-Wiesz jak długo na to czekałem? -jego dłonie wędrują po gorsecie ku górze, odpina mi diamentowy naszyjnik, który od niego dostałam. Nie mogę się poruszyć, nie mogę nic powiedzieć. Po prostu stoję i słucham.
-Wiesz, ze ten gorset mnie nie powstrzyma? -nim orientuję się, co właściwie się dzieje, moja suknia ląduje na podłodze.A więc Rafał się mylił co do gorsetu. Nate odwraca mnie, tak, ze stoję teraz przodem do niego.Mam na sobie biały, koronkowy biustonosz, figi i wzorzyste, cieniutkie, delikatnie przezroczyste pończochy, no i białe szpilki, których właśnie się pozbywam.Krępuję się strasznie, stojąc przed nim w bieliźnie, podczas gdy on nadal ma na sobie spodnie, koszule i krawat. Nate oblizuje wargi i zdejmuje kilka wsuwek z moich włosów, które teraz opadają mi na ramiona.
-Chcesz mnie rozebrać czy sam mam to zrobić? - pyta cicho.Nie odpowiadam.Zdejmuje sobie krawat, a ja w tym momencie sięgam dłonią do guziczków koszuli, odpinam je.Koszula ląduje na podłodze.Wyjmuje z kieszeni paczkę prezerwatyw(czy on ją miał cały czas przy sobie?) po czym zdejmuje spodnie. Chwyta mnie za rękę i prowadzi w stronę łóżka.Nogi mam jak z waty, w ogóle ich nie czuję.Już nie wspominając o tym, że moje serce za moment eksploduje.
-Połóż się. -wskazuje głową łóżko.Robię co mi każe.On także się kładzie, obok mnie.Cały czas go obserwuję.Pokazuje mi prezerwatywy, które trzyma w dłoni, po czym zostawia je między nami.Mam wrażenie, ze robi to specjalnie, chce żebym widziała kiedy po nie sięgnie.Poprawia mi włosy i przysuwa się bliżej.Dostaję całusa, powolnego, czułego.Jego dłoń powoli wędruję za moje plecy, odpina mi stanik i znowu całuje.Czuję, że nie mam już na sobie niczego, co zasłaniałoby mój biust. Widzę jak się uśmiecha, jego dłoń dotyka mojej piersi.
-Pamiętasz jak się dotykaliśmy? -mówi między pocałunkami, którymi teraz obsypuje moją szyję.
-Yhym.. -odpowiadam strasznie cichutko.Sama siebie tym zaskakuję.Kurcze, jestem mega zestresowana.Przerywa pocałunki i spogląda mi w oczy.Jego dłoń nadal pieści moją pierś.Mój oddech przyśpiesza, a on nadal się patrzy.Widzę tańczące iskierki w jego oczach, to takie dziwne uczucie, z jednej strony chcę żeby przez cały czas spoglądał mi w oczy, z drugiej wolałabym żeby mnie nie widział.Wpadam na pomysł. Wsuwam swoją dłoń w jego bokserki.Spogląda w dół, jakby chciał się upewnić,czy moja dłoń faktycznie tam jest.Dotykam go.Czuję jak staje się twardy. Nate kieruje swoje spojrzenie z powrotem na mnie.Uśmiecham się, ku mojemu zdziwieniu odwzajemnia uśmiech.Wraca do całowania, kąsania mojej szyi i ugniatania piersi.Jęczę cichutko.Jego dłoń nagle przerywa zabawę i wędruję w dół, do majteczek.Zamieram, przestaję się ruszać (może nawet oddychać?).Jemu to nie przeszkadza, po chwili leżę obok niego już tylko w samych pończochach.Wyjmuje moją dłoń z bokserek i popycha mnie delikatnie tak,żebym się położyła na plecach, co też czynię.Zsuwa się powoli w dół łóżka, całując przy tym mój dekolt,schodzi niżej, zatrzymuje się dopiero przy pępku.Spogląda na mnie rozchylając przy tym moje uda.Oddech jeszcze bardziej mi przyśpiesza.Rozglądam się ale jesteśmy zamknięci pod białym baldachimem. Tylko ja i on -nic więcej.Przykłada usta do mojego wejścia. Całuje. Z początku delikatnie, potem bardziej zachłannie.Wsuwa język do mojego ciała i ociera nim o moje nabrzmiałe wnętrze.Wiję się z rozkoszy, to takie boskie uczucie.Przez chwilkę przestaję się denerwować, krępować.Język Natea nie przerywa, nadal mnie pieści.Jęczę.Czuję, że już bliżej niż dalej.I dochodzę głośno.Nim zdążę się otrząsnąć,zakłada prezerwatywę,przygniata mnie swoim ciałem i wchodzi we mnie nagle, gwałtownie. Czuję ból i rozkosz. Moje ręce krążą gorączkowo po jego plecach.Całuje mnie mocno, pieści moje piersi.Zaczyna wchodzić we mnie coraz mocniej i szybciej.Jęczę, mruczę, wykrzykuję jego imię. Jest taki niesamowicie twardy, wypełnia mnie całkowicie.Czuję przyjemność nie do opisania. Nate zapewne też, sądząc po tym,że również jęczy.Wszystko dzieje się tak szybko, znowu jestem nad przepaścią.I znowu szczytuję. Nate wykonuje jeszcze kilka mocnych pchnięć i także dochodzi.Opada na moją pierś, czuję jak się uśmiecha.Po chwili podnosi głowę i spogląda na mnie.
-W porządku?
-Yhym.. -odpowiadam i uśmiecham się.Powoli wyjmuje swojego ptaszka i pozbywa się prezerwatywy.Ściąga mi pończochy i rzuca je gdzieś w głąb pokoju.Przykrywa nas kołdrą.Wtulam się w niego.
-Dobranoc. -szepcze i daje mi ostatniego buziaka.Jestem strasznie zmęczona, nawet nie wiem kiedy zasypiam.
Budzi mnie dźwięk wody.Prysznic.Otwieram oczy.Biel.Wszystko jest białe.Odwracam się na plecy.Nic dziwnego, ze wszystko jest białe, przecież leżę pod baldachimem.Zapomniałam o nim.Rozglądam się.Jestem sama.A więc Nate bierze prysznic.Wspominam wczorajszy dzień.Ślub,pierwszy taniec,tort,oczepiny no i tak długo oczekiwana noc poślubna. Uśmiecham się.Nie taki diabeł straszny jak go malują.Strasznie się obawiałam utraty dziewictwa, a nie było tak źle.Z początku, owszem troszkę bolało ale to co było później.. Zakrywam twarz dłońmi.O czym ja myślę?
Siadam na łóżku, zauważam nasze walizki w rogu pokoju.Musieliśmy spakować kilka ciuchów i najpotrzebniejszych rzeczy, żeby mieć się w co ubrać dzisiaj. Jak one się tutaj znalazły? Nate wychodzi z łazienki,ma na sobie tylko ręcznik zawiązany na biodrach.Nie zauważa mnie.Podchodzi do jednej z walizek, ręcznik ląduje na podłodze. Przez chwilę oglądam jego goły tyłek.Ubiera się.Odnosi ręcznik do łazienki i opuszcza sypialnię. Pewnie myśli, że jeszcze śpię.Upewniam się, siedząc tak jeszcze przez moment, czy nie wróci, po czym biegiem ruszam do łazienki.Zupełnie naga.
Postawiłam na kąpiel z bąbelkami.Płyn, który wlałam do wody pachnie czekoladą i pomarańczą.Idealnie.Zrelaksowana leżę i wdycham ten cudny zapach.
Włosy, jeszcze gdzieniegdzie wilgotne spięłam w kucyk i udałam się oglądnąć domek, w którym spaliśmy.Do tej pory widziałam tylko przelotnie salon.
Można bardzo łatwo zauważyć, ze spędzają tutaj czas osoby starsze, wnętrza są bardzo spokojne, bez żadnych elektronicznych gadżetów, no może z wyjątkiem telewizora.
Jednak się myliłam.Jest tutaj coś niecodziennego.W korytarzu na ścianie wisi głowa jelenia.Koszmar.
Znajduję Natea w kuchni.Stoi przy patelni, smaży jajecznicę.Na stole są już naszykowane talerze.
-Dzień dobry. -mówi nie odwracając się. Słyszał, ze weszłam? Może katem oka mnie zauważył.
-Hej. -odpowiadam, przechodzę obok niego i włączam czajnik, żeby zrobić nam kawę. Zabieram jedną mandarynkę.Siadam na blacie i zaczynam obierać owoc ze skórki.Mam teraz idealną perspektywę aby oglądać mojego męża przyrządzającego śniadanie.
-Przyglądasz mi się.. -jejku, jaki on jest bystry.
-Yhym.. -kuźwa, czy ja nie za często używam tego słowa?
Woda się zagotowała.
-Z ilu łyżeczek pijesz kawę?
-Trzech. -odpowiada i nakłada jajecznicę na talerze.
Jemy w ciszy.Zaproponowałam, ze pozmywam naczynia. Nate nie miał nic przeciwko temu.
-Muszę wykonać kilka telefonów.. -mówi i wychodzi na zewnątrz.Nie mógł zadzwonić tutaj?Co to za ważne telefony?Udaję się do sypialni.Wyjmuję z walizki pastę do zębów i szczoteczkę.
Kiedy szczotkuję zęby lubię chodzić po domu (wiem, to dziwne) tak więc, znowu znalazłam się w sypialni i wyjęłam z torby telefon.Powinnam zadzwonić do Rafała, obiecałam mu, ze to zrobię.Widzę trzy wiadomości.Otwieram pierwszą.Szczoteczka wylatuje mi z ust, brudząc parkiet pastą.
A WIĘC OŚMIELIŁAŚ SIĘ ZA NIEGO WYJŚĆ KURWO?!!!!
Otwieram drugiego SMSa.
POŻAŁUJESZ TEJ DECYZJI!! JESZCZE ZA TO ZAPŁACISZ!!!
Ale jakiej decyzji? Przecież ja o tym nie decydowałam?
Waham się otwierając trzecią wiadomość.
DOBRZE CIĘ WYRUCHAŁ? DOBRZE CI BYŁO SZMATO?!!
Podnoszę z ziemi szczoteczkę.Wchodzę do łazienki.Myję twarz, a następnie parkiet z pasty.Słyszę charakterystyczny dźwięk - dostałam nową wiadomość.
KOCHASZ JESZCZE SWOJEGO BRACISZKA? ZALEŻY CI NA NIM? CZY MASZ JUZ WYJEBANE NA NIEGO?!
Próbuję się połączyć z numerem, który wysłał te SMSy. Nie udaje mi się.Ten ktoś musiał wyłączyć telefon.
Dzwonię do Rafała.
-No nareszcie. -ufff odebrał.Czuję ogromna ulgę, ze nic mu nie jest. -Masz pojęcie, która godzina?
-Przepraszam.. Dopiero co wstałam i zjadłam śniadanie.. -próbuję mówić najnormalniej jak tylko potrafię.Nie może się zorientować, ze coś nie gra.Rozmawiamy przez jakie 15 minut. Przez cały ten czas Rafał zadał mi chyba ze 100 pytań typu: "Wszystko porządku?" "Jak się czujesz?" "Co robi teraz Nate?" "Nie dokucza ci czasami?" No i oczywiście na sam koniec: "Jakby coś to kopniak w krocze i dzwonisz do mnie, jasne?" Ehhh.. ci faceci.
Znowu próbuję się dodzwonić do tego hejtera. Nic. Nie ma takiego numeru.Cholera!
-Wszystko w porządku? -Nate załatwił już to co miał załatwić i wrócił do chatki. Nie odpowiadam. Podaję mu telefon i pokazuję wiadomości.
-Kurwa. -przeczesuje ręką włosy. -Próbowałaś dzwonić?
-Najpierw nikt nie odbierał.Teraz nie ma takiego numeru. -Nate wzdycha.Patrzy się przez chwilę na mnie, jakby chciał się upewnić czy się czasami nie rozpłaczę, po czym wybiera w swoim telefonie jakiś numer i zamyka się w łazience.Ekstra.
Postanowiłam zignorować te wiadomości.Włączyłam telewizor, nalałam sobie soczku do szklanki i starałam się zapomnieć.
Nie, nie dam rady.Może to jest troszkę niedojrzałe ale postanowiłam, ze podsłucham o czym rozmawia Nate. Podeszłam najciszej jak tylko potrafiłam pod drzwi i starałam się coś usłyszeć..
Niestety, z tych kilku wyrazów,które usłyszałam ciężko cokolwiek zrozumieć.
Kończy się właśnie jakaś komedia, którą razem z Natem oglądaliśmy.Żadne z nas nie poruszyło tematu wiadomości.Zupełnie jakby nic się nie stało.
-Jedziemy coś zjeść na mieście? -Nate wyłącza telewizor.
-Jasne, czemu nie..
-Skąd to auto się tutaj wzięło? -pytam, kiedy wychodzimy przed chatkę.Na podjeździe stoi samochód Natea.
-Yy.. -strasznie dużo czasu zajmuje mu znalezienie odpowiedzi. Wydaje mi się, ze pytanie nie było skomplikowane.
-Kierowca je przywiózł wczoraj, tak mi się wydaje.. -a mi się wydaje, ze coś kręcisz.Pozostawiam to jednak dla siebie.Wsiadamy do samochodu i ruszamy przed siebie.
-Gdzie my właściwie jesteśmy? -nie kojarzę tych widoków, to na pewno nie jest miasto, w którym mieszkam.
-Daleko. -kurwa, nie mam pojęcia co się dzieje, ale zaczynam się denerwować.Coś ktoś kręci. -Jesteśmy jakieś hm..120 kilometrów za miastem? Może troszkę więcej. Sam nie wiem.
-Słucham? -że niby gdzie on mnie wywiózł? Ile myśmy tutaj jechali tą limuzyną?
-Ojj nie denerwuj się.. -ignoruję jego słowa.
-120 kilometrów? Wiesz w ogóle jak się stąd wraca do domu?
-Tak, wiem jak się wraca do domu. -spogląda na mnie i się uśmiecha. -Spokojnie, kochanie. Nie masz się o co martwić, przecież do domu wracam dopiero pojutrze.
-Co? Jak pojutrze? -co się kurwa dzieje?!
-No a co ty myślałaś, ze tak od razu jutro? -nie, kurwa.Wracajmy za rok, co tam moja szkoła.Co on do mnie w ogóle mówi?!
-Tak! Tak właśnie myślałam! -ja się tutaj wnerwiam,krzyczę a on... śmieje się! On się kurwa z tego wszystkiego śmieje!
-Nina, ja myślałem, ze ty wiesz.. Przecież to było.. -mówi między wybuchami śmiechu. -Ja pierdole...- tymi słowami kończy jakże zrozumiałą wypowiedź.
-O co tutaj chodzi? -pytam poprawiając ze zdenerwowania kucyka.
-Nie rozumiem. -stoimy na czerwonym świetle.Jakaś pani przechodzi z wózkiem przez pasy.Słyszę huk, a może trzask? Na moich kolanach jest pełno szkła.Moje ręce..Krew?Samochód rusza z piskiem opon.
-Nina?! Nic ci nie jest?! -Nate mną potrząsa. -Kurwa, Nina!
-Ja.. sama nie wiem.. -patrzę w jego stronę ale wszystko jest takie zamazane.Nic nie widzę, a nie zaraz, widzę ciemność. Tak, ciemność widzę.Właśnie zemdlałam.
__________
Tak, wiem. Wyjątkowo długo nie dodawałam rozdziału, prawda?
Słuchacie, musicie się już powoli na to nastawić.Teraz rozdziały będą dodawane co tydzień (prawdopodobnie, jeszcze się zobaczy).Nowy rok szkolny-trzeba się wsiąść za naukę. -,-
Mam nadzieję, ze zrozumiecie. :*
Podobał się rozdziałek? :)
Czytasz = Komentujesz
Czytasz moje opowiadanie? :)
Zostaw komentarz - to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania i wiem, że mam dla kogo to robić.
Piszcie co sądzicie o rozdziałach, postaciach, historii.
Po prostu wyraźcie swoje opinie. :* ♥
niedziela, 30 sierpnia 2015
niedziela, 23 sierpnia 2015
Rozdział 20.
"Dotąd dwoje, choć jeszcze nie jedno. Odtąd jedno, choć nadal dwoje." - Karol Wojtyła
Gdyby ktoś kilka lat temu zadał mi pytanie: Co będziesz robić 16 Maja 2015 roku?Na pewno nie odpowiedziałabym: "Wyjdę za mąż".Ta myśl nie przyszłaby mi do głowy. Zapewne odpowiedziałabym, że będę się nadal uczyć, może poznam kogoś nowego, w każdym bądź razie nie będzie się nic nadzwyczajnego u mnie dziać. A tutaj proszę, moje życie właśnie dzisiaj zmienia się o 180 stopni. WYCHODZĘ ZA MĄŻ! Kto by pomyślał? Czy to dlatego, ze jestem szaleńczo zakochana? A może zaszłam w ciążę? Skądże! To wszystko przez umowę, jaką podpisali moi rodzice. To oni zaaranżowali moje małżeństwo. Ja nie miałam nic do powiedzenia. Nasuwa się teraz pytanie: Co ich do tego skłoniło? Dlaczego to zrobili? Może mieli jakieś problemy, a może to nie jest ich wina i po prostu nie mieli wyjścia?
A więc co się takiego wydarzyło?
Tego jeszcze nie wiem, ale się dowiem. Nazywam się Nina (jeszcze przez kilkanaście minut) Moore i obiecuję, że dopóki nie znajdę odpowiedzi na dręczące mnie pytania, nie spocznę. Będę kopać jak pieprzony archeolog, aż wygrzebię wszystko to, czego szukam. A kiedy to zrobię..
Stoję ubrana w suknię ślubną przed drzwiami katedry trzymając za ramię Rafała.
-Gotowa? -pyta szepcząc mi do ucha.
-Nie. -dopowiadam, Rafał delikatnie unosi kąciki ust.Ruszamy.
Wchodzimy po dywanie, który jest ledwo widoczny pod ogromną ilością białych i różowych płatków róż.Do każdej ławki jest przypięty średniej wielkości bukiet, w którym także znajdują się różyczki,natomiast pod ławkami idealnie ułożony jest jakiś biały materiał.To wszystko tworzy przepiękną alejkę, na której końcu znajduje się ogromna brama w kształcie serca,cała pokryta różami (a jak), a pod nią stoi Nate. Jest ubrany w granatowy garnitur dwurzędowy,marynarka jest dwurzędowa z sześcioma guzikami, z których zapinane są tylko dwa.Koszula, oczywiście jest śnieżnobiała do tego jasny krawat. Wygląda naprawdę elegancko, jego wzrok dodaje wszystkiemu pazura.To taki drapieżnik oceniający sytuacje i w razie czego, gotowy do ataku. Podoba mi się.
Idziemy w jego kierunku, towarzyszy nam dźwięk skrzypiec grających "Hallelujah", wszyscy stoją i patrzą się na nas.Zawstydzona opuszczam głowę.A myślałam, ze wczoraj się denerwowałam, dzisiaj strach mnie paraliżuje od środka.
Rafał teatralnie podaje moją dłoń Nateowi. Ucieczka, przez chwile myślę nad zwianiem stad gdzie pieprz rośnie, nie robię tego, delikatnie się uśmiecham. Nate całuje mnie w policzek i razem odwracamy się w stronę ołtarza i czekającego za nim księdza.Przedstawienie czas zacząć.
-Ja Nathaniel biorę ciebie Nino za żonę i ślubuję trwać przy tobie w dobre i złe dni, w czasie burzy i w świetle słońca. Bronić cię przed każdym nawet najmniejszym niebezpieczeństwem. Mówić prawdę, nie oszukiwać, pomagać ci. Obiecuję, być twoim przyjacielem, któremu zawsze będziesz mogła powiedzieć wszystko, bez względu na porę, którego nigdy nie będziesz się bać.Postaram się spełnić każde twoje marzenie, dać ci wszystko czego zapragniesz a jeśli trzeba będzie zginąć broniąc ciebie i twoich przekonań. Ślubuję ci miłość i wierność aż po kres moich dni. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
-Ja Nina biorę ciebie Nathanielu za męża i ślubuję wspierać cię w każde, bez względu na to jak bardzo czarne dni, być przy tobie w chwilach radości i choroby.Nieważne co by się działo, zawsze będę obok, wspierająca i gotowa pomóc.Obiecuję być wierną tylko tobie, darzyć cię zaufaniem, zostać matką twoich dzieci. Przysięgam być uczciwą, prawdomówną, szanować ciebie i twoje wybory,śmiać się i płakać razem z tobą.Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
-Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte ja, powagą Kościoła Katolickiego, potwierdzam i błogosławię, w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego.
Wychodząc z katedry zostajemy posypani ryżem na szczęście i mnóstwem kwiatów. Następnie kilkuminutowe pozowanie do zdjęć i ruszamy do ogrodu rodziców Natea, ale nie samochodem. Przed katedrą stoi biała karoca a przed nią sześć (czemu tak dużo? nie mam pojęcia) równie śnieżnobiałych, przepięknie ubranych koni!
-Miał być ślub jak z bajki? -Nate szepcze mi do ucha kiedy idziemy w kierunku karocy. -To masz ślub jak z bajki, księżniczko.
Kiedy nasza karoca dotarła do ogrodu wszyscy goście już na nas czekali z lampkami szampana w dłoniach.Zostaliśmy uroczyście przez wszystkich powitani i weszliśmy do ogromnego (nie istnieje słowo które mogłoby dokładnie opisać wielkość) białego namiotu.Z zewnątrz faktycznie wyglądał jak namiot ale w środku zamieniał się w olbrzymią salę weselną!Ogromne białe i różowe szarfy pięły się kaskadą ku górze.Nie mogłam ocenić gdzie się kończą, tak dużo ich było.Ludzie nie stali na trawie (chociaż powinni, w końcu to ogród) ale na drewnianym parkiecie! Środek parkietu był wolny, miejsce do zabawy, tańca. Natomiast na około znajdowały się okrągłe stoliki przykryte białymi obrusami, na których zostały idealnie ułożone talerze,sztućce, szklanki, kieliszki. Na środku każdego stolika stał bukiet kolorowych kwiatów. Krzesła zostały ubrane w białe pokrowce i przewiązane różowymi wstążkami. Wszystko jest idealnie dobrane, nie am niczego co byłoby nie na miejscu, odstające od reszty. Zaraz przy wejściu po prawej stronie został umieszczony bar, w którym goście mogli zamawiać różnego rodzaju trunki oraz niewielki stoliczek z czekoladową fontanną, owocami, babeczkami, ciasteczkami, każdy człowiek (jakkolwiek wybredny by był) znajdzie coś dla siebie.
Nasz stolik widoczny był zaraz od wejścia (nie dało się go nie zauważyć).Był on jedynym stolikiem, który nie był okrągły,a podłużny.Stały przy nim cztery krzesła - dwa środkowe dla młodej pary i kolejne dwa dla gości, którzy zechcą na chwilkę się przysiąść i porozmawiać a następnie odejść do swojego stolika. Ponadto na naszym stoliku znajdował się tort! Był on koloru białego, w kształcie trzech kwadratów ułożonych na sobie od największego do najmniejszego (czyli takie trzy schodki). Na boku środkowego kwadracika napisano ciemną czekoladą Nate & Nina, natomiast na najmniejszym ustawiono czekoladowe różyczki. Wyglądał przepięknie (i niesamowicie apetycznie)!
Po toaście i rozbiciu kieliszków przyszedł czas na pierwszy taniec. Nate (jak przystało na dżentelmena) ucałował moją dłoń i poprowadził na środek sali.Zabrzmiała muzyka, "All I need'" Within Temptation's i ruszyliśmy.Niby wszystko normalnie, tańczymy, ludzie stoją wokół i patrzą się na nas, mama Natea płacze, aż tu nagle pojawia się pod naszymi nogami dym, delikatnie nas otaczając. Tworzy to wrażenie, jakbyśmy tańczyli w chmurach.
-Ślub jak z bajki. -szepczę i nie mogę się powstrzymać od ogromnego uśmiechu. To naprawdę jest bajeczne!
Siedzę przy stoliku z Natem i jakąś parą, której w ogóle nie znam i zapomniałam jak się nazywa.Nogi już zaczęły mnie pobolewać przez te wszystkie tańce.Na szczęście zbliża się północ a razem z nią tort, oczepiny i noc poślubna.
Mniam!Tylko tak jestem w stanie skomentować nasz weselny tort.Był po prostu przepyszny! Nic dodać nic ująć.Po torcie dano nam jakieś 10 minut i zaczęły się oczepiny.
A więc zabawa polegała na tym,że świadek przypina, gdzie tyko zapragnie, mini klamerki u pani młodej, a pan młody musi bez użycia rąk (są związane) i oczu(są zasłonięte) zdjąć ze swojej żony każdą klamerkę.I następnie to samo tyczy się pani młodej, która zdejmuje klamerki z pana młodego.
Moim świadkiem jest Rafał.Rozalie zasłania Natowi oczy wstążką i wiąże mu za plecami dłonie.Biedaczek nic nie widzi.Siadam więc na krześle a Rafał przypina białe mini klamerki (jest ich 6). Dwie zostają przypięte do gorsetu,w miejscu gdzie zaczyna się dekolt, kolejne dwie (w różnych odległościach od siebie) do tiulu na sukni, jedna zostaje przypięta do podwiązki i ostatnią Rafał wkłada mi do usta puszczając przy tym oczko.
Tak więc siedzę sobie z klamerką wystającą z ust.Rozbrzmiewa cicha melodia i usta Natea zaczynają swoja gorączkową wędrówkę po mnie, w poszukiwaniu klamerek.Dwie przypięte do tiulu odnalazł bez problemu, kolejne dwie na dekolcie także zdjęte.Zostały dwie, jedna w moich ustach i druga przypięta do podwiązki.
-Mrau... -mruczy odnajdując w moich ustach klamerkę, oczywiście nie może się powstrzymać i przeciąga jej wyjęcie.Została jedna.Zabawa zaczyna się przeciągać. W końcu, któryś z gości nie wytrzymuje i krzyczy:
-Pod sukienką jest!! -Nate nurkuje pod tiulem, staram się nie ruszać ale jest to strasznie trudne. W końcu odnajduje ostatnią. Ściągam mu wstążkę z oczu.
Pora na mnie.Mam zasłonięte oczy i zero pojęcia o tym, gdzie są klamerki. Słyszę muzykę i pochylam się szukając ich twarzą.Pierwszą odnajduję bez problemu, była przypięta do krawata, druga jest pomiędzy guzikami marynarki.Kolejne dwie na pasku od spodni.Piątą wyczuwam na końcu rękawa marynarki.Wiem, gdzie będzie szósta.Powoli zmierzam twarzą ku górze po ramieniu Natea i kończę wędrówkę w jego ustach.Zadowolona wyjmuję ostatnią klamerkę.
Następnie rzucamy bukietem i krawatem.Mój bukiet łapie Steph, wyraźnie zdziwiona.Śmieję się z jej miny. Krawat Natea łapie jakiś chłopak, którego nie znam.Po oglądnięciu tańca i pierwszego pocałunku nowej młodej pary, wszyscy wychodzimy na zewnątrz. Oglądamy pokaz sztucznych ogni, który trwa dobre pięć minut.Nigdy w życiu nie widziałam takiego czegoś.Coś cudownego. Później żegnamy się z gośćmi i wsiadamy do białej limuzyny.
-Podobało ci się? -Nate pyta zaraz po zdjęciu marynarki i rzuceniu jej w głąb samochodu.
-Było niesamowicie! -uśmiecham się. Mówię prawdę, nie wyobrażałam sobie tego ślubu w ten sposób,a tutaj taka niespodzianka. Pani Parker nie myliła się mówiąc, ze wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Lepiej chyba nie dało się tego zorganizować!
-No to ciekawe co zastaniemy na miejscu. -Nate także się uśmiecha.
-To znaczy? -pytam nie rozumiejąc.
-Noc poślubną też moja mama zorganizowała. -mówi, a jego dłoń delikatnie chwyta moją.Serce bije mi coraz szybciej, zaczynam się denerwować.
W końcu dojeżdżamy do malutkiej drewnianej chatki w środku lasu.
-To tutaj? -wypowiadam to zdanie na głos ale wydaje mi się, ze mówię sama do siebie.
-Yhym.. -kierowca otwiera drzwi.Jako pierwszy wysiada Nate i pomaga mi opuścić limuzynę. Kierowca odjeżdża a my zostajemy sami przed chatką.
-To wasza chatka? -Nate otwiera kluczykiem drzwi.
-Dziadków.Rzadko tutaj przyjeżdżają.Mówiliśmy im żeby ją sprzedali, żeby się nie marnowała ale.. -wzrusza ramionami i nie kończy wypowiedzi.Otwiera drzwi na oścież i uśmiecha się do mnie. Widzę iskierki w jego oczach, niestety, zanim wypowiadam jakikolwiek wyraz on trzyma mnie w ramionach i przenosi przez próg.Widzę malutki salonik z kominkiem, kanapą i stoliczkiem. Nie wiem co jeszcze w nim jest, ponieważ bardzo szybko go mijamy. Nate puszcza mnie dopiero gdy znajdujemy się w sypialni.Widzę jego minę, jest w szoku? Odwracam się, żeby zobaczyć co takiego go szokuję i także nieruchomieję.
Sypialnia jest pełna różowych świec i białych płatków róż! Na samym środku pokoju stoi duże drewniane łóżko,zakryte białym baldachimem. Baldachim przypięty jest do sufitu.Ślicznie to wygląda!
-Sypialnia księżniczki.. -komentuje mój mąż. Uśmiecham się. Jego rodzice naprawdę się postarali, szybko zapisuję w głowie żeby im za to wszystko podziękować. Nate podchodzi do mnie, chwyta mnie w talii i ciągnie do tyłu, tak,że teraz stoję oparta o niego. Czuję jego perfumy i oddech na karku.
Stoimy tak przez chwilkę,czuję jego usta tuż przy moim uchu, słyszę jego głos.
-Wiesz, co będziemy teraz robić? -pyta strasznie powoli.Moje serce znowu przyśpiesza. Nie mogę przełknąć śliny. Czuję, że się uśmiecha.
______________________________________
Za mną najtrudniejszy rozdział jaki do tej pory napisałam! Pracowałam nad nim 4 dni, porządkując sobie tym samym wszystkie pomysły jakie kiedykolwiek narodziły się w mojej głowie. Czytając go codziennie kilkanaście razy, ucinąjąc i dodając kilka wyrazów.Na potrzeby tego rozdziału wymyśliłam własną zabawę weselną z klamerkami! XD Nawet nie wiecie jak bardzo to wszystko przeżywam i jak ważne jest dla mnie wasze zdanie.
Proszę wszystkich czytających o opinię, zależy mi na tym strasznie, ponieważ to najważniejszy dla mnie moment jak do tej pory w całym opowiadaniu.Śmiało, rozpisujcie się, krytykujcie, chwalcie, opieprzajcie -KOMENTUJCIE!
Podobał się Wam?
Tak go sobie wyobrażaliście?
Co z zabawą weselną? Mój pomysł na klamerki w porządku?
Czy po przeczytaniu i zastanowieniu się możecie powiedzieć,ze ślub faktycznie był bajeczny?
Ślub Natea i Niny już za nami, ale cała ich historia dopiero się zaczyna. :)
Pozdrawiam Cieplutko. :*
niedziela, 16 sierpnia 2015
Rozdział 19.
A może ta? -cztery dni po zakupieniu mojej sukni przyszła kolej na kreacje dla Matyldy i Stephanie. Są moimi druhnami więc muszą wyglądać powalająco.
-Ta jest całkiem fajna..Tylko nie w tym kolorze. Może miętowa? -obie postanowiły, że ubiorą się w te same sukienki, będą wyglądać identycznie.
-A w ogóle to w jakich kolorach jest sala?
-Z tego co wiem, to przyjęcie będzie się odbywać w ogrodzie. -odpowiadam.
-W ogrodzie? -obie wytrzeszczają na mnie oczy.
-No tak. Oni mają bardzo duży ogród więc.. -wzruszam ramionami
-Nigdy nie byłam jeszcze na takim ślubie! -Steph westchnęła
-A ty wiesz jak to wszystko będzie wyglądało? Wybieraliście cokolwiek razem z Nateam? Organizowaliście coś? Decydowaliście o czymś? -Matylda zalewa mnie mnóstwem pytań
-Nie. Pojęcia nie mam jak to wszystko będzie wyglądać. Zajmują się tym rodzice Natea. Z tego co mi wiadomo, ma być bajecznie..
-Bajecznie? -Steph jak zwykle jest podekscytowana - Kurde Ty księżniczka a on książę!
Kiedy już wybrałyśmy drużkom sukienki, udajemy się do MacDonalda na lody.
-Ej a może skoczymy do jeszcze jednego sklepu, co? n-pyta Steph
-Po co? Przecież mamy już sukienki. -Matylda przewraca oczami. Po pięciu godzinach ciągłego chodzenia zaczynają mnie boleć nogi.
-Ale mi nie chodzi o sukienki..
-Co ty kombinujesz? -pytam, kiedy zauważam w oczach Steph świecące iskierki.
-Tak sobie pomyślałam, że może kupimy ci coś na noc poślubną..
-Że niby co? -ja z Matyldą zadajemy pytanie równocześnie.
-No np jakąś seksowną bieliznę...
-Zwariowałaś. -poprawiam sobie kucyka.
-Nie. -odpowiada stanowczo Steph.
-Dlaczego miałabym kupować seksowną bieliznę?
-Oj Nina, użyj wyobraźni. Rafał twierdzi, że Natowi będzie trudno zdjąć ten gorset. A kiedy już go zdejmie... BUM! Masz na sobie mega podniecającą bieliznę.Chłopak upadnie na kolana przed tobą! -Steph chyba lekko przesadza. Wygląda, na bardzo zadowoloną ze swojego planu. Ja jakoś nie bardzo.
-No sama nie wiem.. -mówię pod nosem.
-Matylda, ty jako jedyna z nas, masz już swój pierwszy raz z głowy. Czy mój pomysł jest zły? -to prawda. Matylda jakiś rok temu przespała się z chłopakiem, ja i Steh mamy to jeszcze przed sobą.
-Nie jest zły. -po chwil;i słyszymy jej odpowiedź. -Jak ładnie zapakujesz prezent to aż cię świerzbi żeby go rozpakować, prawda?
-Porównujesz bieliznę do papieru, którym się owija prezenty? -pytam lekko zdziwiona.
-Tak. -Matylda się uśmiecha. -Chodźmy poszukać ci jakiegoś ładnego papieru, prezenciku.
Gdy wróciłam do domu, Rafał jeszcze był w pracy. Schowałam więc mój dzisiejszy prezent do szafy, przebrałam się w szare dresy i zwykły T-shirt. Nalałam sobie soku do szklanki , wy.łożyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam telewizor.
Oglądałam życie Kardashianów.
Bim Bam. Słyszę dzwonek do drzwi.Wstaję i idę zobaczyć, kogo niesie w moje skromne progi.
-Cześć. -w drzwiach stoi Nate. N widok mnie w dresach i rozciągniętym T-shircie uśmiecha się od ucha do ucha.
-Hej. -zapraszam go do środka.Nalewam mu soku i nie wiem co powiedzieć. Powinnam się zapytać w jakiej sprawie przybył, czy udawać, że to normalność?
-Mam coś dla ciebie. -Nate przerywa ciszę między nami i moje rozmyślenia.
-Dla mnie?
-Tak. Przechodziłem obok sklepu.. Nie wiem, jakoś tak pomyślałem o tobie. -wzrusza ramionami i podaje mi średniej wielkości czarne pudełko zawiązane białą kokardą. Otwieram je zaciekawiona i zakrywam usta dłonią z zaskoczenia. W pudełku znajdują się:duży ale delikatny diamentowy naszyjnik, obok niego, kolczyki do kompletu.Wszystko się tak prześlicznie mieni.
-Jejku..
-Podoba się?
-Cudo.. -odpowiadam. -Tylko..dlaczego mi to kupiłeś? -odkładam pudełko na stolik.
-Tak po prostu.. -znowu wzrusza ramionami. Czy taki "po prostu" zakup, to nie jest przesada? Przecież to musiało kosztować tysiące..
-Nawet nie ma żadnej okazji. Tak po prostu to się raczej nie kupuje tak drogich prezentów..
-No to powiedzmy, że to z okazji naszego ślubu..
-Sami sobie mamy kupować prezenty na ślub?
-Nina.. -kręci zdenerwowany głową. -Nie możesz się uśmiechnąć, dać mi buziaka, podziękować i się cieszyć?
-Bardzo ci dziękuję.To wspaniały prezent. -całuję go.. w policzek.Po czym uśmiecham się najpiękniej jak tylko potrafię, za bardzo przy tym trzepocąc rzęsami. Wywołuję tym zachowaniem śmiech u Natea.
Opowiedziałam mu o tym, ze niedawno kupiłam sukienkę, co było cholernie trudnym zadaniem, przy krytycyzmie Rafała.
-Pokażesz mi ją?
-Tak
-Serio? -pyta zaskoczony.
-Za dwa tygodnie, jak będę wchodzić uroczyście do kościoła. Wtedy właśnie ją zobaczysz..
-Ehh. -przewraca oczami rozbawiony.
Rozmawialiśmy tak jeszcze przez jakiś czas. Nate także nie ma pojęcia jak to wszystko będzie wyglądało.
-Znając moich rodziców, to pewnie będzie bardzo bogaty ślub..
Rafał bez słowa minął Natea w drzwiach.
-To do zobaczenia.. -Nate uśmiechnął się i ruszył w stronę samochodu.Zaczekałam aż odjedzie i wróciłam do domu.
-Prezent? -Rafał kiwnął głową w stronę biżuterii, którą zostawiłam na stole. Zara.. czy ja nie zamykałam tego pudełka?
-Z okazji ślubu.. -tłumaczę.
-Nie wiedziałem, ze przyszły mąż kupuje swojej przyszłej żonie prezenty, z okazji ich przyszłego ślubu... No ale cóż.. -nie komentowała tego, po prostu wybuchnęłam śmiechem.
-Mam ochotę na spaghetti. -Rafał spojrzał na mnie tymi swoimi "proszącymi" oczętami.
-No dobra.. Zrobię ci to spaghetti, jak już tak bardzo głodujesz..
Wieczorem zadzwoniła do mnie Pani Parker, która koniecznie chciała wiedzieć, jak wygląda moja suknia.Czyżby Nate coś jej wspomniał na ten temat? Na szczęście udało mi się jakoś wymigać od odpowiedzi. Chcę zrobić niespodziankę i nikt (oprócz Rafała i Steph, którzy byli ze mną gdy ją kupowałam) nie może wiedzieć jak wyglądam.
-No dobrze dziecko, nie chcesz to nie mów.. -po kilku minutach mama Natea się poddała i przestała mnie namawiać do ujawnienia chociażby szczególiku. -Nic się nie martw, Nina. Ja się wszystkim zajęłam.. Nie ma niczego, co nie byłoby dopięte na ostatni guzik... Tort, kwiaty... Dekoracje i te różne detale. Wszystko załatwione. To będzie przepiękna bajka.
-To świetnie. -odpowiedziałam najmilej jak tylko mogłam.
Dwa tygodnie. Zostało tylko 14 dni do ślubu!! Powoli wpadam w panikę..
__________
Podoba się? :)
-Ta jest całkiem fajna..Tylko nie w tym kolorze. Może miętowa? -obie postanowiły, że ubiorą się w te same sukienki, będą wyglądać identycznie.
-A w ogóle to w jakich kolorach jest sala?
-Z tego co wiem, to przyjęcie będzie się odbywać w ogrodzie. -odpowiadam.
-W ogrodzie? -obie wytrzeszczają na mnie oczy.
-No tak. Oni mają bardzo duży ogród więc.. -wzruszam ramionami
-Nigdy nie byłam jeszcze na takim ślubie! -Steph westchnęła
-A ty wiesz jak to wszystko będzie wyglądało? Wybieraliście cokolwiek razem z Nateam? Organizowaliście coś? Decydowaliście o czymś? -Matylda zalewa mnie mnóstwem pytań
-Nie. Pojęcia nie mam jak to wszystko będzie wyglądać. Zajmują się tym rodzice Natea. Z tego co mi wiadomo, ma być bajecznie..
-Bajecznie? -Steph jak zwykle jest podekscytowana - Kurde Ty księżniczka a on książę!
Kiedy już wybrałyśmy drużkom sukienki, udajemy się do MacDonalda na lody.
-Ej a może skoczymy do jeszcze jednego sklepu, co? n-pyta Steph
-Po co? Przecież mamy już sukienki. -Matylda przewraca oczami. Po pięciu godzinach ciągłego chodzenia zaczynają mnie boleć nogi.
-Ale mi nie chodzi o sukienki..
-Co ty kombinujesz? -pytam, kiedy zauważam w oczach Steph świecące iskierki.
-Tak sobie pomyślałam, że może kupimy ci coś na noc poślubną..
-Że niby co? -ja z Matyldą zadajemy pytanie równocześnie.
-No np jakąś seksowną bieliznę...
-Zwariowałaś. -poprawiam sobie kucyka.
-Nie. -odpowiada stanowczo Steph.
-Dlaczego miałabym kupować seksowną bieliznę?
-Oj Nina, użyj wyobraźni. Rafał twierdzi, że Natowi będzie trudno zdjąć ten gorset. A kiedy już go zdejmie... BUM! Masz na sobie mega podniecającą bieliznę.Chłopak upadnie na kolana przed tobą! -Steph chyba lekko przesadza. Wygląda, na bardzo zadowoloną ze swojego planu. Ja jakoś nie bardzo.
-No sama nie wiem.. -mówię pod nosem.
-Matylda, ty jako jedyna z nas, masz już swój pierwszy raz z głowy. Czy mój pomysł jest zły? -to prawda. Matylda jakiś rok temu przespała się z chłopakiem, ja i Steh mamy to jeszcze przed sobą.
-Nie jest zły. -po chwil;i słyszymy jej odpowiedź. -Jak ładnie zapakujesz prezent to aż cię świerzbi żeby go rozpakować, prawda?
-Porównujesz bieliznę do papieru, którym się owija prezenty? -pytam lekko zdziwiona.
-Tak. -Matylda się uśmiecha. -Chodźmy poszukać ci jakiegoś ładnego papieru, prezenciku.
Gdy wróciłam do domu, Rafał jeszcze był w pracy. Schowałam więc mój dzisiejszy prezent do szafy, przebrałam się w szare dresy i zwykły T-shirt. Nalałam sobie soku do szklanki , wy.łożyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam telewizor.
Oglądałam życie Kardashianów.
Bim Bam. Słyszę dzwonek do drzwi.Wstaję i idę zobaczyć, kogo niesie w moje skromne progi.
-Cześć. -w drzwiach stoi Nate. N widok mnie w dresach i rozciągniętym T-shircie uśmiecha się od ucha do ucha.
-Hej. -zapraszam go do środka.Nalewam mu soku i nie wiem co powiedzieć. Powinnam się zapytać w jakiej sprawie przybył, czy udawać, że to normalność?
-Mam coś dla ciebie. -Nate przerywa ciszę między nami i moje rozmyślenia.
-Dla mnie?
-Tak. Przechodziłem obok sklepu.. Nie wiem, jakoś tak pomyślałem o tobie. -wzrusza ramionami i podaje mi średniej wielkości czarne pudełko zawiązane białą kokardą. Otwieram je zaciekawiona i zakrywam usta dłonią z zaskoczenia. W pudełku znajdują się:duży ale delikatny diamentowy naszyjnik, obok niego, kolczyki do kompletu.Wszystko się tak prześlicznie mieni.
-Jejku..
-Podoba się?
-Cudo.. -odpowiadam. -Tylko..dlaczego mi to kupiłeś? -odkładam pudełko na stolik.
-Tak po prostu.. -znowu wzrusza ramionami. Czy taki "po prostu" zakup, to nie jest przesada? Przecież to musiało kosztować tysiące..
-Nawet nie ma żadnej okazji. Tak po prostu to się raczej nie kupuje tak drogich prezentów..
-No to powiedzmy, że to z okazji naszego ślubu..
-Sami sobie mamy kupować prezenty na ślub?
-Nina.. -kręci zdenerwowany głową. -Nie możesz się uśmiechnąć, dać mi buziaka, podziękować i się cieszyć?
-Bardzo ci dziękuję.To wspaniały prezent. -całuję go.. w policzek.Po czym uśmiecham się najpiękniej jak tylko potrafię, za bardzo przy tym trzepocąc rzęsami. Wywołuję tym zachowaniem śmiech u Natea.
Opowiedziałam mu o tym, ze niedawno kupiłam sukienkę, co było cholernie trudnym zadaniem, przy krytycyzmie Rafała.
-Pokażesz mi ją?
-Tak
-Serio? -pyta zaskoczony.
-Za dwa tygodnie, jak będę wchodzić uroczyście do kościoła. Wtedy właśnie ją zobaczysz..
-Ehh. -przewraca oczami rozbawiony.
Rozmawialiśmy tak jeszcze przez jakiś czas. Nate także nie ma pojęcia jak to wszystko będzie wyglądało.
-Znając moich rodziców, to pewnie będzie bardzo bogaty ślub..
Rafał bez słowa minął Natea w drzwiach.
-To do zobaczenia.. -Nate uśmiechnął się i ruszył w stronę samochodu.Zaczekałam aż odjedzie i wróciłam do domu.
-Prezent? -Rafał kiwnął głową w stronę biżuterii, którą zostawiłam na stole. Zara.. czy ja nie zamykałam tego pudełka?
-Z okazji ślubu.. -tłumaczę.
-Nie wiedziałem, ze przyszły mąż kupuje swojej przyszłej żonie prezenty, z okazji ich przyszłego ślubu... No ale cóż.. -nie komentowała tego, po prostu wybuchnęłam śmiechem.
-Mam ochotę na spaghetti. -Rafał spojrzał na mnie tymi swoimi "proszącymi" oczętami.
-No dobra.. Zrobię ci to spaghetti, jak już tak bardzo głodujesz..
Wieczorem zadzwoniła do mnie Pani Parker, która koniecznie chciała wiedzieć, jak wygląda moja suknia.Czyżby Nate coś jej wspomniał na ten temat? Na szczęście udało mi się jakoś wymigać od odpowiedzi. Chcę zrobić niespodziankę i nikt (oprócz Rafała i Steph, którzy byli ze mną gdy ją kupowałam) nie może wiedzieć jak wyglądam.
-No dobrze dziecko, nie chcesz to nie mów.. -po kilku minutach mama Natea się poddała i przestała mnie namawiać do ujawnienia chociażby szczególiku. -Nic się nie martw, Nina. Ja się wszystkim zajęłam.. Nie ma niczego, co nie byłoby dopięte na ostatni guzik... Tort, kwiaty... Dekoracje i te różne detale. Wszystko załatwione. To będzie przepiękna bajka.
-To świetnie. -odpowiedziałam najmilej jak tylko mogłam.
Dwa tygodnie. Zostało tylko 14 dni do ślubu!! Powoli wpadam w panikę..
__________
Podoba się? :)
czwartek, 13 sierpnia 2015
Rozdział 18.
Rafał wrócił do domu późno w nocy.Nie spałam.Nie mogłam.
Ciągle myślałam nad zdarzeniami jakie miały miejsce wczoraj i dzisiaj. Nad tym czy faktycznie dobrze postąpiłam pozwalając się dotykać Nateowi? Czy dobrze zrobiłam dotykając jego? Może nie powinnam tego robić? A może powinnam powiedzieć to wszystko Rafałowi? Może on powinien to wiedzieć? Nie. Tego byłam pewna. Mój brat nie może się dowiedzieć, o tym co zaszło zeszłej nocy.
Siedziałam przykryta kocem na kanapie w salonie, kiedy wrócił do domu. Myślał, ze śpię, zachowywał się bardzo cicho. Zauważył mnie dopiero gdy odwrócił się w stronę salony, nalewając sobie soku do szklanki.
-Ja pierdolę! -wykrzyknął przerażony. Zaśmiałabym się, gdybym nie była potwornie zmęczona czekaniem na niego. -Kurwa, Nina! Co ty tutaj robisz do licha? -powoli zaczął się uspokajać.
-Wydaje mi się,że mieszkam, ale równie dobrze mogę być tylko gościem, tymczasowo zajmującym jeden z pokoi w tym domu.. -Rafał usiadł na fotelu naprzeciwko mnie.
-Dlaczego nie śpisz? -czy odpowiedź na to pytanie, nie jest oczywista?
-Czekałam na ciebie. Musimy pogadać.
Chwila przerwy.
-Nie mam ochoty.
-Ty nigdy nie masz ochoty na rozmowę..
-No to sama widzisz, jeszcze długo sobie nie pogawędzimy.
-Rafał.. - nie wiedziałam za bardzo jak go zachęcić, musimy porozmawiać. Tu i teraz. -Jutro po szkole jadę razem z Steph do kilku sklepów..
-Świetnie. -Rafał wziął łyk soku ze szklanki. -W takim razie powinnaś się wyspać.
-Jadę szukać sukni ślubnej. -spoglądam na mojego brata, patrzy w podłogę. Wygląda teraz jak jakiś manekin.
Nie mam pojęcia ile sekund, może minut minęło zanim się odezwał.
-Dlaczego mi to mówisz?
-Chcę żebyś wiedział..
-Ale ja nie chcę tego wiedzieć! Nie chce słyszeć o tym pierdolonym ślubie!
-Rafał.. -do moich oczu zaczynają napływać łzy, nie chce żeby na mnie krzyczał.
-Nie! Nie Rafałuj mi tu teraz!
-Dobrze. -uśmiecham się tylko po to, żeby się nie rozpłakać. -W takim razie pójdziemy innym razem.
Wstaję z kanapy.
-Musisz się z tym pogodzić. Wychodzę za maż. Jakby dało się to jakoś odkręcić to bym ten ślub odwołała. Ale się nie da.. -westchnęłam. -Nie możesz mnie za to winić.
-Ja cię nie obwiniam Nina. -Rafała wyraźnie zabolały moje słowa.
-Ja tak się czuję, wiesz? I przykro mi jest, bo zamiast wspierać mnie, to ciągle się czepiasz.
Zostawiałam go tam, załamanego. Weszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Nie słyszałam nic, żadnego krzyku, tupania -nic. Panowała kompletna cisza. I w tej własnie ciszy zasnęłam..
Obudziłam się przed budzikiem. Byłam totalnie nie wyspana. Szybko się ubrałam, uczesała i poszłam do kuchni zrobić coś na śniadanie. Hmm.. Na stole obok kanapek leżała karteczka:
Przyjadę po was, czekajcie pod szkołą. Ogarniemy tą sukienkę. :P
-Głuptas.. - nie mogę powstrzymać uśmiechu.Bałam się, ze teraz możemy nie odzywać się do siebie. A tutaj proszę.. taka miła niespodzianka! I to w dodatku z buźką. Zjadam dwie kanapki i idę wyszczotkować zęby.
Żartujesz? Rafał jedzie z nami? :o
Steph (podobnie z resztą jak ja) nie może w to uwierzyć. Siedzi w ławce przede mną na matematyce, porozumiewamy się ze sobą karteczkami, żeby nie denerwować "Czepialskiej" (pani od matmy), która nie znosi rozmów na lekcji.
Też mnie to zdziwiło ;)
Nie robię żadnych notatek, chociaż powinnam, bryły przestrzenne zdecydowanie nie są i chyba nigdy nie będą moim konikiem. Jestem zbyt zajęta korespondowaniem z Steph żeby cokolwiek zapisać w zeszycie.
Żeby tylko nie spartolił tych zakupów. W końcu to facet.. xd
Pora na fizykę z panią "Wstrząs". Ta babka uczy w naszej szkole już od lat, może jest czarownicą i nigdy nie odejdzie? Może dręczenie uczniów sprawia jej przyjemność? Taa to na pewno.
-Wstańcie proszę. -udaje miłą.Wszyscy grzecznie wstajemy.Nie ma to jak przedszkole. -Dzień dobry.
-Dzień dobry.. -gdzieniegdzie ktoś odpowiada. Siadamy.
-Proszę o spokój.. -wychyla głowę znad dziennika. Klasa nic sobie z tego nie robi.Dopóki czarownica nie krzyczy jest jak zwykle, czyli coś ala zoo.
Przychodzi dwójka spóźnionych: Damian i Eryk.
-Usiądźcie tam gdzie wasze miejsce! -no serio, ta babka jest normalnie jakąś czarownicą.Harry Potter poziom hard. -Powiedziałam tam gdzie wasze miejsce! Czyli pierwsza ławka i to już!
Ktoś gdzieś się śmieje, słychać szeleszczącą reklamówkę, jakieś szepty i nagle wszystko uspakaja się.Normalnie jak makiem zasiał.
-Zeszyty i książki zamknąć. -komendę nadaje Pani Wstrząs rzecz jasna.Wszyscy już wiemy co się szykuje. Nikt nie drgnie, mam wrażenie, ze niektórzy wstrzymują oddech, przestają oddychać. Czy to nie są czary, ludzie?
-Może jakiś ochotnik? -tsaa.. taki się jeszcze nie narodził.Nie ma bohatera, który stawił by czoło czarownicy. -No to w takim razie.. zapraszam numer 9. -Klaudia powoli wstaje i udaje się na środek sali.Słychać oddechy ulgi. -Powiedz mi proszę.. -nuda, nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Połowę lekcji jak zwykle spędzam na gadaniu z dziewczynami (oczywiście poprzez karteczki).
Klaudia nie została pożarta przez czarownicę. Dostała +2.
-Nowak! Do pierwszej ławki! Już! -czy kiedyś zastanawiał się ktoś, jak jego lekcja wyglądałaby, bez tych krzyków? Nie, ja też nie.
-Ale.. -biedaczek próbuje się bronić.
-Bez żadnego ALE! -masz człowieku sprawiedliwość na tym świecie.Nowak, przegrany (nie da się wygrać z Wstrząsem) udaje się do pierwszej ławki. Za nim, po kilku minutach ląduje Paweł, za zabawę błyszczącą kulką. I tym oto sposobem Pni Wstrząs zapełniła wszystkie pierwsze ławki.Spryciula..
-Nie, wyglądasz beznadziejnie. -Rafał jest okropnym krytykiem.Pomysł zeby jechał z nami na zakupy był kiepski. To już nasz 8 sklep.Na szczęście (lub też nie) nie spędzamy w żadnym z tych ośmiu więcej niż 40 minut. Dlaczego? Bo nic się Rafałkowi nie podoba.
-Może to ja jestem jakaś nie foremna do tych sukienek? -jedziemy do sklepu numer 9.
-No coś ty. -Steph jak zwykle pierwsza pociesza.
-Oni chyba z kosmosu te sukienki biorą... -teraz głos zabiera mój szanowny braciszek. -Ja nie wiem, co za kobieta ubrałaby tą z cekinami? Przecież to wygląda jak jakaś kula dyskotekowa.
-Może tak ma być.. -Steph się śmieje. -Może to jest przemyślane. Wchodzi taka pani młoda na salę, gasną światła i ona się zaczyna kręcić no i wiesz.. dyskoteka, nie?
-No w sumie... To może mieć jakiś sens.
-Gdzie tu logika? -pytam. -Skoro gasną światła to jak niby się odbija ŚWIATŁO od cekinów?
-Ojejku.. -Steph wzrusza ramionami. -Może każdy z gości ma latarkę skierowaną na tą suknię?
Po chwili przemyślenia tego wszystkiego, stwierdzamy jednogłośnie:
-Żenada.
W sklepie numer 15 znalazłam ją! Jest to długa suknia typu princessa z koronkowym gorsetem z dekoltem w serduszko, wiązanymi plecami i podpinanym trenem, gdzieniegdzie jest też kilka cekinów. Spódnica jest pokryta delikatnym tiulem, tak, żeby nie było go za dużo. Po prostu prześliczna, genialna, cudowna, suknia marzeń!
-Tak! To zdecydowanie ta. -Steph ma na twarzy uśmiech od ucha do ucha. Widać, ze jest strasznie podekscytowana.
-Rafał? -pytam cicho. Najbardziej się boję jego opinii i najbardziej mi na niej zależy.Mam ogromna nadzieję, że mu się spodoba, tak ja mi.
-Hmm.. -po jego twarzy nie da się nic wyczytać.Stoi z skrzyżowanymi rękami i kiwa głową.W końcu mięknie. -No ślicznie wyglądasz.. -on też się uśmiecha. -Jak prawdziwa księżniczka!
Nie mogę się powstrzymać i przytulam go.Po chwili dołącza do nas Steph. I tak stoimy w trójkę przytuleni..
-Nie mogę uwierzyć. Normalnie genialnie wyglądałaś! -Steph siedzi w tyle samochodu i w kółko nawija. -Zwalisz go z nóg! Normalnie będzie odliczał minuty do nocy poślubnej! -chwila... że niby co będzie robił? Spoglądam na Rafała, nie reaguje, może nie słyszał? A jeśli słyszał, to nie daje tego po sobie poznać, nadal jest uśmiechnięty.
-Kurcze, to będzie ślub jak z bajki! I ten gorset, widziałaś ten gorset? -jakże miałabym go nie zauważyć, skoro miałam go na sobie? -Normalnie cudowny!
-Zgadzam się. -Rafał nadal patrzy przed siebie zza kierownicy. -Gorset jest wspaniały.
-Serio aż tak ci się podoba? -nie mogę uwierzyć.
-Yhym.. A jak sobie pomyślę ile trudu mu sprawi zdjęcie tego gorsetu. Biedak pewnie całą noc nie będzie mógł go rozwiązać.Taka szkoda. -spogląda na mnie i jeszcze bardziej się usmeicha. Wiedziałam, że za tym gorsetem musi coś być. Ehh.. chłopcy.
-To papa! -odwozimy Steph do domu i ruszamy do naszego.
-Wszystko w porządku? -coś się zmieniło. Już nie jest taki uśmiechnięty.
-Nie.Nie wiedziałem, że tak to wszystko odbierasz.
-Co? -nie wiem, o czym teraz rozmawiamy.
-Chodzi mi o to, że.. ja nie obwiniam cię za nic, Nina. I chcę zebyś to wiedziała.
-Rafał..
-Miałaś racje, powinienem cię wspierać. Nie robiłem tego i przepraszam.
Spogląda na mnie i delikatnie się uśmiecha.
-Powinienem się pogodzić z tym, ze bierzesz ślub. Ale nie potrafię.Nie umiem sobie tego wyobrazić, rozumiesz? -podjeżdżamy pod dom.Żadne z nas nie wychodzi. -Nie umiem sobie wyobrazić tego, że ten koleś będzie cię miał. Wnerwia mnie to, że cię ktoś zabiera, ktoś obcy, a ja nic nie mogę na to poradzić, mogę się tylko patrzeć.
-Rafał ja.. -nie wiem co powiedzieć.Teraz, kiedy się przede mną otworzył, ja nie mam pojęcia co mu odpowiedzieć.
-Nie, nic nie mów. Chciałaś wiedzieć, teraz już wiesz. I tak to zostawmy. -uśmiecha się, ściska moją dłoń i wychodzi z samochodu.
________
Przepraszam, ze musieliście tak długo czekać na ten rozdział :*
Po prostu miałam tyle pomysłów na suknię, ze nie mogłam się wraz z główną bohaterką zdecydować. :)
Podoba się?
Ciągle myślałam nad zdarzeniami jakie miały miejsce wczoraj i dzisiaj. Nad tym czy faktycznie dobrze postąpiłam pozwalając się dotykać Nateowi? Czy dobrze zrobiłam dotykając jego? Może nie powinnam tego robić? A może powinnam powiedzieć to wszystko Rafałowi? Może on powinien to wiedzieć? Nie. Tego byłam pewna. Mój brat nie może się dowiedzieć, o tym co zaszło zeszłej nocy.
Siedziałam przykryta kocem na kanapie w salonie, kiedy wrócił do domu. Myślał, ze śpię, zachowywał się bardzo cicho. Zauważył mnie dopiero gdy odwrócił się w stronę salony, nalewając sobie soku do szklanki.
-Ja pierdolę! -wykrzyknął przerażony. Zaśmiałabym się, gdybym nie była potwornie zmęczona czekaniem na niego. -Kurwa, Nina! Co ty tutaj robisz do licha? -powoli zaczął się uspokajać.
-Wydaje mi się,że mieszkam, ale równie dobrze mogę być tylko gościem, tymczasowo zajmującym jeden z pokoi w tym domu.. -Rafał usiadł na fotelu naprzeciwko mnie.
-Dlaczego nie śpisz? -czy odpowiedź na to pytanie, nie jest oczywista?
-Czekałam na ciebie. Musimy pogadać.
Chwila przerwy.
-Nie mam ochoty.
-Ty nigdy nie masz ochoty na rozmowę..
-No to sama widzisz, jeszcze długo sobie nie pogawędzimy.
-Rafał.. - nie wiedziałam za bardzo jak go zachęcić, musimy porozmawiać. Tu i teraz. -Jutro po szkole jadę razem z Steph do kilku sklepów..
-Świetnie. -Rafał wziął łyk soku ze szklanki. -W takim razie powinnaś się wyspać.
-Jadę szukać sukni ślubnej. -spoglądam na mojego brata, patrzy w podłogę. Wygląda teraz jak jakiś manekin.
Nie mam pojęcia ile sekund, może minut minęło zanim się odezwał.
-Dlaczego mi to mówisz?
-Chcę żebyś wiedział..
-Ale ja nie chcę tego wiedzieć! Nie chce słyszeć o tym pierdolonym ślubie!
-Rafał.. -do moich oczu zaczynają napływać łzy, nie chce żeby na mnie krzyczał.
-Nie! Nie Rafałuj mi tu teraz!
-Dobrze. -uśmiecham się tylko po to, żeby się nie rozpłakać. -W takim razie pójdziemy innym razem.
Wstaję z kanapy.
-Musisz się z tym pogodzić. Wychodzę za maż. Jakby dało się to jakoś odkręcić to bym ten ślub odwołała. Ale się nie da.. -westchnęłam. -Nie możesz mnie za to winić.
-Ja cię nie obwiniam Nina. -Rafała wyraźnie zabolały moje słowa.
-Ja tak się czuję, wiesz? I przykro mi jest, bo zamiast wspierać mnie, to ciągle się czepiasz.
Zostawiałam go tam, załamanego. Weszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Nie słyszałam nic, żadnego krzyku, tupania -nic. Panowała kompletna cisza. I w tej własnie ciszy zasnęłam..
Obudziłam się przed budzikiem. Byłam totalnie nie wyspana. Szybko się ubrałam, uczesała i poszłam do kuchni zrobić coś na śniadanie. Hmm.. Na stole obok kanapek leżała karteczka:
Przyjadę po was, czekajcie pod szkołą. Ogarniemy tą sukienkę. :P
-Głuptas.. - nie mogę powstrzymać uśmiechu.Bałam się, ze teraz możemy nie odzywać się do siebie. A tutaj proszę.. taka miła niespodzianka! I to w dodatku z buźką. Zjadam dwie kanapki i idę wyszczotkować zęby.
Żartujesz? Rafał jedzie z nami? :o
Steph (podobnie z resztą jak ja) nie może w to uwierzyć. Siedzi w ławce przede mną na matematyce, porozumiewamy się ze sobą karteczkami, żeby nie denerwować "Czepialskiej" (pani od matmy), która nie znosi rozmów na lekcji.
Też mnie to zdziwiło ;)
Nie robię żadnych notatek, chociaż powinnam, bryły przestrzenne zdecydowanie nie są i chyba nigdy nie będą moim konikiem. Jestem zbyt zajęta korespondowaniem z Steph żeby cokolwiek zapisać w zeszycie.
Żeby tylko nie spartolił tych zakupów. W końcu to facet.. xd
Pora na fizykę z panią "Wstrząs". Ta babka uczy w naszej szkole już od lat, może jest czarownicą i nigdy nie odejdzie? Może dręczenie uczniów sprawia jej przyjemność? Taa to na pewno.
-Wstańcie proszę. -udaje miłą.Wszyscy grzecznie wstajemy.Nie ma to jak przedszkole. -Dzień dobry.
-Dzień dobry.. -gdzieniegdzie ktoś odpowiada. Siadamy.
-Proszę o spokój.. -wychyla głowę znad dziennika. Klasa nic sobie z tego nie robi.Dopóki czarownica nie krzyczy jest jak zwykle, czyli coś ala zoo.
Przychodzi dwójka spóźnionych: Damian i Eryk.
-Usiądźcie tam gdzie wasze miejsce! -no serio, ta babka jest normalnie jakąś czarownicą.Harry Potter poziom hard. -Powiedziałam tam gdzie wasze miejsce! Czyli pierwsza ławka i to już!
Ktoś gdzieś się śmieje, słychać szeleszczącą reklamówkę, jakieś szepty i nagle wszystko uspakaja się.Normalnie jak makiem zasiał.
-Zeszyty i książki zamknąć. -komendę nadaje Pani Wstrząs rzecz jasna.Wszyscy już wiemy co się szykuje. Nikt nie drgnie, mam wrażenie, ze niektórzy wstrzymują oddech, przestają oddychać. Czy to nie są czary, ludzie?
-Może jakiś ochotnik? -tsaa.. taki się jeszcze nie narodził.Nie ma bohatera, który stawił by czoło czarownicy. -No to w takim razie.. zapraszam numer 9. -Klaudia powoli wstaje i udaje się na środek sali.Słychać oddechy ulgi. -Powiedz mi proszę.. -nuda, nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Połowę lekcji jak zwykle spędzam na gadaniu z dziewczynami (oczywiście poprzez karteczki).
Klaudia nie została pożarta przez czarownicę. Dostała +2.
-Nowak! Do pierwszej ławki! Już! -czy kiedyś zastanawiał się ktoś, jak jego lekcja wyglądałaby, bez tych krzyków? Nie, ja też nie.
-Ale.. -biedaczek próbuje się bronić.
-Bez żadnego ALE! -masz człowieku sprawiedliwość na tym świecie.Nowak, przegrany (nie da się wygrać z Wstrząsem) udaje się do pierwszej ławki. Za nim, po kilku minutach ląduje Paweł, za zabawę błyszczącą kulką. I tym oto sposobem Pni Wstrząs zapełniła wszystkie pierwsze ławki.Spryciula..
-Nie, wyglądasz beznadziejnie. -Rafał jest okropnym krytykiem.Pomysł zeby jechał z nami na zakupy był kiepski. To już nasz 8 sklep.Na szczęście (lub też nie) nie spędzamy w żadnym z tych ośmiu więcej niż 40 minut. Dlaczego? Bo nic się Rafałkowi nie podoba.
-Może to ja jestem jakaś nie foremna do tych sukienek? -jedziemy do sklepu numer 9.
-No coś ty. -Steph jak zwykle pierwsza pociesza.
-Oni chyba z kosmosu te sukienki biorą... -teraz głos zabiera mój szanowny braciszek. -Ja nie wiem, co za kobieta ubrałaby tą z cekinami? Przecież to wygląda jak jakaś kula dyskotekowa.
-Może tak ma być.. -Steph się śmieje. -Może to jest przemyślane. Wchodzi taka pani młoda na salę, gasną światła i ona się zaczyna kręcić no i wiesz.. dyskoteka, nie?
-No w sumie... To może mieć jakiś sens.
-Gdzie tu logika? -pytam. -Skoro gasną światła to jak niby się odbija ŚWIATŁO od cekinów?
-Ojejku.. -Steph wzrusza ramionami. -Może każdy z gości ma latarkę skierowaną na tą suknię?
Po chwili przemyślenia tego wszystkiego, stwierdzamy jednogłośnie:
-Żenada.
W sklepie numer 15 znalazłam ją! Jest to długa suknia typu princessa z koronkowym gorsetem z dekoltem w serduszko, wiązanymi plecami i podpinanym trenem, gdzieniegdzie jest też kilka cekinów. Spódnica jest pokryta delikatnym tiulem, tak, żeby nie było go za dużo. Po prostu prześliczna, genialna, cudowna, suknia marzeń!
-Tak! To zdecydowanie ta. -Steph ma na twarzy uśmiech od ucha do ucha. Widać, ze jest strasznie podekscytowana.
-Rafał? -pytam cicho. Najbardziej się boję jego opinii i najbardziej mi na niej zależy.Mam ogromna nadzieję, że mu się spodoba, tak ja mi.
-Hmm.. -po jego twarzy nie da się nic wyczytać.Stoi z skrzyżowanymi rękami i kiwa głową.W końcu mięknie. -No ślicznie wyglądasz.. -on też się uśmiecha. -Jak prawdziwa księżniczka!
Nie mogę się powstrzymać i przytulam go.Po chwili dołącza do nas Steph. I tak stoimy w trójkę przytuleni..
-Nie mogę uwierzyć. Normalnie genialnie wyglądałaś! -Steph siedzi w tyle samochodu i w kółko nawija. -Zwalisz go z nóg! Normalnie będzie odliczał minuty do nocy poślubnej! -chwila... że niby co będzie robił? Spoglądam na Rafała, nie reaguje, może nie słyszał? A jeśli słyszał, to nie daje tego po sobie poznać, nadal jest uśmiechnięty.
-Kurcze, to będzie ślub jak z bajki! I ten gorset, widziałaś ten gorset? -jakże miałabym go nie zauważyć, skoro miałam go na sobie? -Normalnie cudowny!
-Zgadzam się. -Rafał nadal patrzy przed siebie zza kierownicy. -Gorset jest wspaniały.
-Serio aż tak ci się podoba? -nie mogę uwierzyć.
-Yhym.. A jak sobie pomyślę ile trudu mu sprawi zdjęcie tego gorsetu. Biedak pewnie całą noc nie będzie mógł go rozwiązać.Taka szkoda. -spogląda na mnie i jeszcze bardziej się usmeicha. Wiedziałam, że za tym gorsetem musi coś być. Ehh.. chłopcy.
-To papa! -odwozimy Steph do domu i ruszamy do naszego.
-Wszystko w porządku? -coś się zmieniło. Już nie jest taki uśmiechnięty.
-Nie.Nie wiedziałem, że tak to wszystko odbierasz.
-Co? -nie wiem, o czym teraz rozmawiamy.
-Chodzi mi o to, że.. ja nie obwiniam cię za nic, Nina. I chcę zebyś to wiedziała.
-Rafał..
-Miałaś racje, powinienem cię wspierać. Nie robiłem tego i przepraszam.
Spogląda na mnie i delikatnie się uśmiecha.
-Powinienem się pogodzić z tym, ze bierzesz ślub. Ale nie potrafię.Nie umiem sobie tego wyobrazić, rozumiesz? -podjeżdżamy pod dom.Żadne z nas nie wychodzi. -Nie umiem sobie wyobrazić tego, że ten koleś będzie cię miał. Wnerwia mnie to, że cię ktoś zabiera, ktoś obcy, a ja nic nie mogę na to poradzić, mogę się tylko patrzeć.
-Rafał ja.. -nie wiem co powiedzieć.Teraz, kiedy się przede mną otworzył, ja nie mam pojęcia co mu odpowiedzieć.
-Nie, nic nie mów. Chciałaś wiedzieć, teraz już wiesz. I tak to zostawmy. -uśmiecha się, ściska moją dłoń i wychodzi z samochodu.
________
Przepraszam, ze musieliście tak długo czekać na ten rozdział :*
Po prostu miałam tyle pomysłów na suknię, ze nie mogłam się wraz z główną bohaterką zdecydować. :)
Podoba się?
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
Rozdział 17.
-Yhmm.. –Nate uśmiecha się. Czuję jego ciężar na sobie. Odgarnia
moje włosy, jego usta wędrują po mojej szyi. Czuję jego niespokojny
oddech. A następnie jego dłoń pod
t-shirtem, tak powolnie wędrującą w górę.
-Nate.. –szepczę. Nie jestem pewna czy to dobry pomysł.
-Ciii.. –znowu mnie całuje. Wiem, ze chce odwrócić moją uwagę
od jego dłoni, które zaczęły dotykać moich piersi, lekko je ugniatając . Mój
oddech przyśpiesza.
-Ja nie..
-Wiem.. –odchyla głowę i patrzy teraz prosto w moje oczy.
Jego duża i silna dłoń w dalszym ciągu pieści moją pierś. –My się tylko dotykamy skarbie, to
nic strasznego.. –i znowu jego usta całują moją szyję. Jęczę cichutko. Czuję na
swoim udzie jego ptaszka. Zatapiam dłoń w jego włosach lekko je pociągając.
-Ah.. –jego dłoń coraz mocniej ściska moją pierś, tak
idealnie do niej pasuje. Wolną ręką chwyta moją dłoń i prowadzi ją pod swoje dresowe
spodnie.
-Dotknij mnie. –wymruczał między pocałunkami. Nieśmiało dotykam jego męskości. Zaczynam go
powoli głaskać. Poruszam nim w górę i w dół. Czuję jak jego oddech przyśpiesza
i zaczyna jęczeć.
Czuje jak powoli oboje zbliżamy się do orgazmu. Ściskam
mocniej jego sztywnego i twardego ptaszka. Pocałunki Natea stają się coraz
bardziej zachłanne, pochłaniają mój język. Jęczymy głośno, tak ciężko jest nam
zaczerpnąć powietrza, aż w końcu dochodzimy. Moja dłoń staje się lepka od jego spermy. Nate
wspiera się na łokciach. Patrzymy się na siebie ale żadne z nas nic nie mówi.
Po chwili kładzie się obok i obejmuje mnie ramieniem. Zasypiam z głową na jego
piersi.
Przecieram oczy, które zaczynają mnie piec od porannego
słońca. Leżę sama na łóżku.
-No dzień dobry! –Nate woła do mnie wychodząc z łazienki. Jest
już ubrany.
-Która godzina? –pytam ziewając.
-Dziewiąta. –uśmiecha się. Rafał! Kurwa, dopiero teraz do
mnie dochodzi co on tam musi przeżywać. Wyskakuję z łóżka , omijam rozbawionego
Natea, który najwyraźniej nie ma pojęcia co się dzieje i wpadam do łazienki.
Szybko znajduję swoje wczorajsze ciuchy. Ubieram się.
-A śniadanie? –Nate staje w drzwiach. Właśnie przeczesuję
włosy grzebieniem. Kurcze, wyglądają koszmarnie.
-Śniadanie? –pytam wyraźnie zdezorientowana.
-To będzie niemiłe jeśli teraz tak wyjdziesz.. –Nate wzrusza
ramionami.
-Naprawdę?
-Tak myślę.
-Dzień dobry. –uśmiecham się wchodząc do kuchni. Rodzice
Natea już siedzą przy stole.
-Dzień dobry. –odpowiadają mi. Na stole znajduje się talerz
różnego rodzaju kanapek, patelnia z jajecznicą i tosty. Szybko nakładam sobie na talerzyk dwie
kanapki. Nate nalewa mi do szklanki herbaty. Przez kilka minut rozmawiamy o
wszystkim i o niczym. Następnie żegnam się z Państwem Parker i wsiadam do
samochodu Natea.
Szczęka mi opada, kiedy widzę siedzącego na schodach domu
Rafała. Wysiadamy.
-Nareszcie.. –nie trzeba być jakoś bardzo spostrzegawczym, żeby
zauważyć wściekłość mojego brata. –Ty! –wskazuje palcem na Natea. –I ty! –a teraz
na mnie. –Wchodźcie.. –tak też robimy, bez żadnego marudzenia wchodzimy za
Rafałem do salonu. Spoglądam na Natea ale on tylko wzrusza ramionami.
Najwyraźniej Rafał nie robi na nim żadnego wrażenia.
-Dlaczego jej wczoraj nie odwiozłeś do domu? –zaskakuje mnie
jak bardzo próbuje ukryć swoją wściekłość zadając to pytanie.
-No wiesz było już późno i ciemno..Nie chciałem żebyśmy
mieli jakiś wypadek czy coś.. –Nate stara się mówić najmilej jak tylko potrafi.
-Gówno prawda!
-Rafał.. –próbuję coś powiedzieć ale niestety nie dostaję na
to pozwolenia.
-Nina! Rozmawiam teraz z twoim przyszłym małżonkiem więc nie
wtrącaj się.. –auć, w duchu modlę się tylko, żeby nie doszło między nimi do
bójki.
-Chciałeś ją mieć u siebie w łóżku, tak? Co, może przelecieć
jeszcze, hę? –teraz już nie ma w nim ani odrobiny spokoju.
-Rozumiem , możesz być zdenerwowany w końcu to twoja siostra
ale..
-Zdenerwowany?! –Rafał zaczyna krzyczeć. –Ja jestem
wkurwiony stary!
-Rafał.. –znowu chcę się wtrącić.
-Nina! Kurwa gdzieś ty miała rozum?!
-Nie krzycz na nią, to nie jest jej wina.. –oo czyżby mój
przyszły małżonek właśnie stanął w mojej obronie? Kto by pomyślał.
-Oczywiście, że to nie jest jej wina! Gdybyś jej nie wziął
na tego grilla to by nie została u ciebie na noc!
-Nie prosiłem jej o to. Nie musiała jechać na tego grilla,
chciała to pojechała. Proste. –Rafał nie wytrzymuje i uderza pięścią Natea.
-Rafał! –zaczynam krzyczeć. Nate jest wyraźnie w szoku, z
jego nosa zaczyna cieknąć krew. O nie, widzę jego oczy i wiem co zamierza
zrobić. –Nate! –znowu krzyczę gdy ten się prostuje i uderza Rafała.
-Przestańcie! –staję między nimi dwoma. –Odbiło wam?! –to pytanie kieruję
jednak patrząc się na brata. Rafał wychodzi z domu trzaskając drzwiami. Zostaję
sama z Natem, którego krew z nosa zaczyna barwić mu koszulkę.
-W porządku? –pytam podając chłopakowi szklankę wody. Jego nos już
przestał krwawić, wytarł się i zdradza go teraz jedynie czerwona plama na
koszuli.
-Bywało lepiej. –odpowiada uśmiechając się.
-Wiesz, zdenerwował się. On na pewno nie chciał. Po prostu
nie powinnam u ciebie spać. –próbuję jakoś usprawiedliwić Rafała.
-Skoro on się tak wnerwił tylko przez to, ze u mnie spałaś
to lepiej mu nie opowiadaj jak to nasze „spanie” wyglądało. –Nate puszcza mi oczko.
-Nie powinniśmy wczoraj tego robić..-czuję, że się rumienię.
–Powinniśmy spać.
-To dlaczego nie sprzeciwiłaś się jak ci włożyłem rękę pod
t-shirt?
-Chciałam ale ty..
-Nie, nie chciałaś. Jakbyś chciała, to bym przestał, ale ty
się zgodziłaś. Pozwoliłaś mi bym cię dotykał. Nie miałaś nic przeciwko. –miał racje, mogłam mu kazać przestać a nie zrobiłam
tego.
-Zróbmy z tego nasz mały sekret. –mówię po chwili. –Nikt nic
nie musi wiedzieć.
-Zgadzam się. –Nate podnosi swojego małego palca do góry.
Wybucham śmiechem.
-Serio?
-Nie robisz tak ze swoimi kumpelami? –on też jest
rozbawiony.
-Nie, nie wpadłyśmy jeszcze na taki pomysł.
-Ha, a ja tak. –krzyżujemy nasze małe palce. Zawarliśmy
właśnie sekret. Jakież to urocze.
Nate odjechał. Zostałam sama. Próbowałam się dodzwonić do
Rafała ale wyłączył telefon. Musimy porozmawiać, naprawdę porozmawiać. Boję się
tylko, że on może tego nie chcieć. Nie jest wylewnym człowiekiem, trzyma
wszystko w sobie. Te uczucia się kumulują, powinien coś z siebie wydusić, nawet
jeśli wiąże się to z krzykiem, którego tak bardzo nie znoszę. Ślub już coraz
bliżej, chcemy tego czy nie -on nadchodzi wielkimi krokami.
sobota, 1 sierpnia 2015
Rozdział 16.
Nate od 40 minut bierze prysznic, nie mam pojęcia co on tam
tak długo robi. No i może nie chce tak naprawdę wiedzieć. Mam lekkie wyrzuty
sumienia, wiem, ze nie powinnam zostawać na noc, i źle zrobiłam godząc się na
to, ale teraz tego nie zmienię. Nooo mogłabym się rozpłakać jak mała
dziewczynka i krzyczeć, ze chcę do domu, tylko wydaje mi się to kiepskim
pomysłem. Chociaż taka akcja na pewno zamurowałby Natea, nie wspominając o jego
rodzicach.
T-shirt Natea jest troszkę za krótki, mam wrażenie, że moja
cała pupa jest „na wierzchu” . Oczywiście mam na sobie majtki. Źle bym się bez
nich czuła. Leżę w łóżku pod kołderką, wbrew sobie zaczynam rozmyślać nad
dzisiejszym dniem. Ta Victoria już na pierwszy rzut oka wydawała mi się
„sukowata” no ale nie spodziewałam się tego, ze mogłaby w taki sposób
potraktować chłopaka, wykorzystywała go. Nie wyobrażam sobie jak on musiał się wtedy
poczuć, gdy się dowiedział .To, że złamała mu serce to pewne ale ten przyjaciel…
Nie wyobrażam sobie, co ja bym zrobiła w takiej sytuacji. Tacy ludzie to już
nie tylko są wredni, nielojalni, niedojrzali, kłamliwi, chciwi, fałszywi,
bezczelni ale przede wszystkim egoistyczni. Oni w ogóle nie pomyśleli o tym co
robią drugiemu człowiekowi, jak bardzo go zranią i jak on to przyjmie, czy to
się w jakiś sposób odbije na jego psychice. Mam ochotę dopiec Victorii, nie
wiem jeszcze w jaki sposób to zrobię, wsadzę mnóstwo dżdżownic do jej
torebki? A może podłożę rybę pod
siedzenie w samochodzie, będę niczym bohaterowie „Papierowych Miast” – zrobię coś
co nie jest zbyt mądre ale za to godne zapamiętania. Uśmiecham się pod nosem,
Victoria jeszcze nie wie że zapamięta niejaką Ninę Moore do końca swojego życia.
-O nie koleżanko. To moje miejsce, ja śpię po prawej stronie
łóżka.. –panowie i panie! Nate Parker po
godzinie i 10 minutach opuścił łazienkę!
-Nic nie mówiłeś o tym.. –wzruszam ramionami i przesuwam się
na lewą stronę łóżka. Nate ma na sobie tylko zielone spodnie dresowe więc
spokojnie mogę sobie obejrzeć jego umięśnioną klatkę piersiową. Nawet nie
ukrywam, ze zrobiła na mnie wrażenie, musi widocznie regularnie ćwiczyć. Hmm
systematyczność to dobra cecha charakteru. No oczywiście jeśli nie chodzi o
systematyczne robienie tego samego błędu. Nate wchodzi pod kołdrę i kładzie się
na boku – twarz ma odwróconą w moją stronę.
-Wyobrażasz sobie, ze za niedługo będziemy tak spać
codziennie? –pyta po chwili. Ma rację, po ślubie jesteśmy skazani na siebie. Chociaż
przecież możemy spać w osobnych łóżkach, tego chyba nie ma nigdzie w umowie?
-Nie, nie wyobrażam sobie tego. –wiem, ze to może troszkę w
pewnym sensie samolubne z mojej strony ale nie jestem w stanie zapomnieć tej
jego złości na przyjęciu i w moim domu, kiedy pierwszy raz poruszyłam temat
Victorii. Nadal się go boję.
-A ja tak. Wydaje mi się, że troszkę jesteś do mnie podobna.
-Ja? Niby kiedy? –teraz mnie zaskoczył, myślałam, ze
tworzymy kompletne przeciwieństwa.
-Dzisiaj na grillu, widziałem jak patrzysz na Victorię. Masz
to coś w oczach, to nie jest złość, chociaż kto wie? –on teraz mówi do mnie czy
znowu sam do siebie?
-Po prostu nie wywarła na mnie dobrego wrażenia. –odpowiadam
zgodnie z prawdą.
-Chyba nigdy na nikim nie wywarła dobrego wrażenia. –Nate się śmieje, lubię gdy to robi. Wtedy coś się w
nim zmienia. Leżymy tak i patrzymy na siebie jeszcze przez chwilę, –Druga w nocy, chyba pora spać.
-Też mi się tak wydaje. –uśmiecham się i odwracam do niego
plecami. –Dobranoc. –dodaję ciszej.
-Dobranoc. –odpowiada. Przez chwilę nasłuchuje czy się także
odwróci do mnie plecami, nie ukrywam, ze tak byłoby lepiej, ale nic się nie
zmienia.
Otwieram
zdezorientowana oczy, nie mam pojęcia co się dzieje.
-Wszystko w porządku? –Nate siedzi obok mnie na łóżku. –Matko
ale miałaś sen! Myślałem, że cię nie obudzę!
-Ehhh miałam zły sen.
-Co ci się śniło? –Nate przeczesuje dłonią włosy i kładzie się z powrotem
na łóżku.
-Wielkie robaki, goniły mnie.. Uciekałam ale były coraz
bliżej. Zamknęłam się w jakimś pokoju, miałam
w ręce OFF na komary. Jeden z nich się jakimś cudem przedostał przez drzwi i
zaczęłam go psikać tym dezodorantem. A on zamiast umrzeć się powiększył!
Masakra był coraz większy.. I taki brzydki.. Egh –spoglądam na Natea który
zakrył usta dłonią żeby nie wybuchnąć ze śmiechu. Fajnie, ja mu się zwierzam a
on się śmieje. –Wiesz co? Wal się. –znowu odwracam się do niego plecami.
-Ej noo. Po prostu to taki niespotykany sen. Nie śmieję się
z ciebie tylko z tego robala, totalny idiota. Co on nie widział, ze masz OFF na
komary? –teraz ja zaczynam się śmiać. Faktycznie, mój sen był idiotyczny, a nie
przerażający.
-Nate? –pytam cicho, nie jestem pewna czy zasnął. –Nate? –powtarzam
pytanie troszkę głośniej.
-Hmm? –mruczy zaspany.
-Mogę się do ciebie przytulić?
-Yhymm.. -odwracam się więc do niego. Leży na plecach, jedną
rękę ma pod głową a drugą luźno położoną na pościeli. Przybliżam się do niego,
nasze głowy się stykają, sięgam po jego rękę.
Zawsze jak nie mogę zasnąć, ponieważ wcześniej miałam koszmar lubię
kogoś trzymać za rękę. Do tej pory był to zwykle Rafał.
Czuję jego usta przy moim policzku. Czuję jego usta na mojej
szyi. Czuję jego usta na moich ustach. Odwzajemniam nieśmiało jego pocałunek. Czuję,
że się uśmiecha. I znowu mnie całuje, tym razem delikatnie dotknął końcem
języka moją górną wargę, mój język wyszedł mu na spotkanie..
_______
Z dedykacją dla Natalii M. :*
Podobał się? :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)