Czytasz = Komentujesz

Czytasz moje opowiadanie? :)
Zostaw komentarz - to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania i wiem, że mam dla kogo to robić.
Piszcie co sądzicie o rozdziałach, postaciach, historii.
Po prostu wyraźcie swoje opinie. :* ♥



sobota, 4 czerwca 2016

Rozdział 33.

- Jestem twoją siostrą. -powtórzyła nieco głośniej.Nastąpiła chwila ciszy.Żadne z nas nic nie mówiło.Nawet nie patrzyliśmy na siebie.
 Mimowolnie zaczęłam analizować słowa dziewczyny.Mówiła prawdę? Z jednej strony nie widziałam w tym żadnego sensu, dlaczego czekała z tą wiadomością tyle lat? Co stało na przeszkodzie, aby powiedzieć to wcześniej? Dlaczego Nate, przecież mogła przyjść do jego rodziców. Z drugiej strony, jeśli faktycznie jest jego siostrą, to co takiego się stało w tej rodzinie? Dlaczego nie jest z nimi?
 Spojrzałam na nią. Głowę schowała w dłoniach. Czy naprawdę mogłaby to wszystko wymyślić? Zagrać? Tak dobrze udawać?
 Rodzina Natea jest bogata, a skoro nie wiemy, o co chodzi - to chodzi o pieniądze, tak? Ale czy mogłaby się aż tak poświęcić dla pieniędzy? Mogła to powiedzieć bez tej całej sceny z pistoletem, bez tych zdjęć, nachodzenia, śledzenia.
 Nate przeczesał dłonią włosy.Spojrzał najpierw na mnie, później na dziewczynę i ni stąd ni zowąd zaczął się śmiać. Tak po prostu, jakby ktoś opowiedział dowcip, a on dopiero teraz zrozumiał, o co w nim chodziło.Sarah nie poruszyła się.
-Słuchaj. -Nate delikatnie położył dłoń na jej kolanie.Dopiero wtedy podniosła głowę i spojrzała na niego pełnym smutku spojrzeniem. -Ja nie mam siostry.Nigdy nie miałem.
Mówił spokojnie, bez ironii w głosie, zupełnie jak do dziecka.
-Jesteś chora i musisz się leczyć.
Nie odpowiedziała, nie spuściła wzroku z niego.Zupełnie jakby czekała na jego dalsze słowa, ale on nic już do niej nie powiedział.
-Nina wstawaj. -Podał mi rękę.Ostatni raz spojrzałam na dziewczynę. W jej oczach zbierały się łzy, widziałam jak się poddaje, rezygnuje.Jak cierpi.
Nie zrobiłam nic, nie powiedziałam nic. Po prostu wstałam, tak jak mi kazał. Ruszyłam w stronę drzwi.
-Nate! -nawet nie wiem kiedy Sarah rzuciła się na Natea idącego za mną, ale nie chciała go skrzywdzić, po prostu go przytuliła.Płakała.Spojrzał na mnie zdziwiony, nie odwzajemnił jej uścisku. -Nie możesz mnie znowu odrzucić! Proszę cię Nate!
 Do pokoju wszedł mięśniak.Rozdzielił dziewczynę od Natea, a ona krzyczała, szarpała się, błagała. Nie mogłam na to patrzeć, chciałam coś powiedzieć, ale nie dałam rady.Nawet nie wiedziałam co miałabym z siebie wydusić. Przykro mi? Ogromnie współczułam tej dziewczynie, pomoc lekarza na pewno nie będzie złym pomysłem.Ona musi z kimś porozmawiać.Ktoś musi jej pomóc. Tylko nie my. Ze spuszczoną głową opuściłam pomieszczenie.
Nie byłam w stanie się uspokoić. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia, współczucie, żal, który czułam do tej dziewczyny i jej słowa. To wszystko moja wina, ja chciałam tu przyjechać, porozmawiać z nią. A lepiej było zostać w domu.
Prawie podskakuję, kiedy Nate obejmuje mnie w talii.
-Jedziemy. -szepcze po chwili tuż nad moim uchem. Tak, jedźmy stąd. Jak najszybciej.


 W drodze powrotnej próbuję skupić swoją uwagę na wszystkim, byleby tylko nie przypominać sobie tego, co niedawno zaszło. Mam ochotę porozmawiać z Natem, ale wiem, ze on tego teraz nie chce. Sam musi wszystko przetrawić w sobie.Uspokoić się.
 Spoglądam za szybę, już prawie świta, widać na czarnym niebie delikatne linie koloru pomarańczowego.Jest pięknie.
Wiatr kołysze drzewa, unosi jakieś skrawki gazet, papierów na chodnikach. Jakiś pijak wraca zapewne do domu, chwieje się na nogach. Przez ulicę przebiega kot. Cisza. Jeszcze nikogo nie ma. W domach nie pali się żadne światło, na razie. Za chwilę pełno tu będzie przechodniów, samochody utworzą jeden wielki korek.A niebo zmieni się z czarnego na niebieskie. I wszystko będzie jak dawniej.Tak jak zawsze. Codzienna melancholia.
Cicha melodia dobiega z radia w samochodzie. I jedyne czego teraz pragnę to znaleźć się pod cieplutką kołderką w domu, zamknąć oczy i zniknąć na kilka godzin.Unosić się w swoim własnym świecie.
 Spoglądam na Natea, on również jest pogrążony w swoich myślach.Zastanawiam mnie to, czy czuje współczucie do tej dziewczyny? Chce jej pomóc?
I nagle ostre hamowanie. Lecę do przodu, ale pasy robią swoje, przez co nie uderzam głową w szybę.Co się dzieje?! Chwilowo mam czarno przed oczami, ale wszystko wraca do normy. Patrzę przed siebie. Ulica jest pusta, nikogo na niej nie ma. Światła są zielone, więc dlaczego stoimy?
Nate pochyla się, by sprawdzić, czy nic mi się nie stało.
-Przepraszam.. -mówi powoli dotykając mojej głowy, dostaję szybkiego buziaka i zawracamy. -Muszę z nią jeszcze raz porozmawiać. -słyszę głos Natea. Co się dzieje? Ponownie widzę pijaka, nie zaszedł za daleko przez ten czas.Niebo jest jeszcze bardziej pomarańczowe - wschód słońca.
Niestety moje zmęczenie jest tak duże, że zasypiam chwilę przed tym, jak ponownie podjeżdżamy pod kamienicę.

 Budzi mnie dźwięk zamykanych drzwi w samochodzie.
-Tylko nie rób nic głupiego, dobra? -słyszę głos Natea. -Żadnych scen. Masz być grzeczna.
Chwila ciszy.
-Rozumiesz? -ponownie głos Natea.
-Yhym. -westchnienie, kobiecy głos.Sarah. Otwieram oczy.Co do cholery? Sarah siedzi na tylnym siedzeniu, wydaje się być równie zdezorientowana jak ja.
-Nate? -szepczę, czy ja na pewno już się obudziłam?
Spogląda na mnie i chyba nie do końca wie, jak ma ubrać w słowa, to co chciałby mi przekazać.
-Muszę się dowiedzieć, czy to prawda. Muszą mi wszystko wyjaśnić...
-Ale kto?
-Rodzice -wzdycha. -Musimy pogadać z rodzicami, Jeśli to wszystko kłamstwo, to Sarah ląduje w zakładzie psychiatrycznym..
Spoglądam na niego przerażona. On chce ja zamknąć w takim miejscu?
-Spokojnie, sama się na to zgodziła.. -Nate wzrusza ramionami. Patrzę na dziewczynę, która w odpowiedzi na niezadane przez nikogo pytanie kiwa głową zgadzając się ze wszystkim. -Jeśli mówi prawdę, to cholera jasna, mają mi bardzo bardzo dużo do wyjaśnienia..
 Nate ma rację, powinien dowiedzieć się, co jest prawdą, a co nie.Czego jak czego, ale tajemnic to my mamy zdecydowanie za wiele w naszym życiu, po co je mnożyć, skoro można się ich pozbyć.



 Dojeżdżamy do domu Natea o 7 rano, jego rodziców nie ma w domu. Nate próbuje się z nimi skontaktować, ale żadne nie odbiera telefonu.
-To co teraz robimy? -pytam spokojnie. Wszyscy nadal siedzimy w samochodzie.
-Mam klucze możemy wejść i tam poczekać. -Nate nie czeka na odpowiedź którejkolwiek z nas, po prostu wychodzi z auta.
 Troszkę dziwnie się czuję, kiedy jemy razem śniadanie w kuchni, nie dlatego, ze jemy je być może z wariatką, ale dlatego, ze to nie nasza kuchnia.
-Troszkę się tutaj zmieniło.. -Sarah w pewnym momencie przerywa ciszę.
-To znaczy? -Nate nadal je ze spokojem jajecznicę.Jak chce, to może być opanowanym, ta informacja na pewno mi się przyda w przyszłości.
-Kuchnia kiedyś była ciemniejsza, bodajże brązowa.. -zero reakcji ze strony Natea. -Pamiętasz?
-Nie. -krótka i jasna odpowiedź.
-A gabinet taty nadal jest tam, gdzie był?
-Śledziłaś nas i robiłaś każdemu zdjęcia, a nie wiesz gdzie jest gabinet? -Nate skończył jeść, oparł łokcie o stół i podparł dłońmi głowę dokładnie lustrując dziewczynę.
-Nie wchodziłam do domu.. -Sarah od razu zaczyna się tłumaczyć. -A do gabinetu taty nigdy nie można było zaglądać..Nawet jak bawiliśmy się w chowanego, to nas z niego wyganiał, nie wspominając o papierach, z których kiedyś zrobiliśmy samoloty, a okazały się bardzo ważne, przez co dostaliśmy paskiem po dupach.
 Chciałam zobaczyć reakcje Natea, ale jego wyraz twarzy się nie zmieniał, czyżby słowa Sary nie robiły na nim wrażenia? Czy ona mówi prawdę? Był bity w dzieciństwie?
-Teraz go nie ma, możemy wykorzystać sytuację.. -Nate uśmiecha się, a złowieszcze iskierki wręcz wypalają mu oczy.Co on kombinuje.Zaraz..
-Chcesz tam wejść? -Sarah przez chwilę wygląda na przerażoną jego pomysłem, ale bardzo szybko zmienia się w bardzo podekscytowaną.
-Zakazany owoc smakuje najlepiej, prawda? -Nate ponownie nie czeka na jakąkolwiek odpowiedź, przez co czuję się lekko zignorowana przez wszystkich. Oboje wychodzą zostawiając mnie samą. Słyszę jak otwierają się gdzieś drzwi, ale nie słyszę żeby zostały zamknięte. Iść za nimi? Rozważam plusy i minusy, jednak ciekawość bierze górę i kieruję się  stronę, w którą oni poszli.


 Gabinet taty Natea jest duży, ale w porównaniu z innymi pokojami wydaje się być najbardziej przytulny. Ściany są ciemno-zielone wiszą na nich różnego rodzaju obrazy, najczęściej przedstawiające morze.Na jednym obrazie widać straszny sztorm, na drugim spokojne fale, a na nich statek.
 Cały gabinet jest wykonany z ciemnego starego drewna, są tutaj szafy z dokumentami,które zajmują chyba najwięcej miejsca, ale nie przytłaczają tym człowieka. Zaraz przy oknie znajduje się ogromne masywne biurko, a na nim oczywiście laptop,stara ale bardzo gustowna lampka i kilka teczek, zauważam także, że tata Natea pisze piórem, co lekko mnie dziwi nie wiedzieć czemu.
Za biurkiem jest oczywiście czarny fotel obrotowy, także nie byle jaki, bowiem bardzo komfortowy (sama sprawdziłam siedząc na nim przez chwilę).Człowiek może się spokojnie na nim wyspać i szyja nie będzie go boleć po obudzeniu.Przed biurkiem stoją dwa masywne skórzane fotele.
W rogu znajduje się także mały stoliczek, a na nim bardzo ładna szklana karafka pełna jakiegoś brązowego trunku i dwie puste szklanki stojące obok niej.
Całość robi naprawdę piorunujące wrażenie,człowiek wchodząc i widząc takie cudo, wie że ma do czynienia z osobą o niewątpliwie mocnym charakterze.Troszkę dziwnie się z tym wszystkim czuję, mam w głowie mętlik, przecież rozmawiałam już nie raz z Panem Parkerem, wydawał się bardzo sympatyczną osobowością, z drugiej strony, czego ja się spodziewałam po kimś kto prowadzi taki, a nie inny biznes?
 Sarah i Nate gorączkowo poszukują czegoś na półkach.
-Mam! -nagle Nate wyjmuje jakąś strasznie grubą białą teczkę i zaczyna przeglądać jej zawartość.Sarah podchodzi do niego wyraźnie zaciekawiona znaleziskiem. -Eh.. za dużo tego. -kładą teczkę na biurku wygrzebując z niej jakieś papiery pełne nazwisk, dat, miejscowości.
-Matko, nie wiedziałam, że będzie tego aż tyle.. -Sarah jest wyraźnie zaskoczona.Ciekawe jest także to, ze każde z nich podchodzi do tego zajęcia inaczej. Nate gorączkowo i bardzo szybko śledzi tekst wzrokiem i odkłada kolejne strony,Sarah natomiast bardzo dokładnie czyta zawartość, aby wziąć kolejny papier.
-Słuchajcie.. -zabieram głos.Odwracają się w moją stronę przerażeni.Kiedy dociera do nich, że to tylko ja, powracają zupełnie się tym nie przejmując do poszukiwań nie wiadomo czego.Najwyraźniej spodziewali się kogoś innego. -Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.. -podchodzę do Natea i próbuję z nim nawiązać kontakt wzrokowy.
-Yhym.. -nie odrywa wzroku od papierów,zupełnie jakby był zahipnotyzowany i nie potrafił przestać.
-Ej.. A pamiętasz jak mu pomieszaliśmy dokumenty przekładając je do pierwszych lepszych teczek? -Sarah wydaje z siebie cichy chichot. -Matko, jaki on  był wtedy wściekły.Darł się jak wariat i walił paskiem w co popadnie.
Nate spogląda na Sarę i w jego oczach widać ból, ogromny ból spowodowany najwyraźniej jakimś wspomnieniem.
-Tak, pamiętam. -odpowiada cicho. Sarah przestaje chichotać.Patrzą na siebie,jakby wiedzieli o sobie wszystko i jeszcze więcej,jakby mieli mnóstwo wspomnień ze sobą, jakby sie znali.
-Jak widać, nic was to nie nauczyło.. -cała nasza trójka zamiera słysząc ostry męski głos.



 W drzwiach stoi tata Natea, już nie jest tym sympatycznym panem, jakim go znałam.Jest ubrany w idealnie uszyty na niego ciemny garnitur, ręce ma skrzyżowane na piersi i nie spuszcza z nas wzroku.No właśnie, ten wzrok. Jest nie tylko przerażający, on paraliżuje człowieka, zupełnie jakbym oglądała jakiś thriller i była jednym z tych bohaterów, który znajduje się w potrzasku razem z seryjnym mordercą. Tyle, ze to nie film, a normalne życie, i miejmy nadzieję,to nie jest żaden morderca.Jestem ciekawa jakie obrazki przelatują teraz przez jego umysł, co się dzieje w jego głowie. Twarz jest jak maska, nic nie można z niej wyczytać.I to także powoduje ogromny ucisk w żołądku, bo nie masz zielonego pojęcia co się z tobą stanie.Tylko te oczy coś wyrażają, jeden wielki szał, furię,wściekłość.
 Ta furia wpatruje się teraz w nas i nie wydaje z siebie żadnego głosu, groźby,pouczenia,krzyku, a to z pewnością nie wróży nic dobrego.

____________________

Wróciłam Miśki! :* :*
A wraz ze mną wrócili Nina i Nathaniel. :)

Najmocniej Was przepraszam, ale bohaterowie w mojej głowie zrobili sobie długie wakacje i nie chcieli kontynuować historii, wreszcie po niemałym wysiłku udało mi się i jak widać, ich przygody nadal się toczą, a my możemy je śledzić. :)

Dziękuję Wam za te wszystkie komentarze z prośbami o rozdział i te słowa krytyki, a nawet w niektórych przypadkach przypuszczenia o rzekomym odejściu od bloga.
Nic bardziej mylnego, nadal dodaję opowiadanie i nie macie się o co martwić. <3

Następny rozdział dodam za dwa tygodnie. ;)

A teraz.. Podobał Wam się rozdział 33? ^^

PS: Przypominam o konkursie! Coś malutko chętnych ;c 

niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 32.


 Jadąc postanowiłam poruszyć kilka tematów, które do tej pory nie dawały mi spokoju.
-Nate? -pytam, nie jestem pewna czy on ma ochotę na rozmowę.Dzisiejszy dzień nie należał do łatwych i przyjemnych dla nas obu.
-Hmm?
-Jak to jest możliwe, że jeszcze nikt was nie ukarał za to co robicie? -po raz pierwszy odkąd ruszyliśmy w drogę spojrzał na mnie.Ne mogłam rozgryźć co teraz dzieje się w jego głowie.Przez chwilę milczał a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Wiesz, że sam się nad tym zastanawiałem nie raz? Wydaje mi się, ze ludzie, może nie wszyscy ale niektórzy, wiedzą aż za dobrze czym się zajmujemy. W końcu jak ktoś ma tyle pieniędzy to musi być coś na rzeczy, nie? Same z nieba nie spadają. Tylko po prostu się boją. Masz pieniądze, masz władze, masz wszystko. -wzruszył ramionami.
-Nie boisz się?
-Czego?
-Konsekwencji.
-Żyjąc w moim świecie musisz być twardym, konsekwentnym, ludzie muszą wiedzieć, ze masz asa w rękawie. Inaczej bardzo szybko utopiłbyś się w tym bagnie. Jeden malutki błąd i nie żyjesz.
-Nie chciałeś nigdy zacząć od zera? Z czystą kartką?
-Po co? Żyję jak król, kto normalny chciałby zacząć od zera i zarabiać marne pieniądze, z których ledwo wiąże się koniec z końcem? Pieniądze zawsze niosą jakieś ryzyko, ale wiesz, ja chyba lubię tą adrenalinę.
-A twoi rodzice? Nie martwią się o ciebie?
-Żartujesz? Od małego uczyli mnie jak podwajać swój interes. Ktoś w końcu kiedyś musi to wszystko przejąć, nie?
-A jednak nie mówisz o tym tak otwarcie. Jakbyś nie był w stanie nikomu zaufać.
-Nie lubię ludzi. Jesteśmy naprawdę najgorszymi stworzeniami, które chodzą po tej planecie.Wiesz czemu? Bo normalnie zwierzęta zabijają aby przeżyć, my ot tak, dla zabawy. Każdy szuka czegokolwiek, co mógłby wykorzystać aby zrujnować drugą osobę, zaszkodzić jej. Nie musisz patrzeć daleko, żeby to wszystko dostrzec. Wojny? Kurwa, wystarczy spojrzeć na dwóch sąsiadów kłócących się o to, co kto ma lepsze, nowsze. Na mamy, które chcą żeby to waśnie ich dziecko było najlepsze. Na tą pierdoloną niesprawiedliwość, gdzie gwiazdy apelują, bo psy też mają uczucia ale nikt się nie przejmuje biednymi sierotkami w domach dziecka, gdzie każdy każdego gwałci. Nikt nikomu tutaj nie ufa. Taki jest świat ludzi, w takim świecie żyjemy i w takim umrzemy. Wolę polegać sam na sobie niż dostać nożem prosto w plecy, z resztą już mam w tym doświadczenie, przecież wiesz.
 Nate miał rację.Potwory nie czają się pod naszymi łóżkami, są wśród nas, każdego dnia czekają na twój upadek, żeby móc cię dobić.Taka jest przecież ludzka natura.Nie uznajemy zasad, nie pracujemy wspólnie, nie ufamy sobie, więc czy możemy się kochać?
Noc jest dzisiaj wyjątkowo piękna.Jest cicho, spokojnie.I ta pustka, na przystankach, gdzie jeszcze kilka godzin temu czekały tłumy ludzi na swój autobus, sklepy, które teraz są już zamknięte.Parki opustoszałe, nawet na drodze nikogo nie ma.Jesteśmy tylko my i niebo pełne gwiazd..
-Jesteś pewna, ze chcesz z nią porozmawiać? Nie wiesz co ci powie, nie znasz prawdy.
-I właśnie dlatego do niej jedziemy, żeby ją poznać.
-A co jeśli cie okłamie?
-Trudno, przynajmniej próbowałam. Poza tym, skąd będę wiedzieć, ze kłamie?
 Cisza. Nate nie odpowiada. Czy się denerwuję? Strasznie. Tak długo czekałam, planowałam, szukałam informacji i teraz, kiedy jestem już tak blisko - waham się.Co dalej będzie? Dowiem się prawdy, i co? Co zrobię?
 Czy ja na pewno chcę ją poznać? Może tak naprawdę nie powinnam wiedzieć, jak zginęli moi rodzice. Może ten wypadek samochodowy powinien mi wystarczyć. Umowa? Przecież nie da się jej cofnąć, więc po co mi wiedzieć, dlaczego mnie sprzedali? Już jest po ślubie, już nic nie da się zrobić. A jednak coś mnie tam ciągnie. Część mnie nie chce zawrócić.
 Wolę żałować znając prawdę, niż cierpieć nie wiedząc z jakiego powodu. Obiecałam to sobie. Rozwiążę zagadkę i dotrzymam obietnicy danej samej sobie.
-Już prawie jesteśmy. -Nate skręca w jakąś wąską uliczkę pełną starych kamienic. I wtedy dopada mnie jeszcze większe przerażenie, czuję jak moje ręce drżą, jak szybko zaczyna bić mi serce i ta suchość w ustach..


 Zatrzymujemy się obok jednej z naprawdę wielu kamienic, na owej ulicy. Nate chwyta moją dłoń.
-Czegokolwiek się teraz dowiesz, nie wierz jej na 100%, nie mamy pewności czy nas nie okłamie.Nie znamy jej intencji, nie wiemy o co jej chodzi i co chce uzyskać.Zachowaj pewien dystans do tego wszystkiego.Dobrze?
Kiwam głową, chociaż wiem, ze to będzie bardzo trudne i mogę nie dać rady.
 Klatka schodowa jest w opłakanym stanie, schody są drewniane i bardzo stare, gdzieniegdzie popękane.Ze ścian odpada tynk, na podłodze w kącie dostrzegam martwego szczura i mnóstwo owadów pełzających po nim.
Nasze kroki odbijają się echem po całek kamienicy.Nie słyszę żadnej żywej duszy, może to dlatego, ze moje serce bije bardzo mocno, zagłuszając wszystko wokół, nawet mój oddech, jeśli w ogóle oddycham teraz.
Nate trzyma mnie przez cały czas za rękę, nie widzę jego twarzy, ponieważ idę za nim, więc nie wiem, czy też jest tak bardzo przerażony jak ja.Pewnie nie, w końcu to jego klimaty, jego świat.
Nagle dłoń Natea znika, puściłam go? Rozglądam się wokół i nic nie widzę.Kurwa, jak tutaj jest ciemno! Powinnam go zawołać? A co jeśli przyjdzie ktoś inny?
Na szczęście natrafiam na jego wyciągniętą dłoń i szybko się jej chwytam, czuję jak pociąga mocno i ląduję przy czyjejś klatce piersiowej.Tak, czyjejś, bo na pewno nie należy ona do Natea, jest za wielka. Widzę światło -latarka, spoglądam w górę i zaczynam wrzeszczeć. Stoi przede mną strasznie szeroki w barkach i bardzo umięśniony facet, z kilkoma włosami na głowie, sztucznym okiem i ogromną blizną na pół-twarzy.
-Nina! Ej! -ten głos od razu rozpoznaję, Nate podchodzi do mnie i odsuwa od tego typa delikatnie przytulając. -Pogrzało cie? Po co ją straszysz?
-Pomogłem damie wyjść po schodach.. -głos ma twardy, donośny.Typowy mięśniak.
-To już lepiej nie pomagaj.. -moje serce przestało bić jakąś minutę temu, za to bardzo wyraźnie słyszę teraz swój oddech, zdecydowanie za bardzo przyśpieszony. -W porządku? -Nate zwraca się teraz do mnie - Okna są tutaj zabite dechami, więc nic nie widać.Trzymaj latarkę.
Szybko uruchamiam ten jakże cudowny sprzęt i od razu robi się jaśniej. Zauważam dwa krzesła i stolik a na nim karty. Jak w takich warunkach można grać w karty? Nate rozmawia z mięśniakiem, a ja się troszkę oddalam. Zauważam kolejny stolik, a na nim dwa czarne pistolety i kilka plastikowych małych torebek z białym proszkiem w środku. Nie trudno się domyślić, co to jest i do czego służy.
-Chcesz sobie wciągnąć? -słyszę jakiś głos, nie znam go.Odwracam się, stoi obok mnie chłopak, o krótkich ciemnych blond włosach, ubrany w szary T-shirt i dresy.Chyba już sobie troszkę wciągnął, jego źrenice są wyraźnie rozszerzone i dziwnie się uśmiecha.Tak jakby nie do końca mówił do mnie.
-Nie, dziękuję.
-Nie wiesz co tracisz.. -siada na krześle i wysypuje troszkę proszku z jednej z torebek na stół.
-Taa -szukam latarką Natea, ale nigdzie go nie widzę.Gdzie on do diaska się podział?
Jest! Nadal stoi z tym niezbyt urodziwym mięśniakiem, który pokazuje mu jakieś papiery.
Podchodzę do nich.
-Zajmę się nią, w razie czego dam znać.. -słyszę fragment ich rozmowy.
-Gotowa? -Nate uśmiecha się delikatnie do mnie.
-Sama nie wiem. -wzruszam ramionami.Znowu chwyta moją dłoń i kieruje w stronę prawie pustej półki na książki (prawie, bo są na niej jakieś papiery i popielniczka pełna wypalonych papierosów), jak się później okazuje znajdują się tutaj ukryte drzwi do kolejnego pokoju.

 Ku mojemu zdziwieniu znajdujemy się w pomieszczeniu, w którym, po pierwsze jest prąd, po drugie ma on całkiem dobrze zachowane ściany, pomalowane na szaro, oprócz tego jest tutaj także pojedyncze łóżko, umywalka i sedes, brakuje tylko okna.Po tej kamienicy na pewno nie spodziewałam się, aż tak dobrych warunków.
 W kącie siedzi skulona, ubrana w szarą bluzę z kapturem i ciemne dresy Sarah.Musieli ją przebrać.
-Dzień dobry.. -Nate zabiera jako pierwszy głos.Jest stanowczy ale nie zdenerwowany, to dobrze. Może obędzie się bez krzyków.
Kobieta podnosi powoli głowę, wygląda na wykończoną.Ma włosy spięte w byle jaki kucyk, wory pod oczami i popękane usta.Nie odpowiada.
-Przyszliśmy po pewną dawkę informacji. -powoli podchodzi do niej, widzę ogromne przerażenie w jej oczach.Boi się go. Nate sięga dłonią do kieszeni i wyjmuje z niej wydrukowane zdjęcie,to które znalazłam u nas w sypialni. Pokazuje jej. -A teraz mów.
Sarah jednak nadal się nie odzywa,zdaję sobie sprawę, że wygląda teraz na znacznie młodszą, bardziej w wieku Natea. Czy to możliwe, ze mają tyle samo lat? Dlaczego wcześniej starała się wyglądać na starszą?
-No mów!
-Nate.. -nie chce żeby krzyczał i jeszcze bardziej ją straszył. -Nie krzycz. -mówię powoli. Podnosi ręce w geście kapitulacji i siada na łóżku. Podchodzę powoli do dziewczyny i kucam obok niej.
-Ten pan na zdjęciu to mój tata.Musisz mi powiedzieć wszystko, co o nim wiesz.. -staram się mówić spokojnie. -Pomożesz mi? -odwracam się tyłem do Natea, tak aby nie widział ruchu moi ust i szepczę do dziewczyny -Ja tobie też pomogę, obiecuję.
Sarah kiwa powoli głową.
-Pracował z Parkerem.. -w końcu słyszę jej szept. -Prostytutki..
-Co? -chyba się przesłyszałam.
-Rozwoził prostytutki czasami.
-Gdzie je rozwoził? -co ta kobieta wygaduje? Mój tata i prostytutki?
-No do klientów.Tylko czasami, jak nie było nikogo innego, tak to zwykle zajmował się ziołem.Chyba rozdzielał, ale nie jestem pewna..
-Dlaczego zrobiłaś im zdjęcie? -do naszej konwersacji wtrąca się Nate.
-Robiłam wszystkim zdjęcia.
-Dlaczego? -pyta ponownie.
-Chciałam się jak najwięcej o was dowiedzieć.O plantacjach,prostytutkach,surogatkach..
-Zaraz.. Skąd wiesz o surogatkach? -Nate wstaje z łóżka, jest wyraźnie zaciekawiony tą informacją, a ja zdaję sobie sprawę, że o tym biznesie nic mi nie wspominał.Kolejna tajemnica.
-Kiedyś prowadziliście taką działalność.Wynajmowaliście małżeństwom dziewczyny, które miały urodzić im dziecko..
-Wiem, ale skąd ty to wiesz?
-No przecież ci mówi, że się dowiedziała.. -spoglądam na Natea.
-Tak, tylko, że ten biznes już dawno u nas nie działa. -Nate kieruje teraz wzrok na mnie. -Skończył się kiedy miałem jakieś 10, może 11 lat.Nie pamiętam dokładnie.
-No i co w związku z tym? -nie do końca rozumiem, dlaczego tak bardzo ciągnie ten temat.
-Moi rodzice bardzo dobrze dopilnowali, by słuch o tym zaginął.To niemożliwe, ze się tego dowiedziałaś..
-Miałeś wtedy 11 lat. -Sarah, która do tej pory milczała znowu zabiera głos. -Mieszkałeś wtedy u dziadków, pamiętasz?
-Nie, nigdy nie mieszkałem u dziadków. -Nate wyraźnie się sprzeciwia tej teorii.
-Nie pamiętasz tego, ale tak było.. -Sarah wzrusza ramionami. -Postarali się, żebyś niczego nie pamiętał.
-A skąd ty to wiesz?
-Wiem o tobie wszystko. -czuję jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej.Robi mi się duszno.
-Skąd tak dużo wiesz? Kto ci to wszystko powiedział? -Nate podchodzi do nas i nachyla się do dziewczyny. Sarah spogląda mu prosto w oczy, widzę że coś się w nich zmieniło, zaraz.. ja już gdzieś widziałam taki wzrok, tą pewność siebie, te iskierki..
-Nate, jestem twoją siostrą. -przestaję oddychać.


________

Podobało się? :*

Przypominam o konkursie! ;)

niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 31.

 Starałam się ze wszystkich sił udawać, że nic nie widziałam i nie słyszałam.Jak zwykle zrobiłam nam śniadanie, dużym ułatwieniem tutaj był brak rozmowy między nami.Tak więc jedliśmy nic nie mówiąc, w ciszy.
-Muszę na chwilę gdzieś pojechać.. -Nate odezwał się dopiero, kiedy włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki po posiłku. -Może mnie nie być przez jakieś dwie, góra trzy godziny.
-W porządku. -odwróciłam się do niego i delikatnie uśmiechnęłam.
-Poradzisz sobie? -spytał niepewnie.
-Jasne..
-Jak coś to dzwoń. -zawołał z korytarza, chwilę później usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi.Wyszedł. Zadzwoniłam od razu po taksówkę.Pobiegłam na górę do sypialni,zatrzymałam się dopiero w progu spoglądając na łóżko. Kołdra była strasznie rozkopana, jedna poduszka leżała na ziemi.Przypomniałam sobie sytuację, jaka miała miejsce jeszcze kilka godzin temu..

 Nate wrzeszczący  wniebogłosy i ta kobieta, Sarah leżąca na naszym łóżku i mówiąca mu jak bardzo go kocha.

 (...)Wiesz dlaczego nikt cie nie kocha?! Bo ciebie nie da się kochać! Spójrz na siebie! Jak ty wyglądasz?! Nie ma na świecie faceta, który chciałby coś takiego!(...)

 Robi mi się żal tej kobiety.Jeśli faktycznie, zakochała się w Nathanielu, to przecież nie jej wina, tak? Jak to się mówi, serce nie sługa. Z drugiej strony, była od niego kilka lat starsza,na taką przynajmniej wyglądała.Musiała go bardzo dobrze znać, skoro myślała, że ma jakieś szanse.
Niepokoi mnie ta cała sytuacja, za mało wiem, nic się nie wiąże w całość.

 Sięgam po torebkę leżącą w kącie.Sprawdzam czy jest w niej wszystko, czy czasami nie wyciągnęłam z niej telefonu.Na szczęście niczego nie muszę szukać.
Wychodzę do garderoby po kurtkę i buty.Wracam do sypialni, jeszcze raz spoglądam na łóżko i napis nad nim: DOPÓKI WALCZYSZ, JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ!
A więc widzisz Nina, musisz walczyć, nikt tego za ciebie nie zrobi.Walcz o siebie.I tak właściwie moja optymistyczna myśl powinna trwać, ale niestety bardzo szybko zostaje zachwiana, gdyż do głowy wpada kolejna: twój przeciwnik przewyższa cię doświadczeniem i wiedzą.
Na całe szczęście wiem, że nawet słabszy może wygrać jeśli posłuży się odrobiną sprytu.I na tym zakończę rozmowę z samą sobą.
Już mam wychodzić, gdy zauważam coś obok łóżka, jakiś kawałek papieru.Podchodzę i zaciekawiona spoglądam na jego zawartość, od razu żałuję swojej decyzji.
Chowam kartkę do torebki i wybiegam z domu.Jak na zawołanie taksówka właśnie podjeżdża pod dom.Szybko podaję adres i ruszam zostawiając willę za sobą.


 Rafał otwiera drzwi, jest zaskoczony moim widokiem.
-Nina, hej! Co cię do mnie sprowadza?
-Do mnie? Myślałam, ze to n a s z dom.
-No tak, zawsze. -wzrusza ramionami.Nie muszę się długo zastanawiać, żeby zauważyć, ze coś tutaj nie gra.
-Nie wpuścisz mnie do środka?
-Wiesz no..Bo widzisz, ja...
-Rafał!! Mówiłam ci, że się przeziębię jak będziesz tak wietrzył w tym domu!! -słyszę ze środka jakiś kobiecy głos.Chwilę później obok Rafała pojawia się długonoga blondynka ubrana, a właściwie zasłonięta różowym szlafrokiem, z pod którego i tak wiele można zobaczyć. -Kto to? -pyta zauważając mnie.Nie jest chyba zachwycona widokiem.
-Nina, moja siostra. -Rafał odpowiada i otwiera szerzej drzwi. -Wchodź.

 Blond dziunia opuszcza dom szybciej niż się tego spodziewałam.
-Zadzwoń.. -mówi dając chyba za bardzo namiętnego całusa Rafałowi.
-Taaa... Cześć.
-Nie wiedziałam, ze gustujesz w blondynkach. -mówię zalewając herbatę wodą. -Myślałam, że wolisz rude.
-Jednorazowa sprawa. -Rafał wzrusza ramionami.
-I na każdą taką jednorazową sprawę bierze ze sobą szlafrok? -przewracam oczami.Nie odpowiada na mój komentarz.
-Stało się coś? -pyta dopiero po chwili.Siadam na kanapie. -Wyglądałaś na wściekłą.
-Nie uwierzysz w to, jak wyglądała moja wczorajsza noc.. -z nerwów zaczynam się śmiać.
-Sam nie wiem, czy chcę wiedzieć.To sprawa między wami, nie? No chyba, że coś ci zrobił, w takim wypadku jestem zwarty i gotowy do działania.. -siada na fotelu z ogromnym uśmiechem na twarzy.Wygląda na szczęśliwego, chyba nie powinnam mu zakłócać tego dobrego humoru.Z drugiej strony jest moim bratem, on po prostu musi to wiedzieć.
-Mów, co jest. -najwyraźniej zauważa moje zawahanie.
Tak też robię, mówię mu o wszystkim.Zaczynając od SMS-ów, kończąc na zeszłej nocy.
-Kurwa mać! Nina! -spodziewałam się takiej reakcji.Chodzi z kąta w kąt i jakie co drugim słowem jest ... brzydkie słowo.
Czekam aż się uspokoi, co trochę trwa.Mniej więcej przez jakąś godzinę słucham tego, jak bardzo się na mnie zawiódł i jaka ja musiałam być głupia, ze wcześniej nie zauważyłam takiego debila.Wydaje mi sie jednak, ze najbardziej zły jest na siebie, że nie zauważył tego co się dzieje, jakim człowiekiem jest Nate.
Nic nie mówię, podchodzę do niego i go przytulam.Tu jest mój dom, to właśnie to uczucie którego cały czas mi brakowało - bezpieczeństwo.
-Co teraz chcesz zrobić? -pyta szeptem.Wzruszam ramionami.
-Nie wiem...
Przerywa nam dzwonek do drzwi.
-Ehh.. -Rafał wzdycha. -To pewnie Leila coś zostawiła..
Zostaję sama w salonie, podchodzę do stolika i biorę łyka zimna już herbaty.Nagle słyszę ogromny huk zza ściany. Zdziwiona postanawiam sprawdzić o co chodzi.
Sparaliżowana stoję w progu, podczas gdy Rafał rzuca Natem o ścianę! No normalnie nim rzuca! Jak lalką!
-Rafał! -Nate próbuje się jakoś bronic, ale Rafał jest tak bardzo wściekły, ze chyba nic do niego nie dociera. -Popierdoliło cię?!
Nate upada na ziemię i już nawet nie próbuje się podnieść.
-Rafał! -próbuję go jakoś powstrzymać ale nie reaguje.Siada okrakiem na Nathanielu i wali w co popadnie pięściami. Nate jednak ma jeszcze na tyle siły żeby mu oddać, zauważam sączącą się krew z wargi Rafała, to nic w porównaniu z nosem Natea,który teraz barwi całą bluzkę.
-Rafał przestań!! Słyszysz?! -podbiegam do nich i próbuję go odciągnąć -Zabijesz go!
-To właśnie mam zamiar zrobić! -Rafał odpycha mnie od siebie. -Pierdolony kryminalista!
-Rafał błagam cię!! Zostaw go w spokoju!!! -musiałam się nieźle wydrzeć, bo wstał i go zostawił.Wściekły poszedł do salonu.
Spojrzałam na Natea, nic nie mówił, leżał trzymając się za nos.
-Pomóż ci wstać? -szepnęłam.
-Dam radę. -bardzo powoli, ale się podniósł.
-Chodź, przemyję ci ten nos.. -chwytam go za dłoń i prowadzę do salonu, w którym Rafał już przykłada zimne piwo do wargi.

 -Możecie mi wytłumaczyć, co to właściwie było? -po wstępnych oględzinach doszliśmy do wniosku, ze nic wielkiego się nie stało z nosem Natea.Nie musimy jechać do szpitala.
-Jeszcze raz otworzysz gębę i wydusisz z siebie chociażby jedno słowo a cię zamorduję na tej kanapie! -Rafał usiadł na przeciwko nas w fotelu.
-Rafał, już wystarczy.
-Co wystarczy?! Powinienem mu tak dopierdolić, żeby go rodzona matka nie poznała! -nie zwracam uwagi na jego wypowiedzi.
-Opowiedziałam mu o SMS-ach.. -tłumaczę Nateowi.
-Yhym.. Świetnie. -poprawia zimny groszek, którym cały czas chłodzi sobie nos.
-I o tej lasce, która wczoraj próbowała zabić Ninę.. -Rafał dodaje coś od siebie. -A no i o tym, ze jesteś dilerem trawki, hakerem, nocnym psycholem i mordercą. Zajebiste hobby, nie ma co. -przewraca oczami - A pomyśleć, ze niektórzy mężowie po prostu zdradzają swoje żony..
-Rafał!
-Czyli, że jakbym ją zdradzał to byłoby w porządku?
-Tak, wykastrowałbym cię, ale byłoby w porządku. -Rafał uśmiecha się najmilej jak tylko potrafi.
-Możemy już przestać? Zachowujecie się jak dzieci!
-Jak dzieci?! -Rafał niemal znowu wpada w furię. -Które dziecko rozwiązuje problemy zabijając ludzi?!
-O co ci chodzi z tym zabijaniem ludzi człowieku? -Nate najwyraźniej nie wie (albo udaje że nie wie) o co chodzi.
-Wtedy jak ta Sarah była u nas, to ja przez cały czas byłam w sypialni.. Wszystko słyszałam Nate..
-O kurwa.. -wzdycha.
-Się porobiło, nie? -coś czuję, ze prędko się Rafał nie uspokoi.
-Nate.. To prawda, co wtedy mówiłeś? -pytam niepewna, czy chcę usłyszeć prawdę.
-Prędzej czy później i tak byś się dowiedziała.. -wzrusza ramionami.
-Zabijasz ludzi?!
-Nie, już nie. Kiedyś tak, teraz to właściwie jestem tylko o wybierania celów..
-Tylko od wybierania celów?! Czy ty się słyszysz człowieku?! -Rafał rusza po nowe piwo.Czuję ulgę, już myślałam,że znowu zechce go poturbować.


 Przez następne trzydzieści minut żadne z nas się nie odzywa.Rafał zdążył już wypić cztery piwa,wypiłby pewnie więcej ale tylko tyle miał w wyposażeniu.Upewnił się, że nie zamierzam opuszczać dzisiaj domu (szczególnie w towarzystwie Natea) i zmęczony tym wszystkim postanowił uciąć sobie drzemkę.
Korzystając z okazji bycia sam na sam z Nathanielem, postanawiam poruszyć jeszcze jedna kwestię.
-Ta Sarah.. ona jeszcze żyje? -pytam cicho.
-Co? -Nate jest najwyraźniej zaskoczony moim pytaniem.
-Żyje jeszcze?
-Nie wiem, znając Sebastiana to pewnie tak.
Znowu chwila ciszy.
-Muszę się z nią spotkać..
-Co?!
-Porozmawiać z nią.
-O czym ty chcesz z nią rozmawiać?
Wstaję z kanapy i wychodzę z salonu.Wracam z torebką, z której wyciągam kartkę.Podaję ją Nathanielowi.
-O kurwa. -na kartce jest wydrukowane zdjęcie (robione oczywiście z ukrycia) mojego taty z rodzicami Natea.
-Muszę się dowiedzieć, o co jej chodzi.Jeśli faktycznie o ciebie, to czemu nie przyszła wcześniej, kiedy mnie jeszcze nie było w twoim życiu?
-Dzwonię..
Nate szybko uruchamia swoje kontakty.Po kilku telefonach dowiadujemy się, ze Sarah żyje.
-To co? Jedziemy? -pyta niepewnie.
-A nic mi nie zrobisz? -sama nie wiem czy chcę odbyć z nim tę przejażdżkę.
-Nina, oczywiście, że nie. -chwyta moje dłonie. -Czy kiedykolwiek ci coś złego zrobiłem?
-Nate.. -waham się. -Ja cie kompletnie nie znam, nic o tobie nie wiem. I to mnie chyba najbardziej przeraża, ta myśl, że w ogóle nie znam człowieka, którego tak bardzo chciałabym poznać.
-Nina, skarbie.. -ku mojemu zaskoczeniu przytula mnie, bardzo delikatnie.Nie jestem pewna czy to przez to, ze jest poobijany czy ze względu na mnie. -Ślubuję trwać przy tobie w dobre i złe dni, w czasie burzy i w świetle słońca. Bronić cię przed każdym nawet najmniejszym niebezpieczeństwem. Obiecuję, być twoim przyjacielem, któremu zawsze będziesz mogła powiedzieć wszystko, bez względu na porę, którego nigdy nie będziesz się bać.Postaram się spełnić każde twoje marzenie, dać ci wszystko czego zapragniesz a jeśli trzeba będzie zginąć broniąc ciebie i twoich przekonań.. -cytuje swoją przysięgę ślubną.O matko, on ją jeszcze pamięta!
-Nate.
-Proszę, wybacz mi. -widzę w jego oczach smutek i to mi wystarczy, żeby mu wybaczyć. -Nigdy nie dopuszczę żeby ktoś cię zranił.
-Wiem, już wiem.. -przytulam się do niego jeszcze bardziej.Łzy spływają mi po policzkach. -Po prostu już niczego nie ukrywaj, dobrze?
-Obiecuję. -nasze usta same się odnajdują i obdarowują ogromnym pełnym zarówno namiętności,tęsknoty jak i smutku,żalu pocałunkiem.
-Jedziemy? -pyta cicho.Kiwam głową zgadzając się.Piszę kartkę dla Rafała i wychodzę, mając ogromną nadzieję, ze wszystko za chwilę się wyjaśni.

__________

I jak, Moi Kochani? :*
Podoba się? :)

PS: Nie zapominajcie o konkursie! ♥

niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 30.

-Kim ty kurwa jesteś?! -widziałam, że Nate nie potrafi już utrzymać swoich emocji na wodzy, jego dłonie zaciskały się co chwilę w pięści.Usiadłam na podłodze przy drzwiach próbując uspokoić swój oddech i jakimś cudem nie zemdleć. -Zadałem ci pytanie! Kim do kurwy nędzy jesteś?!
-Nathaniel.. -kobietę chyba wystraszył ten nagły krzyk. -Nie pamiętasz mnie?
-Nie. -sięgnął po swój telefon, który leżał na stoliku i prawdopodobnie wysłał komuś wiadomość, chociaż nie jestem tego pewna. -Jeszcze raz: kim jesteś i co robisz w moim domu?
-Nazywam się Sarah White. Nate przecież ty mnie musisz pamiętać.. -próbowała się jakoś uwolnić z więzów ale z marnym skutkiem. -Kocham cię.
Uniosłam głowę, chciałam zobaczyć jego reakcję. Stał obok łóżka z bardzo grobową miną.Przez dłuższą chwilę nic nie mówił, następnie zaczął się śmiać, ale nie tak jak zwykle, to był egoistyczny,pewny siebie i upokarzający śmiech.Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam.
-Co ty robisz? -nachylił się nad nią i spojrzał jej prosto w oczy.
-Ja..Ja cię kocham. -wyjąkała już mniej pewna siebie.
-TY? A kim ty jesteś, że mnie k o c h a s z? -cisza.Brak jakiejkolwiek odpowiedzi. -Powiem ci kim jesteś: n i k i m, jedną z wielu, które myślą, ze cokolwiek znaczą, podczas gdy ja pojęcia nie mam o ich istnieniu.Nie masz dla mnie żadnego znaczenia, równie dobrze mogłoby cię w ogóle nie być.Nie zauważyłbym różnicy. -wzruszył ramionami.
-Nathaniel nie wiesz co mówisz.. To wszystko przez nią, ona mi cię zabrała.. -znowu próbowała się jakoś uwolnić. -Ta wredna szmat.. -nie zdążyła dokończyć, ponieważ została uderzona w twarz.
-Przychodzisz do mojego domu! Wchodzisz do mojej sypialni! Próbujesz zabić moją żonę! I jeszcze śmiesz w ten sposób się o niej wyrażać?! ZA KOGO TY SIĘ KURWA UWAŻASZ TERAZ?! -to nie był ten Nate, którego do tej pory się bałam, to było coś innego, coś bardzo ale to bardzo wnerwionego.Potwór, którego lepiej nie budzić.Niestety, było już za późno. -Wiesz kim jesteś?! Z E R E M! Nic dla nikogo nie znaczysz, nie mam zielonego pojęcia po co jeszcze żyjesz, skoro niczego nie wnosisz! Zajmujesz tylko niepotrzebnie miejsce! Mówisz, chociaż nie masz nic do powiedzenia! Oddychasz i pozbawiasz innych tlenu! Jesteś, chociaż powinno cie nie być! Pasożyt do wyeliminowania! Wrzut na dupie! -wazon, który do tej pory spokojnie sobie stał zostaje właśnie rozbity na ścianie. -Myślałaś, że co?! Zabijesz ją i rzucę ci się w ramiona?! Czy ty w ogóle posiadasz rozum?! Jesteś popierdolona! Pierdolona wariatka! Wiesz dlaczego nikt cie nie kocha?! Bo ciebie nie da się kochać! Spójrz na siebie! Jak ty wyglądasz?! Nie ma na świecie faceta, który chciałby coś takiego!
 Wiem, ze Nate nie mówi tego do mnie ale z tych wszystkich emocji znowu zaczynam płakać i jeszcze bardziej chowam się w cień.Nie poznaję w ogóle człowieka, który wrzeszczy i rzuca przedmiotami.To coś to nie Nate, to nie może być Nate! Zauważam jakieś buty w drzwiach, spoglądam w górę -to Sebastian. Nie zauważył mnie, wszedł do środka pokoju.
-Nate.. -spokojnym głosem, bez żadnych emocji kładzie mu rękę na ramieniu. Nate odwraca się, widzę furię w jego oczach, są teraz ciemne niczym węgiel.Przestaje wrzeszczeć, stoi przed łóżkiem z zaciśniętymi pięściami. Sebastian kiwa komuś ręką, żeby wszedł.Do sypialni wchodzi jeszcze jeden facet, którego w ogóle nie kojarzę.Jest sporo wyższy od Natea i bardziej umięśniony, ma długie blond włosy sięgające ramion.I chociaż nie wszystkim facetom one pasują, on wygląda w nich całkiem przyzwoicie. Jestem pewna, że Nate całkowicie sobie zapomniał,że nadal znajduję się w sypialni.Postanawiam pozostać w cieniu, nie chcę się wychylać,nawet dobrze mi się tutaj siedzi.
-I co z nią robimy? -pyta blondyn swoim grubym głosem z lekką chrypką.
-Dla mnie jest ona bezwartościowa.. -Nate wzrusza ramionami.
-Przecież jej nie zabijemy. -odzywa się Sebastian.Że niby co kurwa? Zabić ją? Taa pewnie, przecież tak się tutaj rozwiązuje problemy.Po co nam policja? Sami się tym zajmiemy.
-Dlaczego by nie? -znowu głos Natea. Wstrzymuję oddech.Chyba jej nie zabiją? Ja rozumiem, ze nie zrobiła niczego dobrego no ale bez przesady, nie jest żadnym seryjnym mordercą, który zabił już kilkadziesiąt ludzi we śnie! Mam taką nadzieję..
-A co potem zrobisz z ciałem? -ponownie Sebastian.
-Dzień dobry. -blondyn podchodzi do łóżka. -Pani pozwoli. -mówi i ucina nożem linę. Skąd on ma nóż?! Ehhh też pytanie.Przecież sama nie wiem skąd ja wzięłam linę.Upominam się w myślach.
-Siedź na dupie! -Nate popycha kobietę, kiedy ta chce wstać z łóżka.
-Przecież nie możecie mnie zabić! -krzyczy przerażona. -Nathaniel! Ty nie możesz tego zrobić!
-Nie mów do mnie Nathaniel! W ogóle nic nie mów! NIe marnuj już tlenu!
-Spokojnie.. -Sebastian ponownie klepie Natea po ramieniu.
-Spokojnie?! Czy ty wiesz co ona chciała zrobić?! -Nate przeczesuje z nerwów włosy.
-Nie możemy tylu ludzi zabijać! -odzywa się blondyn.Nieruchomieję. -W końcu ktoś coś zauważy, popełnimy błąd i jesteśmy w dupie..
-Jak "tylu"? Co to znaczy? -Sebastian chyba nie jest zorientowany w temacie. -Nate? O co mu chodzi?
-O tych dwóch..Jak im tam było? Peter i Nick? -Nate przewraca oczami.
-Zabiłeś ich?! -pierwszy raz słyszę uniesiony głos Sebastiana.
-Nie ja. -Nate kieruje wzrok na blondyna. -Logan to zrobił.
-Kiedy? W jaki sposób? Czemu ja o tym nic nie wiem? -Sebastian chce znać jak najwięcej szczegółów, ja nie za bardzo.Jestem tak bardzo przerażona i sparaliżowana, iż wydaje mi się, że zlewam się ze ścianą.Nie ma szans, żeby mnie ktokolwiek znalazł czy zauważył.
-Bo miałbyś coś przeciwko. -Nate zaczyna się tłumaczyć. -Byli zbędni więc poprosiłem Logana żeby to załatwił. -poprosił? Jakoś nie chce mi się w to uwierzyć.
-A czemu sam tego nie zrobiłeś?
-Bo byłem wtedy poza miastem..
-I nie mogłeś przyjechać? -odkrywam u Sebastiana ukrytą cechę uparciucha.
-Nie, nie mogłem.Byłem wtedy z Niną, wyjechaliśmy na noc poślubną. Jones sobie poradził, nikt nic nie wiedział i jak widać nadal nikt nic nie wie..
O kurwa.Pamiętam SMS jaki dostał Nate: "Wszystko idzie zgodnie z planem.Nikt nic nie wie.Możesz już wracać." Był podpisany L.J. jak Logan Jones -zgadzałoby się. Odczytałam go, gdy Nate upił się na imprezie u Rozalie i nie wiedziałam o co chodzi.No cóż, teraz już wiem, a wolałabym jednak nie.Co za ironia.
-To co robimy w takim razie? -odzywa się blondyn, Logan.
-Róbcie co chcecie. -Nate wzrusza ramionami. -Mam jej już nigdy więcej nie widzieć, inaczej sam się tym zajmę.
-Nathaniel! Nie możesz.. -Sarah ponownie próbuje wstać z łóżka i znowu zostaje odepchnięta.
-Odpierdol się ode mnie! -Nate wychodzi z pokoju.
-Zanieś ją do samochodu.Później pomyślimy co zrobić. -Sebastian kiwa głową Loganowi, ten wiąże kobiecie ręce liną i wychodzi trzymając ją.Nie jest z tego powodu zadowolona, słyszę jak na korytarzu woła Natea ale  bez skutecznie, brak odpowiedzi z jego strony.
Sebastian także wychodzi z pokoju ale bardzo szybko pojawia się z powrotem. Zauważył mnie! Kurwa! Moje serce przestaje bić.On jednak w ogóle się nie odzywa, stoi tak przez chwilkę patrząc się na mnie, jakby się wahał. Następnie opuszcza sypialnię, zostaję sama.

-Nina! Ninaa!-słyszę głos Natea. Chyba mnie szuka.Szybko wstaję spod ściany i wychodzę z sypialni.Spotykamy się na dole w salonie. -Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukam..
Nie jestem w stanie wydusić z siebie chociażby jednego słowa.Stoję cała przerażona i patrzę się na niego.Jego wzrok złagodniał.Chyba wraca do mnie Nate, którego do tej pory znałam.W mich oczach jednak, już nigdy nie będzie taki sam.Podchodzi do mnie i lekko przytula.Nie odpowiadam również na to.
-Ty cała drżysz.. -stwierdza głośno.
-Bo się boję.. -sama nie wiem kiedy i dlaczego odpowiadam.Za to bardzo dobrze wiem, że znowu zaczynam płakać.
-Nina,gdzie byłaś przez cały ten czas? -spogląda mi w oczy.
-Zeszłam na dół do jednej z sypialni.. -kłamię.
-Sebastian i Logan tutaj byli.Zabrali ją.Już nic ci nie grozi. -nic więcej nie mówi, tyle chyba powinno mi wystarczyć. -Chodź, położymy cię spać.Uspokoisz się. -chwyta mnie za rękę i prowadzi do sypialni, jednak nie tej, w której leżała Sarah, do tej na dole, gościnnej.
 Kładzie się obok mnie, chyba dziwi go to, że się do niego nie przytulam jak zwykle, więc sam to robi.
-Dobranoc. -szepcze mi do ucha i całuje moje włosy.Nie odpowiadam.Zamykam oczy próbując wymyślić jakiś plan.Coś przecież muszę zrobić.Dom wariatów? Nie, to jakaś mafia! Jeszcze lepiej. Kurwa w co ja się wpakowałam i co gorsze, jak ja z tego wyjdę?
Przypominają mi się słowa Natashy: "Uważaj na niego.To była tylko zajawka, tego na co go stać."
Tylko pytanie: czy to co dzisiaj widziałam to też była zajawka?


______________

Wiem, ze rozdział jest króciutki, ale taki według mojej koncepcji miał właśnie być. :)

Podobał się? :*

czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 29.

 Obudził mnie dźwięk przychodzącego SMSa, przetarłam oczy i sięgnęłam po telefon. Ehh...to tylko jakaś reklama.Przekręciłam się na drugi bok spodziewając się widoku zmierzwionych czarnych włosów i delikatnie unoszącej się klatki piersiowej, zamiast tego ujrzałam wolne miejsce. Natea nie było.Przeciągnęłam się i leżałam.Nie miałam ochoty wstawać.
Mimowolnie zaczęłam się jak zwykle zastanawiać nad sensem życia, tego wszystkiego co jest wokół mnie. Doszłam do wniosku, ze całkiem nieźle nam idzie do tej pory (pomijając kobietę, która prawdopodobnie chce mnie zabić) może czasami się ze sobą kłócimy ale jak na parę, której w zasadzie nic nie łączy (ni to przyjaźń, ni kochanie) to dogadujemy się. Jest fajnie.Spodziewałam się po nas mnóstwa krzyku,płaczu i trzaskania drzwiami, a tutaj taka miła niespodzianka.
Mimo wszystko ciągle się denerwuję, mam wrażenie, ze coś za chwile zatrząśnie naszym małym światem i spowoduje jego rozpad.W końcu tak naprawdę to mogę się spodziewać wszystkiego zarówno po moim mężu jak i jego rodzinie, których jak się okazuje nie znam wcale.Próbowałam pogadać z Natem o jego pracy, chciałam się dowiedzieć dokładnie na czym ona polega ale mnie zbył jakimś pustym zdaniem, nic ciekawego nie wnosząc, więc przestałam drążyć temat. Nate jest uparty jak osioł, więc kiedy nie chce, abym o czymś wiedziała, to mi tego nie powie.
-No co ty? Dalej w łóżku? -nawet nie zauważyłam, kiedy stanął w drzwiach sypialni.
-Yhym.. -uśmiechnęłam się do niego.Odpowiedział tym samym, a to znaczy, ze mamy dzisiaj dobry nastrój.
-Masz zamiar wstać? -podszedł do okna i uniósł rolety uwalniając promyki słońca, które ochoczo wpadły do pokoju.Zasłoniłam się kołdrą i ziewnęłam.Słyszałam jego śmiech i nagle poczułam na sobie ciężar.Uniosłam kołdrę.
-Nate! -siedział na mnie okrakiem.Tak, on i jego genialne pomysły. -Zejdź ze mnie. -zaczęłam się śmiać.
-Po co? Przecież i tak nie chcesz wstawać.. -drażnił się ze mną.Próbowałam, go zepchnąć rękami ale cwaniak był silny.Po chwili zmęczyłam się i po prostu poddałam, co chyba mu się spodobało, zauważyłam jak jego kąciki ust lekko się uniosły.Przybliżył swoją twarz do mojej i od razu zrobiło mi się jakoś tak cieplej. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go.Przez chwilę zdezorientowany pozostał w bezruchu, ale później odpowiedział tym samym, może troszeczkę bardziej namiętnie.Nie zastanawiając się długo sięgnęłam dłońmi aby zdjąć mu bluzkę, nie stawiał oporów.
-Przeszkadza mi ta kołdra.. -zrobił minę naburmuszonego chłopca, podniósł się i szybkim ruchem pozbawił mnie okrycia.Miałam na sobie tylko jego T-shirt,który założyłam na siebie wczorajszej upojnej nocy.Szybko powróciliśmy do pocałunków, pozwalając naszym dłoniom wędrować po ciele partnera.Dłoń Natea bardzo szybko znalazła się na mojej piersi delikatnie ją ugniatając.Pocałunkami powolnie zmierzał w dół co chwilkę kąsając,ssąc, bawiąc się.Aż w końcu dotarł do najczulszego miejsca, spojrzałam w dół, moje serce biło coraz szybciej, fala pożądania rosła.Posłał mi ten swój łobuzerski uśmieszek i już po chwili czułam jego język muskający łechtaczkę. Jęknęłam cichutko, moje dłonie zacisnęły się na prześcieradle.Czułam pulsującą we mnie przyjemność.Pieścił mnie tak, a fale ciepła, rozchodzące się po moim ciele rosły.Nagle ni stąd ni zowąd przestał, podciągnął się wyżej i znowu zaczęliśmy się całować.Czułam jak orgazm, który był już tak blisko oddala się.Dłoń Natea znowu bawiła się moim nabrzmiałym sutkiem.Czułam jak bardzo mokra jestem i jak bardzo pragnę go w sobie.Sięgnęłam dłońmi do rozporka jego spodni, które następnie powoli zsuwałam.Przerwał pocałunki i spojrzał na mnie oczami błyszczącymi z pożądania.Wstał z łóżka i ściągnął resztę swojej garderoby ukazując tym samym dumnie sterczącą męskość.Kilka sekund później był już we mnie.
-Ahhh.. -jęknęłam gdy wypełnił moje wnętrze.Powoli wchodził i wychodził skupiając się bardziej na całowaniu,lizaniu,ssaniu moich sutków.Znowu czułam zbliżającą się powoli przyjemność.On najwyraźniej także, ponieważ przyspieszył.Wchodził coraz głębiej i mocniej, powodując nasilenie się moich jęków.Moje dłonie wędrują po jego plecach,momentami lekko je zadrapując.Czuję, ze to błogie uczucie się zbliża.Spoglądam w jego oczy, pełne iskierek podniecenia.Jego usta lekko rozchylone wydające ciche jęki.Poddaję się temu uczuciu.Jest mi dobrze, niesamowicie dobrze.Wyginam plecy w łuk i opadam swobodnie. Nate wykonuje jeszcze kilka mocnych pchnięć i także opada.Wzdychamy.Cisza wokół nas jest tak bardzo intymna, cudowna..


 Mój mąż zrobił nam śniadanko-jajecznicę z boczkiem i tosty.Tak więc siedzieliśmy sobie przy stole i jedliśmy, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Zamawiałaś coś? -Nate wchodzi do kuchni z jakimś kartonem w rękach.
-Ja? Nie. -odpowiadam zdziwiona.
-Tutaj jest nasze nazwisko.. -spogląda na paczkę. -Dziwne.
-Może się ktoś pomylił.. -wzruszam ramionami. Nate wychodzi z pokoju i kładzie paczkę na stoliku w salonie, idę za nim.
-Nie boisz się? -pytam, kiedy szykuje się do otwarcia przesyłki.
-Czego? -śmieje się z mojej miny.
-No..Nie wiemy co tam jest. -znowu wzruszam ramionami. Ehh ja i te moje złe przeczucia. Nate otwiera paczkę i zagląda do środka.Jego mina mówi jedno: nie powinnam tego widzieć.Robię to jednak.W środku znajduje się mnóstwo naszych zdjęć.Wszystkie robione z ukrycia.
-O mamo. -sięgam po jedno z nich.Jest to zbliżenie na okno: jestem w samej bieliźnie ślubnej, przede mną stoi Nate. -To zdjęcie z naszej nocy poślubnej! -niemal wrzeszczę.Jestem totalnie wściekła i przerażona.A jak ta baba ma jakieś nagrania, cokolwiek?
-Ja pierdole.. -Nate przeczesuje włosy.Odwraca paczkę i wysypuje jej całą zawartość.Kurwa tych zdjęć jest chyba z 1000! Na końcu wylatuje jakaś kartka. -Pozdrawiam i całuję was moi kochani. -Nate czyta jej zawartość na głos. -Dałam wam czas ale go nie wykorzystaliście, tak jak trzeba było.W takim razie zrobimy to po mojemu.
-Tylko tyle? -pytam zdziwiona. -Spodziewałam się jakiegoś długiego przemówienia z dopiskiem: przepraszam, zrozumiałam swój błąd, drugi raz tak nie uczynię.Zwracam wam zdjęcia, które zrobiłam.Nic więcej nie mam.. -kucam i zaczynam powoli zbierać wszystkie fotografie z podłogi.Zauważam jak bardzo trzęsą mi się dłonie. -Ciekawe co ta kobieta teraz wymyśli. -czuję jak łzy powoli spływają mi po policzkach.
-Ejj.. -Nate kuca obok mnie i delikatnie mnie obejmuje. -Nic ci się nie stanie. -całuje mnie w czoło. -Obiecuję. -nie mam pojęcia dlaczego ale czuję ulgę.Wiem, że jest teraz ze mną i chce mnie w jakiś sposób pocieszyć.Tylko jedna myśl nasuwa się od razu: TO JESZCZE NIE KONIEC.


 Cały dzień spędziliśmy w domu. Nate namówił mnie do zaproszenia znajomych.Tak też zrobiliśmy.Ja zaprosiłam kilku swoich i on także.Z tego co zdążyłam zauważyć goście dobrze się bawili, gorzej z nami.Nie umiałam się uspokoić.Cały czas nerwowo chodziłam z okna do okna wyglądając kogoś ukrytego w krzakach, na drzewie, gdziekolwiek.
-W porządku? -odwracam się.To Sebastian.Moją odpowiedzią jest wzruszenie ramionami.Nie mam ochoty i chyba nawet nie chcę poruszać tego tematu. -Jak ręka? -uśmiecha się, więc i ja się uśmiecham.
-Już o niej zapomniałam.. -mimowolnie zaczynam się mu przyglądać, do tej pory nie miałam ku temu okazji. -Słyszałam, że to ty mnie wtedy opatrzyłeś i chyba nie zdążyłam ci podziękować..
-Nie ma sprawy. Nate by mnie zabił gdybym tego nie zrobił. -chwila ciszy między nami. -Co nie zmienia faktu, że chciałem to zrobić. -znowu się uśmiecha.Muszę przyznać, ze jest całkiem przystojny.Nie golił się od kilku dni ale ten zarost mu nawet pasuje.Czy oni wszyscy mają te iskierki w oczach?!
Chcę coś powiedzieć ale Sebastian mnie uprzedza.
-Nie martw się tak.. -uśmiecha się i odchodzi.
Sekundę później na jego miejscu stoi Nate. Nic nie mówi, podaje mi szklankę jakiegoś soku.Biorę łyka, jak się okazuje to wódka z sokiem, nie robi mi to jednak różnicy.Wszystko jedno.Znowu odwracam się do okna, ciemność.Nic kompletnie nie widzę, oprócz odbijających się świateł i ludzi w naszym salonie.Czuję jego dłonie obejmujące moją talię, następnie usta składające kilka pocałunków na mojej szyi oraz cichutki szept mówiący:
-Zabaw się i spróbuj wyluzować.Chociaż na chwilkę.. -kiwam głową zgadzając się i biorę kolejnego solidnego łyka.

 Dom zrobił się pusty około 01:00 w nocy.Byłam totalnie zmęczona, wszystko mnie bolało, więc od razu poszłam do sypialni.Przebrałam się w pidżamę i wskoczyłam pod kołdrę.Usypiały mnie dźwięki naczyń, które zbierał Nate i cichutka muzyka w tle.
Nie mam pojęcia co mnie obudziło o 04:34 ale otworzyłam oczy.Moje serce przestało bić,gardło zaschło a ja nie mogłam odwrócić wzroku od postaci stojącej nade mną.Byłam jak sparaliżowana.Kobieta stała trzymając w rękach czarny pistolet i uśmiechając się jak jakaś wariatka.Wyglądała jak zjawa.Nachyliła się do mnie.Jej twarz od mojej dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-Przyszłam dokończyć swoje dzieło.. -wyszeptała straszliwie powoli.Jakby chciała mi dokładnie dać do zrozumienia, ze za chwilę będę martwa.Moje ciało zaczęło drżeć z przerażenia.Później wszystko działo się tak szybko, ze nie sposób tego dokładnie opisać.
Dłoń Natea ni stąd  ni zowąd pociągnęła kobietę za włosy tak mocno, że ta zaczęła krzyczeć.Ja przerażona wyskoczyłam z łóżka.Widziałam jak Nate próbuje ją obezwładnić, jak ona się szarpie i krzyczy coś do niego.Słyszałam przeraźliwie głośny wystrzał kuli z pistoletu i mnóstwo szkła na podłodze.
-Nina daj mi coś żebym mógł ją związać! -wybiegłam z pokoju i wróciłam ze sznurem w rękach (nie mam zielonego pojęcia skąd ja go wzięłam).
Chwilę później Nate stał i obejmował mnie a kobieta leżała związana na łóżku.


_______________

Moi Kochani nareszcie wróciłam!! 
Tak strasznie Was przepraszam, za to, ze mnie tak długo nie było ale nie miałam weny i czasu.Nic co mogłabym skleić i opublikować nie przychodziło mi do głowy.Aż do teraz. :)

Mam nadzieję, ze mi wybaczycie. :*

Takie malutkie życzenia dla Was, prosto z serducha.
Kochani życzę Wam:




  •  przede wszystkim spełnienia w s z y s t k i c h marzeń jakie posiadacie!
  • żebyście byli kochani i obdarzali swoją miłością innych!
  • pozytywnych myśli, nie przejmowania się głupotami!
  • samych sukcesów!
  • Carpe Diem! 
  • żeby nikt Was nie denerwował, żebyście nie tracili nerwów na głupoty i dodatkowe zmarszczki na starość! xd
  • siły do pokonywania przeszkód stojących na waszej drodze do szczęścia, celu!
  • przepięknych wspomnień, abyście mieli do czego wracać!
  • z d r o w i a, bo tego nigdy za dużo!
  • osób, dla których warto żyć i którym można powiedzieć wszystko!
  • (będę teraz totalną egoistką) życzę Wam odwagi do dodawania komentarzy i udzielania swojej opinii na temat mojego opowiadania, bo wiem jak dużo Was tutaj jest! ♥
  • no i oczywiście szampańskiej zabawy dzisiaj! :3
  • niech 2016 nie będzie zmarnowanym rokiem! 

A teraz to, na co najbardziej czekam: WASZE OPINIE!
Jestem strasznie ich ciekawa.

Podobało się? :)


Chciałabym, abyście wybrali w opowiadaniu trzy sceny, które najbardziej zapadły Wam w pamięć: te zabawne, smutne, denerwujące (jakiekolwiek tylko chcecie) i opisali, dlaczego akurat te.
Osoba, której odpowiedź najbardziej mi się spodoba będzie mogła wybrać nową piosenkę do naszej listy na blogu + dostanie dedykację pod kolejnym rozdziałem. :D
PS: NIE ZAPOMNIJCIE SIĘ PODPISAĆ W KOMENTARZU! :)

niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 28.

-Pamiętasz jak wyglądała?
-Miała rude proste włosy.Wyglądała na kobietę po 30.. -zastanawiam się. -Siedziała w samochodzie.Nic więcej ci nie powiem.
-W jakim samochodzie?
-Zwyczajnym. Czerwonym.
-Może jakaś marka?
-Nie wiem. Mały samochodzik.Typowo kobiecy.Czerwony. -wzruszam ramionami.
-To nie pomagasz za bardzo.. -Nate wystukuje na telefonie jakiś numer, dzwoni do kogoś.Idzie w kierunku sypialni.Zanim znika za drzwiami słyszę tylko trzy słowa. -Michael? Jest sprawa..


 Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nate nie wychodzi z pokoju już od 20 minut. Schodzę do kuchni.Robię sobie kanapkę ale jej nie jem.Nie mam ochoty.Spoglądam na telefon -brak nowych wiadomości.Jakoś nie czuję z tego powodu ulgi.
Może ta kobieta rzeczywiście tylko pytała o drogę? Co jeśli jednak nie?
Byłabym w stanie ją rozpoznać? Wydaje mi się, ze tak.. Chociaż widziałam ją dosłownie przez chwilę.Nie wyglądała na "złą".Wręcz przeciwnie, na zwykłą kobietę, która wybiera się w odwiedziny do kogoś i pyta o drogę.Jednak martwię się. Powinniśmy pójść na policję, jak tylko dostałam pierwszego SMSa.Oni pewnie szybciej by to załatwili..
Jeszcze bardziej mnie zastanawia to, kim jest ta kobieta? Dlaczego tak bardzo jej zależy na pozbyciu się mnie? Czy coś ją kiedyś łączyło z Natem? Nie wydaje mi się, wyglądała na dużo starszą od niego. Może to jakaś jego rodzina? Ale po co byłyby wtedy te wszystkie wiadomości? Nie mogłaby po prostu przyjść i z nim porozmawiać?
Im więcej czasu poświęcam na rozmyślanie, tym głupsze pomysły pojawiają się w mojej głowie.

 Jaśnie królewicz pojawia się w progu po 40 minutach.40 minutach!
-I co? -pytam zdezorientowana.Nie da się niczego wyczytać z jego twarzy.Stoi ze skrzyżowanymi rękami oparty o futrynę drzwi.
-Nic. -wzrusza ramionami. -Miejmy nadzieję, ze faktycznie pytała o drogę..
-Rozmawiałeś z kimś przez 40 minut i jedyne co mi mówisz to "nic"? -Nate ponownie wzrusza ramionami.Podchodzi do kuchennego blatu i częstuje się moją kanapką.
-Idę z tym na policję.. -mówię po chwili.To chyba najrozsądniejszy pomysł jaki powinnam wykonać.
-Zwariowałaś?
-Nie, powinnam to zrobić już dawno.Może dzisiaj wiedzielibyśmy już kto to jest i czemu mnie straszy..
-I co zamierzasz im powiedzieć tak dokładnie? -Nate znowu krzyżuje ręce.Nie spuszcza ze mnie wzroku.
-No pokażę im te wiadomości..
-A kiedy pani pierwszy raz dostała taką wiadomość? Czy ma pani jakichś wrogów? O, widzę, ze jest juz pani mężatką, dlaczego tak wcześnie? Czy pani maż ma jakichś wrogów? A może to ktoś z rodziny? Czym państwo się zajmujecie, może to ktoś z pracy? -Nate kolejno zadaje mi pytania, na które nie zdążam odpowiedzieć.  -A wtedy ty im powiesz, ze nie masz zielonego pojęcia czym się zajmuję. Zaczną wałkować i wałkować i pewnie się do czegoś dokopią a jeśli odkryją prawdę to wszyscy idziemy do pierdla na długie lata, wtedy kochanie wiadomości staną się naprawdę błahym przestępstwem..To jak, podwieźć cię?
Następuje chwila ciszy pomiędzy nami.Kiwam przecząco głową. Nate ma rację.Skoro zajmują się tym, czym się zajmują, to samobójstwem byłoby pójście na policję.
-Słuchaj, ja się dowiem kto to robi ale to zajmie jeszcze trochę czasu.Jak na razie nie dostajesz żadnych wiadomości, wiec jest dobrze. Nie ma powodu do paniki. -wychodzi z kuchni.Tak, nie mam powodów do paniki.Przewracam oczami i także opuszczam kuchnię.Mam sporo nauki i za to zamierzam się teraz zabrać.


 Kolejny dzień szkoły.Nie potrafię się skupić na geografii, przez co wydaje mi się, ze oblałam sprawdzian.Chociaż może uda mi się zdobyć wystarczającą ilość punktów na ocenę dopuszczającą.Mam nadzieję.Nie wiem jak można tak bardzo myśleć o czymś innym, żeby zapomnieć nazw państw Europy!
-Jak tam? -poschodzi do mnie Matylda.Zaczynała dzisiaj lekcję godzinę później ode mnie.Wzruszam ramionami.Sama nie wiem jak odpowiedzieć więc nic nie mówię. Mam totalnie kiepski humor.
-Słuchajcie, nie uwierzycie! -Stephanie niemal krzyczy biegnąc do nas z końca korytarza.
-Co się stało? -ja i Matylda pytamy równocześnie.
-Pamiętacie jak wam opowiadałam, ze chciałabym zrobić swoja osiemnastkę w klubie?
-Tak, kiedyś coś o tym wspominałaś.
-Moi rodzice się nareszcie na to zgodzili! -rodzice Steph są wyjątkowo surowi pod względem imprez, a dokładniej jakichkolwiek spotkań, na których ma być alkohol, wiec Stephanie jak do tej pory nie mówiła im wszystkiego.Dla przykładu, kiedyś szłyśmy na przyjęcie do Dawida, ona twierdziła, ze idziemy do mnie oglądać filmy, bo Rafał pracuje do późna.Całkiem nieźle jej to wychodziło, z czasem nabrała wprawy. Podsumowując:  kiepsko było namówić ich do zorganizowania przyjęcia w klubie.
-Jak ich przekonałaś? -pytam lekko zdziwiona.Musiała użyć niezłych argumentów lub znowu coś "pominąć" w swojej wypowiedzi.
-Ma nas być nie więcej niż 60 osób i zero alkoholu w moim organizmie.
-Hmm.. To właściwie małe zobowiązanie. -Matylda uśmiecha się, widząc coraz bardziej podekscytowana Stephanie.
-Dokładnie! Myślałam, ze będzie gorzej..
-Zaraz.. -chyba jako jedyna zauważam mały problem. -Przecież ty masz urodziny już za dwa tygodnie.Jak zamierzasz to wszystko zorganizować?
-Pomyślałam, ze z waszą pomocą..
-Nie no jasne, że ci pomożemy ale dwa tygodnie... -Matylda obmyśla w swojej głowie plan działania. -Musimy się mocno sprężyć. -podsumowuje.



 Jestem strasznie zadowolona z powodu urodzin Steph. Już kompletnie zapomniałam o tej kobiecie i wiadomościach. Zupełnie jakby wszystko wróciło do normy.Moja codzienność właściwie niewiele się zmieniła (poza tym, ze mam męża i mieszkam pod innym adresem).Chodzę jak zwykle do szkoły, następnie odwiedzam Rafała, przyjeżdża po mnie Nate i resztę czasu spędzam na nauce lub oglądaniu z nim jakichś filmów.Tak jest codziennie.I nawet mi to pasuje.
-Pamiętasz, ze w sobotę idziemy na osiemnastkę? -wolę przypomnieć Nateowi już w poniedziałek, żeby czasami nam czegoś nie zaplanował na ten dzień.
-Taa. -nie jest specjalnie szczęśliwy z tego powodu, Steph uparła się żeby każdy miał swoją parę do tańca, więc nie mam tutaj nic do gadania.Zostało nam pięć dni aby wszystko doszlifować.Matylda jest straszną perfekcjonistką i zrobiła każdej z nas listę obowiązków do wykonania i rzeczy do sprawdzenia.
Wszystko jest zaplanowane.Na szczęście goście byli już zaproszeni wcześniej na "przyjęcie", które miało się odbyć u Steph w domu.Musiałyśmy ich tylko powiadomić o zmianie lokalizacji.



-Gotowa? -Nate zagląda do łazienki.
-Yhymm.. -kończę nakładać tusz na rzęsy.Uparł się abym założyła wybraną już wcześniej na przyjęcie do Rozalie niebieską sukienkę, zgodziłam się tylko po to, żeby mieć już święty spokój. Nate ma na sobie ciemne spodnie i jasną koszulę.


 Co jak co ale nieźle nam to wyszło.Klub jest pełen różnokolorowych świateł. Tutaj wszystko jest podświetlane przez węże ledowe: stoliki, bar, parkiet.Za to na suficie nie jestem pewna czy są jakiekolwiek lampy, jeśli tak, to nie zostały zaświecone.Ludzi jest mnóstwo (na pewno więcej niż 60) większość z nich spędza czas na parkiecie, niektórzy przy stolikach.
Dostrzegam machającą nam Matyldę.Ruszam trzymając Natea za rękę w jej kierunku.
-Hej! -przekrzykuje muzykę.
-Nina, Nate to Mateusz! -Matylda przedstawia nam swoja osobę towarzyszącą.Hmm.. niezłe ciacho.Matylda chyba orientuje się o co chodzi w moim spojrzeniu i szybko daje mi znak, ze to tylko jej kolega.


 Stephanie podeszła do nas tylko raz, po to aby się przywitać i już jej nie było.Jest po prostu strasznie zachwycona tymi urodzinami.Tak wiec bawimy się w czwórkę.Wypiłam już dwa drinki i jakoś na więcej nie mam ochoty. Nate i Mateusz wypili troszkę więcej ale nie widać po nich jakiejś większej zmiany, no może troszkę bardziej są rozgadani.
-Idziemy do łazienki! -daję znać Nateowi i znikam razem z Matyldą.


-Zajebiście nam to wyszło.. -Matylda jest z nas mega dumna.Poprawia właśnie swój makijaż przed lustrem.
-Ty mi lepiej powiedz, co to za Mateusz jest.. -śmieję się.
-Kolega, nic więcej.
-Niezłe ciacho.. -wzruszam ramionami.
-Tak ale coś mi w nim nie pasuje.Sama nie wiem.Wiesz, że ciężko mi kogoś znaleźć. -śmieje się.
-Tak, to fakt. -również się uśmiecham.
-Wydaje się normalny.. -Matylda przełamuje chwilową ciszę jaka nastała.
-Kto? -pytam zdezorientowana.
-Nate. -odpowiada przewracając oczami.Wiedziałam, ze w którymś momencie imprezy nasza rozmowa będzie musiała zejść na jego temat.Nic nie odpowiadam, no bo też co miałabym powiedzieć? -Tylko wydaje mi się, że wszystkich, którzy podchodzą do naszego stolika strasznie..Hmm.. Nie wiem jak to powiedzieć..
-Pożera spojrzeniem? -tak, wiem o co ci chodzi Matyldo.
-Dokładnie! I to jest przerażające.. -nic nie mówię, ponownie wzruszam ramionami.Dopóki nie patrzy się tak na mnie, to mi to nie przeszkadza.
Wracamy do stolika. Nate i ja ruszamy na parkiet.Nie zamierzam całej imprezy spędzić siedząc..

 Z Natem fajnie mi się tańczy, dobrze się bawimy.Myślałam, że będzie marudził i chciał jak najszybciej wrócić do domu ale tak nie jest.Co więcej, kilka razy wybucham śmiechem, kiedy zaczyna się przede mną wygłupiać.Nie potrafię rozgryźć tego człowieka.Bywa totalnym egoistą, by po chwili zmienić się w chłopaka marzenie..

 Kiedy chcemy zejść już z parkietu (jesteśmy lekko zmęczeni i potrzebujemy uzupełnić nasze płyny w organizmie) zostaję zaczepiona przez jakiegoś chłopaka, którego kompletnie nie znam.
-Znamy się?! -przekrzykuję muzykę.On jednak w ogóle mi nie odpowiada, uśmiecha się i klepie mnie w tyłek.
Dosłownie, zostaję klepnięta w tyłek przez zupełnie obcego faceta, kiedy obok stoi mój mąż!
To nie może dobrze się skończyć. Spoglądam w górę i widzę furię w oczach Natea.
-Już nie żyjesz stary.. -Nate nawet nie próbuje przekrzyczeć muzyki kiedy to mówi.Po prostu rzuca się na tego gościa z pięściami.
-Nate! -próbuję go w jakichś sposób uspokoić, chociaż sama nie mam pojęcia jak to zrobić.Na szczęście kilku chłopaków ich rozdziela. Nate jest cały i zdrowy (no może jego włosy są bardziej roztrzepane niż zwykle) za to tamten gościu jest strasznie poobijany.Ma złamany nos, który w tym momencie wygląda okropnie i rozciętą wargę.Przez głowę przelatuje mi myśl, ze Nate musi mieć chyba wprawę w biciu się skoro nie został nawet podrapany a tak bardzo poobijał swojego przeciwnika.
Orientuję się, ze obok mnie stoi totalnie zszokowana Steph. Widzę także Matyldę opuszczającą stolik i kierującą się w naszą stronę. Nate nadal jest przytrzymywany przez dwójkę chłopaków.Sprawca całego zamieszania zostaje na rozkaz Steph wyprowadzony z budynku.


-Wracamy do domu. -zostaję poinformowana przez Natea, kiedy tłum, który się zebrał przez bójkę już się rozproszył po klubie.
-Tak. -odpowiadam i ruszam w stronę stolika po swoje rzeczy.
-Co to było? -Matylda stoi obok mnie przy stoliku, kiedy ubieram na siebie płaszcz.
-Klepnął mnie w tyłek i oberwał. -wzruszam ramionami. -Natea łatwo wyprowadzić z równowagi.
-Zauważyłam..I sama nie wiem czy to wada czy zaleta. -spoglądam na nią.Wygląda na zszokowaną, jeśli nie powiedzieć, ze przerażoną.Tylko czego się boi?
-Co sugerujesz? -pytam z lekkim wahaniem, chyba już znam odpowiedź.Matylda jednak nie odpowiada.Odprowadza mnie do wyjścia, gdzie czeka już Nate. Ściskamy się na pożegnanie.
-Uważaj na siebie.. -słyszę cichy szept przy moim uchu. Uśmiecham się jakby nigdy nic.Chwytam dłoń Natea i wychodzimy na zewnątrz.
-Czym wracamy? -pytam, bo przyjechaliśmy tutaj taksówką. -Dzwoniłeś po taksówkę?
-Yhym.. -Nate opiera się o ścianę jednego z budynków.Wygląda na to, że zdążył już się uspokoić, ale nie jestem tego taka pewna.Podchodzę i przytulam się do niego, tak po prostu, bez żadnego słowa. -W prządku? -pyta zaskoczony.Nie jest przyzwyczajony do tych moich nagłych czułości.
-Wiesz co.. -spoglądam w górę, w jego oczy.-Cieszę się, ze mu dowaliłeś.
I oboje wybuchamy śmiechem. Po kilku minutach zjawia się taksówka.


-Całkiem nieźle nam to wyszło nie? -mówię wchodząc do sypialni i ściągając płaszcz.
-Mówisz o przyjęciu?
-Tak.
-Nie było złe. -staje za mną i obejmuje mnie w talii.Jego nos wdycha zapach moich włosów.
-Serio? Tylko tyle? -znowu się śmieję.
-A co?
-No powinieneś powiedzieć, że spisałam się na medal. -przewracam oczami.Facetom zawsze trzeba podpowiadać.
-W takim razie..Spisałaś się na medal. -słyszę jego głos tuż przy moim uchu.Czuję jak powoli odpina zamek mojej sukienki, która powoli zsuwa się na podłogę..



_____
Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność. :*
Podobało się? :D

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 27.

 Po tak długiej przerwie wróciłam do szkoły.Muszę nadrobić wszystkie zaległości.Jest ich sporo ale mam nadzieję, że sobie poradzę.Pod klasą stoi już Stephanie.Podchodzę do niej.
-No hej! -zostaję przytulona na powitanie. -Nareszcie cię widzę!Opowiadaj co tam słychać.
-Ehh.. Jak ci powiem, że nie mam pojęcia co odpowiedzieć, to nie będziesz zadawać pytań?
-Co się stało?
-Gdybym to jeszcze wiedziała.. Przez cały czas, gdy mnie nie było dostawałam SMSy, w dodatku nie jestem pewna czy Nate nie jest czasami chory psychicznie..A poza tym wszystko w normie. -troszkę zajmuje ogarnięcie przez Steph tylu informacji na raz.
-Zgłosiłaś to na policję?
-Co, ze mam męża wariata?
-Nie! Te groźby..
-Nie.Zmieniłam numer telefonu.
-Myślisz, że to pomoże?
-Mam nadzieję. -uśmiecham się.Dołącza do nas Matylda.
-O kogo ja widzę!
-Hej. -ściskam ją.
-Co tam? -pyta po chwili.
-Nina znowu dostaje SMSy i w dodatku ma męża psychola.. -Steph idealnie streszcza moją nieobecność.
-Co?
Opowiedziałam dziewczynom o treści SMSów i o ostatniej nocy z Natem.
-Kurcze. To faktycznie dziwne.. -mówi Matylda.
-Dziwne? W życiu nie widziałam, żeby się ktoś tak zachowywał podczas snu.. -odpowiadam.
-Był z tym u lekarza? -to pytanie zadaje Steph.
-Mówił mi, ze kiedyś był ale podobno tego się nie leczy.Tak już ma..
-Nie jestem specjalistką od snów ale to nie jest normalne i to się na pewno leczy.. -Matylda wzrusza ramionami. -Jaką masz pewność, ze cię nie okłamuje?
-Matylda! Ty to od razu musisz jakieś oskarżenia nasuwać! -Steph jest wyraźnie zdenerwowana. -Może chłopak faktycznie był u tego lekarza.Nie skreślaj go ot tak..
-Ja go nie skreślam.Mówię jak jest.Żaden NORMALNY człowiek nie zachowuje się tak gdy śpi..
-Może jest lunatykiem? -podsuwa swój pomysł Steph.
-Nie, na pewno nie.. -opieram się o ścianę. -Do tej pory sypiał jak każdy, tylko wczoraj mu coś odbiło..
-To może faktycznie miał koszmar..
Musimy przerwać nasze rozważania, ponieważ słychać dzwonek na lekcję.No cóż, może na geografii coś wymyślę?


 Dzisiejszy dzień w szkole minął (ku mojemu zdziwieniu) strasznie szybko.Idę do Matyldy, mamy zamiar się pouczyć na sprawdzian z angielskiego.Dzwonię do Natea.
-Tak? -odbiera po drugim sygnale.
-Wrócę dzisiaj później.Idę do Matyldy.. -słyszę jakieś szmery po drugiej stronie słuchawki. -Nate?
-Tak, tak.Jasne. Słuchaj, mam dużo pracy, zadzwoń jak będziesz chciała wracać do domu..
-Okej.
Rozłączam się.
-I co? -pyta Matylda.
-Nie ma problemu.Przyjedzie po mnie.
-To fajnie..


 Rodziców Matyldy nie ma, więc jesteśmy same w domu.Zajadamy kanapki i rozmawiamy na temat wszystkiego, co się wydarzyło, kiedy mnie nie było.Angielski zszedł na drugi plan.
-Masakra. -Matylda wybucha śmiechem. -Mówię ci, jakbyś widziała minę tego biednego nauczyciela, gdy mu tak powiedział..
-Taa to musiało być dobre..
Później dowiaduję się o jakimś Maksie, którego Matylda poznała w klubie.Podobno niezłe ciacho.Plotki, ploteczki, kilka suchych faktów i następuje cisza.Matylda idzie odnieść talerze, wraca po chwili z szklankami i butelką soku jabłkowego.
-To mieszkasz teraz u Natea, tak?
-Tak. -kurcze, znowu poruszamy temat Natea.
-Fajną ma chatę?
-Oj dziewczyno.. W życiu nie widziałam tak wielkiego domu!
Opowiadam jej o nim, kiedy Matylda robi jedną z tych swoich zaskoczonych min.
-Co się stało? -pytam zdezorientowana.
-Nie powiedziałaś mi jeszcze gdzie on pracuje, skoro ma tyle kasy.. -o kurwa.Wiedziałam, że kiedyś tren moment nastąpi.Przez chwilę waham się czy powiedzieć jej prawdę ale tylko przez chwilę.W końcu to moja przyjaciółka.Powinna wiedzieć.
-Żartujesz? -pyta roześmiana. -O matko.. -dostaję lekkiego kuksańca w ramię.  -Jeszcze trochę, a może bym ci uwierzyła..
-Matylda..
-No?
-Ja mówię poważnie..
-Że co kurwa? -szczęka jej opada. -A ty się dziwisz, ze ma takie jazdy w nocy, jak maryśkę pewnie bierze!
-Nie, nie bierze.
-Jaką masz pewność, co? -chwila ciszy.
-No nie mam żadnej ale..
-No właśnie!! Ja pierdole, masz męża narkomana, który pewnie narobił sobie wrogów i teraz ty jesteś na celowniku..Ekstra!
-Nie! On na pewno nie ćpa! Zauważyła bym..
-Oj Nina.. -Matylda kręci głową. -Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, jak tam chcesz.. Tylko uważaj na siebie.
-Staram się. -uśmiecham się lekko.Spoglądam na telefon.Zero nowych wiadomości.Może już wszystko wróciło do normy?
-Ej! -Matylda wpada na jakiś pomysł. -Poszukajmy w internecie, może coś znajdziemy!
-Ale o czym?
-No o tym dziwnym zachowaniu Natea..
-Sama nie wiem. -wzruszam ramionami. -Możemy spróbować..

Parasomnia. Tylko tyle znaleźliśmy i same do końca nie jesteśmy pewne, czy to to. Ehh.. może faktycznie Nate miewa takie akcje tylko raz na jakiś czas pod wpływem złości?
Moje przemyślenia przerywa telefon.Dzwoni do mnie mama Natea.
-Tak?
-Dzień dobry Nino.Słuchaj.. -mam wrażenie, że pani Parker się czymś denerwuje. -Mogłybyśmy się dzisiaj spotkać?
-Ym.. dzisiaj? -spoglądam na zegarek.Jest już 16.
-Zależy mi na tym.Jesteś w domu?
-Nie, jestem u koleżanki. -powoli zaczynam panikować.Stało się coś.
-Aha rozumiem.A mogłybyśmy się umówić, że podjadę po ciebie, tylko musisz mi wysłać adres.
-Dobrze, nie ma sprawy.Wyślę pani SMSa.
-W takim razie ja już wyjeżdżam..
Rozłączam się.
-Stało się coś? -Matylda zauważa moją minę.
-Nie wiem.Mama Natea po mnie przyjedzie.
-Hm dziwne.. -Matylda wypija zawartość szklanki.Wzruszam ramionami po czym wybucham śmiechem.
-Wszystko co się teraz dzieje jest dziwne..


 Mama Nate podjechała pod dom Matyldy po jakichś 40 minutach.
-Dzień dobry. -mówię wsiadając do samochodu.
-Cześć Nina. -uśmiecha się do mnie.Jest ubrana jak zawsze bardzo elegancko.
-Coś się stało? Coś z Natem?
-To ty mi powiedz..Podobno wczoraj w nocy znowu miał koszmary. -coś jest na rzeczy.Przecież nie chciałaby się ze mną spotkać, gdyby to były zwykłe koszmary, tak?
-Tak, chyba coś mu się śniło.
-Nie mówił nic przez sen?
-Krzyczał..
-A wiesz co dokładnie krzyczał?
-Coś się dzieje, tak? Coś jest nie tak z Natem? -spogląda na mnie, jakby chciała wybadać jaki mam nastrój czy coś.
-Co krzyczał?
-Zostaw mnie, jakoś tak, nie pamiętam.. -wzruszam ramionami. -Może mi pani powiedzieć o co chodzi?
-O nic..
-Nie chcę być nie miła ale wydaje mi się, że nie dopytywałaby się pani o to wszystko,gdyby to było nic takiego.
-Nate tak już ma od małego.Czasami mu się śni jakiś koszmar..
-I dlatego tak pani zależało na naszym spotkaniu?
-Nate powiedział nam o tych groźba jakie ci ktoś wysyła. -o cholera.Nie odzywam się. -Myślałam, że może mówił jakieś imię czy coś przez sen.Może wie, kto ci to wysyła.
-Wydaje mi się, że gdyby wiedział to pewnie już by to załatwił..
-No wiesz, Nate ma ciężki charakter i czasami chce coś załatwić aż za bardzo.
-Sądzę, ze gdyby wiedział kim jest ta osoba, to nie mówił by państwu o tym..
-Masz rację.Po prostu się o was martwię, tyle..
-Rozumiem. -skłamałam.Nic kompletnie nie ogarniam.Dlaczego ona po mnie przyjechała skoro nie ma mi nic ważnego do powiedzenia?
-Odwiozę cię do domu.Masz klucze?
-Tak mam.


 Wysiadam z samochodu.Pani Parker odjeżdża.Idę w kierunku bramy wjazdowej.Coraz więcej pytań i coraz mniej odpowiedzi na nie.
-Przepraszam.. -odwracam się. Jakaś kobieta za\trzymała się obok mnie samochodem.
-Tak? -pytam grzecznie.
-Szukam domu państwa Harvey.Nie wie pani może gdzie mieszkają?
-Przykro mi ale nie..
-Dobrze, dziękuje. -uśmiecha się i odjeżdża.
Wchodzę do domu. Nate siedzi na kanapie na górze i ogląda telewizję.
-Hej. -witam się z nim.
-Siemka.Co tam?
-A w porządku.Twoja mama mnie właśnie podrzuciła.
-Wiem, powiedziałem im o tych wiadomościach..
-Taa.. -siadam obok niego na kanapie. -Gdzie mieszka jakaś rodzina o nazwisku Harvey?
-To jakaś zagadka? -Nate marszczy brwi.
-Nie, jakaś kobieta pytała się mnie o drogę przed naszym domem.. -Nate wygląda jakby zobaczył ducha.
-Nina..
-Co?
-Przecież my mieszkamy na totalnym odludziu!Skąd ona się tutaj znalazła?! - ja pierdole, moje serce przestaje bić.


-Dziewczyna może i jest ładna ale także śmiertelna.Żaden problem się jej pozbyć.Gorzej będzie z mamuśką.Kurwa, chyba im coś powiedział skoro odwieźli pizdę pod dom.Spokojnie.Dam radę.Pozbędę się ich wszystkich.Muszę tylko coś wymyślić.. -otwiera torebkę i wyjmuje paczkę papierosów.Zapala jednego.Dym wypełnia samochód. Czekała już tak długo, więc wytrzyma jeszcze troszkę, a później Nathaniel będzie jej.On musi być jej.Spogląda na siedzenie pasażera, na którym leży jej nowiutki zakup.
Mały .
Czarny. 
Pistolet. 
___
Podoba się? :*