Czytasz = Komentujesz

Czytasz moje opowiadanie? :)
Zostaw komentarz - to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania i wiem, że mam dla kogo to robić.
Piszcie co sądzicie o rozdziałach, postaciach, historii.
Po prostu wyraźcie swoje opinie. :* ♥



poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 13.

-To na co masz ochotę? -pyta kiedy ruszamy spod szkoły.
-Nie wiem. -jakoś specjalnie głodna nie jestem.
-To może pizza? -spogląda na mnie przez swoje ciemne okulary przeciwsłoneczne.Na ustach ma swój "codzienny" chłopięcy uśmiech.Przez chwilę, gdy tak na niego patrzę wydaje mi się, że kiedyś mógł być całkiem normalny.Bez tych wszystkich agresywnych zachowań.I  tak się zastanawiam, co go zmusiło do takiej zmiany w sobie.To przez tą całą Victorię? Musiała go w takim razie bardzo zranić. -Ej..
 -szturcha mnie łokciem.Wracam na ziemię.
-Tak, pizza może być.

 Podjeżdżamy pod niewielką restaurację.Zajmujemy miejsce na świeżym powietrzu, pod cieniem wielkiego białego parasola.Na kelnerkę nie musimy długo czekać, zjawia się po kilku minutach i podaje nam menu.
-Hmm... -Nate przegląda je dokładnie.Ja jakoś specjalnie nie znam się na tych nazwach.Zabrał mnie do restauracji z kuchnią włoską! No cóż.. -To jaką pizzę zamawiamy?
-Sama nie wiem.. Jest ich za dużo do wyboru. --zaczynam się śmiać.On patrzy się na mnie z tym swoim dziwnym błyskiem w oku.Z jego twarzy nic nie można wyczytać. -Czemu się tak patrzysz?
-Masz bardzo oryginalny śmiech. -to prawda.Mój śmiech... jest po prostu inny.Nie potrafię tego opisać.Często, kiedy się śmieję ludzie się na mnie patrzą, czasami śmieją się ze mnie.Tak już jest.Nic na to nie poradzę.
-Jeśli to komplement to dziękuje. -poprawiam kucyka na głowie, z którego jakimś cudem kilka włosów uciekło.Podchodzi do nas kelnerka.
-Co państwo zamawiają? -pyta grzecznie. Nate odpowiada na jej pytanie, niestety nie jestem w stanie zgadnąć co to takiego.Włoski to piękny język ale kompletnie go nie znam, nie mam pojęcia co dla nas zamówił. -Dobrze. Dziękuję bardzo. -uśmiecha się i zabiera nasze menu. Chwilkę później dzwoni telefon -to Natea, odbiera go.
-Tak? -mówi, nie spuszcza ze mnie wzroku.Czuję się jakoś tak dziwnie.Nie może odejść z tym telefonem kilka kroków? Sprawdzam na swoim telefonie godzinę; 15:40. -Tak, rozumiem. -Nate poprawia dłonią włosy. -Wiesz jeśli będę chciał to wszyscy się dowiedzą, niestety na razie nie mam potrzeby zwierzania się.. -ciekawa jestem z kim rozmawia. To może być każdy, jeden z jego kolegów, przyjaciół? Czy on w ogóle ma jakiś przyjaciół? Powinnam go o to zapytać? On wie o Steph i Matyldzie, ja chyba też coś o nim powinnam wiedzieć... -Nie miałaś prawa jej o tym powiedzieć. -znowu w jego oczach pojawia się błysk, ten jest jednak inny, zły, podły.Zupełnie jakby wyobrażał sobie swojego niezbyt mile widzianego kumpla w jakiś tarapatach.Z jednej strony się cieszy, z drugiej chciałby żeby te tarapaty były większe.To przerażający błysk w oku, a teraz patrzy się prosto na mnie.Nawet nie mruga.Strzepuję niewidzialny okruszek ze spodni.Muszę robić cokolwiek byleby tylko nie patrzeć się na niego.
-Rozalie, nie chcę żebyś się wpierdalała w moje sprawy.Uważaj, bo wiesz jak to się mogło skończyć.To jest ostatnie ostrzeżenie, więcej ich nie będzie. -o kurwa.On rozmawia właśnie z Rozalie.Mój oddech staje się płytszy, słońce, które do tej pory mnie delikatnie ogrzewało, teraz powoduje upał nie do zniesienia. Nate zauważa moją reakcję, uśmiecha się lekko.To już nie jest ten chłopięcy uśmiech, to jego drugie odzwierciedlenie.To, które tak dobrze już znam. Uśmiechał się tak na przyjęciu u swoich rodziców i w moim domu, kiedy wypowiedziałam imię jego byłej.Nie mogę przełknąć śliny. Nate chowa telefon do kieszeni.Rozmowa skończona.Opiera się swobodnie o oparcie krzesła i lustruje mnie spojrzeniem.Próbuję skupić wzrok na czymś innym, na parze, która siedzi kilka stolików dalej, na kwiatkach, nawet na podłodze, lecz cokolwiek bym teraz zrobiła nie mogę się pozbyć uczucia, że on właśnie rozbiera mnie wzrokiem.Na szczęście przybywa kelnerka z dwoma butelkami coli.
-Zamówienie będzie gotowe do dziesięciu minut. -uśmiecha się i odchodzi. Nate otwiera butelki i nalewa do mojej szklanki colę, następnie napełnia swoją szklankę.Nienawidzę tej ciszy między nami.Chcę ją przerwać tylko nie mam pomysłu jak.
-Masz jakiś przyjaciół? -pytam.Nie spodziewał się tego.Z resztą ja też.To pytanie wypowiedziałam zanim pomyślałam.Bierze łyk coli i po chwili dopiero zabiera głos.
-Nie wiem czy można ich tak nazwać. -uśmiecha się, już mniej złowieszczo.A mówią, że to kobiety są zmienne.
-To znaczy?
-Coś taka ciekawska?
-Po prostu chcę coś więcej o tobie wiedzieć.. -wzruszam ramionami. -Ty wiesz o mnie już chyba wszystko.Ja o tobie nic szczególnego.
-Nic szczególnego? -Unosi brwi.
-No to, że jesteś strasznie jakby to powiedzieć... -następuje chwila przerwy.W głowie mam mnóstwo przymiotników.Który tutaj wybrać? -Humorzasty.Tak, jesteś humorzasty.
-Humorzasty.. -wypowiada to słowo powoli,literka po literce.I znowu pojawia się ten chłopięcy uśmiech. -Tego jeszcze nikt mi nie powiedział.No.. przynajmniej nie użył takiego słowa.
-Może bał się, że nagle zmienisz humor?
-Możliwe.
-Boisz się? -to pytanie pada zupełnie niespodziewanie.Przez chwilę zastanawiam się które z nas je zadało.
-Czego mam się bać? -pytam cicho.Jestem prawie pewna o co mu chodzi.W głowie staram się ułożyć jakąś odpowiedź, nie trwa to długo.Właściwie to zajęło mi to niecałą sekundę.Wiedziałam już co odpowiem kiedy Nate kończył precyzować swoje pytanie.
-Tego całego ślubu, przyszłości. -jego oczy znowu się zmieniły.Jego spojrzenie stało się bardziej intensywne.Oczekiwał szczerej odpowiedzi.Chociaż, jestem pewna, że już ją znał.
-Tak. -odpowiadam szeptem.Odkąd pamiętam bałam się przyszłości. Jest taka niepewna.Tyle może się wydarzyć.Człowiek nie jest w stanie jej zaplanować, no przynajmniej nie w całości.I chociaż mój strach powinien być minimalnie mniejszy, ponieważ już mniej więcej znam swoją przyszłość, to nie jestem w stanie przestać o niej myśleć.
-Miałem ostatnio bardzo dziwny sen.. -czyżbyśmy zmieniali temat?
-Opowiedz go. -muszę przyznać, jestem cholernie ciekawa co mu się śni w nocy.Ja często nie pamiętam swoich snów, no może niektóre koszmary..
-Hmm.. No cóż.. -Nate zaczyna stukać palcem wskazującym o stolik.Nie patrzy już na mnie ale gdzieś w dal. -Śniło mi się, że zamieszkaliśmy w małej drewnianej chatce, pośrodku jakiegoś wielkiego lasu, naprzeciwko naszego domu znajdowało się jezioro.Nie było jakoś specjalnie duże, takie średnie ale za to bardzo głębokie.Pamiętam, ze miałaś włosy spięte niebieską wstążką.Ja majstrowałem coś przy samochodzie, a ty chyba plewiłaś, tak mi się wydaje.Schyliłem się po coś, to był ten jeden jedyny raz kiedy straciłem cię z oczu.Kiedy znowu spojrzałem w tamtą stronę, ciebie nie było.. -w tym miejscu robi efektywną pauzę. -Oczywiście szybko rzuciłem wszystko i pobiegłem zorientować się co się stało.I wiesz co znalazłem? Niebieską wstążkę pływającą po tafli jeziora.Nie umiesz pływać Nina, utopiłaś się.. -kiedy Nate kończy mówić orientuję się że nie oddycham.Co to kurwa za sen?!
-A wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? -pyta po chwili.Kiwam głową. -Plewiłaś w zupełnie innym miejscu, z dala od jeziora.Nie mam bladego pojęcia w jaki sposób nagle znalazłaś się na dnie.
-Proszę bardzo. Państwa zamówienie. -podskakuję.W ogóle nie zauważyłam zbliżającej się do nas kelnerki.Patrzę na nasze zamówienie.To pizza z kurczakiem, salami, kukurydzą,szynką,sosem majonezowym lub ketchupem do wyboru.
-No to smacznego. -Nate jak na dżentelmena przystało odkrawa jeden kawałek i kładzie go na talerz, który znajduje się naprzeciwko mnie.Dam radę teraz jeść? Po tej całej opowieści?
 Okazuje się, że owszem mogę jeść.Pizza jest nieziemska.Po prostu genialna.



-Dlaczego mi opowiedziałeś ten sen? -pytam go, kiedy znajdujemy się w samochodzie.Jedziemy do szpitala, do Rafała.
-Przecież chciałaś.
-Tak ale dlaczego w ogóle zacząłeś ten temat? -to trochę dziwne opowiadać komuś sen, w którym ten ktoś zmarł.I to jeszcze w taki sposób!
-Nie wiem. Jakoś tak mi sie przypomniał ten sen. -wzruszył ramionami.Zatrzymujemy się na czerwonym świetle.
-Skąd wiedziałeś, że nie umiem pływać? -to też jest dziwne.Jak on może tak dużo o mnie wiedzieć?!
-Nina, mam swoje źródła. -znowu włączamy sie do ruchu drogowego.Zdaję sobie sprawę, ze w ogóle na mnie nie patrzy, nawet przelotnie.Jest skupiony tylko i wyłącznie na prowadzeniu samochodu. Ughhh.. te jego humory.



 U Rafała już wszystko dobrze.Jutro rano wychodzi ze szpitala.Nie rozmawiamy jakoś specjalnie dużo.Akurat natrafiłam na mecz piłki nożnej. Nate i Rafał bawią się świetnie.Przyłapuję się na tym, że ich obserwuję.Nie widać po nich nienawiści.To tak jakby w czasie meczu nagle stali się najlepszymi przyjaciółmi. Strasznie krzyczą, już o przekleństwa kiedy coś nie idzie po ich myśli nie wspomnę.Gdyby tak wyglądała przyszłość byłabym spokojna, niestety mecze nie odbywają się codziennie.Chociaż, mogliby sobie je nagrywać a później spotykać się i znowu je oglądać.Tylko czy taki mecz dalej dawałby tyle emocji? Raczej nie.No ale pomysł przez chwilę był nawet niezły.
-Do jutra księżniczko. -Rafał macha mi, kiedy opuszczam jego salę.Pielęgniarki są wyraźnie zadowolone z faktu, ze mecz już się skończył.Ja w sumie też, od tego hałasu rozbolała mnie głowa..


 Nate otwiera przede mną drzwi samochodu.Już prawie siadam na fotelu kiedy podchodzi do nas jakaś dziewczyna.
-Nate. Nie przywitasz się ze mną? -pyta swoim słodkim melodyjnym głosikiem.Na twarzy Natea pojawia się maska, zero jakichkolwiek uczuć, jedynie ten błysk w oku..
-Victoria.. -mówi przez zaciśnięte zęby.O kurwa a więc to ona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz