Czytasz = Komentujesz

Czytasz moje opowiadanie? :)
Zostaw komentarz - to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania i wiem, że mam dla kogo to robić.
Piszcie co sądzicie o rozdziałach, postaciach, historii.
Po prostu wyraźcie swoje opinie. :* ♥



środa, 25 lutego 2015

Rozdział 6.

-Gotowa? -Rafał otworzył drzwi i wszedł do mojego pokoju.Odwróciłam się w jego stronę z ogromnym uśmiechem. -Wyglądasz..hmm.. -wykonał gest ręką, tak ogólny, że mógł oznaczać wszystko.Zaśmiałam się.
-Muszę jeszcze tylko wytuszować rzęsy i nałożyć błyszczyk.. -przeszłam obok niego i ruszyłam w stronę łazienki.Miałam na sobie czerwoną,rozkloszowaną, koronkową sukienkę z lekkim wycięciem na plecach i czarne szpilki.Nad fryzurą nie zastanawiałam się długo.Włosy miałam rozpuszczone, boczne kosmyki związałam z tyłu w kokardę.Trzeba przyznać, że nigdy wcześniej moje włosy tak dobrze się nie układały.Za makijażem specjalnie nie przepadam, nałożyłam więc tylko tusz do rzęs i delikatny błyszczyk na usta.Koniec.
Kiedy pakuję do torebki wszystkie przydatne rzeczy (telefon,chusteczki i błyszczyk) słyszę dzwonek do drzwi.Idealnie wyrobiłam się w czasie.Słyszę, że Rafał rozmawia z Natem. Zakładam czarny płaszczyk i wychodzę z pokoju.
-Wow. -Nate wygląda jakby zobaczył ducha.Przez moment mam ochotę wrócić do swojego pokoju, zamknąć się i nigdy nie wychodzić, ale potem uśmiecha się miło, mój niepokój znika.
-Pamiętaj.. -Rafał krzyżuje ręce i piorunuje wzrokiem moją osobę towarzyszącą.
-Tak wiem... -Nate chwyta moją dłoń. -Nic jej się nie stanie.Masz moje słowo. -Podaje dłoń Rafałowi żegnając się.
-W takim razie miłej zabawy. -Rafał uśmiecha się do mnie ciepło. Nate kieruje nas w stronę czekającego pod bramką samochodu.Jak na dżentelmena przystało, otwiera przede mną drzwi i czeka aż usiądę, następnie sam siada za kierownicą.
-Pięknie wyglądasz. -mówi, kiedy włączamy się do ruchu.
-Dziękuję.Tobie też całkiem nieźle w tym garniturze. -nie skłamałam.Wyglądał bardzo elegancko, chociaż nie założył krawata, a w koszuli odpiął o jeden guziczek za dużo.Na moje słowa uśmiechnął się i przeczesał dłonią włosy, które były już wcześniej w lekkim nieładzie.Wyglądał jak model z okładki jakiegoś czasopisma... seksownie.Tak, to dobre słowo.
-Jak duże to jest przyjęcie? -nie mam pojęcia, ile osób tam będzie i z jakiej okazji jest organizowane.Przecież przyjęć, nie robi się często i ot tak, prawda? Chociaż, co ja się tam znam..
-Hmm.. -Nate jest osobą, po której widać, że się właśnie zastanawia.Zmrużył oczy i postukał palcem w kierownicę. -Nie jestem pewien.Zaproszonych jest  50 osób, ale pewnie przyjdzie około 45.Tak mi się wydaje.
-To całkiem sporo. -mówię i zastanawiam się, jak wygladają jego rodzice. Troszkę się denerwuję, w końcu za kilka minut ich poznam.Ciekawe, czy oni wiedzą jak ja wyglądam. Skoro moja mama znała Nate'a, to pewnie jego rodzice mnie także znają..

Dom Nate'a położony jest, można powiedzieć, że na odludziu.Jakikolwiek sąsiad znajduje się dopiero kilometr dalej.Podjazd prowadzi wprost pod wielkie, szerokie marmurowe schody, te zaś prowadzą do masywnych drzwi.Dom wygląda jak pałacyk, jest duży, ale nie wielki.Okien jest sporo, w każdym z nich świeci się jasne światło.Po prawej stronie domu znajduje się osobny budynek, znacznie mniejszy.Wokół są kolorowe kwiaty i krzewy.Za domem pewnie znajduje się wielki ogród.Niewątpliwie jest to magiczne miejsce,wspaniałe dla człowieka, który chce odpocząć od świata.
-Gotowa poznać swoich przyszłych teściów?  -Nate otwiera przede mną drzwi i pomaga wyjść z auta, chwyta moją rękę i zmierza w stronę schodów, na szczycie których znajdują się frontowe drzwi.Kiedy jesteśmy na ostatnim schodzie, drzwi otwierają się.Stoi w nich wysoki mężczyzna, z ciemnymi włosami i kilkudniowym zarostem. Uśmiecha się do nas radośnie i przeczesuje włosy.Po tym geście, od razu wiedziałam, kto przede mną stoi -tata Nate'a.
-Dobry wieczór. -mówię grzecznie.
-Dobry wieczór. -gestem pokazuje, abym weszła do środka.Znajdujemy się w ogromnym holu, drewniana podłoga jest idealnie wypolerowana, z boku znajdują się duże, szerokie,masywne schody prowadzące na piętro, po prawej stronie zaś szerokie drzwi, które są otwarte i słychać dochodzące z tamtego pomieszczenia urywki rozmów i muzykę.To pewnie tam odbędzie się przyjęcie. Nate zabiera mój płaszcz i właśnie w tym momencie podchodzi do nas kobieta.Również wysoka, ale nie tak bardzo jak Nate czy jego tata.Ma długie, bardzo ładne nogi i równie piękne proste włosy, w kolorze ciemnego blondu.
-Nareszcie możemy cię poznać.. -uśmiecha się szeroko i ku mojemu zdziwieniu, nie podaje mi ręki, ale ściska mnie.Jestem zdezorientowana i uśmiecham się lekko.
-Mamo.. -Nate przewraca oczami. -Nina, to moi rodzice.Mój tata Joseph i mama Charlotte.
-Bardzo mi miło. -mówię grzecznie.Zamieniamy jeszcze kilka słów i Nate prowadzi mnie do sali, w której jest już sporo gości.Sala jest ogromna, na suficie wiszą dwa żyrandole,które wyglądają przepięknie.Czuję się jak kopciuszek na balu.W rogu znajduje się orkiestra, kelnerzy chodzą między gośćmi i częstują wszystkich winem lub przekąskami.To zdecydowanie nie mój klimat, choć bardzo mi się tutaj podoba.
-To co.. zatańczymy? -Nate znowu posyła mi ten swój uśmieszek.Kiwam głową zgadzając się i zaczynamy tańczyć.Muzyka jest inna niż ta,do której zwykłam tańczyć.Taka.. dostojna,klasyczna.Jakaś pani śpiewa coś po angielsku, a towarzyszy jej dźwięk pianina i skrzypiec.Nie jesteśmy jedyną tańczącą parą, na parkiecie porusza się z nami 7 innych par.Przynajmniej tyle naliczyłam.
-Pierwszy raz na takim przyjęciu? -Nate, trzeba mu to przyznać, jest bardzo dobrym partnerem do tańca.
-Widać? -pytam śmiejąc się.Nie umiem ukryć zafascynowania tym domem,atmosferą.
-Troszkę. -Obracam się powoli wokół jego palca.Kiedy muzyka cichnie Nate prowadzi mnie w stronę gości.Grzecznie z każdym się witam, choć nie każdy jest mi przedstawiany przez Nate'a.
-A to moi dziadkowie -podchodzimy do dwójki starszych osób.Staruszka uśmiecha się do mnie tak ciepło, ze od razu zaczynam darzyć ją sympatią.Dziadek Nate'a to także uroczy starszy pan.Nie rozmawiamy długo, gdyż przerywa nam głos Pana Josepha, który informuje nas, ze pora na kolację.Tak więc kierujemy się do sali obok.
Ta 'sala obok' jest największą jadalnią jaką kiedykolwiek widziałam.Stoi w niej ogromny podłużny, drewniany stół, na którym znajduje się mnóstwo potraw i wazonów z kwiatami, a wokół niego ciężkie, masywne krzesła.Siadam na miejscu wyznaczonym przez Nate'a, czyli obok niego i jakiejś dziewczyny, która nie kryje niezadowolenia, na mój widok. Nate siedzi obok swojej mamy, która razem ze swoim mężem zajmuje miejsca na samym końcu stołu.Na drugim końcu również siedzą dziadkowie Nate'a.
Kolacja jest naprawdę smakowita, choć tak właściwie nie wiem co jem.Są to dania, których nigdy wcześniej nie smakowałam.Dziewczyna siedząca obok mnie ciągle mi się przygląda, co zaczyna mnie powoli denerwować.Ktoś opowiada dowcip,później rozmowa przechodzi na temat pracy i kończy się na temacie polityki.Muszę wyjść do toalety, pytam więc Nate'a o jej położenie i wychodzę z sali.Cóż, jego odpowiedź wydawała się jasna i prosta, ale kiedy tylko znajduję się w holu nie wiem gdzie powinnam pójść. Są tutaj jeszcze trzy drzwi.O których on mówił? Środkowych?Nie chcę stać jak głupia , więc ruszam w pierwsze lepsze i trafiam!Łazienka jest niewielka, jasna.Kiedy wycieram ręce ktoś puka do drzwi.
-Proszę. -krzyczę.Drzwi się otwierają i wchodzi do środka dziewczyna.Niższa ode mnie, w bardzo ładne miętowej sukience bez pleców. Uśmiecham się miło i chcę wyjść kiedy ta zabiera głos.
-Ty musisz być Nina, prawda? -pyta i ściska moja dłoń. -Jestem Rozalie.Kuzynka Nate'a.
-Miło mi. -mówię grzecznie.
-Tyle się o tobie mówi u nas w rodzinie.. -puszcza moja dłoń i wyciąga z torebki szminkę.
-Naprawdę? -nie jestem pewna co mam robić.Wyjść? Czy to by było grzecznie z mojej strony gdybym wyszła teraz?
-Tak... -Rozalie chowa szminkę i poprawia włosy. -Muszę przyznać, ze bardzo ładnie ze sobą wyglądacie. -uśmiecha się i wychodzi z łazienki.Przewracam oczami i także wychodzę, wracam na swoje miejsce.
-Wszystko w porządku? -Nate przygląda mi się a następnie Rozalie, która siedzi naprzeciwko nas.
-Ta.Wszystko dobrze. -odpowiadam i uśmiecham się.Kelnerzy przynoszą szampana.Tata Nate'a wstaje, a kiedy to robi wszyscy wokół również podnoszą się z krzeseł.
-Zanim wzniosę toast. Mój syn chciałby o coś zapytać. -Pan Joseph kiwa głową Nate'owi, a ten odkłada swojego szampana na stół i uśmiecha się do wszystkich gości.Widzę, że jest zdenerwowany.Odsuwa swoje krzesło nieco do tyłu, a następnie moje.Co on zamierza zrobić?Czuję, że teraz wszyscy patrzą tylko na nas i zaczynam drżeć.On jednak zdaje się nie zwracać na to uwagi, bierze głęboki wdech i klęka przede mną.O Boże!Chwyta moją dłoń, a ja odkładam swojego szampana,bałam się, ze go za chwilę opuszczę. Nate przeczesuje włosy dłonią, po czym wyciąga z marynarki małe, czarne pudełeczko.Rozglądam się wokół, szukając pomocy, ale wszyscy grzecznie się uśmiechają.Niektóre panie zakryły usta dłonią.
-Nino.. -Nate zaczyna mówić,a ja czuję, że nasze ręce zaczynają się pocić. -Czy zgodzisz się spędzić ze mną resztę życia? -otwiera pudełeczko, a ja umieram.Co on wyprawia?! W środku jest srebrny pierścionek z malutkim brylantem. -I dokończyć umowę, jaką podpisali nasi rodzice? -dodaje po cichu, tak abym tylko ja to usłyszała.Czuję, ze za chwilę zemdleje.Za dużo oczu się we mnie teraz wpatruje, za dużo osób zabiera mi tlen, którego teraz jest tak mało wokół mnie.
-Tak. -odpowiadam szeptem.Musze stąd wyjść.Musze na powietrze..Nate wstaje i wkłada mi na palec pierścionek.Wszyscy zaczynają klaskać, a tata Nate'a wznosi toast na naszą cześć.Następnie kelnerzy wchodzą z deserem, wykorzystuję ten moment i szepczę cicho do ucha Nate'a.
-Muszę wyjść na świeże powietrze. -natychmiast.Inaczej zemdleje i moja twarz wyląduje w tych lodach, które kelner właśnie postawił przede mną.
-Oczywiście. -Nate wstaje i bierze mnie za rękę.Wychodzimy, ale nie frontowymi drzwiami, lecz tylnymi.Wychodzimy na ogród.O mamo.Umieram po raz drugi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz