Czytasz = Komentujesz

Czytasz moje opowiadanie? :)
Zostaw komentarz - to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania i wiem, że mam dla kogo to robić.
Piszcie co sądzicie o rozdziałach, postaciach, historii.
Po prostu wyraźcie swoje opinie. :* ♥



niedziela, 6 września 2015

Rozdział 22.

 -Nina! -słyszę gdzieś z oddali głos Natea. Nadal nic nie widzę.Spadam w otchłań.Cisza..

-Może zawieźmy ją do tego szpitala? -męski głos.Nie znam go.Próbuję otworzyć oczy... Nic. Nadal cisza i ciemność.


 Boli mnie ręka.Czerń zmienia się w biel.Otwieram oczy.Leżę na jakimś łóżku, nie wiem gdzie jestem.To na pewno nie jest drewniana chatka dziadków Natea..
 Pokój nie jest ogromny, ale też nie mały.Znajduje się w nim łóżko (na którym leżę), niewielka szara sofa, telewizor i średniej wielkości szafa.Na ścianie, przy której stoi telewizor jest tapeta z ogromnymi wieżowcami, reszta ścian jest koloru szarego.Całość jest spójna, wszystko pasuje,nie ma tutaj ani grama przepychu, właściwie to troszkę brakuje duszy temu pomieszczeniu.
Siadam na łóżku.Na przedramieniu prawej ręki mam założony bandaż. Próbuję sobie przypomnieć co się stało.Kłóciłam się z Nathanielem, czerwone światło.. wózek dziecięcy.Tyle, nic więcej nie wiem.
Drzwi się uchylają,jakaś głowa zagląda do środka, blondyn spogląda na mnie po czym znika.
-Obudziła się!! -krzyczy.Kilka sekund później Nate wpada do pokoju.Chwyta mnie za brodę i uważnie się przygląda.
-Jak się czujesz? -pyta siadając obok mnie.
-Ręka mnie troszkę boli. -zaschło mi w gardle.Mam chrypkę.
-Przejdzie.Na całe szczęście tylko lekko cię drasnęli. -słyszałam już ten głos.Chciał mnie zabrać do szpitala.Do pokoju wchodzi wysoki brunet o zielonych oczach.Ma na sobie spodnie od dresu i biały podkoszulek.Jest boso.Podaje mi szklankę wody.Wypijam od razu całą zawartość.
-Co się właściwie stało? -spoglądam na Natea. Mam nadzieję, ze nie będę musiała znowu krzyczeć.
-A co pamiętasz? -znowu głos zabiera brunet.Usiadł na skraju łóżka.Blondyn stoi w progu drzwi ze skrzyżowanymi rękami.
-Staliśmy na światłach.. -mówię i próbuję sobie przypomnieć, co było dalej.-Jakieś szkło, huk? Sama nie wiem.. -opieram się o ramię Natea. Nie wiedziałam, ze siedzenie może być takie męczące.
-Strzelali do nas... -Nate opiera swoją głowę o moją.Oczy mi się powoli zamykają. -Lekko cię drasnęli.Kilka dni i nie będzie śladu.
-Strzelali do nas? -kto do cholery strzela do ludzi na światłach?!
-Tak myślimy.Mogli być "oni" ale równie dobrze jeden osobnik.
-Po co do nas strzelali? -cisza.Żaden nie odpowiada na moje pytanie.
Brunet spogląda na Natea,. po czym na mnie.Wstaje i kiwa blondynowi głową.Wychodzą.
-Sebastian i Kacper. -Nate wzdycha. -Seba cię opatrzył.To właściwie jego mieszkanie.Nie miałem gdzie cię zabrać, a on mieszkał najbliżej.
-Kto do nas strzelał? -nie dam za wygraną.Wiem, ze chce zmienić temat, ale mu się nie uda.
-Dlaczego? -po jaką cholerę?!
-Ehh.. -spogląda na mnie. -Nina, czym ja się zajmuję? -pyta po chwili. Jakoś tak za bardzo spokojnie.
-Pracujesz w firmie swojego taty. -odpowiadam, jakby to było oczywiste.Krzywi się.
-W jakiej firmie?
-No architektonicznej. -przewracam oczami.Też się mu na pytania zebrało.
-Nie, już dawno w niej nie pracuję. -uśmiecha się lekko.
-Jak to?
-Wyrzucili mnie. -wzrusza ramionami. -Wiesz, ja nawet nie mieszkam u rodziców.
-Co? -kurwa, kim ty jesteś człowieku? Pieprzonym kameleonem?
-Na kilka tygodni się wprowadziłem.Chcieliśmy zrobić dobre wrażenie na tobie. -wytrzeszczam oczy.Dobre wrażenie? Mój oddech przyśpiesza.Zaczynam się denerwować.Co on znowu wygaduje?
-Co ty mówisz? -zaciskam dłonie na kołdrze.Auć.. ręka mnie boli.
-Moja rodzina jest powalona.Powinienem ci już dawno to powiedzieć. -przeczesuje dłonią włosy. -Wszyscy zarabiają nielegalnie.Myślisz, ze niby skąd mamy kasę? Tata jeździ po świecie i szuka taniej siły roboczej.Mama siedzi w prokuraturze żeby znajdywać jakieś luki, w razie czego daje nam sygnał i się ewakuujemy. To wszystko to jeden wielki czarny rynek.
-Ja nie rozumiem..
-Handlujemy narkotykami.Głownie marihuaną ale takimi innymi również.Załatwiamy trawkę, a później ja sprzedajemy.Tata wynajmuje ludzi i ziemie w różnych krajach.Oni się nią zajmują, dbają żeby jak największy plon zebrać.A mama jest takim małym ochroniarzem.Pilnuje porządku, żeby wszystko się kręciło.
-Żartujesz sobie? -taa. a już prawie uwierzyłam. Masakra, jaki dziwny dowcip.
-Chciałbym.Hobbystycznie włamuję się ludziom na komputery.Znajduje konta bankowe.Przelewam pieniążki, oczywiście mam w tym celu chyba z tysiąc różnych kont, wiadomo, nigdy nie przelewaj dwa razy na to samo konto. Na szczęście i tutaj znajdzie się rodzinka.Mama Rozalie pracuje w banku.I też nie na byle jakim stanowisku.Wszystko się kręci, każdy zarabia.Kurwa, kąpiemy się, śpimy, żyjemy na pieniądzach.Jedną wielka telenowelę można by było o tym nakręcić.
-Ja pierdole.. -może ja jeszcze śnie? To na pewno nie jest prawda.To jest niemożliwe po prostu.Przecież policja by ich złapała gdyby tak robili.Chociaż.. z nią akurat różnie bywa.
-Lepiej było jak nie wiedziałaś.. -Nate kładzie się na łóżku. Ehh.. oczy mi się jeszcze bardziej kleją gdy widzę jak sobie leży na tej mięciutkiej podusi.
-Co ty robisz? -pytam ziewając.
-Jesteś padnięta, zdenerwowana, obolała, nic nie rozumiesz.Najrozsądniej byłoby się przespać teraz.- uśmiecha się.Kładę się na boku.Ma rację.Jestem wykończona i nie wiem, co mi się śniło, a co faktycznie miało miejsce.A może ja jestem jeszcze nieprzytomna? Nate przytula się do mnie.Zasypiam czując jego perfumy i spokojny oddech , który porusza moimi włosami.

  Długo się zastanawiałam nad tym wszystkim.Jeśli faktycznie Parkerowie prowadzą takie ciemne interesy, to po co im byłam ja potrzebna?Do czego? Co z tym wszystkim mają wspólnego moje rodzice? Dlaczego dowiaduję się tak późno? I najważniejsze: CO JA MAM TERAZ ROBIĆ??
 Sebastian i Kacper wyszli.Z tego co mówili, to do pracy, ale teraz to już nie wiem czy do jakiejś legalnej, czy może podlać roślinki?
Tak więc zostałam sama z mężem.Zastaję go w kuchni (już drugi raz, chyba lubi takie miejsca), siedzi na krześle barowym i coś robi na laptopie.Nie chcę nawet myśleć,co to może być.Wolę chyba udawać, ze przegląda tablicę Facebooka.
-Nate.. -staję przed nim. Spogląda na mnie znad ekranu.Jak zwykle jest lekko zdziwiony. -Po co wam ja? -mówię wprost o co mi chodzi.Nie mam zamiaru się pieprzyć w jakieś zagadki czy kalambury.
-Pytasz, po co był ten cały ślub? -chowa laptopa do torby.
-Yhym.. -kiwam głową.
-Twój tata był geniuszem.Znalazł dla nas sposób, dzięki czemu mogliśmy zarobić nawet cztery razy więcej bez jakiegoś dużego wysiłku i strat.
-Mój tata? - co on miał z tyn wspólnego?
-Dorabiał sobie u nas, szybko zrozumiał o co chodzi w tej branży i wpadł na pomysł.Był bardzo cwany, od razu postawił swoje warunki.Chciał zapewnić tobie i Rafałowi jakieś godne życie.Z jego pensji to było niemożliwe.Tyle tylko, ze ja nie mam siostry, która mogłaby wziąć ślub z twoim braciszkiem.Dyskusje trwały aż w końcu się zgodzili. Sprzedali nas sobie.
-Nie.To niemożliwe.. -zakrywam usta dłonią. -Kłamiesz.-mój tata nie zrobiłby czegoś takiego. Prędzej wydał by ich w ręce policji.A mama? Też się przecież nie mogła zgodzić.
-Nina.. -Nate podchodzi i obejmuje mnie w talii. -Przykro mi, ale tak właśnie było..
-Przykro ci?! -zaczynam wrzeszczeć i płakać jednocześnie. -Tobie jest przykro?!
-Nina.. -odsuwam się od niego.Jak on śmiał mnie dotykać? Dlaczego ja jego dotykałam? Czemu mi nie powiedział? Co się do kurwy nędzy tutaj dzieje?!
-Nie dotykaj mnie! Jak mogłeś to wszystko ukrywać przede mną?!
-To nie tak jak myślisz..
-Wiesz co?Pierdol się! Ty i ta cała twoja rodzinka! Idźcie do piekła! -wybiegam z kuchni.Biegnę korytarzem prosto do drzwi frontowych.Schylam się po buty i tutaj robię błąd. Słyszę przekręcany zamek w drzwiach. Nate stoi nade mną, chowa kluczyk do kieszeni spodni.Prostuję się, chwila na oddech.Rzucam się na niego.Niczym kot, drapię go po rękach, którymi stara się mnie złapać albo w jakiś inny sposób powstrzymać.Próbuję wyjąć mu klucz z kieszeni, ale chwyta mnie za nadgarstki.
-Uspokój się kobieto! -warczy.Jego oczy znowu mają ten przerażający błysk. Zupełnie jak na przyjęciu. Nie zwracam na to uwagi.Przypominam sobie słowa Rafała i moje kolano uderza go w krocze.
-Kurwa mać! -zgina się i zakrywa dłońmi obolałe miejsce.Cisza, żadne z nas nic nie mówi.Ja kombinuję jak tutaj zdobyć ten klucz ale on już wstaje z podłogi.Powiedzenie, ze jest wkurwiony o chyba za mało.Cofam się.
-Myślisz, że jesteś taka sprytna? -to nie jest jego głos.Mówi strasznie spokojnie i powoli, bez żadnych emocji.Idzie w moja stronę. -Chciałaś uciec? Przede mną? -zatrzymuję się na ścianie.On dopiero wtedy, gdy jego twarz jest w odległości kilku centymetrów od mojej. -Co ty sobie kurwa myślisz?
Łzy napływają mi do oczu.Chcę do domu, chcę wrócić do domu.Przewiesza mnie sobie przez ramię i zanosi do pokoju, w którym jeszcze tak niedawno spaliśmy wtuleni w siebie.Stawia mnie zaraz przy łóżku.
-Połóż się na łóżku, przykryj kołdrą i leż.Jeszcze raz spróbujesz cokolwiek zrobić a będzie nieciekawie, skarbie. -to ostatnie słowo brzmi jak obelga w jego ustach.Robię co mi każe.Ściągam buty i wchodzę pod kołdrę.Stoi tak przez chwilę i patrzy się na mnie po czym wychodzi.Zostałam sama.Zakrywam twarz dłońmi, łzy same spływają mi po policzku.Płaczę, nad sobą, nad rodzicami, nad życiem, nad nami, bo co dalej z nami będzie?


____

Podoba się? :)

4 komentarze:

  1. Taaak *.* choć bardzo krótki :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz to ciekawiej się dzieje. Tak coś myślałam, ze za dużo kasy mają, za bogaci są ale żeby narkotyki ?? :0
    Zajebisty rozdział, z resztą jak każdy ;*
    PS: Mam nadzieję, ze się pogodzą. Licze na jakiś mały "numerek" xp

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle świetny :*
    Mam nadzieję, że niedługo pojawi się następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle razy zaglądałam i nie skapnęłam się, że jest nowy rozdział. Beznadziejna ja XD
    Od jakiegoś czasu podejrzewałam, że cała ich rodzina musi mieć związek z nieczystymi sprawkami. Przecież nie mogli być tacy bogaci bez jakiś przekrętów. Ale nie myślałam, że jej rodzice też byli w to tak zamieszani.
    No nic, czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń