- Jestem twoją siostrą. -powtórzyła nieco głośniej.Nastąpiła chwila ciszy.Żadne z nas nic nie mówiło.Nawet nie patrzyliśmy na siebie.
Mimowolnie zaczęłam analizować słowa dziewczyny.Mówiła prawdę? Z jednej strony nie widziałam w tym żadnego sensu, dlaczego czekała z tą wiadomością tyle lat? Co stało na przeszkodzie, aby powiedzieć to wcześniej? Dlaczego Nate, przecież mogła przyjść do jego rodziców. Z drugiej strony, jeśli faktycznie jest jego siostrą, to co takiego się stało w tej rodzinie? Dlaczego nie jest z nimi?
Spojrzałam na nią. Głowę schowała w dłoniach. Czy naprawdę mogłaby to wszystko wymyślić? Zagrać? Tak dobrze udawać?
Rodzina Natea jest bogata, a skoro nie wiemy, o co chodzi - to chodzi o pieniądze, tak? Ale czy mogłaby się aż tak poświęcić dla pieniędzy? Mogła to powiedzieć bez tej całej sceny z pistoletem, bez tych zdjęć, nachodzenia, śledzenia.
Nate przeczesał dłonią włosy.Spojrzał najpierw na mnie, później na dziewczynę i ni stąd ni zowąd zaczął się śmiać. Tak po prostu, jakby ktoś opowiedział dowcip, a on dopiero teraz zrozumiał, o co w nim chodziło.Sarah nie poruszyła się.
-Słuchaj. -Nate delikatnie położył dłoń na jej kolanie.Dopiero wtedy podniosła głowę i spojrzała na niego pełnym smutku spojrzeniem. -Ja nie mam siostry.Nigdy nie miałem.
Mówił spokojnie, bez ironii w głosie, zupełnie jak do dziecka.
-Jesteś chora i musisz się leczyć.
Nie odpowiedziała, nie spuściła wzroku z niego.Zupełnie jakby czekała na jego dalsze słowa, ale on nic już do niej nie powiedział.
-Nina wstawaj. -Podał mi rękę.Ostatni raz spojrzałam na dziewczynę. W jej oczach zbierały się łzy, widziałam jak się poddaje, rezygnuje.Jak cierpi.
Nie zrobiłam nic, nie powiedziałam nic. Po prostu wstałam, tak jak mi kazał. Ruszyłam w stronę drzwi.
-Nate! -nawet nie wiem kiedy Sarah rzuciła się na Natea idącego za mną, ale nie chciała go skrzywdzić, po prostu go przytuliła.Płakała.Spojrzał na mnie zdziwiony, nie odwzajemnił jej uścisku. -Nie możesz mnie znowu odrzucić! Proszę cię Nate!
Do pokoju wszedł mięśniak.Rozdzielił dziewczynę od Natea, a ona krzyczała, szarpała się, błagała. Nie mogłam na to patrzeć, chciałam coś powiedzieć, ale nie dałam rady.Nawet nie wiedziałam co miałabym z siebie wydusić. Przykro mi? Ogromnie współczułam tej dziewczynie, pomoc lekarza na pewno nie będzie złym pomysłem.Ona musi z kimś porozmawiać.Ktoś musi jej pomóc. Tylko nie my. Ze spuszczoną głową opuściłam pomieszczenie.
Nie byłam w stanie się uspokoić. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia, współczucie, żal, który czułam do tej dziewczyny i jej słowa. To wszystko moja wina, ja chciałam tu przyjechać, porozmawiać z nią. A lepiej było zostać w domu.
Prawie podskakuję, kiedy Nate obejmuje mnie w talii.
-Jedziemy. -szepcze po chwili tuż nad moim uchem. Tak, jedźmy stąd. Jak najszybciej.
W drodze powrotnej próbuję skupić swoją uwagę na wszystkim, byleby tylko nie przypominać sobie tego, co niedawno zaszło. Mam ochotę porozmawiać z Natem, ale wiem, ze on tego teraz nie chce. Sam musi wszystko przetrawić w sobie.Uspokoić się.
Spoglądam za szybę, już prawie świta, widać na czarnym niebie delikatne linie koloru pomarańczowego.Jest pięknie.
Wiatr kołysze drzewa, unosi jakieś skrawki gazet, papierów na chodnikach. Jakiś pijak wraca zapewne do domu, chwieje się na nogach. Przez ulicę przebiega kot. Cisza. Jeszcze nikogo nie ma. W domach nie pali się żadne światło, na razie. Za chwilę pełno tu będzie przechodniów, samochody utworzą jeden wielki korek.A niebo zmieni się z czarnego na niebieskie. I wszystko będzie jak dawniej.Tak jak zawsze. Codzienna melancholia.
Cicha melodia dobiega z radia w samochodzie. I jedyne czego teraz pragnę to znaleźć się pod cieplutką kołderką w domu, zamknąć oczy i zniknąć na kilka godzin.Unosić się w swoim własnym świecie.
Spoglądam na Natea, on również jest pogrążony w swoich myślach.Zastanawiam mnie to, czy czuje współczucie do tej dziewczyny? Chce jej pomóc?
I nagle ostre hamowanie. Lecę do przodu, ale pasy robią swoje, przez co nie uderzam głową w szybę.Co się dzieje?! Chwilowo mam czarno przed oczami, ale wszystko wraca do normy. Patrzę przed siebie. Ulica jest pusta, nikogo na niej nie ma. Światła są zielone, więc dlaczego stoimy?
Nate pochyla się, by sprawdzić, czy nic mi się nie stało.
-Przepraszam.. -mówi powoli dotykając mojej głowy, dostaję szybkiego buziaka i zawracamy. -Muszę z nią jeszcze raz porozmawiać. -słyszę głos Natea. Co się dzieje? Ponownie widzę pijaka, nie zaszedł za daleko przez ten czas.Niebo jest jeszcze bardziej pomarańczowe - wschód słońca.
Niestety moje zmęczenie jest tak duże, że zasypiam chwilę przed tym, jak ponownie podjeżdżamy pod kamienicę.
Budzi mnie dźwięk zamykanych drzwi w samochodzie.
-Tylko nie rób nic głupiego, dobra? -słyszę głos Natea. -Żadnych scen. Masz być grzeczna.
Chwila ciszy.
-Rozumiesz? -ponownie głos Natea.
-Yhym. -westchnienie, kobiecy głos.Sarah. Otwieram oczy.Co do cholery? Sarah siedzi na tylnym siedzeniu, wydaje się być równie zdezorientowana jak ja.
-Nate? -szepczę, czy ja na pewno już się obudziłam?
Spogląda na mnie i chyba nie do końca wie, jak ma ubrać w słowa, to co chciałby mi przekazać.
-Muszę się dowiedzieć, czy to prawda. Muszą mi wszystko wyjaśnić...
-Ale kto?
-Rodzice -wzdycha. -Musimy pogadać z rodzicami, Jeśli to wszystko kłamstwo, to Sarah ląduje w zakładzie psychiatrycznym..
Spoglądam na niego przerażona. On chce ja zamknąć w takim miejscu?
-Spokojnie, sama się na to zgodziła.. -Nate wzrusza ramionami. Patrzę na dziewczynę, która w odpowiedzi na niezadane przez nikogo pytanie kiwa głową zgadzając się ze wszystkim. -Jeśli mówi prawdę, to cholera jasna, mają mi bardzo bardzo dużo do wyjaśnienia..
Nate ma rację, powinien dowiedzieć się, co jest prawdą, a co nie.Czego jak czego, ale tajemnic to my mamy zdecydowanie za wiele w naszym życiu, po co je mnożyć, skoro można się ich pozbyć.
Dojeżdżamy do domu Natea o 7 rano, jego rodziców nie ma w domu. Nate próbuje się z nimi skontaktować, ale żadne nie odbiera telefonu.
-To co teraz robimy? -pytam spokojnie. Wszyscy nadal siedzimy w samochodzie.
-Mam klucze możemy wejść i tam poczekać. -Nate nie czeka na odpowiedź którejkolwiek z nas, po prostu wychodzi z auta.
Troszkę dziwnie się czuję, kiedy jemy razem śniadanie w kuchni, nie dlatego, ze jemy je być może z wariatką, ale dlatego, ze to nie nasza kuchnia.
-Troszkę się tutaj zmieniło.. -Sarah w pewnym momencie przerywa ciszę.
-To znaczy? -Nate nadal je ze spokojem jajecznicę.Jak chce, to może być opanowanym, ta informacja na pewno mi się przyda w przyszłości.
-Kuchnia kiedyś była ciemniejsza, bodajże brązowa.. -zero reakcji ze strony Natea. -Pamiętasz?
-Nie. -krótka i jasna odpowiedź.
-A gabinet taty nadal jest tam, gdzie był?
-Śledziłaś nas i robiłaś każdemu zdjęcia, a nie wiesz gdzie jest gabinet? -Nate skończył jeść, oparł łokcie o stół i podparł dłońmi głowę dokładnie lustrując dziewczynę.
-Nie wchodziłam do domu.. -Sarah od razu zaczyna się tłumaczyć. -A do gabinetu taty nigdy nie można było zaglądać..Nawet jak bawiliśmy się w chowanego, to nas z niego wyganiał, nie wspominając o papierach, z których kiedyś zrobiliśmy samoloty, a okazały się bardzo ważne, przez co dostaliśmy paskiem po dupach.
Chciałam zobaczyć reakcje Natea, ale jego wyraz twarzy się nie zmieniał, czyżby słowa Sary nie robiły na nim wrażenia? Czy ona mówi prawdę? Był bity w dzieciństwie?
-Teraz go nie ma, możemy wykorzystać sytuację.. -Nate uśmiecha się, a złowieszcze iskierki wręcz wypalają mu oczy.Co on kombinuje.Zaraz..
-Chcesz tam wejść? -Sarah przez chwilę wygląda na przerażoną jego pomysłem, ale bardzo szybko zmienia się w bardzo podekscytowaną.
-Zakazany owoc smakuje najlepiej, prawda? -Nate ponownie nie czeka na jakąkolwiek odpowiedź, przez co czuję się lekko zignorowana przez wszystkich. Oboje wychodzą zostawiając mnie samą. Słyszę jak otwierają się gdzieś drzwi, ale nie słyszę żeby zostały zamknięte. Iść za nimi? Rozważam plusy i minusy, jednak ciekawość bierze górę i kieruję się stronę, w którą oni poszli.
Gabinet taty Natea jest duży, ale w porównaniu z innymi pokojami wydaje się być najbardziej przytulny. Ściany są ciemno-zielone wiszą na nich różnego rodzaju obrazy, najczęściej przedstawiające morze.Na jednym obrazie widać straszny sztorm, na drugim spokojne fale, a na nich statek.
Cały gabinet jest wykonany z ciemnego starego drewna, są tutaj szafy z dokumentami,które zajmują chyba najwięcej miejsca, ale nie przytłaczają tym człowieka. Zaraz przy oknie znajduje się ogromne masywne biurko, a na nim oczywiście laptop,stara ale bardzo gustowna lampka i kilka teczek, zauważam także, że tata Natea pisze piórem, co lekko mnie dziwi nie wiedzieć czemu.
Za biurkiem jest oczywiście czarny fotel obrotowy, także nie byle jaki, bowiem bardzo komfortowy (sama sprawdziłam siedząc na nim przez chwilę).Człowiek może się spokojnie na nim wyspać i szyja nie będzie go boleć po obudzeniu.Przed biurkiem stoją dwa masywne skórzane fotele.
W rogu znajduje się także mały stoliczek, a na nim bardzo ładna szklana karafka pełna jakiegoś brązowego trunku i dwie puste szklanki stojące obok niej.
Całość robi naprawdę piorunujące wrażenie,człowiek wchodząc i widząc takie cudo, wie że ma do czynienia z osobą o niewątpliwie mocnym charakterze.Troszkę dziwnie się z tym wszystkim czuję, mam w głowie mętlik, przecież rozmawiałam już nie raz z Panem Parkerem, wydawał się bardzo sympatyczną osobowością, z drugiej strony, czego ja się spodziewałam po kimś kto prowadzi taki, a nie inny biznes?
Sarah i Nate gorączkowo poszukują czegoś na półkach.
-Mam! -nagle Nate wyjmuje jakąś strasznie grubą białą teczkę i zaczyna przeglądać jej zawartość.Sarah podchodzi do niego wyraźnie zaciekawiona znaleziskiem. -Eh.. za dużo tego. -kładą teczkę na biurku wygrzebując z niej jakieś papiery pełne nazwisk, dat, miejscowości.
-Matko, nie wiedziałam, że będzie tego aż tyle.. -Sarah jest wyraźnie zaskoczona.Ciekawe jest także to, ze każde z nich podchodzi do tego zajęcia inaczej. Nate gorączkowo i bardzo szybko śledzi tekst wzrokiem i odkłada kolejne strony,Sarah natomiast bardzo dokładnie czyta zawartość, aby wziąć kolejny papier.
-Słuchajcie.. -zabieram głos.Odwracają się w moją stronę przerażeni.Kiedy dociera do nich, że to tylko ja, powracają zupełnie się tym nie przejmując do poszukiwań nie wiadomo czego.Najwyraźniej spodziewali się kogoś innego. -Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.. -podchodzę do Natea i próbuję z nim nawiązać kontakt wzrokowy.
-Yhym.. -nie odrywa wzroku od papierów,zupełnie jakby był zahipnotyzowany i nie potrafił przestać.
-Ej.. A pamiętasz jak mu pomieszaliśmy dokumenty przekładając je do pierwszych lepszych teczek? -Sarah wydaje z siebie cichy chichot. -Matko, jaki on był wtedy wściekły.Darł się jak wariat i walił paskiem w co popadnie.
Nate spogląda na Sarę i w jego oczach widać ból, ogromny ból spowodowany najwyraźniej jakimś wspomnieniem.
-Tak, pamiętam. -odpowiada cicho. Sarah przestaje chichotać.Patrzą na siebie,jakby wiedzieli o sobie wszystko i jeszcze więcej,jakby mieli mnóstwo wspomnień ze sobą, jakby sie znali.
-Jak widać, nic was to nie nauczyło.. -cała nasza trójka zamiera słysząc ostry męski głos.
W drzwiach stoi tata Natea, już nie jest tym sympatycznym panem, jakim go znałam.Jest ubrany w idealnie uszyty na niego ciemny garnitur, ręce ma skrzyżowane na piersi i nie spuszcza z nas wzroku.No właśnie, ten wzrok. Jest nie tylko przerażający, on paraliżuje człowieka, zupełnie jakbym oglądała jakiś thriller i była jednym z tych bohaterów, który znajduje się w potrzasku razem z seryjnym mordercą. Tyle, ze to nie film, a normalne życie, i miejmy nadzieję,to nie jest żaden morderca.Jestem ciekawa jakie obrazki przelatują teraz przez jego umysł, co się dzieje w jego głowie. Twarz jest jak maska, nic nie można z niej wyczytać.I to także powoduje ogromny ucisk w żołądku, bo nie masz zielonego pojęcia co się z tobą stanie.Tylko te oczy coś wyrażają, jeden wielki szał, furię,wściekłość.
Ta furia wpatruje się teraz w nas i nie wydaje z siebie żadnego głosu, groźby,pouczenia,krzyku, a to z pewnością nie wróży nic dobrego.
____________________
Wróciłam Miśki! :* :*
A wraz ze mną wrócili Nina i Nathaniel. :)
Najmocniej Was przepraszam, ale bohaterowie w mojej głowie zrobili sobie długie wakacje i nie chcieli kontynuować historii, wreszcie po niemałym wysiłku udało mi się i jak widać, ich przygody nadal się toczą, a my możemy je śledzić. :)
Dziękuję Wam za te wszystkie komentarze z prośbami o rozdział i te słowa krytyki, a nawet w niektórych przypadkach przypuszczenia o rzekomym odejściu od bloga.
Nic bardziej mylnego, nadal dodaję opowiadanie i nie macie się o co martwić. <3
Następny rozdział dodam za dwa tygodnie. ;)
A teraz.. Podobał Wam się rozdział 33? ^^
PS: Przypominam o konkursie! Coś malutko chętnych ;c
Wow *.*
OdpowiedzUsuńHej, piszesz całkiem nieźle, a ja wraz z moją grupą, prowadzimy pewien projekt pisarski - tworzymy opowiadania, oscylujące wokół siedmiu wysp archipelagu Escursione, oraz artykuły o tematyce społecznej (nietolerancja, odrzucenie itp.). Może byłabyś zainteresowana dołączeniem do nas? Zapraszam do fajnej ekipy pozytywnych ludzi, gdzie wszystko jest możliwe ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Lavender LVR z http://escursione.blog.pl