- Jestem twoją siostrą. -powtórzyła nieco głośniej.Nastąpiła chwila ciszy.Żadne z nas nic nie mówiło.Nawet nie patrzyliśmy na siebie.
Mimowolnie zaczęłam analizować słowa dziewczyny.Mówiła prawdę? Z jednej strony nie widziałam w tym żadnego sensu, dlaczego czekała z tą wiadomością tyle lat? Co stało na przeszkodzie, aby powiedzieć to wcześniej? Dlaczego Nate, przecież mogła przyjść do jego rodziców. Z drugiej strony, jeśli faktycznie jest jego siostrą, to co takiego się stało w tej rodzinie? Dlaczego nie jest z nimi?
Spojrzałam na nią. Głowę schowała w dłoniach. Czy naprawdę mogłaby to wszystko wymyślić? Zagrać? Tak dobrze udawać?
Rodzina Natea jest bogata, a skoro nie wiemy, o co chodzi - to chodzi o pieniądze, tak? Ale czy mogłaby się aż tak poświęcić dla pieniędzy? Mogła to powiedzieć bez tej całej sceny z pistoletem, bez tych zdjęć, nachodzenia, śledzenia.
Nate przeczesał dłonią włosy.Spojrzał najpierw na mnie, później na dziewczynę i ni stąd ni zowąd zaczął się śmiać. Tak po prostu, jakby ktoś opowiedział dowcip, a on dopiero teraz zrozumiał, o co w nim chodziło.Sarah nie poruszyła się.
-Słuchaj. -Nate delikatnie położył dłoń na jej kolanie.Dopiero wtedy podniosła głowę i spojrzała na niego pełnym smutku spojrzeniem. -Ja nie mam siostry.Nigdy nie miałem.
Mówił spokojnie, bez ironii w głosie, zupełnie jak do dziecka.
-Jesteś chora i musisz się leczyć.
Nie odpowiedziała, nie spuściła wzroku z niego.Zupełnie jakby czekała na jego dalsze słowa, ale on nic już do niej nie powiedział.
-Nina wstawaj. -Podał mi rękę.Ostatni raz spojrzałam na dziewczynę. W jej oczach zbierały się łzy, widziałam jak się poddaje, rezygnuje.Jak cierpi.
Nie zrobiłam nic, nie powiedziałam nic. Po prostu wstałam, tak jak mi kazał. Ruszyłam w stronę drzwi.
-Nate! -nawet nie wiem kiedy Sarah rzuciła się na Natea idącego za mną, ale nie chciała go skrzywdzić, po prostu go przytuliła.Płakała.Spojrzał na mnie zdziwiony, nie odwzajemnił jej uścisku. -Nie możesz mnie znowu odrzucić! Proszę cię Nate!
Do pokoju wszedł mięśniak.Rozdzielił dziewczynę od Natea, a ona krzyczała, szarpała się, błagała. Nie mogłam na to patrzeć, chciałam coś powiedzieć, ale nie dałam rady.Nawet nie wiedziałam co miałabym z siebie wydusić. Przykro mi? Ogromnie współczułam tej dziewczynie, pomoc lekarza na pewno nie będzie złym pomysłem.Ona musi z kimś porozmawiać.Ktoś musi jej pomóc. Tylko nie my. Ze spuszczoną głową opuściłam pomieszczenie.
Nie byłam w stanie się uspokoić. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia, współczucie, żal, który czułam do tej dziewczyny i jej słowa. To wszystko moja wina, ja chciałam tu przyjechać, porozmawiać z nią. A lepiej było zostać w domu.
Prawie podskakuję, kiedy Nate obejmuje mnie w talii.
-Jedziemy. -szepcze po chwili tuż nad moim uchem. Tak, jedźmy stąd. Jak najszybciej.
W drodze powrotnej próbuję skupić swoją uwagę na wszystkim, byleby tylko nie przypominać sobie tego, co niedawno zaszło. Mam ochotę porozmawiać z Natem, ale wiem, ze on tego teraz nie chce. Sam musi wszystko przetrawić w sobie.Uspokoić się.
Spoglądam za szybę, już prawie świta, widać na czarnym niebie delikatne linie koloru pomarańczowego.Jest pięknie.
Wiatr kołysze drzewa, unosi jakieś skrawki gazet, papierów na chodnikach. Jakiś pijak wraca zapewne do domu, chwieje się na nogach. Przez ulicę przebiega kot. Cisza. Jeszcze nikogo nie ma. W domach nie pali się żadne światło, na razie. Za chwilę pełno tu będzie przechodniów, samochody utworzą jeden wielki korek.A niebo zmieni się z czarnego na niebieskie. I wszystko będzie jak dawniej.Tak jak zawsze. Codzienna melancholia.
Cicha melodia dobiega z radia w samochodzie. I jedyne czego teraz pragnę to znaleźć się pod cieplutką kołderką w domu, zamknąć oczy i zniknąć na kilka godzin.Unosić się w swoim własnym świecie.
Spoglądam na Natea, on również jest pogrążony w swoich myślach.Zastanawiam mnie to, czy czuje współczucie do tej dziewczyny? Chce jej pomóc?
I nagle ostre hamowanie. Lecę do przodu, ale pasy robią swoje, przez co nie uderzam głową w szybę.Co się dzieje?! Chwilowo mam czarno przed oczami, ale wszystko wraca do normy. Patrzę przed siebie. Ulica jest pusta, nikogo na niej nie ma. Światła są zielone, więc dlaczego stoimy?
Nate pochyla się, by sprawdzić, czy nic mi się nie stało.
-Przepraszam.. -mówi powoli dotykając mojej głowy, dostaję szybkiego buziaka i zawracamy. -Muszę z nią jeszcze raz porozmawiać. -słyszę głos Natea. Co się dzieje? Ponownie widzę pijaka, nie zaszedł za daleko przez ten czas.Niebo jest jeszcze bardziej pomarańczowe - wschód słońca.
Niestety moje zmęczenie jest tak duże, że zasypiam chwilę przed tym, jak ponownie podjeżdżamy pod kamienicę.
Budzi mnie dźwięk zamykanych drzwi w samochodzie.
-Tylko nie rób nic głupiego, dobra? -słyszę głos Natea. -Żadnych scen. Masz być grzeczna.
Chwila ciszy.
-Rozumiesz? -ponownie głos Natea.
-Yhym. -westchnienie, kobiecy głos.Sarah. Otwieram oczy.Co do cholery? Sarah siedzi na tylnym siedzeniu, wydaje się być równie zdezorientowana jak ja.
-Nate? -szepczę, czy ja na pewno już się obudziłam?
Spogląda na mnie i chyba nie do końca wie, jak ma ubrać w słowa, to co chciałby mi przekazać.
-Muszę się dowiedzieć, czy to prawda. Muszą mi wszystko wyjaśnić...
-Ale kto?
-Rodzice -wzdycha. -Musimy pogadać z rodzicami, Jeśli to wszystko kłamstwo, to Sarah ląduje w zakładzie psychiatrycznym..
Spoglądam na niego przerażona. On chce ja zamknąć w takim miejscu?
-Spokojnie, sama się na to zgodziła.. -Nate wzrusza ramionami. Patrzę na dziewczynę, która w odpowiedzi na niezadane przez nikogo pytanie kiwa głową zgadzając się ze wszystkim. -Jeśli mówi prawdę, to cholera jasna, mają mi bardzo bardzo dużo do wyjaśnienia..
Nate ma rację, powinien dowiedzieć się, co jest prawdą, a co nie.Czego jak czego, ale tajemnic to my mamy zdecydowanie za wiele w naszym życiu, po co je mnożyć, skoro można się ich pozbyć.
Dojeżdżamy do domu Natea o 7 rano, jego rodziców nie ma w domu. Nate próbuje się z nimi skontaktować, ale żadne nie odbiera telefonu.
-To co teraz robimy? -pytam spokojnie. Wszyscy nadal siedzimy w samochodzie.
-Mam klucze możemy wejść i tam poczekać. -Nate nie czeka na odpowiedź którejkolwiek z nas, po prostu wychodzi z auta.
Troszkę dziwnie się czuję, kiedy jemy razem śniadanie w kuchni, nie dlatego, ze jemy je być może z wariatką, ale dlatego, ze to nie nasza kuchnia.
-Troszkę się tutaj zmieniło.. -Sarah w pewnym momencie przerywa ciszę.
-To znaczy? -Nate nadal je ze spokojem jajecznicę.Jak chce, to może być opanowanym, ta informacja na pewno mi się przyda w przyszłości.
-Kuchnia kiedyś była ciemniejsza, bodajże brązowa.. -zero reakcji ze strony Natea. -Pamiętasz?
-Nie. -krótka i jasna odpowiedź.
-A gabinet taty nadal jest tam, gdzie był?
-Śledziłaś nas i robiłaś każdemu zdjęcia, a nie wiesz gdzie jest gabinet? -Nate skończył jeść, oparł łokcie o stół i podparł dłońmi głowę dokładnie lustrując dziewczynę.
-Nie wchodziłam do domu.. -Sarah od razu zaczyna się tłumaczyć. -A do gabinetu taty nigdy nie można było zaglądać..Nawet jak bawiliśmy się w chowanego, to nas z niego wyganiał, nie wspominając o papierach, z których kiedyś zrobiliśmy samoloty, a okazały się bardzo ważne, przez co dostaliśmy paskiem po dupach.
Chciałam zobaczyć reakcje Natea, ale jego wyraz twarzy się nie zmieniał, czyżby słowa Sary nie robiły na nim wrażenia? Czy ona mówi prawdę? Był bity w dzieciństwie?
-Teraz go nie ma, możemy wykorzystać sytuację.. -Nate uśmiecha się, a złowieszcze iskierki wręcz wypalają mu oczy.Co on kombinuje.Zaraz..
-Chcesz tam wejść? -Sarah przez chwilę wygląda na przerażoną jego pomysłem, ale bardzo szybko zmienia się w bardzo podekscytowaną.
-Zakazany owoc smakuje najlepiej, prawda? -Nate ponownie nie czeka na jakąkolwiek odpowiedź, przez co czuję się lekko zignorowana przez wszystkich. Oboje wychodzą zostawiając mnie samą. Słyszę jak otwierają się gdzieś drzwi, ale nie słyszę żeby zostały zamknięte. Iść za nimi? Rozważam plusy i minusy, jednak ciekawość bierze górę i kieruję się stronę, w którą oni poszli.
Gabinet taty Natea jest duży, ale w porównaniu z innymi pokojami wydaje się być najbardziej przytulny. Ściany są ciemno-zielone wiszą na nich różnego rodzaju obrazy, najczęściej przedstawiające morze.Na jednym obrazie widać straszny sztorm, na drugim spokojne fale, a na nich statek.
Cały gabinet jest wykonany z ciemnego starego drewna, są tutaj szafy z dokumentami,które zajmują chyba najwięcej miejsca, ale nie przytłaczają tym człowieka. Zaraz przy oknie znajduje się ogromne masywne biurko, a na nim oczywiście laptop,stara ale bardzo gustowna lampka i kilka teczek, zauważam także, że tata Natea pisze piórem, co lekko mnie dziwi nie wiedzieć czemu.
Za biurkiem jest oczywiście czarny fotel obrotowy, także nie byle jaki, bowiem bardzo komfortowy (sama sprawdziłam siedząc na nim przez chwilę).Człowiek może się spokojnie na nim wyspać i szyja nie będzie go boleć po obudzeniu.Przed biurkiem stoją dwa masywne skórzane fotele.
W rogu znajduje się także mały stoliczek, a na nim bardzo ładna szklana karafka pełna jakiegoś brązowego trunku i dwie puste szklanki stojące obok niej.
Całość robi naprawdę piorunujące wrażenie,człowiek wchodząc i widząc takie cudo, wie że ma do czynienia z osobą o niewątpliwie mocnym charakterze.Troszkę dziwnie się z tym wszystkim czuję, mam w głowie mętlik, przecież rozmawiałam już nie raz z Panem Parkerem, wydawał się bardzo sympatyczną osobowością, z drugiej strony, czego ja się spodziewałam po kimś kto prowadzi taki, a nie inny biznes?
Sarah i Nate gorączkowo poszukują czegoś na półkach.
-Mam! -nagle Nate wyjmuje jakąś strasznie grubą białą teczkę i zaczyna przeglądać jej zawartość.Sarah podchodzi do niego wyraźnie zaciekawiona znaleziskiem. -Eh.. za dużo tego. -kładą teczkę na biurku wygrzebując z niej jakieś papiery pełne nazwisk, dat, miejscowości.
-Matko, nie wiedziałam, że będzie tego aż tyle.. -Sarah jest wyraźnie zaskoczona.Ciekawe jest także to, ze każde z nich podchodzi do tego zajęcia inaczej. Nate gorączkowo i bardzo szybko śledzi tekst wzrokiem i odkłada kolejne strony,Sarah natomiast bardzo dokładnie czyta zawartość, aby wziąć kolejny papier.
-Słuchajcie.. -zabieram głos.Odwracają się w moją stronę przerażeni.Kiedy dociera do nich, że to tylko ja, powracają zupełnie się tym nie przejmując do poszukiwań nie wiadomo czego.Najwyraźniej spodziewali się kogoś innego. -Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.. -podchodzę do Natea i próbuję z nim nawiązać kontakt wzrokowy.
-Yhym.. -nie odrywa wzroku od papierów,zupełnie jakby był zahipnotyzowany i nie potrafił przestać.
-Ej.. A pamiętasz jak mu pomieszaliśmy dokumenty przekładając je do pierwszych lepszych teczek? -Sarah wydaje z siebie cichy chichot. -Matko, jaki on był wtedy wściekły.Darł się jak wariat i walił paskiem w co popadnie.
Nate spogląda na Sarę i w jego oczach widać ból, ogromny ból spowodowany najwyraźniej jakimś wspomnieniem.
-Tak, pamiętam. -odpowiada cicho. Sarah przestaje chichotać.Patrzą na siebie,jakby wiedzieli o sobie wszystko i jeszcze więcej,jakby mieli mnóstwo wspomnień ze sobą, jakby sie znali.
-Jak widać, nic was to nie nauczyło.. -cała nasza trójka zamiera słysząc ostry męski głos.
W drzwiach stoi tata Natea, już nie jest tym sympatycznym panem, jakim go znałam.Jest ubrany w idealnie uszyty na niego ciemny garnitur, ręce ma skrzyżowane na piersi i nie spuszcza z nas wzroku.No właśnie, ten wzrok. Jest nie tylko przerażający, on paraliżuje człowieka, zupełnie jakbym oglądała jakiś thriller i była jednym z tych bohaterów, który znajduje się w potrzasku razem z seryjnym mordercą. Tyle, ze to nie film, a normalne życie, i miejmy nadzieję,to nie jest żaden morderca.Jestem ciekawa jakie obrazki przelatują teraz przez jego umysł, co się dzieje w jego głowie. Twarz jest jak maska, nic nie można z niej wyczytać.I to także powoduje ogromny ucisk w żołądku, bo nie masz zielonego pojęcia co się z tobą stanie.Tylko te oczy coś wyrażają, jeden wielki szał, furię,wściekłość.
Ta furia wpatruje się teraz w nas i nie wydaje z siebie żadnego głosu, groźby,pouczenia,krzyku, a to z pewnością nie wróży nic dobrego.
____________________
Wróciłam Miśki! :* :*
A wraz ze mną wrócili Nina i Nathaniel. :)
Najmocniej Was przepraszam, ale bohaterowie w mojej głowie zrobili sobie długie wakacje i nie chcieli kontynuować historii, wreszcie po niemałym wysiłku udało mi się i jak widać, ich przygody nadal się toczą, a my możemy je śledzić. :)
Dziękuję Wam za te wszystkie komentarze z prośbami o rozdział i te słowa krytyki, a nawet w niektórych przypadkach przypuszczenia o rzekomym odejściu od bloga.
Nic bardziej mylnego, nadal dodaję opowiadanie i nie macie się o co martwić. <3
Następny rozdział dodam za dwa tygodnie. ;)
A teraz.. Podobał Wam się rozdział 33? ^^
PS: Przypominam o konkursie! Coś malutko chętnych ;c
Czytasz = Komentujesz
Czytasz moje opowiadanie? :)
Zostaw komentarz - to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania i wiem, że mam dla kogo to robić.
Piszcie co sądzicie o rozdziałach, postaciach, historii.
Po prostu wyraźcie swoje opinie. :* ♥
sobota, 4 czerwca 2016
niedziela, 28 lutego 2016
Rozdział 32.
Jadąc postanowiłam poruszyć kilka tematów, które do tej pory nie dawały mi spokoju.
-Nate? -pytam, nie jestem pewna czy on ma ochotę na rozmowę.Dzisiejszy dzień nie należał do łatwych i przyjemnych dla nas obu.
-Hmm?
-Jak to jest możliwe, że jeszcze nikt was nie ukarał za to co robicie? -po raz pierwszy odkąd ruszyliśmy w drogę spojrzał na mnie.Ne mogłam rozgryźć co teraz dzieje się w jego głowie.Przez chwilę milczał a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Wiesz, że sam się nad tym zastanawiałem nie raz? Wydaje mi się, ze ludzie, może nie wszyscy ale niektórzy, wiedzą aż za dobrze czym się zajmujemy. W końcu jak ktoś ma tyle pieniędzy to musi być coś na rzeczy, nie? Same z nieba nie spadają. Tylko po prostu się boją. Masz pieniądze, masz władze, masz wszystko. -wzruszył ramionami.
-Nie boisz się?
-Czego?
-Konsekwencji.
-Żyjąc w moim świecie musisz być twardym, konsekwentnym, ludzie muszą wiedzieć, ze masz asa w rękawie. Inaczej bardzo szybko utopiłbyś się w tym bagnie. Jeden malutki błąd i nie żyjesz.
-Nie chciałeś nigdy zacząć od zera? Z czystą kartką?
-Po co? Żyję jak król, kto normalny chciałby zacząć od zera i zarabiać marne pieniądze, z których ledwo wiąże się koniec z końcem? Pieniądze zawsze niosą jakieś ryzyko, ale wiesz, ja chyba lubię tą adrenalinę.
-A twoi rodzice? Nie martwią się o ciebie?
-Żartujesz? Od małego uczyli mnie jak podwajać swój interes. Ktoś w końcu kiedyś musi to wszystko przejąć, nie?
-A jednak nie mówisz o tym tak otwarcie. Jakbyś nie był w stanie nikomu zaufać.
-Nie lubię ludzi. Jesteśmy naprawdę najgorszymi stworzeniami, które chodzą po tej planecie.Wiesz czemu? Bo normalnie zwierzęta zabijają aby przeżyć, my ot tak, dla zabawy. Każdy szuka czegokolwiek, co mógłby wykorzystać aby zrujnować drugą osobę, zaszkodzić jej. Nie musisz patrzeć daleko, żeby to wszystko dostrzec. Wojny? Kurwa, wystarczy spojrzeć na dwóch sąsiadów kłócących się o to, co kto ma lepsze, nowsze. Na mamy, które chcą żeby to waśnie ich dziecko było najlepsze. Na tą pierdoloną niesprawiedliwość, gdzie gwiazdy apelują, bo psy też mają uczucia ale nikt się nie przejmuje biednymi sierotkami w domach dziecka, gdzie każdy każdego gwałci. Nikt nikomu tutaj nie ufa. Taki jest świat ludzi, w takim świecie żyjemy i w takim umrzemy. Wolę polegać sam na sobie niż dostać nożem prosto w plecy, z resztą już mam w tym doświadczenie, przecież wiesz.
Nate miał rację.Potwory nie czają się pod naszymi łóżkami, są wśród nas, każdego dnia czekają na twój upadek, żeby móc cię dobić.Taka jest przecież ludzka natura.Nie uznajemy zasad, nie pracujemy wspólnie, nie ufamy sobie, więc czy możemy się kochać?
Noc jest dzisiaj wyjątkowo piękna.Jest cicho, spokojnie.I ta pustka, na przystankach, gdzie jeszcze kilka godzin temu czekały tłumy ludzi na swój autobus, sklepy, które teraz są już zamknięte.Parki opustoszałe, nawet na drodze nikogo nie ma.Jesteśmy tylko my i niebo pełne gwiazd..
-Jesteś pewna, ze chcesz z nią porozmawiać? Nie wiesz co ci powie, nie znasz prawdy.
-I właśnie dlatego do niej jedziemy, żeby ją poznać.
-A co jeśli cie okłamie?
-Trudno, przynajmniej próbowałam. Poza tym, skąd będę wiedzieć, ze kłamie?
Cisza. Nate nie odpowiada. Czy się denerwuję? Strasznie. Tak długo czekałam, planowałam, szukałam informacji i teraz, kiedy jestem już tak blisko - waham się.Co dalej będzie? Dowiem się prawdy, i co? Co zrobię?
Czy ja na pewno chcę ją poznać? Może tak naprawdę nie powinnam wiedzieć, jak zginęli moi rodzice. Może ten wypadek samochodowy powinien mi wystarczyć. Umowa? Przecież nie da się jej cofnąć, więc po co mi wiedzieć, dlaczego mnie sprzedali? Już jest po ślubie, już nic nie da się zrobić. A jednak coś mnie tam ciągnie. Część mnie nie chce zawrócić.
Wolę żałować znając prawdę, niż cierpieć nie wiedząc z jakiego powodu. Obiecałam to sobie. Rozwiążę zagadkę i dotrzymam obietnicy danej samej sobie.
-Już prawie jesteśmy. -Nate skręca w jakąś wąską uliczkę pełną starych kamienic. I wtedy dopada mnie jeszcze większe przerażenie, czuję jak moje ręce drżą, jak szybko zaczyna bić mi serce i ta suchość w ustach..
Zatrzymujemy się obok jednej z naprawdę wielu kamienic, na owej ulicy. Nate chwyta moją dłoń.
-Czegokolwiek się teraz dowiesz, nie wierz jej na 100%, nie mamy pewności czy nas nie okłamie.Nie znamy jej intencji, nie wiemy o co jej chodzi i co chce uzyskać.Zachowaj pewien dystans do tego wszystkiego.Dobrze?
Kiwam głową, chociaż wiem, ze to będzie bardzo trudne i mogę nie dać rady.
Klatka schodowa jest w opłakanym stanie, schody są drewniane i bardzo stare, gdzieniegdzie popękane.Ze ścian odpada tynk, na podłodze w kącie dostrzegam martwego szczura i mnóstwo owadów pełzających po nim.
Nasze kroki odbijają się echem po całek kamienicy.Nie słyszę żadnej żywej duszy, może to dlatego, ze moje serce bije bardzo mocno, zagłuszając wszystko wokół, nawet mój oddech, jeśli w ogóle oddycham teraz.
Nate trzyma mnie przez cały czas za rękę, nie widzę jego twarzy, ponieważ idę za nim, więc nie wiem, czy też jest tak bardzo przerażony jak ja.Pewnie nie, w końcu to jego klimaty, jego świat.
Nagle dłoń Natea znika, puściłam go? Rozglądam się wokół i nic nie widzę.Kurwa, jak tutaj jest ciemno! Powinnam go zawołać? A co jeśli przyjdzie ktoś inny?
Na szczęście natrafiam na jego wyciągniętą dłoń i szybko się jej chwytam, czuję jak pociąga mocno i ląduję przy czyjejś klatce piersiowej.Tak, czyjejś, bo na pewno nie należy ona do Natea, jest za wielka. Widzę światło -latarka, spoglądam w górę i zaczynam wrzeszczeć. Stoi przede mną strasznie szeroki w barkach i bardzo umięśniony facet, z kilkoma włosami na głowie, sztucznym okiem i ogromną blizną na pół-twarzy.
-Nina! Ej! -ten głos od razu rozpoznaję, Nate podchodzi do mnie i odsuwa od tego typa delikatnie przytulając. -Pogrzało cie? Po co ją straszysz?
-Pomogłem damie wyjść po schodach.. -głos ma twardy, donośny.Typowy mięśniak.
-To już lepiej nie pomagaj.. -moje serce przestało bić jakąś minutę temu, za to bardzo wyraźnie słyszę teraz swój oddech, zdecydowanie za bardzo przyśpieszony. -W porządku? -Nate zwraca się teraz do mnie - Okna są tutaj zabite dechami, więc nic nie widać.Trzymaj latarkę.
Szybko uruchamiam ten jakże cudowny sprzęt i od razu robi się jaśniej. Zauważam dwa krzesła i stolik a na nim karty. Jak w takich warunkach można grać w karty? Nate rozmawia z mięśniakiem, a ja się troszkę oddalam. Zauważam kolejny stolik, a na nim dwa czarne pistolety i kilka plastikowych małych torebek z białym proszkiem w środku. Nie trudno się domyślić, co to jest i do czego służy.
-Chcesz sobie wciągnąć? -słyszę jakiś głos, nie znam go.Odwracam się, stoi obok mnie chłopak, o krótkich ciemnych blond włosach, ubrany w szary T-shirt i dresy.Chyba już sobie troszkę wciągnął, jego źrenice są wyraźnie rozszerzone i dziwnie się uśmiecha.Tak jakby nie do końca mówił do mnie.
-Nie, dziękuję.
-Nie wiesz co tracisz.. -siada na krześle i wysypuje troszkę proszku z jednej z torebek na stół.
-Taa -szukam latarką Natea, ale nigdzie go nie widzę.Gdzie on do diaska się podział?
Jest! Nadal stoi z tym niezbyt urodziwym mięśniakiem, który pokazuje mu jakieś papiery.
Podchodzę do nich.
-Zajmę się nią, w razie czego dam znać.. -słyszę fragment ich rozmowy.
-Gotowa? -Nate uśmiecha się delikatnie do mnie.
-Sama nie wiem. -wzruszam ramionami.Znowu chwyta moją dłoń i kieruje w stronę prawie pustej półki na książki (prawie, bo są na niej jakieś papiery i popielniczka pełna wypalonych papierosów), jak się później okazuje znajdują się tutaj ukryte drzwi do kolejnego pokoju.
Ku mojemu zdziwieniu znajdujemy się w pomieszczeniu, w którym, po pierwsze jest prąd, po drugie ma on całkiem dobrze zachowane ściany, pomalowane na szaro, oprócz tego jest tutaj także pojedyncze łóżko, umywalka i sedes, brakuje tylko okna.Po tej kamienicy na pewno nie spodziewałam się, aż tak dobrych warunków.
W kącie siedzi skulona, ubrana w szarą bluzę z kapturem i ciemne dresy Sarah.Musieli ją przebrać.
-Dzień dobry.. -Nate zabiera jako pierwszy głos.Jest stanowczy ale nie zdenerwowany, to dobrze. Może obędzie się bez krzyków.
Kobieta podnosi powoli głowę, wygląda na wykończoną.Ma włosy spięte w byle jaki kucyk, wory pod oczami i popękane usta.Nie odpowiada.
-Przyszliśmy po pewną dawkę informacji. -powoli podchodzi do niej, widzę ogromne przerażenie w jej oczach.Boi się go. Nate sięga dłonią do kieszeni i wyjmuje z niej wydrukowane zdjęcie,to które znalazłam u nas w sypialni. Pokazuje jej. -A teraz mów.
Sarah jednak nadal się nie odzywa,zdaję sobie sprawę, że wygląda teraz na znacznie młodszą, bardziej w wieku Natea. Czy to możliwe, ze mają tyle samo lat? Dlaczego wcześniej starała się wyglądać na starszą?
-No mów!
-Nate.. -nie chce żeby krzyczał i jeszcze bardziej ją straszył. -Nie krzycz. -mówię powoli. Podnosi ręce w geście kapitulacji i siada na łóżku. Podchodzę powoli do dziewczyny i kucam obok niej.
-Ten pan na zdjęciu to mój tata.Musisz mi powiedzieć wszystko, co o nim wiesz.. -staram się mówić spokojnie. -Pomożesz mi? -odwracam się tyłem do Natea, tak aby nie widział ruchu moi ust i szepczę do dziewczyny -Ja tobie też pomogę, obiecuję.
Sarah kiwa powoli głową.
-Pracował z Parkerem.. -w końcu słyszę jej szept. -Prostytutki..
-Co? -chyba się przesłyszałam.
-Rozwoził prostytutki czasami.
-Gdzie je rozwoził? -co ta kobieta wygaduje? Mój tata i prostytutki?
-No do klientów.Tylko czasami, jak nie było nikogo innego, tak to zwykle zajmował się ziołem.Chyba rozdzielał, ale nie jestem pewna..
-Dlaczego zrobiłaś im zdjęcie? -do naszej konwersacji wtrąca się Nate.
-Robiłam wszystkim zdjęcia.
-Dlaczego? -pyta ponownie.
-Chciałam się jak najwięcej o was dowiedzieć.O plantacjach,prostytutkach,surogatkach..
-Zaraz.. Skąd wiesz o surogatkach? -Nate wstaje z łóżka, jest wyraźnie zaciekawiony tą informacją, a ja zdaję sobie sprawę, że o tym biznesie nic mi nie wspominał.Kolejna tajemnica.
-Kiedyś prowadziliście taką działalność.Wynajmowaliście małżeństwom dziewczyny, które miały urodzić im dziecko..
-Wiem, ale skąd ty to wiesz?
-No przecież ci mówi, że się dowiedziała.. -spoglądam na Natea.
-Tak, tylko, że ten biznes już dawno u nas nie działa. -Nate kieruje teraz wzrok na mnie. -Skończył się kiedy miałem jakieś 10, może 11 lat.Nie pamiętam dokładnie.
-No i co w związku z tym? -nie do końca rozumiem, dlaczego tak bardzo ciągnie ten temat.
-Moi rodzice bardzo dobrze dopilnowali, by słuch o tym zaginął.To niemożliwe, ze się tego dowiedziałaś..
-Miałeś wtedy 11 lat. -Sarah, która do tej pory milczała znowu zabiera głos. -Mieszkałeś wtedy u dziadków, pamiętasz?
-Nie, nigdy nie mieszkałem u dziadków. -Nate wyraźnie się sprzeciwia tej teorii.
-Nie pamiętasz tego, ale tak było.. -Sarah wzrusza ramionami. -Postarali się, żebyś niczego nie pamiętał.
-A skąd ty to wiesz?
-Wiem o tobie wszystko. -czuję jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej.Robi mi się duszno.
-Skąd tak dużo wiesz? Kto ci to wszystko powiedział? -Nate podchodzi do nas i nachyla się do dziewczyny. Sarah spogląda mu prosto w oczy, widzę że coś się w nich zmieniło, zaraz.. ja już gdzieś widziałam taki wzrok, tą pewność siebie, te iskierki..
-Nate, jestem twoją siostrą. -przestaję oddychać.
________
Podobało się? :*
Przypominam o konkursie! ;)
niedziela, 7 lutego 2016
Rozdział 31.
Starałam się ze wszystkich sił udawać, że nic nie widziałam i nie słyszałam.Jak zwykle zrobiłam nam śniadanie, dużym ułatwieniem tutaj był brak rozmowy między nami.Tak więc jedliśmy nic nie mówiąc, w ciszy.
-Muszę na chwilę gdzieś pojechać.. -Nate odezwał się dopiero, kiedy włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki po posiłku. -Może mnie nie być przez jakieś dwie, góra trzy godziny.
-W porządku. -odwróciłam się do niego i delikatnie uśmiechnęłam.
-Poradzisz sobie? -spytał niepewnie.
-Jasne..
-Jak coś to dzwoń. -zawołał z korytarza, chwilę później usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi.Wyszedł. Zadzwoniłam od razu po taksówkę.Pobiegłam na górę do sypialni,zatrzymałam się dopiero w progu spoglądając na łóżko. Kołdra była strasznie rozkopana, jedna poduszka leżała na ziemi.Przypomniałam sobie sytuację, jaka miała miejsce jeszcze kilka godzin temu..
Nate wrzeszczący wniebogłosy i ta kobieta, Sarah leżąca na naszym łóżku i mówiąca mu jak bardzo go kocha.
(...)Wiesz dlaczego nikt cie nie kocha?! Bo ciebie nie da się kochać! Spójrz na siebie! Jak ty wyglądasz?! Nie ma na świecie faceta, który chciałby coś takiego!(...)
Robi mi się żal tej kobiety.Jeśli faktycznie, zakochała się w Nathanielu, to przecież nie jej wina, tak? Jak to się mówi, serce nie sługa. Z drugiej strony, była od niego kilka lat starsza,na taką przynajmniej wyglądała.Musiała go bardzo dobrze znać, skoro myślała, że ma jakieś szanse.
Niepokoi mnie ta cała sytuacja, za mało wiem, nic się nie wiąże w całość.
Sięgam po torebkę leżącą w kącie.Sprawdzam czy jest w niej wszystko, czy czasami nie wyciągnęłam z niej telefonu.Na szczęście niczego nie muszę szukać.
Wychodzę do garderoby po kurtkę i buty.Wracam do sypialni, jeszcze raz spoglądam na łóżko i napis nad nim: DOPÓKI WALCZYSZ, JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ!
A więc widzisz Nina, musisz walczyć, nikt tego za ciebie nie zrobi.Walcz o siebie.I tak właściwie moja optymistyczna myśl powinna trwać, ale niestety bardzo szybko zostaje zachwiana, gdyż do głowy wpada kolejna: twój przeciwnik przewyższa cię doświadczeniem i wiedzą.
Na całe szczęście wiem, że nawet słabszy może wygrać jeśli posłuży się odrobiną sprytu.I na tym zakończę rozmowę z samą sobą.
Już mam wychodzić, gdy zauważam coś obok łóżka, jakiś kawałek papieru.Podchodzę i zaciekawiona spoglądam na jego zawartość, od razu żałuję swojej decyzji.
Chowam kartkę do torebki i wybiegam z domu.Jak na zawołanie taksówka właśnie podjeżdża pod dom.Szybko podaję adres i ruszam zostawiając willę za sobą.
Rafał otwiera drzwi, jest zaskoczony moim widokiem.
-Nina, hej! Co cię do mnie sprowadza?
-Do mnie? Myślałam, ze to n a s z dom.
-No tak, zawsze. -wzrusza ramionami.Nie muszę się długo zastanawiać, żeby zauważyć, ze coś tutaj nie gra.
-Nie wpuścisz mnie do środka?
-Wiesz no..Bo widzisz, ja...
-Rafał!! Mówiłam ci, że się przeziębię jak będziesz tak wietrzył w tym domu!! -słyszę ze środka jakiś kobiecy głos.Chwilę później obok Rafała pojawia się długonoga blondynka ubrana, a właściwie zasłonięta różowym szlafrokiem, z pod którego i tak wiele można zobaczyć. -Kto to? -pyta zauważając mnie.Nie jest chyba zachwycona widokiem.
-Nina, moja siostra. -Rafał odpowiada i otwiera szerzej drzwi. -Wchodź.
Blond dziunia opuszcza dom szybciej niż się tego spodziewałam.
-Zadzwoń.. -mówi dając chyba za bardzo namiętnego całusa Rafałowi.
-Taaa... Cześć.
-Nie wiedziałam, ze gustujesz w blondynkach. -mówię zalewając herbatę wodą. -Myślałam, że wolisz rude.
-Jednorazowa sprawa. -Rafał wzrusza ramionami.
-I na każdą taką jednorazową sprawę bierze ze sobą szlafrok? -przewracam oczami.Nie odpowiada na mój komentarz.
-Stało się coś? -pyta dopiero po chwili.Siadam na kanapie. -Wyglądałaś na wściekłą.
-Nie uwierzysz w to, jak wyglądała moja wczorajsza noc.. -z nerwów zaczynam się śmiać.
-Sam nie wiem, czy chcę wiedzieć.To sprawa między wami, nie? No chyba, że coś ci zrobił, w takim wypadku jestem zwarty i gotowy do działania.. -siada na fotelu z ogromnym uśmiechem na twarzy.Wygląda na szczęśliwego, chyba nie powinnam mu zakłócać tego dobrego humoru.Z drugiej strony jest moim bratem, on po prostu musi to wiedzieć.
-Mów, co jest. -najwyraźniej zauważa moje zawahanie.
Tak też robię, mówię mu o wszystkim.Zaczynając od SMS-ów, kończąc na zeszłej nocy.
-Kurwa mać! Nina! -spodziewałam się takiej reakcji.Chodzi z kąta w kąt i jakie co drugim słowem jest ... brzydkie słowo.
Czekam aż się uspokoi, co trochę trwa.Mniej więcej przez jakąś godzinę słucham tego, jak bardzo się na mnie zawiódł i jaka ja musiałam być głupia, ze wcześniej nie zauważyłam takiego debila.Wydaje mi sie jednak, ze najbardziej zły jest na siebie, że nie zauważył tego co się dzieje, jakim człowiekiem jest Nate.
Nic nie mówię, podchodzę do niego i go przytulam.Tu jest mój dom, to właśnie to uczucie którego cały czas mi brakowało - bezpieczeństwo.
-Co teraz chcesz zrobić? -pyta szeptem.Wzruszam ramionami.
-Nie wiem...
Przerywa nam dzwonek do drzwi.
-Ehh.. -Rafał wzdycha. -To pewnie Leila coś zostawiła..
Zostaję sama w salonie, podchodzę do stolika i biorę łyka zimna już herbaty.Nagle słyszę ogromny huk zza ściany. Zdziwiona postanawiam sprawdzić o co chodzi.
Sparaliżowana stoję w progu, podczas gdy Rafał rzuca Natem o ścianę! No normalnie nim rzuca! Jak lalką!
-Rafał! -Nate próbuje się jakoś bronic, ale Rafał jest tak bardzo wściekły, ze chyba nic do niego nie dociera. -Popierdoliło cię?!
Nate upada na ziemię i już nawet nie próbuje się podnieść.
-Rafał! -próbuję go jakoś powstrzymać ale nie reaguje.Siada okrakiem na Nathanielu i wali w co popadnie pięściami. Nate jednak ma jeszcze na tyle siły żeby mu oddać, zauważam sączącą się krew z wargi Rafała, to nic w porównaniu z nosem Natea,który teraz barwi całą bluzkę.
-Rafał przestań!! Słyszysz?! -podbiegam do nich i próbuję go odciągnąć -Zabijesz go!
-To właśnie mam zamiar zrobić! -Rafał odpycha mnie od siebie. -Pierdolony kryminalista!
-Rafał błagam cię!! Zostaw go w spokoju!!! -musiałam się nieźle wydrzeć, bo wstał i go zostawił.Wściekły poszedł do salonu.
Spojrzałam na Natea, nic nie mówił, leżał trzymając się za nos.
-Pomóż ci wstać? -szepnęłam.
-Dam radę. -bardzo powoli, ale się podniósł.
-Chodź, przemyję ci ten nos.. -chwytam go za dłoń i prowadzę do salonu, w którym Rafał już przykłada zimne piwo do wargi.
-Możecie mi wytłumaczyć, co to właściwie było? -po wstępnych oględzinach doszliśmy do wniosku, ze nic wielkiego się nie stało z nosem Natea.Nie musimy jechać do szpitala.
-Jeszcze raz otworzysz gębę i wydusisz z siebie chociażby jedno słowo a cię zamorduję na tej kanapie! -Rafał usiadł na przeciwko nas w fotelu.
-Rafał, już wystarczy.
-Co wystarczy?! Powinienem mu tak dopierdolić, żeby go rodzona matka nie poznała! -nie zwracam uwagi na jego wypowiedzi.
-Opowiedziałam mu o SMS-ach.. -tłumaczę Nateowi.
-Yhym.. Świetnie. -poprawia zimny groszek, którym cały czas chłodzi sobie nos.
-I o tej lasce, która wczoraj próbowała zabić Ninę.. -Rafał dodaje coś od siebie. -A no i o tym, ze jesteś dilerem trawki, hakerem, nocnym psycholem i mordercą. Zajebiste hobby, nie ma co. -przewraca oczami - A pomyśleć, ze niektórzy mężowie po prostu zdradzają swoje żony..
-Rafał!
-Czyli, że jakbym ją zdradzał to byłoby w porządku?
-Tak, wykastrowałbym cię, ale byłoby w porządku. -Rafał uśmiecha się najmilej jak tylko potrafi.
-Możemy już przestać? Zachowujecie się jak dzieci!
-Jak dzieci?! -Rafał niemal znowu wpada w furię. -Które dziecko rozwiązuje problemy zabijając ludzi?!
-O co ci chodzi z tym zabijaniem ludzi człowieku? -Nate najwyraźniej nie wie (albo udaje że nie wie) o co chodzi.
-Wtedy jak ta Sarah była u nas, to ja przez cały czas byłam w sypialni.. Wszystko słyszałam Nate..
-O kurwa.. -wzdycha.
-Się porobiło, nie? -coś czuję, ze prędko się Rafał nie uspokoi.
-Nate.. To prawda, co wtedy mówiłeś? -pytam niepewna, czy chcę usłyszeć prawdę.
-Prędzej czy później i tak byś się dowiedziała.. -wzrusza ramionami.
-Zabijasz ludzi?!
-Nie, już nie. Kiedyś tak, teraz to właściwie jestem tylko o wybierania celów..
-Tylko od wybierania celów?! Czy ty się słyszysz człowieku?! -Rafał rusza po nowe piwo.Czuję ulgę, już myślałam,że znowu zechce go poturbować.
Przez następne trzydzieści minut żadne z nas się nie odzywa.Rafał zdążył już wypić cztery piwa,wypiłby pewnie więcej ale tylko tyle miał w wyposażeniu.Upewnił się, że nie zamierzam opuszczać dzisiaj domu (szczególnie w towarzystwie Natea) i zmęczony tym wszystkim postanowił uciąć sobie drzemkę.
Korzystając z okazji bycia sam na sam z Nathanielem, postanawiam poruszyć jeszcze jedna kwestię.
-Ta Sarah.. ona jeszcze żyje? -pytam cicho.
-Co? -Nate jest najwyraźniej zaskoczony moim pytaniem.
-Żyje jeszcze?
-Nie wiem, znając Sebastiana to pewnie tak.
Znowu chwila ciszy.
-Muszę się z nią spotkać..
-Co?!
-Porozmawiać z nią.
-O czym ty chcesz z nią rozmawiać?
Wstaję z kanapy i wychodzę z salonu.Wracam z torebką, z której wyciągam kartkę.Podaję ją Nathanielowi.
-O kurwa. -na kartce jest wydrukowane zdjęcie (robione oczywiście z ukrycia) mojego taty z rodzicami Natea.
-Muszę się dowiedzieć, o co jej chodzi.Jeśli faktycznie o ciebie, to czemu nie przyszła wcześniej, kiedy mnie jeszcze nie było w twoim życiu?
-Dzwonię..
Nate szybko uruchamia swoje kontakty.Po kilku telefonach dowiadujemy się, ze Sarah żyje.
-To co? Jedziemy? -pyta niepewnie.
-A nic mi nie zrobisz? -sama nie wiem czy chcę odbyć z nim tę przejażdżkę.
-Nina, oczywiście, że nie. -chwyta moje dłonie. -Czy kiedykolwiek ci coś złego zrobiłem?
-Nate.. -waham się. -Ja cie kompletnie nie znam, nic o tobie nie wiem. I to mnie chyba najbardziej przeraża, ta myśl, że w ogóle nie znam człowieka, którego tak bardzo chciałabym poznać.
-Nina, skarbie.. -ku mojemu zaskoczeniu przytula mnie, bardzo delikatnie.Nie jestem pewna czy to przez to, ze jest poobijany czy ze względu na mnie. -Ślubuję trwać przy tobie w dobre i złe dni, w czasie burzy i w świetle słońca. Bronić cię przed każdym nawet najmniejszym niebezpieczeństwem. Obiecuję, być twoim przyjacielem, któremu zawsze będziesz mogła powiedzieć wszystko, bez względu na porę, którego nigdy nie będziesz się bać.Postaram się spełnić każde twoje marzenie, dać ci wszystko czego zapragniesz a jeśli trzeba będzie zginąć broniąc ciebie i twoich przekonań.. -cytuje swoją przysięgę ślubną.O matko, on ją jeszcze pamięta!
-Nate.
-Proszę, wybacz mi. -widzę w jego oczach smutek i to mi wystarczy, żeby mu wybaczyć. -Nigdy nie dopuszczę żeby ktoś cię zranił.
-Wiem, już wiem.. -przytulam się do niego jeszcze bardziej.Łzy spływają mi po policzkach. -Po prostu już niczego nie ukrywaj, dobrze?
-Obiecuję. -nasze usta same się odnajdują i obdarowują ogromnym pełnym zarówno namiętności,tęsknoty jak i smutku,żalu pocałunkiem.
-Jedziemy? -pyta cicho.Kiwam głową zgadzając się.Piszę kartkę dla Rafała i wychodzę, mając ogromną nadzieję, ze wszystko za chwilę się wyjaśni.
__________
I jak, Moi Kochani? :*
Podoba się? :)
PS: Nie zapominajcie o konkursie! ♥
-Muszę na chwilę gdzieś pojechać.. -Nate odezwał się dopiero, kiedy włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki po posiłku. -Może mnie nie być przez jakieś dwie, góra trzy godziny.
-W porządku. -odwróciłam się do niego i delikatnie uśmiechnęłam.
-Poradzisz sobie? -spytał niepewnie.
-Jasne..
-Jak coś to dzwoń. -zawołał z korytarza, chwilę później usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi.Wyszedł. Zadzwoniłam od razu po taksówkę.Pobiegłam na górę do sypialni,zatrzymałam się dopiero w progu spoglądając na łóżko. Kołdra była strasznie rozkopana, jedna poduszka leżała na ziemi.Przypomniałam sobie sytuację, jaka miała miejsce jeszcze kilka godzin temu..
Nate wrzeszczący wniebogłosy i ta kobieta, Sarah leżąca na naszym łóżku i mówiąca mu jak bardzo go kocha.
(...)Wiesz dlaczego nikt cie nie kocha?! Bo ciebie nie da się kochać! Spójrz na siebie! Jak ty wyglądasz?! Nie ma na świecie faceta, który chciałby coś takiego!(...)
Robi mi się żal tej kobiety.Jeśli faktycznie, zakochała się w Nathanielu, to przecież nie jej wina, tak? Jak to się mówi, serce nie sługa. Z drugiej strony, była od niego kilka lat starsza,na taką przynajmniej wyglądała.Musiała go bardzo dobrze znać, skoro myślała, że ma jakieś szanse.
Niepokoi mnie ta cała sytuacja, za mało wiem, nic się nie wiąże w całość.
Sięgam po torebkę leżącą w kącie.Sprawdzam czy jest w niej wszystko, czy czasami nie wyciągnęłam z niej telefonu.Na szczęście niczego nie muszę szukać.
Wychodzę do garderoby po kurtkę i buty.Wracam do sypialni, jeszcze raz spoglądam na łóżko i napis nad nim: DOPÓKI WALCZYSZ, JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ!
A więc widzisz Nina, musisz walczyć, nikt tego za ciebie nie zrobi.Walcz o siebie.I tak właściwie moja optymistyczna myśl powinna trwać, ale niestety bardzo szybko zostaje zachwiana, gdyż do głowy wpada kolejna: twój przeciwnik przewyższa cię doświadczeniem i wiedzą.
Na całe szczęście wiem, że nawet słabszy może wygrać jeśli posłuży się odrobiną sprytu.I na tym zakończę rozmowę z samą sobą.
Już mam wychodzić, gdy zauważam coś obok łóżka, jakiś kawałek papieru.Podchodzę i zaciekawiona spoglądam na jego zawartość, od razu żałuję swojej decyzji.
Chowam kartkę do torebki i wybiegam z domu.Jak na zawołanie taksówka właśnie podjeżdża pod dom.Szybko podaję adres i ruszam zostawiając willę za sobą.
Rafał otwiera drzwi, jest zaskoczony moim widokiem.
-Nina, hej! Co cię do mnie sprowadza?
-Do mnie? Myślałam, ze to n a s z dom.
-No tak, zawsze. -wzrusza ramionami.Nie muszę się długo zastanawiać, żeby zauważyć, ze coś tutaj nie gra.
-Nie wpuścisz mnie do środka?
-Wiesz no..Bo widzisz, ja...
-Rafał!! Mówiłam ci, że się przeziębię jak będziesz tak wietrzył w tym domu!! -słyszę ze środka jakiś kobiecy głos.Chwilę później obok Rafała pojawia się długonoga blondynka ubrana, a właściwie zasłonięta różowym szlafrokiem, z pod którego i tak wiele można zobaczyć. -Kto to? -pyta zauważając mnie.Nie jest chyba zachwycona widokiem.
-Nina, moja siostra. -Rafał odpowiada i otwiera szerzej drzwi. -Wchodź.
Blond dziunia opuszcza dom szybciej niż się tego spodziewałam.
-Zadzwoń.. -mówi dając chyba za bardzo namiętnego całusa Rafałowi.
-Taaa... Cześć.
-Nie wiedziałam, ze gustujesz w blondynkach. -mówię zalewając herbatę wodą. -Myślałam, że wolisz rude.
-Jednorazowa sprawa. -Rafał wzrusza ramionami.
-I na każdą taką jednorazową sprawę bierze ze sobą szlafrok? -przewracam oczami.Nie odpowiada na mój komentarz.
-Stało się coś? -pyta dopiero po chwili.Siadam na kanapie. -Wyglądałaś na wściekłą.
-Nie uwierzysz w to, jak wyglądała moja wczorajsza noc.. -z nerwów zaczynam się śmiać.
-Sam nie wiem, czy chcę wiedzieć.To sprawa między wami, nie? No chyba, że coś ci zrobił, w takim wypadku jestem zwarty i gotowy do działania.. -siada na fotelu z ogromnym uśmiechem na twarzy.Wygląda na szczęśliwego, chyba nie powinnam mu zakłócać tego dobrego humoru.Z drugiej strony jest moim bratem, on po prostu musi to wiedzieć.
-Mów, co jest. -najwyraźniej zauważa moje zawahanie.
Tak też robię, mówię mu o wszystkim.Zaczynając od SMS-ów, kończąc na zeszłej nocy.
-Kurwa mać! Nina! -spodziewałam się takiej reakcji.Chodzi z kąta w kąt i jakie co drugim słowem jest ... brzydkie słowo.
Czekam aż się uspokoi, co trochę trwa.Mniej więcej przez jakąś godzinę słucham tego, jak bardzo się na mnie zawiódł i jaka ja musiałam być głupia, ze wcześniej nie zauważyłam takiego debila.Wydaje mi sie jednak, ze najbardziej zły jest na siebie, że nie zauważył tego co się dzieje, jakim człowiekiem jest Nate.
Nic nie mówię, podchodzę do niego i go przytulam.Tu jest mój dom, to właśnie to uczucie którego cały czas mi brakowało - bezpieczeństwo.
-Co teraz chcesz zrobić? -pyta szeptem.Wzruszam ramionami.
-Nie wiem...
Przerywa nam dzwonek do drzwi.
-Ehh.. -Rafał wzdycha. -To pewnie Leila coś zostawiła..
Zostaję sama w salonie, podchodzę do stolika i biorę łyka zimna już herbaty.Nagle słyszę ogromny huk zza ściany. Zdziwiona postanawiam sprawdzić o co chodzi.
Sparaliżowana stoję w progu, podczas gdy Rafał rzuca Natem o ścianę! No normalnie nim rzuca! Jak lalką!
-Rafał! -Nate próbuje się jakoś bronic, ale Rafał jest tak bardzo wściekły, ze chyba nic do niego nie dociera. -Popierdoliło cię?!
Nate upada na ziemię i już nawet nie próbuje się podnieść.
-Rafał! -próbuję go jakoś powstrzymać ale nie reaguje.Siada okrakiem na Nathanielu i wali w co popadnie pięściami. Nate jednak ma jeszcze na tyle siły żeby mu oddać, zauważam sączącą się krew z wargi Rafała, to nic w porównaniu z nosem Natea,który teraz barwi całą bluzkę.
-Rafał przestań!! Słyszysz?! -podbiegam do nich i próbuję go odciągnąć -Zabijesz go!
-To właśnie mam zamiar zrobić! -Rafał odpycha mnie od siebie. -Pierdolony kryminalista!
-Rafał błagam cię!! Zostaw go w spokoju!!! -musiałam się nieźle wydrzeć, bo wstał i go zostawił.Wściekły poszedł do salonu.
Spojrzałam na Natea, nic nie mówił, leżał trzymając się za nos.
-Pomóż ci wstać? -szepnęłam.
-Dam radę. -bardzo powoli, ale się podniósł.
-Chodź, przemyję ci ten nos.. -chwytam go za dłoń i prowadzę do salonu, w którym Rafał już przykłada zimne piwo do wargi.
-Możecie mi wytłumaczyć, co to właściwie było? -po wstępnych oględzinach doszliśmy do wniosku, ze nic wielkiego się nie stało z nosem Natea.Nie musimy jechać do szpitala.
-Jeszcze raz otworzysz gębę i wydusisz z siebie chociażby jedno słowo a cię zamorduję na tej kanapie! -Rafał usiadł na przeciwko nas w fotelu.
-Rafał, już wystarczy.
-Co wystarczy?! Powinienem mu tak dopierdolić, żeby go rodzona matka nie poznała! -nie zwracam uwagi na jego wypowiedzi.
-Opowiedziałam mu o SMS-ach.. -tłumaczę Nateowi.
-Yhym.. Świetnie. -poprawia zimny groszek, którym cały czas chłodzi sobie nos.
-I o tej lasce, która wczoraj próbowała zabić Ninę.. -Rafał dodaje coś od siebie. -A no i o tym, ze jesteś dilerem trawki, hakerem, nocnym psycholem i mordercą. Zajebiste hobby, nie ma co. -przewraca oczami - A pomyśleć, ze niektórzy mężowie po prostu zdradzają swoje żony..
-Rafał!
-Czyli, że jakbym ją zdradzał to byłoby w porządku?
-Tak, wykastrowałbym cię, ale byłoby w porządku. -Rafał uśmiecha się najmilej jak tylko potrafi.
-Możemy już przestać? Zachowujecie się jak dzieci!
-Jak dzieci?! -Rafał niemal znowu wpada w furię. -Które dziecko rozwiązuje problemy zabijając ludzi?!
-O co ci chodzi z tym zabijaniem ludzi człowieku? -Nate najwyraźniej nie wie (albo udaje że nie wie) o co chodzi.
-Wtedy jak ta Sarah była u nas, to ja przez cały czas byłam w sypialni.. Wszystko słyszałam Nate..
-O kurwa.. -wzdycha.
-Się porobiło, nie? -coś czuję, ze prędko się Rafał nie uspokoi.
-Nate.. To prawda, co wtedy mówiłeś? -pytam niepewna, czy chcę usłyszeć prawdę.
-Prędzej czy później i tak byś się dowiedziała.. -wzrusza ramionami.
-Zabijasz ludzi?!
-Nie, już nie. Kiedyś tak, teraz to właściwie jestem tylko o wybierania celów..
-Tylko od wybierania celów?! Czy ty się słyszysz człowieku?! -Rafał rusza po nowe piwo.Czuję ulgę, już myślałam,że znowu zechce go poturbować.
Przez następne trzydzieści minut żadne z nas się nie odzywa.Rafał zdążył już wypić cztery piwa,wypiłby pewnie więcej ale tylko tyle miał w wyposażeniu.Upewnił się, że nie zamierzam opuszczać dzisiaj domu (szczególnie w towarzystwie Natea) i zmęczony tym wszystkim postanowił uciąć sobie drzemkę.
Korzystając z okazji bycia sam na sam z Nathanielem, postanawiam poruszyć jeszcze jedna kwestię.
-Ta Sarah.. ona jeszcze żyje? -pytam cicho.
-Co? -Nate jest najwyraźniej zaskoczony moim pytaniem.
-Żyje jeszcze?
-Nie wiem, znając Sebastiana to pewnie tak.
Znowu chwila ciszy.
-Muszę się z nią spotkać..
-Co?!
-Porozmawiać z nią.
-O czym ty chcesz z nią rozmawiać?
Wstaję z kanapy i wychodzę z salonu.Wracam z torebką, z której wyciągam kartkę.Podaję ją Nathanielowi.
-O kurwa. -na kartce jest wydrukowane zdjęcie (robione oczywiście z ukrycia) mojego taty z rodzicami Natea.
-Muszę się dowiedzieć, o co jej chodzi.Jeśli faktycznie o ciebie, to czemu nie przyszła wcześniej, kiedy mnie jeszcze nie było w twoim życiu?
-Dzwonię..
Nate szybko uruchamia swoje kontakty.Po kilku telefonach dowiadujemy się, ze Sarah żyje.
-To co? Jedziemy? -pyta niepewnie.
-A nic mi nie zrobisz? -sama nie wiem czy chcę odbyć z nim tę przejażdżkę.
-Nina, oczywiście, że nie. -chwyta moje dłonie. -Czy kiedykolwiek ci coś złego zrobiłem?
-Nate.. -waham się. -Ja cie kompletnie nie znam, nic o tobie nie wiem. I to mnie chyba najbardziej przeraża, ta myśl, że w ogóle nie znam człowieka, którego tak bardzo chciałabym poznać.
-Nina, skarbie.. -ku mojemu zaskoczeniu przytula mnie, bardzo delikatnie.Nie jestem pewna czy to przez to, ze jest poobijany czy ze względu na mnie. -Ślubuję trwać przy tobie w dobre i złe dni, w czasie burzy i w świetle słońca. Bronić cię przed każdym nawet najmniejszym niebezpieczeństwem. Obiecuję, być twoim przyjacielem, któremu zawsze będziesz mogła powiedzieć wszystko, bez względu na porę, którego nigdy nie będziesz się bać.Postaram się spełnić każde twoje marzenie, dać ci wszystko czego zapragniesz a jeśli trzeba będzie zginąć broniąc ciebie i twoich przekonań.. -cytuje swoją przysięgę ślubną.O matko, on ją jeszcze pamięta!
-Nate.
-Proszę, wybacz mi. -widzę w jego oczach smutek i to mi wystarczy, żeby mu wybaczyć. -Nigdy nie dopuszczę żeby ktoś cię zranił.
-Wiem, już wiem.. -przytulam się do niego jeszcze bardziej.Łzy spływają mi po policzkach. -Po prostu już niczego nie ukrywaj, dobrze?
-Obiecuję. -nasze usta same się odnajdują i obdarowują ogromnym pełnym zarówno namiętności,tęsknoty jak i smutku,żalu pocałunkiem.
-Jedziemy? -pyta cicho.Kiwam głową zgadzając się.Piszę kartkę dla Rafała i wychodzę, mając ogromną nadzieję, ze wszystko za chwilę się wyjaśni.
__________
I jak, Moi Kochani? :*
Podoba się? :)
PS: Nie zapominajcie o konkursie! ♥
niedziela, 10 stycznia 2016
Rozdział 30.
-Kim ty kurwa jesteś?! -widziałam, że Nate nie potrafi już utrzymać swoich emocji na wodzy, jego dłonie zaciskały się co chwilę w pięści.Usiadłam na podłodze przy drzwiach próbując uspokoić swój oddech i jakimś cudem nie zemdleć. -Zadałem ci pytanie! Kim do kurwy nędzy jesteś?!
-Nathaniel.. -kobietę chyba wystraszył ten nagły krzyk. -Nie pamiętasz mnie?
-Nie. -sięgnął po swój telefon, który leżał na stoliku i prawdopodobnie wysłał komuś wiadomość, chociaż nie jestem tego pewna. -Jeszcze raz: kim jesteś i co robisz w moim domu?
-Nazywam się Sarah White. Nate przecież ty mnie musisz pamiętać.. -próbowała się jakoś uwolnić z więzów ale z marnym skutkiem. -Kocham cię.
Uniosłam głowę, chciałam zobaczyć jego reakcję. Stał obok łóżka z bardzo grobową miną.Przez dłuższą chwilę nic nie mówił, następnie zaczął się śmiać, ale nie tak jak zwykle, to był egoistyczny,pewny siebie i upokarzający śmiech.Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam.
-Co ty robisz? -nachylił się nad nią i spojrzał jej prosto w oczy.
-Ja..Ja cię kocham. -wyjąkała już mniej pewna siebie.
-TY? A kim ty jesteś, że mnie k o c h a s z? -cisza.Brak jakiejkolwiek odpowiedzi. -Powiem ci kim jesteś: n i k i m, jedną z wielu, które myślą, ze cokolwiek znaczą, podczas gdy ja pojęcia nie mam o ich istnieniu.Nie masz dla mnie żadnego znaczenia, równie dobrze mogłoby cię w ogóle nie być.Nie zauważyłbym różnicy. -wzruszył ramionami.
-Nathaniel nie wiesz co mówisz.. To wszystko przez nią, ona mi cię zabrała.. -znowu próbowała się jakoś uwolnić. -Ta wredna szmat.. -nie zdążyła dokończyć, ponieważ została uderzona w twarz.
-Przychodzisz do mojego domu! Wchodzisz do mojej sypialni! Próbujesz zabić moją żonę! I jeszcze śmiesz w ten sposób się o niej wyrażać?! ZA KOGO TY SIĘ KURWA UWAŻASZ TERAZ?! -to nie był ten Nate, którego do tej pory się bałam, to było coś innego, coś bardzo ale to bardzo wnerwionego.Potwór, którego lepiej nie budzić.Niestety, było już za późno. -Wiesz kim jesteś?! Z E R E M! Nic dla nikogo nie znaczysz, nie mam zielonego pojęcia po co jeszcze żyjesz, skoro niczego nie wnosisz! Zajmujesz tylko niepotrzebnie miejsce! Mówisz, chociaż nie masz nic do powiedzenia! Oddychasz i pozbawiasz innych tlenu! Jesteś, chociaż powinno cie nie być! Pasożyt do wyeliminowania! Wrzut na dupie! -wazon, który do tej pory spokojnie sobie stał zostaje właśnie rozbity na ścianie. -Myślałaś, że co?! Zabijesz ją i rzucę ci się w ramiona?! Czy ty w ogóle posiadasz rozum?! Jesteś popierdolona! Pierdolona wariatka! Wiesz dlaczego nikt cie nie kocha?! Bo ciebie nie da się kochać! Spójrz na siebie! Jak ty wyglądasz?! Nie ma na świecie faceta, który chciałby coś takiego!
Wiem, ze Nate nie mówi tego do mnie ale z tych wszystkich emocji znowu zaczynam płakać i jeszcze bardziej chowam się w cień.Nie poznaję w ogóle człowieka, który wrzeszczy i rzuca przedmiotami.To coś to nie Nate, to nie może być Nate! Zauważam jakieś buty w drzwiach, spoglądam w górę -to Sebastian. Nie zauważył mnie, wszedł do środka pokoju.
-Nate.. -spokojnym głosem, bez żadnych emocji kładzie mu rękę na ramieniu. Nate odwraca się, widzę furię w jego oczach, są teraz ciemne niczym węgiel.Przestaje wrzeszczeć, stoi przed łóżkiem z zaciśniętymi pięściami. Sebastian kiwa komuś ręką, żeby wszedł.Do sypialni wchodzi jeszcze jeden facet, którego w ogóle nie kojarzę.Jest sporo wyższy od Natea i bardziej umięśniony, ma długie blond włosy sięgające ramion.I chociaż nie wszystkim facetom one pasują, on wygląda w nich całkiem przyzwoicie. Jestem pewna, że Nate całkowicie sobie zapomniał,że nadal znajduję się w sypialni.Postanawiam pozostać w cieniu, nie chcę się wychylać,nawet dobrze mi się tutaj siedzi.
-I co z nią robimy? -pyta blondyn swoim grubym głosem z lekką chrypką.
-Dla mnie jest ona bezwartościowa.. -Nate wzrusza ramionami.
-Przecież jej nie zabijemy. -odzywa się Sebastian.Że niby co kurwa? Zabić ją? Taa pewnie, przecież tak się tutaj rozwiązuje problemy.Po co nam policja? Sami się tym zajmiemy.
-Dlaczego by nie? -znowu głos Natea. Wstrzymuję oddech.Chyba jej nie zabiją? Ja rozumiem, ze nie zrobiła niczego dobrego no ale bez przesady, nie jest żadnym seryjnym mordercą, który zabił już kilkadziesiąt ludzi we śnie! Mam taką nadzieję..
-A co potem zrobisz z ciałem? -ponownie Sebastian.
-Dzień dobry. -blondyn podchodzi do łóżka. -Pani pozwoli. -mówi i ucina nożem linę. Skąd on ma nóż?! Ehhh też pytanie.Przecież sama nie wiem skąd ja wzięłam linę.Upominam się w myślach.
-Siedź na dupie! -Nate popycha kobietę, kiedy ta chce wstać z łóżka.
-Przecież nie możecie mnie zabić! -krzyczy przerażona. -Nathaniel! Ty nie możesz tego zrobić!
-Nie mów do mnie Nathaniel! W ogóle nic nie mów! NIe marnuj już tlenu!
-Spokojnie.. -Sebastian ponownie klepie Natea po ramieniu.
-Spokojnie?! Czy ty wiesz co ona chciała zrobić?! -Nate przeczesuje z nerwów włosy.
-Nie możemy tylu ludzi zabijać! -odzywa się blondyn.Nieruchomieję. -W końcu ktoś coś zauważy, popełnimy błąd i jesteśmy w dupie..
-Jak "tylu"? Co to znaczy? -Sebastian chyba nie jest zorientowany w temacie. -Nate? O co mu chodzi?
-O tych dwóch..Jak im tam było? Peter i Nick? -Nate przewraca oczami.
-Zabiłeś ich?! -pierwszy raz słyszę uniesiony głos Sebastiana.
-Nie ja. -Nate kieruje wzrok na blondyna. -Logan to zrobił.
-Kiedy? W jaki sposób? Czemu ja o tym nic nie wiem? -Sebastian chce znać jak najwięcej szczegółów, ja nie za bardzo.Jestem tak bardzo przerażona i sparaliżowana, iż wydaje mi się, że zlewam się ze ścianą.Nie ma szans, żeby mnie ktokolwiek znalazł czy zauważył.
-Bo miałbyś coś przeciwko. -Nate zaczyna się tłumaczyć. -Byli zbędni więc poprosiłem Logana żeby to załatwił. -poprosił? Jakoś nie chce mi się w to uwierzyć.
-A czemu sam tego nie zrobiłeś?
-Bo byłem wtedy poza miastem..
-I nie mogłeś przyjechać? -odkrywam u Sebastiana ukrytą cechę uparciucha.
-Nie, nie mogłem.Byłem wtedy z Niną, wyjechaliśmy na noc poślubną. Jones sobie poradził, nikt nic nie wiedział i jak widać nadal nikt nic nie wie..
O kurwa.Pamiętam SMS jaki dostał Nate: "Wszystko idzie zgodnie z planem.Nikt nic nie wie.Możesz już wracać." Był podpisany L.J. jak Logan Jones -zgadzałoby się. Odczytałam go, gdy Nate upił się na imprezie u Rozalie i nie wiedziałam o co chodzi.No cóż, teraz już wiem, a wolałabym jednak nie.Co za ironia.
-To co robimy w takim razie? -odzywa się blondyn, Logan.
-Róbcie co chcecie. -Nate wzrusza ramionami. -Mam jej już nigdy więcej nie widzieć, inaczej sam się tym zajmę.
-Nathaniel! Nie możesz.. -Sarah ponownie próbuje wstać z łóżka i znowu zostaje odepchnięta.
-Odpierdol się ode mnie! -Nate wychodzi z pokoju.
-Zanieś ją do samochodu.Później pomyślimy co zrobić. -Sebastian kiwa głową Loganowi, ten wiąże kobiecie ręce liną i wychodzi trzymając ją.Nie jest z tego powodu zadowolona, słyszę jak na korytarzu woła Natea ale bez skutecznie, brak odpowiedzi z jego strony.
Sebastian także wychodzi z pokoju ale bardzo szybko pojawia się z powrotem. Zauważył mnie! Kurwa! Moje serce przestaje bić.On jednak w ogóle się nie odzywa, stoi tak przez chwilkę patrząc się na mnie, jakby się wahał. Następnie opuszcza sypialnię, zostaję sama.
-Nina! Ninaa!-słyszę głos Natea. Chyba mnie szuka.Szybko wstaję spod ściany i wychodzę z sypialni.Spotykamy się na dole w salonie. -Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukam..
Nie jestem w stanie wydusić z siebie chociażby jednego słowa.Stoję cała przerażona i patrzę się na niego.Jego wzrok złagodniał.Chyba wraca do mnie Nate, którego do tej pory znałam.W mich oczach jednak, już nigdy nie będzie taki sam.Podchodzi do mnie i lekko przytula.Nie odpowiadam również na to.
-Ty cała drżysz.. -stwierdza głośno.
-Bo się boję.. -sama nie wiem kiedy i dlaczego odpowiadam.Za to bardzo dobrze wiem, że znowu zaczynam płakać.
-Nina,gdzie byłaś przez cały ten czas? -spogląda mi w oczy.
-Zeszłam na dół do jednej z sypialni.. -kłamię.
-Sebastian i Logan tutaj byli.Zabrali ją.Już nic ci nie grozi. -nic więcej nie mówi, tyle chyba powinno mi wystarczyć. -Chodź, położymy cię spać.Uspokoisz się. -chwyta mnie za rękę i prowadzi do sypialni, jednak nie tej, w której leżała Sarah, do tej na dole, gościnnej.
Kładzie się obok mnie, chyba dziwi go to, że się do niego nie przytulam jak zwykle, więc sam to robi.
-Dobranoc. -szepcze mi do ucha i całuje moje włosy.Nie odpowiadam.Zamykam oczy próbując wymyślić jakiś plan.Coś przecież muszę zrobić.Dom wariatów? Nie, to jakaś mafia! Jeszcze lepiej. Kurwa w co ja się wpakowałam i co gorsze, jak ja z tego wyjdę?
Przypominają mi się słowa Natashy: "Uważaj na niego.To była tylko zajawka, tego na co go stać."
Tylko pytanie: czy to co dzisiaj widziałam to też była zajawka?
______________
Wiem, ze rozdział jest króciutki, ale taki według mojej koncepcji miał właśnie być. :)
Podobał się? :*
-Nathaniel.. -kobietę chyba wystraszył ten nagły krzyk. -Nie pamiętasz mnie?
-Nie. -sięgnął po swój telefon, który leżał na stoliku i prawdopodobnie wysłał komuś wiadomość, chociaż nie jestem tego pewna. -Jeszcze raz: kim jesteś i co robisz w moim domu?
-Nazywam się Sarah White. Nate przecież ty mnie musisz pamiętać.. -próbowała się jakoś uwolnić z więzów ale z marnym skutkiem. -Kocham cię.
Uniosłam głowę, chciałam zobaczyć jego reakcję. Stał obok łóżka z bardzo grobową miną.Przez dłuższą chwilę nic nie mówił, następnie zaczął się śmiać, ale nie tak jak zwykle, to był egoistyczny,pewny siebie i upokarzający śmiech.Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam.
-Co ty robisz? -nachylił się nad nią i spojrzał jej prosto w oczy.
-Ja..Ja cię kocham. -wyjąkała już mniej pewna siebie.
-TY? A kim ty jesteś, że mnie k o c h a s z? -cisza.Brak jakiejkolwiek odpowiedzi. -Powiem ci kim jesteś: n i k i m, jedną z wielu, które myślą, ze cokolwiek znaczą, podczas gdy ja pojęcia nie mam o ich istnieniu.Nie masz dla mnie żadnego znaczenia, równie dobrze mogłoby cię w ogóle nie być.Nie zauważyłbym różnicy. -wzruszył ramionami.
-Nathaniel nie wiesz co mówisz.. To wszystko przez nią, ona mi cię zabrała.. -znowu próbowała się jakoś uwolnić. -Ta wredna szmat.. -nie zdążyła dokończyć, ponieważ została uderzona w twarz.
-Przychodzisz do mojego domu! Wchodzisz do mojej sypialni! Próbujesz zabić moją żonę! I jeszcze śmiesz w ten sposób się o niej wyrażać?! ZA KOGO TY SIĘ KURWA UWAŻASZ TERAZ?! -to nie był ten Nate, którego do tej pory się bałam, to było coś innego, coś bardzo ale to bardzo wnerwionego.Potwór, którego lepiej nie budzić.Niestety, było już za późno. -Wiesz kim jesteś?! Z E R E M! Nic dla nikogo nie znaczysz, nie mam zielonego pojęcia po co jeszcze żyjesz, skoro niczego nie wnosisz! Zajmujesz tylko niepotrzebnie miejsce! Mówisz, chociaż nie masz nic do powiedzenia! Oddychasz i pozbawiasz innych tlenu! Jesteś, chociaż powinno cie nie być! Pasożyt do wyeliminowania! Wrzut na dupie! -wazon, który do tej pory spokojnie sobie stał zostaje właśnie rozbity na ścianie. -Myślałaś, że co?! Zabijesz ją i rzucę ci się w ramiona?! Czy ty w ogóle posiadasz rozum?! Jesteś popierdolona! Pierdolona wariatka! Wiesz dlaczego nikt cie nie kocha?! Bo ciebie nie da się kochać! Spójrz na siebie! Jak ty wyglądasz?! Nie ma na świecie faceta, który chciałby coś takiego!
Wiem, ze Nate nie mówi tego do mnie ale z tych wszystkich emocji znowu zaczynam płakać i jeszcze bardziej chowam się w cień.Nie poznaję w ogóle człowieka, który wrzeszczy i rzuca przedmiotami.To coś to nie Nate, to nie może być Nate! Zauważam jakieś buty w drzwiach, spoglądam w górę -to Sebastian. Nie zauważył mnie, wszedł do środka pokoju.
-Nate.. -spokojnym głosem, bez żadnych emocji kładzie mu rękę na ramieniu. Nate odwraca się, widzę furię w jego oczach, są teraz ciemne niczym węgiel.Przestaje wrzeszczeć, stoi przed łóżkiem z zaciśniętymi pięściami. Sebastian kiwa komuś ręką, żeby wszedł.Do sypialni wchodzi jeszcze jeden facet, którego w ogóle nie kojarzę.Jest sporo wyższy od Natea i bardziej umięśniony, ma długie blond włosy sięgające ramion.I chociaż nie wszystkim facetom one pasują, on wygląda w nich całkiem przyzwoicie. Jestem pewna, że Nate całkowicie sobie zapomniał,że nadal znajduję się w sypialni.Postanawiam pozostać w cieniu, nie chcę się wychylać,nawet dobrze mi się tutaj siedzi.
-I co z nią robimy? -pyta blondyn swoim grubym głosem z lekką chrypką.
-Dla mnie jest ona bezwartościowa.. -Nate wzrusza ramionami.
-Przecież jej nie zabijemy. -odzywa się Sebastian.Że niby co kurwa? Zabić ją? Taa pewnie, przecież tak się tutaj rozwiązuje problemy.Po co nam policja? Sami się tym zajmiemy.
-Dlaczego by nie? -znowu głos Natea. Wstrzymuję oddech.Chyba jej nie zabiją? Ja rozumiem, ze nie zrobiła niczego dobrego no ale bez przesady, nie jest żadnym seryjnym mordercą, który zabił już kilkadziesiąt ludzi we śnie! Mam taką nadzieję..
-A co potem zrobisz z ciałem? -ponownie Sebastian.
-Dzień dobry. -blondyn podchodzi do łóżka. -Pani pozwoli. -mówi i ucina nożem linę. Skąd on ma nóż?! Ehhh też pytanie.Przecież sama nie wiem skąd ja wzięłam linę.Upominam się w myślach.
-Siedź na dupie! -Nate popycha kobietę, kiedy ta chce wstać z łóżka.
-Przecież nie możecie mnie zabić! -krzyczy przerażona. -Nathaniel! Ty nie możesz tego zrobić!
-Nie mów do mnie Nathaniel! W ogóle nic nie mów! NIe marnuj już tlenu!
-Spokojnie.. -Sebastian ponownie klepie Natea po ramieniu.
-Spokojnie?! Czy ty wiesz co ona chciała zrobić?! -Nate przeczesuje z nerwów włosy.
-Nie możemy tylu ludzi zabijać! -odzywa się blondyn.Nieruchomieję. -W końcu ktoś coś zauważy, popełnimy błąd i jesteśmy w dupie..
-Jak "tylu"? Co to znaczy? -Sebastian chyba nie jest zorientowany w temacie. -Nate? O co mu chodzi?
-O tych dwóch..Jak im tam było? Peter i Nick? -Nate przewraca oczami.
-Zabiłeś ich?! -pierwszy raz słyszę uniesiony głos Sebastiana.
-Nie ja. -Nate kieruje wzrok na blondyna. -Logan to zrobił.
-Kiedy? W jaki sposób? Czemu ja o tym nic nie wiem? -Sebastian chce znać jak najwięcej szczegółów, ja nie za bardzo.Jestem tak bardzo przerażona i sparaliżowana, iż wydaje mi się, że zlewam się ze ścianą.Nie ma szans, żeby mnie ktokolwiek znalazł czy zauważył.
-Bo miałbyś coś przeciwko. -Nate zaczyna się tłumaczyć. -Byli zbędni więc poprosiłem Logana żeby to załatwił. -poprosił? Jakoś nie chce mi się w to uwierzyć.
-A czemu sam tego nie zrobiłeś?
-Bo byłem wtedy poza miastem..
-I nie mogłeś przyjechać? -odkrywam u Sebastiana ukrytą cechę uparciucha.
-Nie, nie mogłem.Byłem wtedy z Niną, wyjechaliśmy na noc poślubną. Jones sobie poradził, nikt nic nie wiedział i jak widać nadal nikt nic nie wie..
O kurwa.Pamiętam SMS jaki dostał Nate: "Wszystko idzie zgodnie z planem.Nikt nic nie wie.Możesz już wracać." Był podpisany L.J. jak Logan Jones -zgadzałoby się. Odczytałam go, gdy Nate upił się na imprezie u Rozalie i nie wiedziałam o co chodzi.No cóż, teraz już wiem, a wolałabym jednak nie.Co za ironia.
-To co robimy w takim razie? -odzywa się blondyn, Logan.
-Róbcie co chcecie. -Nate wzrusza ramionami. -Mam jej już nigdy więcej nie widzieć, inaczej sam się tym zajmę.
-Nathaniel! Nie możesz.. -Sarah ponownie próbuje wstać z łóżka i znowu zostaje odepchnięta.
-Odpierdol się ode mnie! -Nate wychodzi z pokoju.
-Zanieś ją do samochodu.Później pomyślimy co zrobić. -Sebastian kiwa głową Loganowi, ten wiąże kobiecie ręce liną i wychodzi trzymając ją.Nie jest z tego powodu zadowolona, słyszę jak na korytarzu woła Natea ale bez skutecznie, brak odpowiedzi z jego strony.
Sebastian także wychodzi z pokoju ale bardzo szybko pojawia się z powrotem. Zauważył mnie! Kurwa! Moje serce przestaje bić.On jednak w ogóle się nie odzywa, stoi tak przez chwilkę patrząc się na mnie, jakby się wahał. Następnie opuszcza sypialnię, zostaję sama.
-Nina! Ninaa!-słyszę głos Natea. Chyba mnie szuka.Szybko wstaję spod ściany i wychodzę z sypialni.Spotykamy się na dole w salonie. -Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukam..
Nie jestem w stanie wydusić z siebie chociażby jednego słowa.Stoję cała przerażona i patrzę się na niego.Jego wzrok złagodniał.Chyba wraca do mnie Nate, którego do tej pory znałam.W mich oczach jednak, już nigdy nie będzie taki sam.Podchodzi do mnie i lekko przytula.Nie odpowiadam również na to.
-Ty cała drżysz.. -stwierdza głośno.
-Bo się boję.. -sama nie wiem kiedy i dlaczego odpowiadam.Za to bardzo dobrze wiem, że znowu zaczynam płakać.
-Nina,gdzie byłaś przez cały ten czas? -spogląda mi w oczy.
-Zeszłam na dół do jednej z sypialni.. -kłamię.
-Sebastian i Logan tutaj byli.Zabrali ją.Już nic ci nie grozi. -nic więcej nie mówi, tyle chyba powinno mi wystarczyć. -Chodź, położymy cię spać.Uspokoisz się. -chwyta mnie za rękę i prowadzi do sypialni, jednak nie tej, w której leżała Sarah, do tej na dole, gościnnej.
Kładzie się obok mnie, chyba dziwi go to, że się do niego nie przytulam jak zwykle, więc sam to robi.
-Dobranoc. -szepcze mi do ucha i całuje moje włosy.Nie odpowiadam.Zamykam oczy próbując wymyślić jakiś plan.Coś przecież muszę zrobić.Dom wariatów? Nie, to jakaś mafia! Jeszcze lepiej. Kurwa w co ja się wpakowałam i co gorsze, jak ja z tego wyjdę?
Przypominają mi się słowa Natashy: "Uważaj na niego.To była tylko zajawka, tego na co go stać."
Tylko pytanie: czy to co dzisiaj widziałam to też była zajawka?
______________
Wiem, ze rozdział jest króciutki, ale taki według mojej koncepcji miał właśnie być. :)
Podobał się? :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)