczy, widzę że coś się w nich zmieniło, zaraz.. ja już gdzieś widziałam taki wzrok, tą pewność siebie, te iskierki..
-Nate, jestem twoją siostrą. -przestaję oddychać.
________
Podobało się? :*
Przypominam o konkursie! ;)
niedziela, 7 lutego 2016
Rozdział 31.
Starałam się ze wszystkich sił udawać, że nic nie widziałam i nie słyszałam.Jak zwykle zrobiłam nam śniadanie, dużym ułatwieniem tutaj był brak rozmowy między nami.Tak więc jedliśmy nic nie mówiąc, w ciszy.
-Muszę na chwilę gdzieś pojechać.. -Nate odezwał się dopiero, kiedy włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki po posiłku. -Może mnie nie być przez jakieś dwie, góra trzy godziny.
-W porządku. -odwróciłam się do niego i delikatnie uśmiechnęłam.
-Poradzisz sobie? -spytał niepewnie.
-Jasne..
-Jak coś to dzwoń. -zawołał z korytarza, chwilę później usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi.Wyszedł. Zadzwoniłam od razu po taksówkę.Pobiegłam na górę do sypialni,zatrzymałam się dopiero w progu spoglądając na łóżko. Kołdra była strasznie rozkopana, jedna poduszka leżała na ziemi.Przypomniałam sobie sytuację, jaka miała miejsce jeszcze kilka godzin temu..
Nate wrzeszczący wniebogłosy i ta kobieta, Sarah leżąca na naszym łóżku i mówiąca mu jak bardzo go kocha.
(...)Wiesz dlaczego nikt cie nie kocha?! Bo ciebie nie da się kochać! Spójrz na siebie! Jak ty wyglądasz?! Nie ma na świecie faceta, który chciałby coś takiego!(...)
Robi mi się żal tej kobiety.Jeśli faktycznie, zakochała się w Nathanielu, to przecież nie jej wina, tak? Jak to się mówi, serce nie sługa. Z drugiej strony, była od niego kilka lat starsza,na taką przynajmniej wyglądała.Musiała go bardzo dobrze znać, skoro myślała, że ma jakieś szanse.
Niepokoi mnie ta cała sytuacja, za mało wiem, nic się nie wiąże w całość.
Sięgam po torebkę leżącą w kącie.Sprawdzam czy jest w niej wszystko, czy czasami nie wyciągnęłam z niej telefonu.Na szczęście niczego nie muszę szukać.
Wychodzę do garderoby po kurtkę i buty.Wracam do sypialni, jeszcze raz spoglądam na łóżko i napis nad nim: DOPÓKI WALCZYSZ, JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ!
A więc widzisz Nina, musisz walczyć, nikt tego za ciebie nie zrobi.Walcz o siebie.I tak właściwie moja optymistyczna myśl powinna trwać, ale niestety bardzo szybko zostaje zachwiana, gdyż do głowy wpada kolejna: twój przeciwnik przewyższa cię doświadczeniem i wiedzą.
Na całe szczęście wiem, że nawet słabszy może wygrać jeśli posłuży się odrobiną sprytu.I na tym zakończę rozmowę z samą sobą.
Już mam wychodzić, gdy zauważam coś obok łóżka, jakiś kawałek papieru.Podchodzę i zaciekawiona spoglądam na jego zawartość, od razu żałuję swojej decyzji.
Chowam kartkę do torebki i wybiegam z domu.Jak na zawołanie taksówka właśnie podjeżdża pod dom.Szybko podaję adres i ruszam zostawiając willę za sobą.
Rafał otwiera drzwi, jest zaskoczony moim widokiem.
-Nina, hej! Co cię do mnie sprowadza?
-Do mnie? Myślałam, ze to n a s z dom.
-No tak, zawsze. -wzrusza ramionami.Nie muszę się długo zastanawiać, żeby zauważyć, ze coś tutaj nie gra.
-Nie wpuścisz mnie do środka?
-Wiesz no..Bo widzisz, ja...
-Rafał!! Mówiłam ci, że się przeziębię jak będziesz tak wietrzył w tym domu!! -słyszę ze środka jakiś kobiecy głos.Chwilę później obok Rafała pojawia się długonoga blondynka ubrana, a właściwie zasłonięta różowym szlafrokiem, z pod którego i tak wiele można zobaczyć. -Kto to? -pyta zauważając mnie.Nie jest chyba zachwycona widokiem.
-Nina, moja siostra. -Rafał odpowiada i otwiera szerzej drzwi. -Wchodź.
Blond dziunia opuszcza dom szybciej niż się tego spodziewałam.
-Zadzwoń.. -mówi dając chyba za bardzo namiętnego całusa Rafałowi.
-Taaa... Cześć.
-Nie wiedziałam, ze gustujesz w blondynkach. -mówię zalewając herbatę wodą. -Myślałam, że wolisz rude.
-Jednorazowa sprawa. -Rafał wzrusza ramionami.
-I na każdą taką jednorazową sprawę bierze ze sobą szlafrok? -przewracam oczami.Nie odpowiada na mój komentarz.
-Stało się coś? -pyta dopiero po chwili.Siadam na kanapie. -Wyglądałaś na wściekłą.
-Nie uwierzysz w to, jak wyglądała moja wczorajsza noc.. -z nerwów zaczynam się śmiać.
-Sam nie wiem, czy chcę wiedzieć.To sprawa między wami, nie? No chyba, że coś ci zrobił, w takim wypadku jestem zwarty i gotowy do działania.. -siada na fotelu z ogromnym uśmiechem na twarzy.Wygląda na szczęśliwego, chyba nie powinnam mu zakłócać tego dobrego humoru.Z drugiej strony jest moim bratem, on po prostu musi to wiedzieć.
-Mów, co jest. -najwyraźniej zauważa moje zawahanie.
Tak też robię, mówię mu o wszystkim.Zaczynając od SMS-ów, kończąc na zeszłej nocy.
-Kurwa mać! Nina! -spodziewałam się takiej reakcji.Chodzi z kąta w kąt i jakie co drugim słowem jest ... brzydkie słowo.
Czekam aż się uspokoi, co trochę trwa.Mniej więcej przez jakąś godzinę słucham tego, jak bardzo się na mnie zawiódł i jaka ja musiałam być głupia, ze wcześniej nie zauważyłam takiego debila.Wydaje mi sie jednak, ze najbardziej zły jest na siebie, że nie zauważył tego co się dzieje, jakim człowiekiem jest Nate.
Nic nie mówię, podchodzę do niego i go przytulam.Tu jest mój dom, to właśnie to uczucie którego cały czas mi brakowało - bezpieczeństwo.
-Co teraz chcesz zrobić? -pyta szeptem.Wzruszam ramionami.
-Nie wiem...
Przerywa nam dzwonek do drzwi.
-Ehh.. -Rafał wzdycha. -To pewnie Leila coś zostawiła..
Zostaję sama w salonie, podchodzę do stolika i biorę łyka zimna już herbaty.Nagle słyszę ogromny huk zza ściany. Zdziwiona postanawiam sprawdzić o co chodzi.
Sparaliżowana stoję w progu, podczas gdy Rafał rzuca Natem o ścianę! No normalnie nim rzuca! Jak lalką!
-Rafał! -Nate próbuje się jakoś bronic, ale Rafał jest tak bardzo wściekły, ze chyba nic do niego nie dociera. -Popierdoliło cię?!
Nate upada na ziemię i już nawet nie próbuje się podnieść.
-Rafał! -próbuję go jakoś powstrzymać ale nie reaguje.Siada okrakiem na Nathanielu i wali w co popadnie pięściami. Nate jednak ma jeszcze na tyle siły żeby mu oddać, zauważam sączącą się krew z wargi Rafała, to nic w porównaniu z nosem Natea,który teraz barwi całą bluzkę.
-Rafał przestań!! Słyszysz?! -podbiegam do nich i próbuję go odciągnąć -Zabijesz go!
-To właśnie mam zamiar zrobić! -Rafał odpycha mnie od siebie. -Pierdolony kryminalista!
-Rafał błagam cię!! Zostaw go w spokoju!!! -musiałam się nieźle wydrzeć, bo wstał i go zostawił.Wściekły poszedł do salonu.
Spojrzałam na Natea, nic nie mówił, leżał trzymając się za nos.
-Pomóż ci wstać? -szepnęłam.
-Dam radę. -bardzo powoli, ale się podniósł.
-Chodź, przemyję ci ten nos.. -chwytam go za dłoń i prowadzę do salonu, w którym Rafał już przykłada zimne piwo do wargi.
-Możecie mi wytłumaczyć, co to właściwie było? -po wstępnych oględzinach doszliśmy do wniosku, ze nic wielkiego się nie stało z nosem Natea.Nie musimy jechać do szpitala.
-Jeszcze raz otworzysz gębę i wydusisz z siebie chociażby jedno słowo a cię zamorduję na tej kanapie! -Rafał usiadł na przeciwko nas w fotelu.
-Rafał, już wystarczy.
-Co wystarczy?! Powinienem mu tak dopierdolić, żeby go rodzona matka nie poznała! -nie zwracam uwagi na jego wypowiedzi.
-Opowiedziałam mu o SMS-ach.. -tłumaczę Nateowi.
-Yhym.. Świetnie. -poprawia zimny groszek, którym cały czas chłodzi sobie nos.
-I o tej lasce, która wczoraj próbowała zabić Ninę.. -Rafał dodaje coś od siebie. -A no i o tym, ze jesteś dilerem trawki, hakerem, nocnym psycholem i mordercą. Zajebiste hobby, nie ma co. -przewraca oczami - A pomyśleć, ze niektórzy mężowie po prostu zdradzają swoje żony..
-Rafał!
-Czyli, że jakbym ją zdradzał to byłoby w porządku?
-Tak, wykastrowałbym cię, ale byłoby w porządku. -Rafał uśmiecha się najmilej jak tylko potrafi.
-Możemy już przestać? Zachowujecie się jak dzieci!
-Jak dzieci?! -Rafał niemal znowu wpada w furię. -Które dziecko rozwiązuje problemy zabijając ludzi?!
-O co ci chodzi z tym zabijaniem ludzi człowieku? -Nate najwyraźniej nie wie (albo udaje że nie wie) o co chodzi.
-Wtedy jak ta Sarah była u nas, to ja przez cały czas byłam w sypialni.. Wszystko słyszałam Nate..
-O kurwa.. -wzdycha.
-Się porobiło, nie? -coś czuję, ze prędko się Rafał nie uspokoi.
-Nate.. To prawda, co wtedy mówiłeś? -pytam niepewna, czy chcę usłyszeć prawdę.
-Prędzej czy później i tak byś się dowiedziała.. -wzrusza ramionami.
-Zabijasz ludzi?!
-Nie, już nie. Kiedyś tak, teraz to właściwie jestem tylko o wybierania celów..
-Tylko od wybierania celów?! Czy ty się słyszysz człowieku?! -Rafał rusza po nowe piwo.Czuję ulgę, już myślałam,że znowu zechce go poturbować.
Przez następne trzydzieści minut żadne z nas się nie odzywa.Rafał zdążył już wypić cztery piwa,wypiłby pewnie więcej ale tylko tyle miał w wyposażeniu.Upewnił się, że nie zamierzam opuszczać dzisiaj domu (szczególnie w towarzystwie Natea) i zmęczony tym wszystkim postanowił uciąć sobie drzemkę.
Korzystając z okazji bycia sam na sam z Nathanielem, postanawiam poruszyć jeszcze jedna kwestię.
-Ta Sarah.. ona jeszcze żyje? -pytam cicho.
-Co? -Nate jest najwyraźniej zaskoczony moim pytaniem.
-Żyje jeszcze?
-Nie wiem, znając Sebastiana to pewnie tak.
Znowu chwila ciszy.
-Muszę się z nią spotkać..
-Co?!
-Porozmawiać z nią.
-O czym ty chcesz z nią rozmawiać?
Wstaję z kanapy i wychodzę z salonu.Wracam z torebką, z której wyciągam kartkę.Podaję ją Nathanielowi.
-O kurwa. -na kartce jest wydrukowane zdjęcie (robione oczywiście z ukrycia) mojego taty z rodzicami Natea.
-Muszę się dowiedzieć, o co jej chodzi.Jeśli faktycznie o ciebie, to czemu nie przyszła wcześniej, kiedy mnie jeszcze nie było w twoim życiu?
-Dzwonię..
Nate szybko uruchamia swoje kontakty.Po kilku telefonach dowiadujemy się, ze Sarah żyje.
-To co? Jedziemy? -pyta niepewnie.
-A nic mi nie zrobisz? -sama nie wiem czy chcę odbyć z nim tę przejażdżkę.
-Nina, oczywiście, że nie. -chwyta moje dłonie. -Czy kiedykolwiek ci coś złego zrobiłem?
-Nate.. -waham się. -Ja cie kompletnie nie znam, nic o tobie nie wiem. I to mnie chyba najbardziej przeraża, ta myśl, że w ogóle nie znam człowieka, którego tak bardzo chciałabym poznać.
-Nina, skarbie.. -ku mojemu zaskoczeniu przytula mnie, bardzo delikatnie.Nie jestem pewna czy to przez to, ze jest poobijany czy ze względu na mnie. -Ślubuję trwać przy tobie w dobre i złe dni, w czasie burzy i w świetle słońca. Bronić cię przed każdym nawet najmniejszym niebezpieczeństwem. Obiecuję, być twoim przyjacielem, któremu zawsze będziesz mogła powiedzieć wszystko, bez względu na porę, którego nigdy nie będziesz się bać.Postaram się spełnić każde twoje marzenie, dać ci wszystko czego zapragniesz a jeśli trzeba będzie zginąć broniąc ciebie i twoich przekonań.. -cytuje swoją przysięgę ślubną.O matko, on ją jeszcze pamięta!
-Nate.
-Proszę, wybacz mi. -widzę w jego oczach smutek i to mi wystarczy, żeby mu wybaczyć. -Nigdy nie dopuszczę żeby ktoś cię zranił.
-Wiem, już wiem.. -przytulam się do niego jeszcze bardziej.Łzy spływają mi po policzkach. -Po prostu już niczego nie ukrywaj, dobrze?
-Obiecuję. -nasze usta same się odnajdują i obdarowują ogromnym pełnym zarówno namiętności,tęsknoty jak i smutku,żalu pocałunkiem.
-Jedziemy? -pyta cicho.Kiwam głową zgadzając się.Piszę kartkę dla Rafała i wychodzę, mając ogromną nadzieję, ze wszystko za chwilę się wyjaśni.
__________
I jak, Moi Kochani? :*
Podoba się? :)
PS: Nie zapominajcie o konkursie! ♥
-Muszę na chwilę gdzieś pojechać.. -Nate odezwał się dopiero, kiedy włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki po posiłku. -Może mnie nie być przez jakieś dwie, góra trzy godziny.
-W porządku. -odwróciłam się do niego i delikatnie uśmiechnęłam.
-Poradzisz sobie? -spytał niepewnie.
-Jasne..
-Jak coś to dzwoń. -zawołał z korytarza, chwilę później usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi.Wyszedł. Zadzwoniłam od razu po taksówkę.Pobiegłam na górę do sypialni,zatrzymałam się dopiero w progu spoglądając na łóżko. Kołdra była strasznie rozkopana, jedna poduszka leżała na ziemi.Przypomniałam sobie sytuację, jaka miała miejsce jeszcze kilka godzin temu..
Nate wrzeszczący wniebogłosy i ta kobieta, Sarah leżąca na naszym łóżku i mówiąca mu jak bardzo go kocha.
(...)Wiesz dlaczego nikt cie nie kocha?! Bo ciebie nie da się kochać! Spójrz na siebie! Jak ty wyglądasz?! Nie ma na świecie faceta, który chciałby coś takiego!(...)
Robi mi się żal tej kobiety.Jeśli faktycznie, zakochała się w Nathanielu, to przecież nie jej wina, tak? Jak to się mówi, serce nie sługa. Z drugiej strony, była od niego kilka lat starsza,na taką przynajmniej wyglądała.Musiała go bardzo dobrze znać, skoro myślała, że ma jakieś szanse.
Niepokoi mnie ta cała sytuacja, za mało wiem, nic się nie wiąże w całość.
Sięgam po torebkę leżącą w kącie.Sprawdzam czy jest w niej wszystko, czy czasami nie wyciągnęłam z niej telefonu.Na szczęście niczego nie muszę szukać.
Wychodzę do garderoby po kurtkę i buty.Wracam do sypialni, jeszcze raz spoglądam na łóżko i napis nad nim: DOPÓKI WALCZYSZ, JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ!
A więc widzisz Nina, musisz walczyć, nikt tego za ciebie nie zrobi.Walcz o siebie.I tak właściwie moja optymistyczna myśl powinna trwać, ale niestety bardzo szybko zostaje zachwiana, gdyż do głowy wpada kolejna: twój przeciwnik przewyższa cię doświadczeniem i wiedzą.
Na całe szczęście wiem, że nawet słabszy może wygrać jeśli posłuży się odrobiną sprytu.I na tym zakończę rozmowę z samą sobą.
Już mam wychodzić, gdy zauważam coś obok łóżka, jakiś kawałek papieru.Podchodzę i zaciekawiona spoglądam na jego zawartość, od razu żałuję swojej decyzji.
Chowam kartkę do torebki i wybiegam z domu.Jak na zawołanie taksówka właśnie podjeżdża pod dom.Szybko podaję adres i ruszam zostawiając willę za sobą.
Rafał otwiera drzwi, jest zaskoczony moim widokiem.
-Nina, hej! Co cię do mnie sprowadza?
-Do mnie? Myślałam, ze to n a s z dom.
-No tak, zawsze. -wzrusza ramionami.Nie muszę się długo zastanawiać, żeby zauważyć, ze coś tutaj nie gra.
-Nie wpuścisz mnie do środka?
-Wiesz no..Bo widzisz, ja...
-Rafał!! Mówiłam ci, że się przeziębię jak będziesz tak wietrzył w tym domu!! -słyszę ze środka jakiś kobiecy głos.Chwilę później obok Rafała pojawia się długonoga blondynka ubrana, a właściwie zasłonięta różowym szlafrokiem, z pod którego i tak wiele można zobaczyć. -Kto to? -pyta zauważając mnie.Nie jest chyba zachwycona widokiem.
-Nina, moja siostra. -Rafał odpowiada i otwiera szerzej drzwi. -Wchodź.
Blond dziunia opuszcza dom szybciej niż się tego spodziewałam.
-Zadzwoń.. -mówi dając chyba za bardzo namiętnego całusa Rafałowi.
-Taaa... Cześć.
-Nie wiedziałam, ze gustujesz w blondynkach. -mówię zalewając herbatę wodą. -Myślałam, że wolisz rude.
-Jednorazowa sprawa. -Rafał wzrusza ramionami.
-I na każdą taką jednorazową sprawę bierze ze sobą szlafrok? -przewracam oczami.Nie odpowiada na mój komentarz.
-Stało się coś? -pyta dopiero po chwili.Siadam na kanapie. -Wyglądałaś na wściekłą.
-Nie uwierzysz w to, jak wyglądała moja wczorajsza noc.. -z nerwów zaczynam się śmiać.
-Sam nie wiem, czy chcę wiedzieć.To sprawa między wami, nie? No chyba, że coś ci zrobił, w takim wypadku jestem zwarty i gotowy do działania.. -siada na fotelu z ogromnym uśmiechem na twarzy.Wygląda na szczęśliwego, chyba nie powinnam mu zakłócać tego dobrego humoru.Z drugiej strony jest moim bratem, on po prostu musi to wiedzieć.
-Mów, co jest. -najwyraźniej zauważa moje zawahanie.
Tak też robię, mówię mu o wszystkim.Zaczynając od SMS-ów, kończąc na zeszłej nocy.
-Kurwa mać! Nina! -spodziewałam się takiej reakcji.Chodzi z kąta w kąt i jakie co drugim słowem jest ... brzydkie słowo.
Czekam aż się uspokoi, co trochę trwa.Mniej więcej przez jakąś godzinę słucham tego, jak bardzo się na mnie zawiódł i jaka ja musiałam być głupia, ze wcześniej nie zauważyłam takiego debila.Wydaje mi sie jednak, ze najbardziej zły jest na siebie, że nie zauważył tego co się dzieje, jakim człowiekiem jest Nate.
Nic nie mówię, podchodzę do niego i go przytulam.Tu jest mój dom, to właśnie to uczucie którego cały czas mi brakowało - bezpieczeństwo.
-Co teraz chcesz zrobić? -pyta szeptem.Wzruszam ramionami.
-Nie wiem...
Przerywa nam dzwonek do drzwi.
-Ehh.. -Rafał wzdycha. -To pewnie Leila coś zostawiła..
Zostaję sama w salonie, podchodzę do stolika i biorę łyka zimna już herbaty.Nagle słyszę ogromny huk zza ściany. Zdziwiona postanawiam sprawdzić o co chodzi.
Sparaliżowana stoję w progu, podczas gdy Rafał rzuca Natem o ścianę! No normalnie nim rzuca! Jak lalką!
-Rafał! -Nate próbuje się jakoś bronic, ale Rafał jest tak bardzo wściekły, ze chyba nic do niego nie dociera. -Popierdoliło cię?!
Nate upada na ziemię i już nawet nie próbuje się podnieść.
-Rafał! -próbuję go jakoś powstrzymać ale nie reaguje.Siada okrakiem na Nathanielu i wali w co popadnie pięściami. Nate jednak ma jeszcze na tyle siły żeby mu oddać, zauważam sączącą się krew z wargi Rafała, to nic w porównaniu z nosem Natea,który teraz barwi całą bluzkę.
-Rafał przestań!! Słyszysz?! -podbiegam do nich i próbuję go odciągnąć -Zabijesz go!
-To właśnie mam zamiar zrobić! -Rafał odpycha mnie od siebie. -Pierdolony kryminalista!
-Rafał błagam cię!! Zostaw go w spokoju!!! -musiałam się nieźle wydrzeć, bo wstał i go zostawił.Wściekły poszedł do salonu.
Spojrzałam na Natea, nic nie mówił, leżał trzymając się za nos.
-Pomóż ci wstać? -szepnęłam.
-Dam radę. -bardzo powoli, ale się podniósł.
-Chodź, przemyję ci ten nos.. -chwytam go za dłoń i prowadzę do salonu, w którym Rafał już przykłada zimne piwo do wargi.
-Możecie mi wytłumaczyć, co to właściwie było? -po wstępnych oględzinach doszliśmy do wniosku, ze nic wielkiego się nie stało z nosem Natea.Nie musimy jechać do szpitala.
-Jeszcze raz otworzysz gębę i wydusisz z siebie chociażby jedno słowo a cię zamorduję na tej kanapie! -Rafał usiadł na przeciwko nas w fotelu.
-Rafał, już wystarczy.
-Co wystarczy?! Powinienem mu tak dopierdolić, żeby go rodzona matka nie poznała! -nie zwracam uwagi na jego wypowiedzi.
-Opowiedziałam mu o SMS-ach.. -tłumaczę Nateowi.
-Yhym.. Świetnie. -poprawia zimny groszek, którym cały czas chłodzi sobie nos.
-I o tej lasce, która wczoraj próbowała zabić Ninę.. -Rafał dodaje coś od siebie. -A no i o tym, ze jesteś dilerem trawki, hakerem, nocnym psycholem i mordercą. Zajebiste hobby, nie ma co. -przewraca oczami - A pomyśleć, ze niektórzy mężowie po prostu zdradzają swoje żony..
-Rafał!
-Czyli, że jakbym ją zdradzał to byłoby w porządku?
-Tak, wykastrowałbym cię, ale byłoby w porządku. -Rafał uśmiecha się najmilej jak tylko potrafi.
-Możemy już przestać? Zachowujecie się jak dzieci!
-Jak dzieci?! -Rafał niemal znowu wpada w furię. -Które dziecko rozwiązuje problemy zabijając ludzi?!
-O co ci chodzi z tym zabijaniem ludzi człowieku? -Nate najwyraźniej nie wie (albo udaje że nie wie) o co chodzi.
-Wtedy jak ta Sarah była u nas, to ja przez cały czas byłam w sypialni.. Wszystko słyszałam Nate..
-O kurwa.. -wzdycha.
-Się porobiło, nie? -coś czuję, ze prędko się Rafał nie uspokoi.
-Nate.. To prawda, co wtedy mówiłeś? -pytam niepewna, czy chcę usłyszeć prawdę.
-Prędzej czy później i tak byś się dowiedziała.. -wzrusza ramionami.
-Zabijasz ludzi?!
-Nie, już nie. Kiedyś tak, teraz to właściwie jestem tylko o wybierania celów..
-Tylko od wybierania celów?! Czy ty się słyszysz człowieku?! -Rafał rusza po nowe piwo.Czuję ulgę, już myślałam,że znowu zechce go poturbować.
Przez następne trzydzieści minut żadne z nas się nie odzywa.Rafał zdążył już wypić cztery piwa,wypiłby pewnie więcej ale tylko tyle miał w wyposażeniu.Upewnił się, że nie zamierzam opuszczać dzisiaj domu (szczególnie w towarzystwie Natea) i zmęczony tym wszystkim postanowił uciąć sobie drzemkę.
Korzystając z okazji bycia sam na sam z Nathanielem, postanawiam poruszyć jeszcze jedna kwestię.
-Ta Sarah.. ona jeszcze żyje? -pytam cicho.
-Co? -Nate jest najwyraźniej zaskoczony moim pytaniem.
-Żyje jeszcze?
-Nie wiem, znając Sebastiana to pewnie tak.
Znowu chwila ciszy.
-Muszę się z nią spotkać..
-Co?!
-Porozmawiać z nią.
-O czym ty chcesz z nią rozmawiać?
Wstaję z kanapy i wychodzę z salonu.Wracam z torebką, z której wyciągam kartkę.Podaję ją Nathanielowi.
-O kurwa. -na kartce jest wydrukowane zdjęcie (robione oczywiście z ukrycia) mojego taty z rodzicami Natea.
-Muszę się dowiedzieć, o co jej chodzi.Jeśli faktycznie o ciebie, to czemu nie przyszła wcześniej, kiedy mnie jeszcze nie było w twoim życiu?
-Dzwonię..
Nate szybko uruchamia swoje kontakty.Po kilku telefonach dowiadujemy się, ze Sarah żyje.
-To co? Jedziemy? -pyta niepewnie.
-A nic mi nie zrobisz? -sama nie wiem czy chcę odbyć z nim tę przejażdżkę.
-Nina, oczywiście, że nie. -chwyta moje dłonie. -Czy kiedykolwiek ci coś złego zrobiłem?
-Nate.. -waham się. -Ja cie kompletnie nie znam, nic o tobie nie wiem. I to mnie chyba najbardziej przeraża, ta myśl, że w ogóle nie znam człowieka, którego tak bardzo chciałabym poznać.
-Nina, skarbie.. -ku mojemu zaskoczeniu przytula mnie, bardzo delikatnie.Nie jestem pewna czy to przez to, ze jest poobijany czy ze względu na mnie. -Ślubuję trwać przy tobie w dobre i złe dni, w czasie burzy i w świetle słońca. Bronić cię przed każdym nawet najmniejszym niebezpieczeństwem. Obiecuję, być twoim przyjacielem, któremu zawsze będziesz mogła powiedzieć wszystko, bez względu na porę, którego nigdy nie będziesz się bać.Postaram się spełnić każde twoje marzenie, dać ci wszystko czego zapragniesz a jeśli trzeba będzie zginąć broniąc ciebie i twoich przekonań.. -cytuje swoją przysięgę ślubną.O matko, on ją jeszcze pamięta!
-Nate.
-Proszę, wybacz mi. -widzę w jego oczach smutek i to mi wystarczy, żeby mu wybaczyć. -Nigdy nie dopuszczę żeby ktoś cię zranił.
-Wiem, już wiem.. -przytulam się do niego jeszcze bardziej.Łzy spływają mi po policzkach. -Po prostu już niczego nie ukrywaj, dobrze?
-Obiecuję. -nasze usta same się odnajdują i obdarowują ogromnym pełnym zarówno namiętności,tęsknoty jak i smutku,żalu pocałunkiem.
-Jedziemy? -pyta cicho.Kiwam głową zgadzając się.Piszę kartkę dla Rafała i wychodzę, mając ogromną nadzieję, ze wszystko za chwilę się wyjaśni.
__________
I jak, Moi Kochani? :*
Podoba się? :)
PS: Nie zapominajcie o konkursie! ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)