Czytasz = Komentujesz

Czytasz moje opowiadanie? :)
Zostaw komentarz - to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania i wiem, że mam dla kogo to robić.
Piszcie co sądzicie o rozdziałach, postaciach, historii.
Po prostu wyraźcie swoje opinie. :* ♥



wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 10.

Kiedy próbujemy upchać zakupy Rozalie do auta dzwoni moja komórka.
-Tak? -odbieram.
-Dodzwoniłem się do pani Niny Moore? -zamieram.Ton głosy podpowiada mi, że stało się coś złego.Czuję jak moje ręce drżą.
-Tak.To ja. -odpowiadam.
-Pani brat miał wypadek..-tracę czucie w nogach.Moje oczy zaczynają łzawić.Kurwa! Kompletnie nie słyszę co mówi do mnie facet po drugiej stronie słuchawki.
-W jakim jest szpitalu? -pytam.Muszę tam jak najszybciej jechać.Rozalie zauważa moją reakcje i powoli podchodzi do mnie.Nie uśmiecha się.Ona też już wie, że coś się stało.
-W Szpitalu Św. Łukasza.
-Za chwilę tam będę. -nie czekam na odpowiedź, wciskam czerwona słuchawkę i wkładam telefon do kieszeni.
-Kto jest w szpitalu? -Rozalie jest wyraźnie przejęta całą sytuacją.
-Mój brat.Mogłabyś mnie tam zawieść?
-Oczywiście! -uśmiecha się i wsiada do samochodu.

-To coś poważnego? -pyta po  kilku minutach jazdy.Do szpitala mamy spory kawałek, na szczęście Rozalie nie zwraca uwagi na ograniczenia prędkości. Śmiało wciska gaz do dechy.
-Nie mam pojęcia. -zapewne ten pan, który do mnie dzwonił mówił w jakim stanie jest Rafał ale ja w ogóle go nie słuchałam.Kurcze, mogłam nie jechać na te zakupy.Tylko, co by to zmieniło? Skoro miał wypadek to pewnie jechał gdzieś autem.Oby to nie było nic poważnego.
-Hej, Nina... -Rozalie chwyta moją dłoń. -Wszystko będzie dobrze. -właśnie wtedy orientuję się, że płaczę.Łzy strumieniem płyną po moich policzkach.Cała się trzęsę.Moi rodzice zginęli w wypadku, Rafał on nie może..Ja nie mogę w ten sposób myśleć.Nic mu nie będzie.Wydobrzeje.Tak, na pewno tak będzie.

Wyskakuję z samochodu, chociaż Rozalie jeszcze dobrze się nie zatrzymała.Pędzę w stronę drzwi.
-Przepraszam. -staję przy recepcji. -Szukam Rafała Moore. Miał wypadek i podobno jest w tym szpitalu.. -mówię strasznie szybko ale mam nadzieję,że nie będę musiała powtarzać.Czuję jak znowu do moich oczu napływają łzy.
-Tak.Jest w sali 126.Korytarzem prosto i na prawo. -recepcjonistka uśmiecha się miło.Dziękuję jej za odpowiedź i biegnę przez korytarz rozglądając się na drzwi.Szukam odpowiedniego numeru..124..125 i jest! Wchodzę do środka i nieruchomieję.Rafał leży na łóżku.Do ust ma włożoną jakąś rurkę, a na prawej ręce znajduje się wenflon z kroplówką.Wygląda jak taki malutki chłopczyk, który po prostu sobie śpi.No.. gdyby nie ta rurka w ustach.Obok jego łóżka znajduje się monitor, widać na nim cztery poruszające się linie.Siadam na krześle obok niego i chwytam jego dłoń.Znowu zaczynam płakać.W myślach proszę Boga, żeby Rafałowi nic poważnego się nie stało.Żeby się obudził.
-Przepraszam. -obok mnie stoi lekarz.Ocieram łzy.Nie zauważyłam go. -Pani jest siostrą tak? -pyta spokojnie i podaje mi paczkę chusteczek.
-Tak.Dziękuję -wyjmuję chusteczkę i wysiąkuję noc.
-Proszę się nie martwić.Na szczęście to nic poważnego.Wszystko będzie dobrze. -mówi uśmiechając się.Zapisuje coś na jakiejś kartce i wychodzi z pokoju mijając się z Rozalie.
-I jak? -Rozalie staje za mną i gładzi mnie po włosach.
-Lekarz mówił,że wszystko dobrze jest.. -odpowiadam. Znowu chwytam Rafała za rękę.Obudź się.Powtarzam w myślach niczym mantrę.Rozalie bierze drugie krzesło i siada obok mnie.Długo to jednak nie trwa, nie wiem, czy nie jest w stanie patrzeć na mojego brata pod tą całą aparaturą, czy to ten biały kolor w sali tak na nią działa ale wstaje z krzesła.
-Przyniosę nam kawę. -uśmiecha się i wychodzi.Kawa tak, przyda mi się teraz.Opowiadam Rafałowi o zakupach w centrum handlowym, nie mam pojęcia dlaczego to robię.Chyba boję się tej ciszy w pokoju.Muszę ją przerwać więc opowiadam mu wszystko.I znowu zaczynam płakać.Czuję czyjąś dłoń na plecach i podskakuję.
-Przepraszam nie chciałem cię wystraszyć. -A ten do cholery co tutaj robi?! Skąd on wie?! Rozalie! Musiała mu powiedzieć.Świetnie. -Wszystko w porządku? -pyta.
-Nie.Nie jest w porządku. -warczę. Nate nie zraża się moim zachowaniem.Spokojnie siada na miejscu Rozalie.Już mam mówić, że jest ono zajęte ale to on zabiera głos.
-Lekarze mówią, że to nic poważnego.Za chwilę się obudzi, zobaczysz.
-Skąd to wiesz? -nie mogli mu tego powiedzieć, prawda? Tajemnica zawodowa czy jakoś tak.
-Jestem twoim narzeczonym.Dowiedziałem się. -odpowiada spokojnie.Gdyby Rafał wiedział, że on tutaj siedzi pewnie nie byłby tym faktem zadowolony.Nie chcę nic mówić.Nie mam siły.Skupiam się na Rafale.Poprawiam włosy, które opadły mu na oczy.
-Przyniosłam kawę. -Rozalie wchodzi do sali.Nie jest zaskoczona na widok Nate'a. Zauważam też, że przyniosła trzy kawy.Teraz już ma pewność.To ona go tutaj sprowadziła. Najpierw opowiada mi jaki to on nie był a teraz jakby nigdy nic dzwoni po niego.A po cholerę mi on tutaj?! Biorę od niej kubek kawy.Gdybym miała tyle odwagi w sobie, to pewnie powiedziałabym im co o tym wszystkim myślę.Niestety, nie mam jej.Siedzimy tak w ciszy popijając kawę.Nikt nic nie mówi. Słychać tylko dźwięki monitora.Głuche BIP BIP BIP.

Rozalie już nie ma.Pojechała do domu.Zbliża się 21.
-Zamierzasz tutaj spać? -Nate zauważa moje zmęczenie.Nic mnie nie boli, po prostu te oczy.Są takie ciężkie.Za dużo płakałam.Co chwilę je przecieram.
-Tak. -odpowiadam.Chcę zostać z Rafałem.Mam tylko jego.Muszę mieć pewność, że wszystko w porządku.Chce wiedzieć, kiedy się obudzi.Chcę żeby wiedział, że jestem, przez cały czas tutaj byłam.W sali w której Rafał leży jest rozkładana kanapa.To na niej się zdrzemnę.
-Mogę pojechać do was i przywieść ci coś z domu. -patrzę na niego. Nate ma ten sam wyraz twarzy co zawsze.Nie wydaje się być przejęty ale też nie jest obojętny.Tak ciężko to rozgryźć. -A może lepiej by było gdybyś pojechała tam i sama zabrała potrzebne rzeczy.Odwiózł bym cie tutaj.
-Dobrze. -to faktycznie fajny pomysł.Co prawdę oznacza on, że muszę się na chwilkę rozstać z Rafałem ale muszę też wziąć szybki prysznic, no i nie chcę, żeby Nate grzebał mi po szafkach.


-Daj mi dziesięć minut. -mówię stojąc w salonie. -Jak chcesz to weź sobie sok czy coś. -pokazuję na lodówkę i ruszam w stronę łazienki.Pora na prysznic.

Spakowana i gotowa na noc w szpitalu wracam do salonu. Nate siedzi na kanapie.
-Już? -pyta wstając.
-Tak. -no i ruszamy z powrotem do auta.


Szpital to chyba najgorsze miejsce w jakim można spędzić noc.W ogóle nie mogę zasnąć, chociaż jestem potwornie zmęczona.Przewracam się z boku na bok i nic.Nawet liczenie dźwięków BIP BIP BIP nie pomaga.Sprawdzam godzinę - 04:36.

Zasnęłam.Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi.To pielęgniarka.
-Przepraszam. -mówi uśmiechając się. -Przyszłam zmienić kroplówkę.
-Yhym. -mówię przecierając oczy.Wstaję i ścielę kanapę.Kurcze.Moje plecy nie są zadowolone.Siadam na krześle obok łóżka Rafała i znowu chwytam go za rękę.
-Dzień Dobry. -mówię cicho.Nie zwracam uwagi na pielęgniarkę, która nadal znajduje się w sali.Zaraz, chyba mi się wydawało ale poczułam ścisk dłoni.Rafał! Otwiera powoli oczy.Kilka razy nimi mruga.
-Pójdę po lekarza. -pielęgniarka wychodzi z sali.
-Obudziłeś się. -znowu zaczynam płakać.



-Spałaś tutaj?
-Tak. -odpowiadam.Nie mogę przestać się uśmiechać.Obudził się! Lekarz mówi,że jeśli wszystkie badania wyjdą dobrze, to powinien wyjść już za trzy dni.
-Wariatka. -Rafał przewraca oczami.
-Co się stało? -pytam. -Dlaczego miałeś wypadek?
-Ehhh.. -poprawia się na łóżku.-Jakiś debil wyjechał mi na drogę.Nie zdążyłem zahamować. Auto jest pewnie całe roztrzaskane. -to właśnie mój brat.Nie liczy się zdrowie i jego stan.Samochód najważniejszy. -I jak tam na zakupach? -a to tradycyjna zmiana tematu.
-No gdyby nie ten telefon o twoim wypadku to dobrze.
-Gadaj, ile kasy przepuściłaś?
-Ej! -delikatnie go szturcham i zaczynam się śmiać. -Tak właściwie to nic nie kupiłam.
-Nic? Kompletnie nic? -pyta zdziwiony.
-Tak.Okrągłe zero. -po chwili jednak zmieniam swoją wypowiedź. -No właściwie to gofra i sok. -śmieję się..I wszystko byłoby fajnie gdyby nie pewien SMS o treści: JESTEŚ FAŁSZYWĄ ZDZIRĄ. ZOSTAW PARKERA W SPOKOJU!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz