-Tak. -odpowiadam i chowam szybko komórkę do kieszeni spodni. -Jest ok.
-Jedź do domu i odpocznij.
-Nie.Nie jestem zmęczona.Mogę sobie jeszcze tutaj posiedzieć..-nie jestem pewna, czy teraz chcę wracać do domu.Kto w ogóle wysłał tego SMSa? Zna mój numer telefonu, adres też może przecież znać.
-Nina, jedź do domu i odpocznij. -Rafał nie daje za wygraną.
-No dobrze.Jak chcesz..-dzwonię po taksówkę.
-Zadzwonię wieczorem. -mówię wychodząc.Rafał nie odpowiada, uśmiecha się.Ciekawa jestem, czy pójdzie spać zaraz po moim wyjściu.Pewnie tak, jest strasznie zmęczony, widać to po jego oczach.Moja taksówka już czeka przed szpitalem.
-Dzień Dobry -wchodzę do środka.
-Dzień Dobry. -taksówkarzem jest bardzo miły starszy pan.Ma siwą czuprynkę i lekki zarost.Na moje oko jest już w okolicach pięćdziesiątki.Jedziemy powoli słuchając radia.Znowu zerkam na komórkę i SMSa .Nie mam pojęcia, kto to może być.Wiem jednak, czego chce.Niestety, nie mogę mu tego dać i nic na to nie poradzę.Nie moja wina, że Nate Parker jest mój.Ja go w cale nie chciałam.
W domu postanawiam zadzwonić na numer, z którego przyszedł SMS. Niestety telefon jest wyłączony.Kurcze.Co niby powinnam zrobić w tej sytuacji?Chodzę z kąta w kąt.Nie mogę nic wymyślić, a już tym bardziej przestać o tym myśleć.
Prawie dostaję zawału kiedy moja komórka zaczyna dzwonić.To Matylda.
-Nina?
-Tak. -uśmiecham się.W sercu czuję ogromną ulgę, że to ona jest po drugiej stronie słuchawki.
-Słyszałam o Rafale.Wszystko w porządku? -czuję, że jest strasznie przejęta.
-Tak.Już wszystko dobrze.. -staram się ją uspokoić.A może siebie? Sama nie wiem.
-Słuchaj, bo tak sobie myślałam ze Stephanie..Możemy do ciebie wpaść na noc jeśli chcesz. -Matylda robi pauzę.Już zamierzam jej odpowiedzieć, kiedy znowu zabiera głos. -Żebyś nie była sama.
-Jasne.Wpadajcie. -one to mają wyczucie czasu.Tej nocy zdecydowanie nie chciałabym być sama.
Kiedy rozkładam kanapę w salonie dzwoni dzwonek do drzwi.To Matylda i Stephanie.
-Masakra jakie to wszystko ciężkie. -Stephanie jest załadowana siatkami zakupów.Matylda trzyma w rękach dwie torby podróżne.Moim zdaniem, troszkę za duże.Przecież to tylko jedna noc.Po co im tyle ciuchów?
-I jak tam? Wszystko dobrze? -obie zalewają mnie falą pytań.Oczywiście kłamię.
-Tak.Jest w porządku. -odpowiadam i szybko mówię o stanie Rafała.Dziewczyny rozpakowują zakupy.Mam wrażenie, że kupiły cały sklep spożywczy.Na stole kuchennym jest teraz wszystko.Banany,jabłka,mnóstwo różnego rodzaju ciastek, trzy bagietki czosnkowe,dwa soki pomarańczowe,orzeszki solone,dwie paczki chipsów,paluszki.Jest tego naprawdę dużo..
-Wypożyczyłyśmy trzy części Władcy Pierścieni! -Stephanie jest strasznie podekscytowana.
-Nic innego nie chciała..-Matylda próbuje ją jakoś wytłumaczyć.Mi jest wszystko jedno, jakie filmy obejrzymy.Ważne, że w razie gdyby ktoś w nocy napadł na mój dom, nie jestem w nim sama.We trójkę zawsze jakoś tak raźniej.
Godzina 02:34 a my jeszcze nie śpimy.Jesteśmy w trakcie oglądania końcówki Władca Pierścieni: Powrót Króla.Moje oczy strasznie pieką przez telewizor.
-Idę do łazienki. -mówię i wychodzę z pokoju.
Kiedy wracam dziewczyny siedzą wyprostowane na kanapie.Wyglądają jakby zobaczyły ducha.Tylko, że to nie duch -to ja.Zerkam na telewizor.Jest wyłączony.
-Wszystko dobrze? -pytam.Nie trzeba być Sherlockiem żeby zauważyć, iż coś nie gra.
-Kiedy wyszłaś dostałaś SMS. -głos zabiera Matylda.Stoję w bezruchu.Kurwa.Kolejny SMS?
-Nie mogłyśmy się oprzeć i otwarłyśmy go. -teraz odzywa si.ę Stephanie.Żadna z nich się nie uśmiecha. Wyglądają naprawdę przeraźliwie, kiedy tak siedzą i patrzą się na mnie. -Przeczytać ci jego treść?
-Nie.Niech sama sobie go przeczyta. -Matylda rzuca w moim kierunku telefon.Łapię go i odblokowuję: UWAŻAJ NA SIEBIE. TWÓJ BRAT TO TYLKO PRZEDSMAK TEGO CO SZYKUJĘ. Ja pierdolę.Jestem w takim szoku, że telefon wypada mi z ręki.Zupełnie nie wiem co się dzieje.
-Nina.Co się tutaj dzieje do cholery?! -Matylda nie wytrzymuje.Zaczyna coś do mnie krzyczeć ale ja nie słucham.Siadam an jednym z foteli i chowam twarz w dłoniach.
-Dobra jejku Matylda przestań! -Stephanie podchodzi do mnie. -Nina, ktoś ci grozi.Co się stało?
-Co to znaczy, że wychodzisz za maż? -obie są w szoku.Właściwie to ich miny są całkiem zabawne.Może i bym się z tego śmiała ale nie mam ochoty.Nie po tym wszystkim.Opowiedziałam im o zaplanowanym ślubie, zaręczynach w domu Nate'a, zakupów z jego kuzynką no i teraz tych groźbach.
-Trzeba to zgłosić na policję. -Matylda wstaje i znowu próbuje dodzwonić się do numeru, z którego dostałam SMSa. Nic z tego.Telefon jest wyłączony.
-Nie zgłoszę tego na policję. -sama nie wiem co mam zrobić.Może to jest dobry pomysł ale ten ktoś spowodował wypadek.Rafał mógł zginąć.Nie mogę teraz iść na policję.
-A może ten twój kochaś jest w to zamieszany? -Stephanie teraz podsuwa swoją myśl.
-Czemu akurat on? -Matylda zabiera głos.
-No przecież on pewnie też nie chce tego ślubu, tak? Z resztą Nina mówiła, że na tym przyjęciu już raz jej groził.Czemu miałby tego nie zrobić znowu?
-Ale to jest bez sensu.Przyjechał do niej do szpitala.Nie wydaje mi się żeby to był on.. -Matylda zrezygnowana siada na kanapie.
-Chodźmy spać. -mówię cicho.Jestem już naprawdę wyczerpana.Muszę się wyspać.Może wtedy przyjdzie mi coś do głowy.
Wstaję o 10:25.Budzi mnie dźwięk tłukącego się talerza.
-Ojejku.Przepraszam. -Matylda zbiera się za sprzątanie. -Nie chciałam cie obudzić..
-Spoko. -spałyśmy razem we trójkę na kanapie. Nie wyspałam się jakoś specjalnie ale i tak czuję się już dużo lepiej.Nawet wiem co powinnam zrobić.
-Porozmawiam z Parkerem.
-Co? -Matylda jest wyraźnie zdezorientowana.Po chwili jednak wie już o co mi chodzi. -I co mu powiesz?
-To musi być ktoś kogo on zna. -wstaję z kanapy. -Może wiedzieć kto to zrobił.Z resztą do cholery to o niego chodzi.
-A co jeśli ci nie pomoże? -Stephanie wchodzi do salonu.Musiała słyszeć naszą rozmowę.
-W takim razie sama będę musiała tą osobę znaleźć. -wychodzę do łazienki. Potrzebuję szybkiego prysznica.Nie mam czasu.Muszę jak najszybciej zobaczyć się z Natem. Po raz pierwszy mam ogromną nadzieję, że mi w czymś pomoże.Nie mam ochoty sama szukać autora SMS-ów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz