Czytasz = Komentujesz

Czytasz moje opowiadanie? :)
Zostaw komentarz - to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania i wiem, że mam dla kogo to robić.
Piszcie co sądzicie o rozdziałach, postaciach, historii.
Po prostu wyraźcie swoje opinie. :* ♥



czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 29.

 Obudził mnie dźwięk przychodzącego SMSa, przetarłam oczy i sięgnęłam po telefon. Ehh...to tylko jakaś reklama.Przekręciłam się na drugi bok spodziewając się widoku zmierzwionych czarnych włosów i delikatnie unoszącej się klatki piersiowej, zamiast tego ujrzałam wolne miejsce. Natea nie było.Przeciągnęłam się i leżałam.Nie miałam ochoty wstawać.
Mimowolnie zaczęłam się jak zwykle zastanawiać nad sensem życia, tego wszystkiego co jest wokół mnie. Doszłam do wniosku, ze całkiem nieźle nam idzie do tej pory (pomijając kobietę, która prawdopodobnie chce mnie zabić) może czasami się ze sobą kłócimy ale jak na parę, której w zasadzie nic nie łączy (ni to przyjaźń, ni kochanie) to dogadujemy się. Jest fajnie.Spodziewałam się po nas mnóstwa krzyku,płaczu i trzaskania drzwiami, a tutaj taka miła niespodzianka.
Mimo wszystko ciągle się denerwuję, mam wrażenie, ze coś za chwile zatrząśnie naszym małym światem i spowoduje jego rozpad.W końcu tak naprawdę to mogę się spodziewać wszystkiego zarówno po moim mężu jak i jego rodzinie, których jak się okazuje nie znam wcale.Próbowałam pogadać z Natem o jego pracy, chciałam się dowiedzieć dokładnie na czym ona polega ale mnie zbył jakimś pustym zdaniem, nic ciekawego nie wnosząc, więc przestałam drążyć temat. Nate jest uparty jak osioł, więc kiedy nie chce, abym o czymś wiedziała, to mi tego nie powie.
-No co ty? Dalej w łóżku? -nawet nie zauważyłam, kiedy stanął w drzwiach sypialni.
-Yhym.. -uśmiechnęłam się do niego.Odpowiedział tym samym, a to znaczy, ze mamy dzisiaj dobry nastrój.
-Masz zamiar wstać? -podszedł do okna i uniósł rolety uwalniając promyki słońca, które ochoczo wpadły do pokoju.Zasłoniłam się kołdrą i ziewnęłam.Słyszałam jego śmiech i nagle poczułam na sobie ciężar.Uniosłam kołdrę.
-Nate! -siedział na mnie okrakiem.Tak, on i jego genialne pomysły. -Zejdź ze mnie. -zaczęłam się śmiać.
-Po co? Przecież i tak nie chcesz wstawać.. -drażnił się ze mną.Próbowałam, go zepchnąć rękami ale cwaniak był silny.Po chwili zmęczyłam się i po prostu poddałam, co chyba mu się spodobało, zauważyłam jak jego kąciki ust lekko się uniosły.Przybliżył swoją twarz do mojej i od razu zrobiło mi się jakoś tak cieplej. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go.Przez chwilę zdezorientowany pozostał w bezruchu, ale później odpowiedział tym samym, może troszeczkę bardziej namiętnie.Nie zastanawiając się długo sięgnęłam dłońmi aby zdjąć mu bluzkę, nie stawiał oporów.
-Przeszkadza mi ta kołdra.. -zrobił minę naburmuszonego chłopca, podniósł się i szybkim ruchem pozbawił mnie okrycia.Miałam na sobie tylko jego T-shirt,który założyłam na siebie wczorajszej upojnej nocy.Szybko powróciliśmy do pocałunków, pozwalając naszym dłoniom wędrować po ciele partnera.Dłoń Natea bardzo szybko znalazła się na mojej piersi delikatnie ją ugniatając.Pocałunkami powolnie zmierzał w dół co chwilkę kąsając,ssąc, bawiąc się.Aż w końcu dotarł do najczulszego miejsca, spojrzałam w dół, moje serce biło coraz szybciej, fala pożądania rosła.Posłał mi ten swój łobuzerski uśmieszek i już po chwili czułam jego język muskający łechtaczkę. Jęknęłam cichutko, moje dłonie zacisnęły się na prześcieradle.Czułam pulsującą we mnie przyjemność.Pieścił mnie tak, a fale ciepła, rozchodzące się po moim ciele rosły.Nagle ni stąd ni zowąd przestał, podciągnął się wyżej i znowu zaczęliśmy się całować.Czułam jak orgazm, który był już tak blisko oddala się.Dłoń Natea znowu bawiła się moim nabrzmiałym sutkiem.Czułam jak bardzo mokra jestem i jak bardzo pragnę go w sobie.Sięgnęłam dłońmi do rozporka jego spodni, które następnie powoli zsuwałam.Przerwał pocałunki i spojrzał na mnie oczami błyszczącymi z pożądania.Wstał z łóżka i ściągnął resztę swojej garderoby ukazując tym samym dumnie sterczącą męskość.Kilka sekund później był już we mnie.
-Ahhh.. -jęknęłam gdy wypełnił moje wnętrze.Powoli wchodził i wychodził skupiając się bardziej na całowaniu,lizaniu,ssaniu moich sutków.Znowu czułam zbliżającą się powoli przyjemność.On najwyraźniej także, ponieważ przyspieszył.Wchodził coraz głębiej i mocniej, powodując nasilenie się moich jęków.Moje dłonie wędrują po jego plecach,momentami lekko je zadrapując.Czuję, ze to błogie uczucie się zbliża.Spoglądam w jego oczy, pełne iskierek podniecenia.Jego usta lekko rozchylone wydające ciche jęki.Poddaję się temu uczuciu.Jest mi dobrze, niesamowicie dobrze.Wyginam plecy w łuk i opadam swobodnie. Nate wykonuje jeszcze kilka mocnych pchnięć i także opada.Wzdychamy.Cisza wokół nas jest tak bardzo intymna, cudowna..


 Mój mąż zrobił nam śniadanko-jajecznicę z boczkiem i tosty.Tak więc siedzieliśmy sobie przy stole i jedliśmy, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Zamawiałaś coś? -Nate wchodzi do kuchni z jakimś kartonem w rękach.
-Ja? Nie. -odpowiadam zdziwiona.
-Tutaj jest nasze nazwisko.. -spogląda na paczkę. -Dziwne.
-Może się ktoś pomylił.. -wzruszam ramionami. Nate wychodzi z pokoju i kładzie paczkę na stoliku w salonie, idę za nim.
-Nie boisz się? -pytam, kiedy szykuje się do otwarcia przesyłki.
-Czego? -śmieje się z mojej miny.
-No..Nie wiemy co tam jest. -znowu wzruszam ramionami. Ehh ja i te moje złe przeczucia. Nate otwiera paczkę i zagląda do środka.Jego mina mówi jedno: nie powinnam tego widzieć.Robię to jednak.W środku znajduje się mnóstwo naszych zdjęć.Wszystkie robione z ukrycia.
-O mamo. -sięgam po jedno z nich.Jest to zbliżenie na okno: jestem w samej bieliźnie ślubnej, przede mną stoi Nate. -To zdjęcie z naszej nocy poślubnej! -niemal wrzeszczę.Jestem totalnie wściekła i przerażona.A jak ta baba ma jakieś nagrania, cokolwiek?
-Ja pierdole.. -Nate przeczesuje włosy.Odwraca paczkę i wysypuje jej całą zawartość.Kurwa tych zdjęć jest chyba z 1000! Na końcu wylatuje jakaś kartka. -Pozdrawiam i całuję was moi kochani. -Nate czyta jej zawartość na głos. -Dałam wam czas ale go nie wykorzystaliście, tak jak trzeba było.W takim razie zrobimy to po mojemu.
-Tylko tyle? -pytam zdziwiona. -Spodziewałam się jakiegoś długiego przemówienia z dopiskiem: przepraszam, zrozumiałam swój błąd, drugi raz tak nie uczynię.Zwracam wam zdjęcia, które zrobiłam.Nic więcej nie mam.. -kucam i zaczynam powoli zbierać wszystkie fotografie z podłogi.Zauważam jak bardzo trzęsą mi się dłonie. -Ciekawe co ta kobieta teraz wymyśli. -czuję jak łzy powoli spływają mi po policzkach.
-Ejj.. -Nate kuca obok mnie i delikatnie mnie obejmuje. -Nic ci się nie stanie. -całuje mnie w czoło. -Obiecuję. -nie mam pojęcia dlaczego ale czuję ulgę.Wiem, że jest teraz ze mną i chce mnie w jakiś sposób pocieszyć.Tylko jedna myśl nasuwa się od razu: TO JESZCZE NIE KONIEC.


 Cały dzień spędziliśmy w domu. Nate namówił mnie do zaproszenia znajomych.Tak też zrobiliśmy.Ja zaprosiłam kilku swoich i on także.Z tego co zdążyłam zauważyć goście dobrze się bawili, gorzej z nami.Nie umiałam się uspokoić.Cały czas nerwowo chodziłam z okna do okna wyglądając kogoś ukrytego w krzakach, na drzewie, gdziekolwiek.
-W porządku? -odwracam się.To Sebastian.Moją odpowiedzią jest wzruszenie ramionami.Nie mam ochoty i chyba nawet nie chcę poruszać tego tematu. -Jak ręka? -uśmiecha się, więc i ja się uśmiecham.
-Już o niej zapomniałam.. -mimowolnie zaczynam się mu przyglądać, do tej pory nie miałam ku temu okazji. -Słyszałam, że to ty mnie wtedy opatrzyłeś i chyba nie zdążyłam ci podziękować..
-Nie ma sprawy. Nate by mnie zabił gdybym tego nie zrobił. -chwila ciszy między nami. -Co nie zmienia faktu, że chciałem to zrobić. -znowu się uśmiecha.Muszę przyznać, ze jest całkiem przystojny.Nie golił się od kilku dni ale ten zarost mu nawet pasuje.Czy oni wszyscy mają te iskierki w oczach?!
Chcę coś powiedzieć ale Sebastian mnie uprzedza.
-Nie martw się tak.. -uśmiecha się i odchodzi.
Sekundę później na jego miejscu stoi Nate. Nic nie mówi, podaje mi szklankę jakiegoś soku.Biorę łyka, jak się okazuje to wódka z sokiem, nie robi mi to jednak różnicy.Wszystko jedno.Znowu odwracam się do okna, ciemność.Nic kompletnie nie widzę, oprócz odbijających się świateł i ludzi w naszym salonie.Czuję jego dłonie obejmujące moją talię, następnie usta składające kilka pocałunków na mojej szyi oraz cichutki szept mówiący:
-Zabaw się i spróbuj wyluzować.Chociaż na chwilkę.. -kiwam głową zgadzając się i biorę kolejnego solidnego łyka.

 Dom zrobił się pusty około 01:00 w nocy.Byłam totalnie zmęczona, wszystko mnie bolało, więc od razu poszłam do sypialni.Przebrałam się w pidżamę i wskoczyłam pod kołdrę.Usypiały mnie dźwięki naczyń, które zbierał Nate i cichutka muzyka w tle.
Nie mam pojęcia co mnie obudziło o 04:34 ale otworzyłam oczy.Moje serce przestało bić,gardło zaschło a ja nie mogłam odwrócić wzroku od postaci stojącej nade mną.Byłam jak sparaliżowana.Kobieta stała trzymając w rękach czarny pistolet i uśmiechając się jak jakaś wariatka.Wyglądała jak zjawa.Nachyliła się do mnie.Jej twarz od mojej dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-Przyszłam dokończyć swoje dzieło.. -wyszeptała straszliwie powoli.Jakby chciała mi dokładnie dać do zrozumienia, ze za chwilę będę martwa.Moje ciało zaczęło drżeć z przerażenia.Później wszystko działo się tak szybko, ze nie sposób tego dokładnie opisać.
Dłoń Natea ni stąd  ni zowąd pociągnęła kobietę za włosy tak mocno, że ta zaczęła krzyczeć.Ja przerażona wyskoczyłam z łóżka.Widziałam jak Nate próbuje ją obezwładnić, jak ona się szarpie i krzyczy coś do niego.Słyszałam przeraźliwie głośny wystrzał kuli z pistoletu i mnóstwo szkła na podłodze.
-Nina daj mi coś żebym mógł ją związać! -wybiegłam z pokoju i wróciłam ze sznurem w rękach (nie mam zielonego pojęcia skąd ja go wzięłam).
Chwilę później Nate stał i obejmował mnie a kobieta leżała związana na łóżku.


_______________

Moi Kochani nareszcie wróciłam!! 
Tak strasznie Was przepraszam, za to, ze mnie tak długo nie było ale nie miałam weny i czasu.Nic co mogłabym skleić i opublikować nie przychodziło mi do głowy.Aż do teraz. :)

Mam nadzieję, ze mi wybaczycie. :*

Takie malutkie życzenia dla Was, prosto z serducha.
Kochani życzę Wam:




  •  przede wszystkim spełnienia w s z y s t k i c h marzeń jakie posiadacie!
  • żebyście byli kochani i obdarzali swoją miłością innych!
  • pozytywnych myśli, nie przejmowania się głupotami!
  • samych sukcesów!
  • Carpe Diem! 
  • żeby nikt Was nie denerwował, żebyście nie tracili nerwów na głupoty i dodatkowe zmarszczki na starość! xd
  • siły do pokonywania przeszkód stojących na waszej drodze do szczęścia, celu!
  • przepięknych wspomnień, abyście mieli do czego wracać!
  • z d r o w i a, bo tego nigdy za dużo!
  • osób, dla których warto żyć i którym można powiedzieć wszystko!
  • (będę teraz totalną egoistką) życzę Wam odwagi do dodawania komentarzy i udzielania swojej opinii na temat mojego opowiadania, bo wiem jak dużo Was tutaj jest! ♥
  • no i oczywiście szampańskiej zabawy dzisiaj! :3
  • niech 2016 nie będzie zmarnowanym rokiem! 

A teraz to, na co najbardziej czekam: WASZE OPINIE!
Jestem strasznie ich ciekawa.

Podobało się? :)


Chciałabym, abyście wybrali w opowiadaniu trzy sceny, które najbardziej zapadły Wam w pamięć: te zabawne, smutne, denerwujące (jakiekolwiek tylko chcecie) i opisali, dlaczego akurat te.
Osoba, której odpowiedź najbardziej mi się spodoba będzie mogła wybrać nową piosenkę do naszej listy na blogu + dostanie dedykację pod kolejnym rozdziałem. :D
PS: NIE ZAPOMNIJCIE SIĘ PODPISAĆ W KOMENTARZU! :)

niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 28.

-Pamiętasz jak wyglądała?
-Miała rude proste włosy.Wyglądała na kobietę po 30.. -zastanawiam się. -Siedziała w samochodzie.Nic więcej ci nie powiem.
-W jakim samochodzie?
-Zwyczajnym. Czerwonym.
-Może jakaś marka?
-Nie wiem. Mały samochodzik.Typowo kobiecy.Czerwony. -wzruszam ramionami.
-To nie pomagasz za bardzo.. -Nate wystukuje na telefonie jakiś numer, dzwoni do kogoś.Idzie w kierunku sypialni.Zanim znika za drzwiami słyszę tylko trzy słowa. -Michael? Jest sprawa..


 Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nate nie wychodzi z pokoju już od 20 minut. Schodzę do kuchni.Robię sobie kanapkę ale jej nie jem.Nie mam ochoty.Spoglądam na telefon -brak nowych wiadomości.Jakoś nie czuję z tego powodu ulgi.
Może ta kobieta rzeczywiście tylko pytała o drogę? Co jeśli jednak nie?
Byłabym w stanie ją rozpoznać? Wydaje mi się, ze tak.. Chociaż widziałam ją dosłownie przez chwilę.Nie wyglądała na "złą".Wręcz przeciwnie, na zwykłą kobietę, która wybiera się w odwiedziny do kogoś i pyta o drogę.Jednak martwię się. Powinniśmy pójść na policję, jak tylko dostałam pierwszego SMSa.Oni pewnie szybciej by to załatwili..
Jeszcze bardziej mnie zastanawia to, kim jest ta kobieta? Dlaczego tak bardzo jej zależy na pozbyciu się mnie? Czy coś ją kiedyś łączyło z Natem? Nie wydaje mi się, wyglądała na dużo starszą od niego. Może to jakaś jego rodzina? Ale po co byłyby wtedy te wszystkie wiadomości? Nie mogłaby po prostu przyjść i z nim porozmawiać?
Im więcej czasu poświęcam na rozmyślanie, tym głupsze pomysły pojawiają się w mojej głowie.

 Jaśnie królewicz pojawia się w progu po 40 minutach.40 minutach!
-I co? -pytam zdezorientowana.Nie da się niczego wyczytać z jego twarzy.Stoi ze skrzyżowanymi rękami oparty o futrynę drzwi.
-Nic. -wzrusza ramionami. -Miejmy nadzieję, ze faktycznie pytała o drogę..
-Rozmawiałeś z kimś przez 40 minut i jedyne co mi mówisz to "nic"? -Nate ponownie wzrusza ramionami.Podchodzi do kuchennego blatu i częstuje się moją kanapką.
-Idę z tym na policję.. -mówię po chwili.To chyba najrozsądniejszy pomysł jaki powinnam wykonać.
-Zwariowałaś?
-Nie, powinnam to zrobić już dawno.Może dzisiaj wiedzielibyśmy już kto to jest i czemu mnie straszy..
-I co zamierzasz im powiedzieć tak dokładnie? -Nate znowu krzyżuje ręce.Nie spuszcza ze mnie wzroku.
-No pokażę im te wiadomości..
-A kiedy pani pierwszy raz dostała taką wiadomość? Czy ma pani jakichś wrogów? O, widzę, ze jest juz pani mężatką, dlaczego tak wcześnie? Czy pani maż ma jakichś wrogów? A może to ktoś z rodziny? Czym państwo się zajmujecie, może to ktoś z pracy? -Nate kolejno zadaje mi pytania, na które nie zdążam odpowiedzieć.  -A wtedy ty im powiesz, ze nie masz zielonego pojęcia czym się zajmuję. Zaczną wałkować i wałkować i pewnie się do czegoś dokopią a jeśli odkryją prawdę to wszyscy idziemy do pierdla na długie lata, wtedy kochanie wiadomości staną się naprawdę błahym przestępstwem..To jak, podwieźć cię?
Następuje chwila ciszy pomiędzy nami.Kiwam przecząco głową. Nate ma rację.Skoro zajmują się tym, czym się zajmują, to samobójstwem byłoby pójście na policję.
-Słuchaj, ja się dowiem kto to robi ale to zajmie jeszcze trochę czasu.Jak na razie nie dostajesz żadnych wiadomości, wiec jest dobrze. Nie ma powodu do paniki. -wychodzi z kuchni.Tak, nie mam powodów do paniki.Przewracam oczami i także opuszczam kuchnię.Mam sporo nauki i za to zamierzam się teraz zabrać.


 Kolejny dzień szkoły.Nie potrafię się skupić na geografii, przez co wydaje mi się, ze oblałam sprawdzian.Chociaż może uda mi się zdobyć wystarczającą ilość punktów na ocenę dopuszczającą.Mam nadzieję.Nie wiem jak można tak bardzo myśleć o czymś innym, żeby zapomnieć nazw państw Europy!
-Jak tam? -poschodzi do mnie Matylda.Zaczynała dzisiaj lekcję godzinę później ode mnie.Wzruszam ramionami.Sama nie wiem jak odpowiedzieć więc nic nie mówię. Mam totalnie kiepski humor.
-Słuchajcie, nie uwierzycie! -Stephanie niemal krzyczy biegnąc do nas z końca korytarza.
-Co się stało? -ja i Matylda pytamy równocześnie.
-Pamiętacie jak wam opowiadałam, ze chciałabym zrobić swoja osiemnastkę w klubie?
-Tak, kiedyś coś o tym wspominałaś.
-Moi rodzice się nareszcie na to zgodzili! -rodzice Steph są wyjątkowo surowi pod względem imprez, a dokładniej jakichkolwiek spotkań, na których ma być alkohol, wiec Stephanie jak do tej pory nie mówiła im wszystkiego.Dla przykładu, kiedyś szłyśmy na przyjęcie do Dawida, ona twierdziła, ze idziemy do mnie oglądać filmy, bo Rafał pracuje do późna.Całkiem nieźle jej to wychodziło, z czasem nabrała wprawy. Podsumowując:  kiepsko było namówić ich do zorganizowania przyjęcia w klubie.
-Jak ich przekonałaś? -pytam lekko zdziwiona.Musiała użyć niezłych argumentów lub znowu coś "pominąć" w swojej wypowiedzi.
-Ma nas być nie więcej niż 60 osób i zero alkoholu w moim organizmie.
-Hmm.. To właściwie małe zobowiązanie. -Matylda uśmiecha się, widząc coraz bardziej podekscytowana Stephanie.
-Dokładnie! Myślałam, ze będzie gorzej..
-Zaraz.. -chyba jako jedyna zauważam mały problem. -Przecież ty masz urodziny już za dwa tygodnie.Jak zamierzasz to wszystko zorganizować?
-Pomyślałam, ze z waszą pomocą..
-Nie no jasne, że ci pomożemy ale dwa tygodnie... -Matylda obmyśla w swojej głowie plan działania. -Musimy się mocno sprężyć. -podsumowuje.



 Jestem strasznie zadowolona z powodu urodzin Steph. Już kompletnie zapomniałam o tej kobiecie i wiadomościach. Zupełnie jakby wszystko wróciło do normy.Moja codzienność właściwie niewiele się zmieniła (poza tym, ze mam męża i mieszkam pod innym adresem).Chodzę jak zwykle do szkoły, następnie odwiedzam Rafała, przyjeżdża po mnie Nate i resztę czasu spędzam na nauce lub oglądaniu z nim jakichś filmów.Tak jest codziennie.I nawet mi to pasuje.
-Pamiętasz, ze w sobotę idziemy na osiemnastkę? -wolę przypomnieć Nateowi już w poniedziałek, żeby czasami nam czegoś nie zaplanował na ten dzień.
-Taa. -nie jest specjalnie szczęśliwy z tego powodu, Steph uparła się żeby każdy miał swoją parę do tańca, więc nie mam tutaj nic do gadania.Zostało nam pięć dni aby wszystko doszlifować.Matylda jest straszną perfekcjonistką i zrobiła każdej z nas listę obowiązków do wykonania i rzeczy do sprawdzenia.
Wszystko jest zaplanowane.Na szczęście goście byli już zaproszeni wcześniej na "przyjęcie", które miało się odbyć u Steph w domu.Musiałyśmy ich tylko powiadomić o zmianie lokalizacji.



-Gotowa? -Nate zagląda do łazienki.
-Yhymm.. -kończę nakładać tusz na rzęsy.Uparł się abym założyła wybraną już wcześniej na przyjęcie do Rozalie niebieską sukienkę, zgodziłam się tylko po to, żeby mieć już święty spokój. Nate ma na sobie ciemne spodnie i jasną koszulę.


 Co jak co ale nieźle nam to wyszło.Klub jest pełen różnokolorowych świateł. Tutaj wszystko jest podświetlane przez węże ledowe: stoliki, bar, parkiet.Za to na suficie nie jestem pewna czy są jakiekolwiek lampy, jeśli tak, to nie zostały zaświecone.Ludzi jest mnóstwo (na pewno więcej niż 60) większość z nich spędza czas na parkiecie, niektórzy przy stolikach.
Dostrzegam machającą nam Matyldę.Ruszam trzymając Natea za rękę w jej kierunku.
-Hej! -przekrzykuje muzykę.
-Nina, Nate to Mateusz! -Matylda przedstawia nam swoja osobę towarzyszącą.Hmm.. niezłe ciacho.Matylda chyba orientuje się o co chodzi w moim spojrzeniu i szybko daje mi znak, ze to tylko jej kolega.


 Stephanie podeszła do nas tylko raz, po to aby się przywitać i już jej nie było.Jest po prostu strasznie zachwycona tymi urodzinami.Tak wiec bawimy się w czwórkę.Wypiłam już dwa drinki i jakoś na więcej nie mam ochoty. Nate i Mateusz wypili troszkę więcej ale nie widać po nich jakiejś większej zmiany, no może troszkę bardziej są rozgadani.
-Idziemy do łazienki! -daję znać Nateowi i znikam razem z Matyldą.


-Zajebiście nam to wyszło.. -Matylda jest z nas mega dumna.Poprawia właśnie swój makijaż przed lustrem.
-Ty mi lepiej powiedz, co to za Mateusz jest.. -śmieję się.
-Kolega, nic więcej.
-Niezłe ciacho.. -wzruszam ramionami.
-Tak ale coś mi w nim nie pasuje.Sama nie wiem.Wiesz, że ciężko mi kogoś znaleźć. -śmieje się.
-Tak, to fakt. -również się uśmiecham.
-Wydaje się normalny.. -Matylda przełamuje chwilową ciszę jaka nastała.
-Kto? -pytam zdezorientowana.
-Nate. -odpowiada przewracając oczami.Wiedziałam, ze w którymś momencie imprezy nasza rozmowa będzie musiała zejść na jego temat.Nic nie odpowiadam, no bo też co miałabym powiedzieć? -Tylko wydaje mi się, że wszystkich, którzy podchodzą do naszego stolika strasznie..Hmm.. Nie wiem jak to powiedzieć..
-Pożera spojrzeniem? -tak, wiem o co ci chodzi Matyldo.
-Dokładnie! I to jest przerażające.. -nic nie mówię, ponownie wzruszam ramionami.Dopóki nie patrzy się tak na mnie, to mi to nie przeszkadza.
Wracamy do stolika. Nate i ja ruszamy na parkiet.Nie zamierzam całej imprezy spędzić siedząc..

 Z Natem fajnie mi się tańczy, dobrze się bawimy.Myślałam, że będzie marudził i chciał jak najszybciej wrócić do domu ale tak nie jest.Co więcej, kilka razy wybucham śmiechem, kiedy zaczyna się przede mną wygłupiać.Nie potrafię rozgryźć tego człowieka.Bywa totalnym egoistą, by po chwili zmienić się w chłopaka marzenie..

 Kiedy chcemy zejść już z parkietu (jesteśmy lekko zmęczeni i potrzebujemy uzupełnić nasze płyny w organizmie) zostaję zaczepiona przez jakiegoś chłopaka, którego kompletnie nie znam.
-Znamy się?! -przekrzykuję muzykę.On jednak w ogóle mi nie odpowiada, uśmiecha się i klepie mnie w tyłek.
Dosłownie, zostaję klepnięta w tyłek przez zupełnie obcego faceta, kiedy obok stoi mój mąż!
To nie może dobrze się skończyć. Spoglądam w górę i widzę furię w oczach Natea.
-Już nie żyjesz stary.. -Nate nawet nie próbuje przekrzyczeć muzyki kiedy to mówi.Po prostu rzuca się na tego gościa z pięściami.
-Nate! -próbuję go w jakichś sposób uspokoić, chociaż sama nie mam pojęcia jak to zrobić.Na szczęście kilku chłopaków ich rozdziela. Nate jest cały i zdrowy (no może jego włosy są bardziej roztrzepane niż zwykle) za to tamten gościu jest strasznie poobijany.Ma złamany nos, który w tym momencie wygląda okropnie i rozciętą wargę.Przez głowę przelatuje mi myśl, ze Nate musi mieć chyba wprawę w biciu się skoro nie został nawet podrapany a tak bardzo poobijał swojego przeciwnika.
Orientuję się, ze obok mnie stoi totalnie zszokowana Steph. Widzę także Matyldę opuszczającą stolik i kierującą się w naszą stronę. Nate nadal jest przytrzymywany przez dwójkę chłopaków.Sprawca całego zamieszania zostaje na rozkaz Steph wyprowadzony z budynku.


-Wracamy do domu. -zostaję poinformowana przez Natea, kiedy tłum, który się zebrał przez bójkę już się rozproszył po klubie.
-Tak. -odpowiadam i ruszam w stronę stolika po swoje rzeczy.
-Co to było? -Matylda stoi obok mnie przy stoliku, kiedy ubieram na siebie płaszcz.
-Klepnął mnie w tyłek i oberwał. -wzruszam ramionami. -Natea łatwo wyprowadzić z równowagi.
-Zauważyłam..I sama nie wiem czy to wada czy zaleta. -spoglądam na nią.Wygląda na zszokowaną, jeśli nie powiedzieć, ze przerażoną.Tylko czego się boi?
-Co sugerujesz? -pytam z lekkim wahaniem, chyba już znam odpowiedź.Matylda jednak nie odpowiada.Odprowadza mnie do wyjścia, gdzie czeka już Nate. Ściskamy się na pożegnanie.
-Uważaj na siebie.. -słyszę cichy szept przy moim uchu. Uśmiecham się jakby nigdy nic.Chwytam dłoń Natea i wychodzimy na zewnątrz.
-Czym wracamy? -pytam, bo przyjechaliśmy tutaj taksówką. -Dzwoniłeś po taksówkę?
-Yhym.. -Nate opiera się o ścianę jednego z budynków.Wygląda na to, że zdążył już się uspokoić, ale nie jestem tego taka pewna.Podchodzę i przytulam się do niego, tak po prostu, bez żadnego słowa. -W prządku? -pyta zaskoczony.Nie jest przyzwyczajony do tych moich nagłych czułości.
-Wiesz co.. -spoglądam w górę, w jego oczy.-Cieszę się, ze mu dowaliłeś.
I oboje wybuchamy śmiechem. Po kilku minutach zjawia się taksówka.


-Całkiem nieźle nam to wyszło nie? -mówię wchodząc do sypialni i ściągając płaszcz.
-Mówisz o przyjęciu?
-Tak.
-Nie było złe. -staje za mną i obejmuje mnie w talii.Jego nos wdycha zapach moich włosów.
-Serio? Tylko tyle? -znowu się śmieję.
-A co?
-No powinieneś powiedzieć, że spisałam się na medal. -przewracam oczami.Facetom zawsze trzeba podpowiadać.
-W takim razie..Spisałaś się na medal. -słyszę jego głos tuż przy moim uchu.Czuję jak powoli odpina zamek mojej sukienki, która powoli zsuwa się na podłogę..



_____
Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność. :*
Podobało się? :D

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 27.

 Po tak długiej przerwie wróciłam do szkoły.Muszę nadrobić wszystkie zaległości.Jest ich sporo ale mam nadzieję, że sobie poradzę.Pod klasą stoi już Stephanie.Podchodzę do niej.
-No hej! -zostaję przytulona na powitanie. -Nareszcie cię widzę!Opowiadaj co tam słychać.
-Ehh.. Jak ci powiem, że nie mam pojęcia co odpowiedzieć, to nie będziesz zadawać pytań?
-Co się stało?
-Gdybym to jeszcze wiedziała.. Przez cały czas, gdy mnie nie było dostawałam SMSy, w dodatku nie jestem pewna czy Nate nie jest czasami chory psychicznie..A poza tym wszystko w normie. -troszkę zajmuje ogarnięcie przez Steph tylu informacji na raz.
-Zgłosiłaś to na policję?
-Co, ze mam męża wariata?
-Nie! Te groźby..
-Nie.Zmieniłam numer telefonu.
-Myślisz, że to pomoże?
-Mam nadzieję. -uśmiecham się.Dołącza do nas Matylda.
-O kogo ja widzę!
-Hej. -ściskam ją.
-Co tam? -pyta po chwili.
-Nina znowu dostaje SMSy i w dodatku ma męża psychola.. -Steph idealnie streszcza moją nieobecność.
-Co?
Opowiedziałam dziewczynom o treści SMSów i o ostatniej nocy z Natem.
-Kurcze. To faktycznie dziwne.. -mówi Matylda.
-Dziwne? W życiu nie widziałam, żeby się ktoś tak zachowywał podczas snu.. -odpowiadam.
-Był z tym u lekarza? -to pytanie zadaje Steph.
-Mówił mi, ze kiedyś był ale podobno tego się nie leczy.Tak już ma..
-Nie jestem specjalistką od snów ale to nie jest normalne i to się na pewno leczy.. -Matylda wzrusza ramionami. -Jaką masz pewność, ze cię nie okłamuje?
-Matylda! Ty to od razu musisz jakieś oskarżenia nasuwać! -Steph jest wyraźnie zdenerwowana. -Może chłopak faktycznie był u tego lekarza.Nie skreślaj go ot tak..
-Ja go nie skreślam.Mówię jak jest.Żaden NORMALNY człowiek nie zachowuje się tak gdy śpi..
-Może jest lunatykiem? -podsuwa swój pomysł Steph.
-Nie, na pewno nie.. -opieram się o ścianę. -Do tej pory sypiał jak każdy, tylko wczoraj mu coś odbiło..
-To może faktycznie miał koszmar..
Musimy przerwać nasze rozważania, ponieważ słychać dzwonek na lekcję.No cóż, może na geografii coś wymyślę?


 Dzisiejszy dzień w szkole minął (ku mojemu zdziwieniu) strasznie szybko.Idę do Matyldy, mamy zamiar się pouczyć na sprawdzian z angielskiego.Dzwonię do Natea.
-Tak? -odbiera po drugim sygnale.
-Wrócę dzisiaj później.Idę do Matyldy.. -słyszę jakieś szmery po drugiej stronie słuchawki. -Nate?
-Tak, tak.Jasne. Słuchaj, mam dużo pracy, zadzwoń jak będziesz chciała wracać do domu..
-Okej.
Rozłączam się.
-I co? -pyta Matylda.
-Nie ma problemu.Przyjedzie po mnie.
-To fajnie..


 Rodziców Matyldy nie ma, więc jesteśmy same w domu.Zajadamy kanapki i rozmawiamy na temat wszystkiego, co się wydarzyło, kiedy mnie nie było.Angielski zszedł na drugi plan.
-Masakra. -Matylda wybucha śmiechem. -Mówię ci, jakbyś widziała minę tego biednego nauczyciela, gdy mu tak powiedział..
-Taa to musiało być dobre..
Później dowiaduję się o jakimś Maksie, którego Matylda poznała w klubie.Podobno niezłe ciacho.Plotki, ploteczki, kilka suchych faktów i następuje cisza.Matylda idzie odnieść talerze, wraca po chwili z szklankami i butelką soku jabłkowego.
-To mieszkasz teraz u Natea, tak?
-Tak. -kurcze, znowu poruszamy temat Natea.
-Fajną ma chatę?
-Oj dziewczyno.. W życiu nie widziałam tak wielkiego domu!
Opowiadam jej o nim, kiedy Matylda robi jedną z tych swoich zaskoczonych min.
-Co się stało? -pytam zdezorientowana.
-Nie powiedziałaś mi jeszcze gdzie on pracuje, skoro ma tyle kasy.. -o kurwa.Wiedziałam, że kiedyś tren moment nastąpi.Przez chwilę waham się czy powiedzieć jej prawdę ale tylko przez chwilę.W końcu to moja przyjaciółka.Powinna wiedzieć.
-Żartujesz? -pyta roześmiana. -O matko.. -dostaję lekkiego kuksańca w ramię.  -Jeszcze trochę, a może bym ci uwierzyła..
-Matylda..
-No?
-Ja mówię poważnie..
-Że co kurwa? -szczęka jej opada. -A ty się dziwisz, ze ma takie jazdy w nocy, jak maryśkę pewnie bierze!
-Nie, nie bierze.
-Jaką masz pewność, co? -chwila ciszy.
-No nie mam żadnej ale..
-No właśnie!! Ja pierdole, masz męża narkomana, który pewnie narobił sobie wrogów i teraz ty jesteś na celowniku..Ekstra!
-Nie! On na pewno nie ćpa! Zauważyła bym..
-Oj Nina.. -Matylda kręci głową. -Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, jak tam chcesz.. Tylko uważaj na siebie.
-Staram się. -uśmiecham się lekko.Spoglądam na telefon.Zero nowych wiadomości.Może już wszystko wróciło do normy?
-Ej! -Matylda wpada na jakiś pomysł. -Poszukajmy w internecie, może coś znajdziemy!
-Ale o czym?
-No o tym dziwnym zachowaniu Natea..
-Sama nie wiem. -wzruszam ramionami. -Możemy spróbować..

Parasomnia. Tylko tyle znaleźliśmy i same do końca nie jesteśmy pewne, czy to to. Ehh.. może faktycznie Nate miewa takie akcje tylko raz na jakiś czas pod wpływem złości?
Moje przemyślenia przerywa telefon.Dzwoni do mnie mama Natea.
-Tak?
-Dzień dobry Nino.Słuchaj.. -mam wrażenie, że pani Parker się czymś denerwuje. -Mogłybyśmy się dzisiaj spotkać?
-Ym.. dzisiaj? -spoglądam na zegarek.Jest już 16.
-Zależy mi na tym.Jesteś w domu?
-Nie, jestem u koleżanki. -powoli zaczynam panikować.Stało się coś.
-Aha rozumiem.A mogłybyśmy się umówić, że podjadę po ciebie, tylko musisz mi wysłać adres.
-Dobrze, nie ma sprawy.Wyślę pani SMSa.
-W takim razie ja już wyjeżdżam..
Rozłączam się.
-Stało się coś? -Matylda zauważa moją minę.
-Nie wiem.Mama Natea po mnie przyjedzie.
-Hm dziwne.. -Matylda wypija zawartość szklanki.Wzruszam ramionami po czym wybucham śmiechem.
-Wszystko co się teraz dzieje jest dziwne..


 Mama Nate podjechała pod dom Matyldy po jakichś 40 minutach.
-Dzień dobry. -mówię wsiadając do samochodu.
-Cześć Nina. -uśmiecha się do mnie.Jest ubrana jak zawsze bardzo elegancko.
-Coś się stało? Coś z Natem?
-To ty mi powiedz..Podobno wczoraj w nocy znowu miał koszmary. -coś jest na rzeczy.Przecież nie chciałaby się ze mną spotkać, gdyby to były zwykłe koszmary, tak?
-Tak, chyba coś mu się śniło.
-Nie mówił nic przez sen?
-Krzyczał..
-A wiesz co dokładnie krzyczał?
-Coś się dzieje, tak? Coś jest nie tak z Natem? -spogląda na mnie, jakby chciała wybadać jaki mam nastrój czy coś.
-Co krzyczał?
-Zostaw mnie, jakoś tak, nie pamiętam.. -wzruszam ramionami. -Może mi pani powiedzieć o co chodzi?
-O nic..
-Nie chcę być nie miła ale wydaje mi się, że nie dopytywałaby się pani o to wszystko,gdyby to było nic takiego.
-Nate tak już ma od małego.Czasami mu się śni jakiś koszmar..
-I dlatego tak pani zależało na naszym spotkaniu?
-Nate powiedział nam o tych groźba jakie ci ktoś wysyła. -o cholera.Nie odzywam się. -Myślałam, że może mówił jakieś imię czy coś przez sen.Może wie, kto ci to wysyła.
-Wydaje mi się, że gdyby wiedział to pewnie już by to załatwił..
-No wiesz, Nate ma ciężki charakter i czasami chce coś załatwić aż za bardzo.
-Sądzę, ze gdyby wiedział kim jest ta osoba, to nie mówił by państwu o tym..
-Masz rację.Po prostu się o was martwię, tyle..
-Rozumiem. -skłamałam.Nic kompletnie nie ogarniam.Dlaczego ona po mnie przyjechała skoro nie ma mi nic ważnego do powiedzenia?
-Odwiozę cię do domu.Masz klucze?
-Tak mam.


 Wysiadam z samochodu.Pani Parker odjeżdża.Idę w kierunku bramy wjazdowej.Coraz więcej pytań i coraz mniej odpowiedzi na nie.
-Przepraszam.. -odwracam się. Jakaś kobieta za\trzymała się obok mnie samochodem.
-Tak? -pytam grzecznie.
-Szukam domu państwa Harvey.Nie wie pani może gdzie mieszkają?
-Przykro mi ale nie..
-Dobrze, dziękuje. -uśmiecha się i odjeżdża.
Wchodzę do domu. Nate siedzi na kanapie na górze i ogląda telewizję.
-Hej. -witam się z nim.
-Siemka.Co tam?
-A w porządku.Twoja mama mnie właśnie podrzuciła.
-Wiem, powiedziałem im o tych wiadomościach..
-Taa.. -siadam obok niego na kanapie. -Gdzie mieszka jakaś rodzina o nazwisku Harvey?
-To jakaś zagadka? -Nate marszczy brwi.
-Nie, jakaś kobieta pytała się mnie o drogę przed naszym domem.. -Nate wygląda jakby zobaczył ducha.
-Nina..
-Co?
-Przecież my mieszkamy na totalnym odludziu!Skąd ona się tutaj znalazła?! - ja pierdole, moje serce przestaje bić.


-Dziewczyna może i jest ładna ale także śmiertelna.Żaden problem się jej pozbyć.Gorzej będzie z mamuśką.Kurwa, chyba im coś powiedział skoro odwieźli pizdę pod dom.Spokojnie.Dam radę.Pozbędę się ich wszystkich.Muszę tylko coś wymyślić.. -otwiera torebkę i wyjmuje paczkę papierosów.Zapala jednego.Dym wypełnia samochód. Czekała już tak długo, więc wytrzyma jeszcze troszkę, a później Nathaniel będzie jej.On musi być jej.Spogląda na siedzenie pasażera, na którym leży jej nowiutki zakup.
Mały .
Czarny. 
Pistolet. 
___
Podoba się? :*

sobota, 24 października 2015

Rozdział 26.

  Siadam na kanapie.Zakrywam twarz dłońmi.Te SMS-y zaczynają mnie powoli dołować.Do tej pory nie przejmowałam się nimi aż tak bardzo, ale ile można? Powoli ogarnia mnie lęk i to o własne życie. Kto je wysyła? Dlaczego? O co chodzi? Przez chwilę się zastanawiam i nawet wpadam na kilka pomysłów.Czekam na Natea aby z nim o tym porozmawiać.
Wraca po kilku minutach z pudełkiem pizzy w ręce.Szybko orientuje się, ze coś jest nie tak.
-W porządku? -pyta kładąc pudełko na stoliku przede mną.
-Dostałam kolejnego SMSa. -odpowiadam podając mu telefon.Przez chwilę patrzy się w wyświetlacz po czym, wydaje z siebie jeden jedyny komentarz do tego wszystkiego:
-Kurwa. -właśnie tak brzmiący.Przeczesuje dłonią włosy.Próbuje się kilka razy połączyć z nadawcą ale bezskutecznie.
-Wiesz, tak sobie pomyślałam, ze to może jakaś twoja była.. -to byłoby logiczne.Może nadal ktoś coś do niego czuje?
-Nie, jestem pewien na 100%, to żadna z moich byłych.
-Skąd taka pewność? -pytam zdziwiona.
-Jestem tym typem faceta, do którego się nie wraca. -odpowiada tak po prostu wzruszając ramionami.
-To może ktoś, dla kogo jesteś konkurencją? Może chcą cię zmusić do zamknięcia działalności?
-Nie.Kiedyś może zobaczysz, jak załatwiamy spory z konkurencją.. -uśmiecha się do mnie.Wzdycham.
-W takim razie nie wiem.Nie masz żadnego pomysłu, kto by to mógł być?
-Zero, żaden z ludzi, których znam nie załatwia spraw w ten sposób.. -wychodzi do kuchni.Zostawia mnie samą.Ot tak.Wraca po dwóch, może trzech minutach z szampanem i lampkami w ręce.Mamy jakiś powód do świętowania, czy coś pominęłam? Bo chyba kurwa właśnie mi ktoś grozi, chociaż.. może to właśnie jest powód? HURA!!! Nareszcie mam swojego wroga! Napijmy się! Taaa.. O co chodzi? To pytanie będzie mnie prześladować już do końca życia chyba.
-Okłamujesz mnie.Ty coś kręcisz. -mówię najspokojniej jak tylko potrafię.
-Jaki miałbym w tym interes? -pyta zdziwiony.
-Może zleciłeś komuś wysyłanie tych SMS-ów, żeby mnie nastraszyć, co? Jeśli tak, to ci się udało i możesz już całą akcję odwołać.Jestem zajebiście przerażona.
-Dlaczego miałbym cię straszyć? -Nate ignoruje moją narastającą wściekłość.Siada obok mnie na kanapie. -Mam dużo więcej na głowie, niż wymyślanie gróźb do wysłania mojej żonie, wierz mi lub nie.Jak tam sobie chcesz..
-Przepraszam, to głupie ale zaczyna mnie to wszystko przerastać..
-Jak się dowiedziałem już wcześniej o tych SMS-ach to próbowałem ustalić, kto je wysyła. Niestety, bez żadnych rezultatów.
-Nate, to musi być ktoś, komu na tobie zależy i to bardzo, skoro chce się mnie pozbyć ot tak.
-Nie ma takiej osoby.No bo chyba nie moi rodzice?Na co by im to było? -otwiera szampana i nalewa nam do lampek.
-Nie, rodzice na pewno nie.. -kręcę głową. -Ale może ktoś z rodziny?
-Nina, nikt nie miałby w tym żadnego interesu.
-Może nie musi mieć.. -Nate znowu przeczesuje włosy dłonią.
-Zmienimy ci numer telefonu na początek i będziemy czekać.
-A jak to nie wystarczy?
-To znajdę tego skurwysyna i się nim zajmę.Wiesz mi, będzie żałował każdej jebanej literki jaką do ciebie wystukał. -śmieje się i podaje mi lampkę szampana. Biorę solidnego łyka chociaż nie przepadam za szampanem.Rozmowy z moim mężem są strasznie trudne.
Dziwne, ze wcześniej nie przyszło mi do głowy, aby zmienić numer telefonu.Może gdybym to zrobiła to oszczędziłabym sobie tych kilku wiadomości więcej?

 Nie poruszaliśmy więcej tematu wiadomości.Oglądnęliśmy jakąś komedię zajadając się pizzą z kurczakiem i kukurydzą oraz popijając wszystko szampanem, od którego zaczyna mi się robić niedobrze.
-Pójdę sobie po coś innego do picia. -wstaję z kanapy i udaję się do kuchni.Na blacie jest karton soku pomarańczowego.Muszę jeszcze znaleźć szklankę.
-Nate!
-Co?!
-Gdzie są szklanki?!
-Górna półka!! -toś pomógł.Przewracam oczami.Przeszukuję każdą górną półkę, aż w końcu trafiam na to czego szukałam.Nalewam sobie soku i wracam na kanapę.


 To ja pierwsza biorę kąpiel, jakże cudowną,relaksacyjną i pełną piany.Niby wszystko w porządku, tylko zapominam wziąć ze sobą pidżamy.Wychodzę więc z łazienki owinięta ręcznikiem.Jestem pewna, ze kładłam swoją pidżamę na łóżku ale jej tam nie ma.
-Czekasz na mnie? -w drzwiach stoi Nate, wyraźnie cieszący się widokiem.
-Czekam na pidżamę. Nie widziałeś jej może?
-Może tak może nie.. -opiera się o futrynę drzwi i krzyżuje ręce.
-Nate! -piorunuję go wzrokiem. -Specjalnie to zrobiłeś, tak?
-Mogłaś mnie zaprosić do wspólnej kąpieli,wtedy nic by się nie stało twojej przyjaciółce..-uśmiecha się.
-Oddaj mi ją!
-Nie mam zamiaru..
-Nate! -on jednak zmierza już w kierunku łazienki. -Co ty robisz?!
-Poczekaj na mnie słońce.Pięć minut i wracam. -posyła mi oczko i znika za drzwiami.Owijam się ciaśniej ręcznikiem, robi mi się zimno.Próbuję otworzyć drzwi do garderoby.Są zamknięte! Co za dupek!
Trudno.Zrzucam z siebie ręcznik i wchodzę pod kołdrę.Wiem co planuje ale tego nie dostanie.Będzie mnie musiał błagać żebym mu chociaż buziaka dała..

Po kilku minutach wychodzi z łazienki, nago.Jakby nigdy nic wchodzi pod kołdrę.Jestem odwrócona do niego plecami i nie mam zamiaru się odwracać.Poprawia mi włosy i muska palcem szyję.Czuję jego miętowy oddech.Jego palec wędruje niżej między moje piersi.Chwytam go tak, by nie wędrował już dalej.
-Ejj.. -najwyraźniej nie podoba mu się to.Obraca mnie tak, ze leżę teraz na plecach.Z biustem na wierzchu.Podciągam kołdrę zakrywając go.
-Co robisz? -pyta zdziwiony.
-Chcę iść spać. -odpowiadam spoglądając na niego. -A ty, co robisz?
-Chcę się z tobą bzykać. -odpowiada pewny siebie.Nie podoba mi się to słowo, jest strasznie chamowate, takie bez szacunku.
-To się bzykaj z kołdrą, ja nie mam ochoty.. -znowu odwracam się do niego plecami.
-Co ci się stało? -nie odpowiadam. -Nina.. -z każdym jego kolejnym słowem zaczynam się coraz bardziej denerwować. -Nina do cholery!
-Tak? -odwracam się spokojnie patrząc na niego.
-O co ci chodzi? -i znowu te jego oczy..Przez chwilę mam ochotę ustąpić i dać mu to czego chce,tylko, ze ja tego nie chcę.
-Już ci powiedziałam, chcę iść spać..
-Tak, to już wiem.Ja też ci powiedziałem, czego chcę..-och no proszę.Książę zażądał i ma to dostać, wolne żarty.
-I co w związku z tym?
-Jak to co? Zabawimy się a później pójdziemy spać, proste. -nie mogę się powstrzymać i zaczynam chichotać.
-Przykro mi Nate. Nic z tego. -mam nadzieję, ze to już ostatni raz na dzisiaj, kiedy odwracam się do niego plecami.
-Sama mnie teraz prowokujesz..
-Do czego? -pytam nie odwracając się.
-Będę na ciebie zły..
-Czy to ma być jakaś groźba, tak?! -no chyba cię popierdoliło chłopczyku.Niemal wyskakuję z łóżka na równe nogi. -Mam ci dać dupy bo ci się zachciało?!
-Nina.. -nie mam ochoty patrzeć na niego nawet minuty dłużej.Schodzę na dół, prześpię się w sypialni dla gości.
Wchodzę pod kołdrę i nie wytrzymuję.Wybucham płaczem.Jak on tak może? Co on sobie w ogóle myśli? Kim ja dla niego jestem?


 Nie mam pojęcia ile już tak płaczę do poduszki.Słyszę jak otwierają się drzwi.Jest ciemno więc go nie widzę, nie zapala światła.Podchodzi do łóżka i siada tuż przy mnie.Jest w spodniach od pidżamy, czuję ich materiał przy ręce.Wstrzymuję oddech, co jeśli jest teraz naprawdę wkurwiony na mnie? Zrobi mi coś?
-Przepraszam.. -szepcze. -Nie chciałem.. Nie wiem co ci mam powiedzieć..Nie bój się mnie, dobrze?
-Jak mam się nie bać? -ledwo jestem w stanie mówić przez łzy. -Co ty sobie myślałeś?
-Nina..Ja.. -nie mówi nic więcej, bo nie wie co powiedzieć.Ja na szczęście wiem, co mam mu do powiedzenia.
-Dostaję groźby nie wiadomo od jak bardzo popierdolonej osoby a ty mi odwalasz takie coś? Wiesz jak się teraz czuję?
-Nina..
-Jak dziwka, kurwa,która jest tylko do jednego: bzykania i nic więcej, bo to mój zawód, nie?
-Nie mów tak..
-A jak mam to inaczej rozumieć?
-Ja nie wiem.. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem..O co mi chodziło.. Nina, ja naprawdę nie chciałem tego.
-Jakbyś nie chciał to byś tego nie robił. Nate, nie jesteś już dzieckiem, wiesz co robisz..
-Nina proszę.. Przestań..
-O co mnie prosisz? Znowu chcesz się bzykać, czy już może teraz kochać na przeprosiny?
-Nie! Nie chcę żebyś tu spała..Chodź na górę..
-Nie.Prześpię się tutaj, a ty pójdziesz spać do siebie.
-Ale..Ja nie chcę żebyś tutaj spała..
-Dlaczego?
-Bo nie chcę spać bez ciebie.. Proszę chodź na górę.. Przepraszam cię ale nie rób mi tego..
-Ale czego mam ci nie robić? Nate nie wiem o co ci chodzi, czemu nie chcesz mnie zostawić w spokoju?Chcę iść spać..
-Ja też chcę iść spać.. Ale nie będę mógł bez ciebie..
-Nie rozumiem..
-Nina.. Chodź tam ze mną..
-Nie.Idź sam. -podjęłam już decyzję.Tej nocy na pewno z nim nie spędzę. Nie po tym, co zrobił. -Dobranoc.
-Nie będzie dobra.. -słyszę jak wzdycha i wychodzi z pokoju.Poprawiam kołdrę i orientuję się, ze coś na niej leży.Moja pidżama!


 Nie wiem dlaczego ale zżerają mnie wyrzuty sumienia i nie mogę zasnąć. Mnie! A to przecież wszystko jego wina! Wstaję i wychodzę z pokoju.Zapalam światło na korytarzu i idę po schodach na górę.Słyszę głos.Głos Natea. Nie śpi?
Wchodzę po cichu do sypialni i zapalam światło.Prawie dostaję zawału. Nate strasznie się szarpie, kopie nogami i krzyczy.Na dodatek ON ŚPI!
-Nie rób tego! -stoję jak zamurowana. Nie potrafię (a może nie chcę) się ruszyć. -Zostaw mnie!! -pierwszy raz w życiu widzę takie zachowanie podczas snu i kompletnie nie wiem co mam robić.W ogóle powinnam coś zrobić? Po chwili następuje cisza. Nate przestaje się ruszać. To jeszcze bardziej mnie przeraża.
-Nate.. -mówię cicho.Podchodzę powoli do łóżka. -Nate.. -odzywam się troszkę głośniej.Mruży oczy.Światło go oślepia.
-Co? Stało się coś? -pyta zaspany.Przeciera oczy.
-Ty mi powiedz.Śniło ci się coś?
-Nie, dlaczego? O co ci chodzi? -siada na łóżku.On nic nie wie.Ja pierdole o co tutaj chodzi?
-Krzyczałeś,wierciłeś się.Jakby cię ktoś atakował czy coś..
-Nie pamiętam, żeby mnie ktoś atakował.To pewnie z tej złości. -siadam obok niego.Jestem nadal strasznie przerażona i zdezorientowana.
-Dlatego chciałeś, żebym z tobą spała?
-Yhym.
-Czyli masz świadomość tego co się stało?
-Nie pamiętam tego, jeśli o to ci chodzi ale zdawałem sobie sprawę, ze może do tego dojść.Jak jestem mega wkurwiony albo zdołowany to czasami tak jest.Ale podobno rzadko..Sam nie wiem..
-Kiedy ostatni raz miałeś taki "atak"?
-Osiem może dziewięć miesięcy temu.. -wzrusza ramionami.
-Leczysz się?
-Byłem u psychiatry ale powiedział, że nie trzeba tego leczyć.
-Co? Jak to nie trzeba?
-Bo to rzadko mi się zdarza.
-Ale się zdarza..
-Nic na to nie poradzę.Nina.Wiem, jesteś teraz potwornie przerażona i to tylko z mojej winy.Jakbym się tak dzisiaj nie zachował to oszczędzilibyśmy sobie tych dodatkowych problemów.. Przyniosę ci szklankę wody. -wstaje z łóżka i wychodzi z sypialni.Ja pierdole.Jestem w jednym wielkim domu wariatów.Zastanawiam się, czy ktoś ma niezły ubaw oglądając moje życie teraz.Pewnie pęka ze śmiechu, a ja ze strachu.



 Położyliśmy się spać.Razem.Powiem więcej,musiałam chwycić go za rękę, tak potwornie się bałam.Mam nadzieję, że nic się nie wydarzy i resztę nocy spędzimy cali i zdrowi bez żadnych dodatkowych atrakcji.


Co chwilę świecili i gasili te światła. Dopiero o 4:07 zgasły na dobre.Co oni tam robią? Co ta szmata tam z nim robi? Spoglądam na zdjęcia na moich kolanach. Nate wysiadający z samochodu, Nate pod szkołą tej suki,Nate z nią w restauracji,Nate jadący do ślubu,Nate i ta kurwa na nocy poślubnej,Nate i ona stojący w korku.Mało brakowało a już wtedy by jej nie było.Przeżyła.Szmata.
Aż wreszcie zdjęcie z dzisiaj. Nate odbierający pizzę od dostawcy.MÓJ NATE. Jest taki piękny, uśmiechnięty.Tylko coś w jego oczach się zmieniło ale to nic, nadal go kocham.On mnie też, tylko muszę mu o tym przypomnieć.Znowu będziemy razem.Nikt nas już nie rozdzieli, nie pozbędą się mnie.Nie pozwolę im na to.Jeszcze mi zapłacą za te lata samotności, rozłąki.Myśleli, ze zapomnę? Skurwysyny.Wybiję co do jednego.A misio znowu będzie mój.Jeszcze tylko troszkę.
Obiecuję.


___
I jak Moi Kochani?
Podoba się? :*
Jak myślicie o co chodzi? Co jest grane? :)

sobota, 17 października 2015

Rozdział 25.

  Budzę się o 10:00.nie mam ochoty jeszcze wstać z łóżka, więc obracam się na bok.Patrzę na Natea, leży na brzuchu, jedną rękę ma nad głową, drugą swobodnie położoną obok siebie.Włosy delikatnie opadają mu na czoło.Śpi. Muszę przyznać, że jest to całkiem słodki widok.
Niestety, wczorajsze wydarzenia nie dają mi spokoju.Nie mam żadnej wiedzy na temat, tego co się dzieję.I ta świadomość braku informacji zmusza mnie do odnalezienia odpowiedzi.Zrobię to, prędzej czy później odnajdę wszystkie puzzle i ułożę je w jedna całość.Tylko jak?
Przez chwilę myślę na tym, że może powinnam porozmawiać, tak na spokojnie z Natem ale pewnie nic z tego nie wyniknie, prócz kolejnej kłótni.A po co mi to? Wczoraj widziałam do czego jest zdolny. gdy się zdenerwuje.Takie zachowanie chyba musi być czymś spowodowane, czymś z przeszłości? Przecież ta złość,wściekłość w jego oczach- nie jest normalna.Może po prostu jest wybuchowy? Czy człowiek może być aż tak agresywny? Nie wiem. Z jednej strony potrafi być taki normalny, śmiać się, wygłupiać. Z drugiej.. boję się go. Tego co mógłby mi zrobić gdyby tylko zechciał. A co jeśli kiedyś zechce?

 Mruży oczy.Powoli je otwiera.Widzę grymas na jego twarzy i już wiem, co mu dolega.
-Boli główka? -pytam poprawiając mu włosy.
-Yhymm.. -mruczy. Zupełnie jak jakiś kot.Chwyta mnie za rękę i ciągnąć, przysuwa do siebie.Kładzie głowę na moich piersiach.
-Czy ty mnie wczoraj upiłaś? -pyta cicho.
-Sam to zrobiłeś.Nawet nie próbowałam ci pomóc. -śmieję się.On także się uśmiecha.Czuję to.
-Opowiadałem ci coś wczoraj?
-To znaczy?
-Zwykle jak za dużo wypiję, to strasznie kłapię dziobem.
-Próbowałeś mnie namówić na mały numerek, ale się nie dałam. -podnosi głowę, spogląda na mnie z tym swoim uśmieszkiem na ustach.
-Nic więcej nie mówiłem? -pyta patrząc mi w oczy.Czyżby pamiętał naszą wczorajszą rozmowę? Mam nadzieję, że nie.
-Nie. Tylko marudziłeś i tyle. -wzruszam ramionami.
-Hmm... -jego twarz z powrotem ląduje na moich piersiach.Wodzi palcem po koronce biustonosza. -I mówisz, że się nie zgodziłaś na mały numerek, tak?
-Aha.
-Dlaczego?
-Byłeś pijany.Nic byś nie pamiętał, mógłbyś się poczuć wykorzystanym. -śmieje się.Kurcze, lubię ten śmiech.
-Teraz nie jestem pijany, wszystko zapamiętam i uwierz mi na słowo, nie poczuję się wykorzystanym.
-To jest propozycja? A co z twoim bólem głowy?
-Podobno seks to idealny środek przeciwbólowy..
-Ohh doprawdy?
-Tak słyszałem.Możemy to sprawdzić. -nie czeka na moją odpowiedź.Jego usta przygniatają moje.Nasze języki się spotykają.Zdejmuje mi stanik.Jego gorące dłonie natychmiast zaczynają zajmować się piersiami.
Gorąco mi.Odchylam głowę, przerywam nasze pocałunki.Oddycham ciężko. Nate muska moją szyję, delikatnie zagryza ucho.Następnie przechodzi do całowania, ssania moich sutków.Nie mogę się powstrzymać i zaczynam jęczeć.Robię się taka mokra.Czuję jak jego ręka wędruje w dół -do majtek.Pozbawia mnie ostatniej części garderoby.Rozsuwa moje uda i zatapia we mnie palec.Jego język nie przestaje bawić się sutkami.
-Ahh.. -to takie przyjemne uczucie. Nate dokłada jeszcze jednego palca i powoli bada moje wnętrze.Robię się jeszcze bardziej mokra.
-Chcę zobaczyć jak osiągasz rozkosz.. -mruczy mi do ucha.
-Ohh.. -wiem, że już blisko, on także to wie.Kwestia kilka idealnych ruchów jego palców i dochodzę.Błogie uczucie.
Widzę, jak Nate sięga do szuflady i wyjmuje prezerwatywy.Wchodzi we mnie silnie i pewnie.I zaczynam od nowa.Wdech..wydech. Ahh..jest tak głęboko we mnie.Porusza się coraz szybciej i mocniej.I znowu to uczucie.Spadam w dół.Nie mogę się powstrzymać i wykrzykuję jego imię.Widzę uśmiech na jego twarzy.Wykonuje jeszcze kilka pchnięć i sam dochodzi, opadając na mnie.Nasze dwa spocone ciała,przyśpieszone oddechy i mocno bijące serca -to wszystko co teraz czujemy.A.. no i jeszcze ta przyjemność.Jak mogłabym zapomnieć..

 Wstałam pierwsza i poszłam wziąć prysznic.Tego teraz potrzebowałam -gorącej wody spływającej po moim ciele i zapachu żelu unoszącego się w kabinie.Właśnie myłam włosy, kiedy poczułam na swoim ciele czyjąś dłoń. Nate. Nawet nie wiem kiedy znalazł się tuż obok mnie.Objął mnie w talii, przytulił się.Tak po prostu.
-Wszystko w porządku? -pytam cicho.
-Yhym.. -podnosi głowę i spogląda na mnie, delikatnie się uśmiecha.Coś jest jednak nie tak, ja to czuję.A on nie chce mi o tym powiedzieć.Sięga po żel i podaje mi go.Nic nie musi mówić, wiem o co mu chodzi.Wyciskam troszkę żelu na swoje dłonie i dotykam jego klatki piersiowej, ramion -myję go.Dotyka czołem mojego czoła.
-Wiesz.. -szepcze. -Chciałbym żeby nam się udało. -spoglądam mu w oczy.Nic nie jestem w stanie z nich odczytać.
-Ja też bym tego chciała. -odpowiadam.Spłukuje z siebie żel i wychodzi z pod prysznica, nic więcej nie mówi.Zostawia mnie w osłupieniu pod strumieniem wody.Matko, ależ ten człowiek jest dziwny.Mimo wszystko się uśmiecham.Dobrze się zapowiada ten dzień.Musi być dobry.


 Ubrałam się i zeszłam na dół do kuchni. Nate już w niej był,szykował nam śniadanie/obiad,sama nie wiem.W każdym bądź razie były to tosty.Zjedliśmy je w milczeniu.Nic nie mówiliśmy.I pierwszy raz mi się to podobało.On mi się podobał.

-Możemy już wracać. -odezwał się dopiero, kiedy myłam naczynia.
-Tak? -czyżbyś odczytał SMSa?
-Jeśli chcesz, oczywiście. -poprawia dłonią włosy.
-A ty już chcesz wracać? -pytam cicho.Patrzy na mnie przez chwilę, jakby próbował mnie wyczuć, moje nastawienie do tej sytuacji.
-Tak, chciałbym ci pokazać nasz dom.
-Nasz dom? -marszczę brwi.Próbuję coś zrozumieć, może przypomnieć sobie.Czy rozmawialiśmy w ogóle na ten temat? Gdzie będziemy mieszkać?
-Kiedyś był tylko mój ale teraz już jest nasz..
-Czyli ten, w którym mieszkałeś jak odszedłeś od rodziców i zanim do nich wróciłeś, przeze mnie? -muszę się upewnić, czy dobrze myślę.
-Tak, właśnie ten. -uśmiecha się. -To jak, pakujemy się?
-Jasne. -uśmiecham się.




 Postanowiliśmy najpierw pojechać do mojego domu.Byłego domu?Jak się na to mówi, kiedy się już gdzieś indziej mieszka, ale wcześniej się mieszkało tutaj?Ehh.. w każdym bądź razie, dzwonię do Rafała, żeby się dowiedzieć, czy jest w pracy, czy może ma dzisiaj wolne.
-Coś długo się nie odzywałaś księżniczko.-tym właśnie zdaniem odbiera telefon.
-Mogę powiedzieć to samo tobie. -śmieję się. Tęskniłam za nim, teraz to dopiero do mnie dociera.Brakowało mi go.Mojego starszego braciszka.
-No to jak tam się miewasz?
-Dobrze.Właśnie wracamy.Jesteś w domu?
-Tak.
-Wpadnę po kilka rzeczy.. -Nate spogląda na mnie.Troszkę bałam się poruszać ten temat z Rafałem, wiem, ze jeszcze nie jest gotowy na moją wyprowadzkę, zastanawiam się, czy ja sama jestem na nią gotowa, ale postanowiliśmy z Natem spróbować.W końcu musiał nadejść ten dzień.Każde normalne małżeństwo tak robi.Mieszka razem.Tylko, czy my jesteśmy NORMALNYM małżeństwem?
-Wpadniesz po kilka rzeczy, tak? -Rafał powtarza za mną, chyba próbuje sobie to przyswoić. -A gdzie będziecie teraz mieszkać?
-U Natea.
-Z jego rodzicami, tak?
-Nie, Nate ma swoje własne mieszkanie.
-Dom. -Nate znowu na mnie spogląda zza kierownicy.
-Co? -skupiam się teraz na nim, a nie na tym co mówi do mnie Rafał.
-Mam dom, nie mieszkanie. -odpowiada uśmiechając się.
-Aha. -znowu przykładam telefon do ucha. -Ma dom, nie mieszkanie.
-A co to kurwa za różnica? -Rafał jest chyba troszkę w złym nastroju.Od razu to wyczuwam.
-No jest.Jakby jej nie było, nie pooprawiałabym się.
-Ehh..
-Słuchaj, będziemy w domu za jakieś dwie godzinki.Nigdzie się nie wybieraj.
-Spokojna głowa, będę na was czekać razem z konfetti, które już nawet bardzo dobrze wiem, gdzie mu wsadzę.
-Oj Rafał, znowu zaczynasz. -przewracam oczami.Słyszę jak się śmieje.
-Nigdy drania nie polubię.
-Polubisz.
-Nie ma takiej opcji.
-Pomogę ci w tym.
-Nie dasz rady.
-Zobaczymy.
-Nie masz szans.
-Dam radę.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Rafał!
-Sama zaczęłaś..


 -No nareszcie! -Rafał otwiera nam drzwi i od razu ląduję w niedźwiedzim uścisku. -Co wyście tam tak długo robili?
-Właściwie to nic.. -Nate pokazuje mi minę, która wyraża zarówno zdziwienie jak i ulgę, że nic nie powiedziałam.Śmieję się.Chłopcy witają się zwykłym uściskiem dłoni, chociaż to i tak dużo jak na nich.

Spędziliśmy w domu dobre 4 godziny, rozmawialiśmy, śmialiśmy się.I wydaje mi się, że Rafał na moment zapomniał o tym całym nie lubieniu Natea. Zabrałam ze sobą Penelopę.Na szczęście Rafał nie zapomniał jej karmić, czego się troszkę obawiałam.Kilka ubrań także spakowałam.

Ruszyliśmy do naszego nowego domu! Byłam tym niesamowicie przejęta.Co chwile wymyślając, jak on może wyglądać.


 Niesamowita willa!Tylko tyle mogłam na sam widok pomyśleć.Jest chyba dwa razy większa od domu jego rodziców!Brama wjazdowa otwiera się na kod, następnie jedziemy przez ogromny ogród, z mnóstwem drzew, krzewów, kwiatów, wszystkiego! Podjeżdżamy pod dom. Nate otwiera drzwi i wchodzimy do środka.Opada mi szczęka.Niemal słyszę jej dźwięk uderzający o tą, jakże śliczną podłogę, wykonaną z ciemnego dębu!Na samym środku stoi ogromna biała sofa, dwa fotele, kominek(mamy kominek!)plazma i stolik.Schody na piętro znajdują się bardziej z boku, są również jasne i wyglądają jakby latały,unoszą się w powietrzu.Po prawej stronie jest kuchnia, również strasznie ogromna i także urządzona w dwóch kolorach: czarnym i białym.Na parterze jest i łazienka (jak się dowiaduję od Natea, przeznaczona głównie dla gości) tutaj oprócz bieli i czerni zauważam także momentami kolor niebieski, jak np niebieskie ręczniki.Znajdują się w tej części domu również, dwie sypialnie, także gościnne.
Na piętrze jest drugi salon, wyglądem bardzo przypomina ten na dole ale tutaj jest również ogromny fortepian.
-Grasz?
-Coś tam brzdąkam. -aha, jasne.Norma wśród psychopatów,dilerów narkotyków i hakerów.Oni zawsze na czymś "brzdąkają".
Nasza sypialnia jest ogromna i co więcej, nie jest czarno biała! To znaczy jest biała i podłoga jest wykonana z ciemnego brązu, ale przeważa w niej kolor niebieski.Pościel i prześcieradło oraz poduszki są niebieskie. Jedna ściana, zaraz za łóżkiem jest także niebieska, znajduje się na niej ogromny biały napis: DOPÓKI WALCZYSZ, JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ! Jest tutaj także kominek.Dwa duże fotele, stoliczek, wszystko w stylu minimalistycznym ale dającym taki prześliczny efekt.Jest tutaj jasno, za sprawą dużych okien, przez co pomieszczenie wydaje się jeszcze większe.Dwoje drzwi prowadzą kolejno do ogromnej garderoby, z mnóstwem ubrań (nawet nie wiedziałam, ze ma ich aż tyle!), lecz druga połowa pokoju jest pusta, zrobił miejsce na moje rzeczy, będę musiała je czymś wypełnić.Następne prowadzą do łazienki z dużymi białymi marmurowymi płytkami, niesamowicie wielką wanną, prysznicem, dwoma umywalkami no i ubikacją.Wszystko jest właściwie białe, oprócz niewielkich ciemno niebieskich dodatków takich jak ręczniki, mydelniczki itp.
Całość robi naprawdę piorunujące wrażenie!
-To jeszcze nie wszystko. -śmieje się na widok mojej miny.
No oczywiście, ze nie wszystko.W domu Natea jest również siłownia,sauna,kryty basen i biblioteka.Po co wychodzić z domu? Chyba tylko na zakupy, chociaż można je równie dobrze zrobić przez internet.
-Wow! -nic więcej nie jestem w stanie wykrztusić z siebie.Co jak co, ale tego się nie spodziewałam.
-Mam także zamontowane ukryte głośniki, przez co możemy sobie słuchać muzyki w każdym pomieszczeniu, idealnie się sprawdza na imprezie. Aha no i w garażu spokojnie zmieści się sześć samochodów. -nie wiem, czy się przechwala czy tak po prostu chce żebym wszystko wiedziała.
-Lubisz kolor niebieski. -stwierdzam. Ciężko nie zauważyć.
-Taa..Sam nie wiem dlaczego. -wzrusza ramionami. -To jak? Głodna? Zamówić nam coś?
-Jasne. Co tylko chcesz, dostosuję się. -uśmiecha się i wyjmuje telefon.



-Słuchaj..Tak się zastanawiałam. -siadam na kanapie w salonie numer jeden(czyli tym dolnym)podczas gdy Nate zapala w kominku.
-No?
-Gdzie mam umieścić Penelopę? -tak, to jedyne pytanie jakie mi teraz przyszło do głowy.Słyszę jak się śmieje.
-No są tutaj jeszcze dwie sypialnie.Spokojnie możesz je wykorzystać.
-Serio? Mam umieścić świnkę morską w specjalnie do tego przeznaczonej sypialni? Może jeszcze z klatki ją wypuszczę i niech sobie biega po domku? Nate..
-Jak chcesz.Musielibyśmy wtedy uważać, żeby jej nie przydeptać..
-Mówię poważnie.
-Spokojnie. Coś wymyślimy.Gdzieś ją wciśniemy... -przerywa nam dzwonek w telefonie Natea. -Kolacja przyjechała! -uśmiecha się i wychodzi.Także się uśmiecham, ale tylko przez chwilkę, dopóki nie dostaję kolejnego SMSa:
WKROCZYŁAŚ NA ZŁE TERYTORIUM SZMATO.MASZ DWA WYJŚCIA ALBO SIĘ SAMA USUNIESZ ALBO JA TO ZROBIĘ ZA CIEBIE!! TWÓJ WYBÓR. 

__________

I jak Moi Kochani?
Podoba się? :)

niedziela, 4 października 2015

Mała prośba.

Moi Kochani :*

Mam do was maluteńką prośbę, myślę, iż nie jest ona trudna i nie zabierze Wam dużo czasu.
Mam świadomość tego, ilu z Was codziennie odwiedza mojego bloga, niestety, to nie pokrywa się z liczbą komentarzy, których jest maluteńko.
Chciałabym, abyście po przeczytaniu każdego rozdziału zostawiali, chociażby króciusieńkie zdanie, czy podobał Wam się rozdział.Możecie nawet się rozpisać,opowiedzcie jak trafiliście na bloga, co sądzicie o bohaterach itp.
To naprawdę uszczęśliwia, kiedy dzielicie się ze mną wrażeniami.Ja pisząc nie odczuwam tego tak bardzo jak wy, ponieważ ja mniej więcej wiem, co się później wydarzy.Także każdy, bez względu na ilość słów, komentarz jest dla mnie niesamowicie ważny.
WY -moi czytelnicy, jesteście dla mnie ważni.
Można komentować anonimowo, jeśli ktoś nie posiada konta, jest taka możliwość, wykorzystajcie to. 
Liczę na Was. 
Pozdrawiam Cieplutko :*


PS: Pojawienie się następnego rozdziału najprawdopodobniej nastąpi: 11.10.15r :)

niedziela, 27 września 2015

Rozdział 24.

 Natasha cofa się o krok. Wygląda teraz jak mała, szara myszka w otoczeniu wielkich głodnych kocurów. Rozalie podchodzi niepewnie do mnie razem z kilkoma innymi dziewczynami, których nie znam.
-W porządku? -pyta
-Chyba tak.. -wzruszam ramionami.Odwracam się z powrotem w kierunku Natashy, widzę jak Nate chwyta ją za nadgarstek i ciągnie gdzieś pomiędzy tłumem ludzi.Co jest grane?
Waham się przez chwilę.Powinnam tutaj zostać czy pójść sprawdzić co się dzieje?
-Rozalie, wiesz kto to jest? -może znowu się rozgada i dowiem się czegoś ciekawego.
-Najwyraźniej jedna z jego nałożnic.. -aha, czyli nic nowego, trudno. -Nie chciałabym być teraz w jej skórze.Widziałaś jak się wkurwił? Masakra, już po niej..
-Jak to, po niej? -chyba jej nie zabije, nie? Potrafiłby?
-Zrujnuje jej całe życie.Tak jak Masonowi. -jakiemu znowu Masonowi?
-O kim ty mówisz?
-Przyjaciel Natea, właściwie to już jego BYŁY przyjaciel. Nie mam pojęcia co między nimi zaszło ale Nate go zniszczył psychicznie. -chyba podejrzewam kim był ten przyjaciel i dlaczego Nate go zniszczył.
Postanawiam sprawdzić gdzie się podział mój mąż i pod pretekstem pójścia po jakiś napój zostawiam Rozalie z jej koleżankami.

 W łazience ich nie ma, podchodzę pod każde drzwi i staram się coś usłyszeć, zobaczyć.Pusto, nigdzie ich nie ma. W takim razie musieli  wyjść z budynku.Znajduję ich przy jakimś drzewie za samochodami. Świetnie, kucam żeby mnie nie zobaczyli i staram się podejść jak najbliżej.
-Jak mogłeś zostawić mnie dla takiej wydry?!
-Zostawić cię? Przecież my nigdy nie byliśmy razem!
-Ona nawet nie jest w twoim typie! -Natasha jest wyraźnie oburzona. Nate z kolei wybucha śmiechem, znam ten śmiech.Na miejscu dziewczyny już bym uciekała.
-Tak? To któż jest moim typem?
-Silna, zdecydowana, pewna siebie kobieta. -czy ona właśnie z nim flirtuje?
-Doprawdy?
-Yhym.. -kładzie dłoń na jego brzuchu. -Ktoś kto wie, jak ci sprawić przyjemność.Ktoś kto nie rozpłacze się z byle powodu. -odpina mu guzik koszuli. -Ktoś kto umie się zabawić. -uśmiecha się i patrząc mu w oczy wędruje dłonią do paska w spodniach. Serio? Będą się teraz migdalić pod drzewem?! Nate chwyta jej włosy, jakby chciał ją pocałować, gdy nagle pociąga za nie tak mocno, że biedaczka zaczyna piszczeć z bólu.Popycha ją na drzewo i chwyta za szyję.
-Jesteś pojebaną, fałszywą, zdzirowatą szmatą! -zupełnie się nie przejmuje tym, że ktoś mógłby go usłyszeć czy zobaczyć.
-Nate..Dusisz mnie.. -widzę przerażenie na jej twarzy.Mam ochotę wstać i coś zrobić, cokolwiek.Nie mogę, po prostu patrzę się na to zasłaniając usta dłonią, żeby nie krzyknąć.
-Jeszcze raz zrobisz cokolwiek Ninie, a wrócę i uduszę cię we śnie.Zrozumiałaś? -jakby dla podkreślenia słów zaciska mocniej dłoń na jej szyi.Natasha kiwa głową i upada na ziemię głośno wciągając powietrze. Nate wyjmuje telefon, zamawia jej taksówkę i w raca do budynku.Chowam się tak jeszcze przez chwilę,później wstaję i podchodzę do Natashy, która zaczyna cichutko płakać.Na mój widok nieruchomieje.
-Spokojnie, nie ma go już.Widziałam wszystko.. -mówię cicho.Pomagam jej wstać, biedna cała się trzęsie.
-Przepraszam.. -mówi nadal płacząc.
-Nic się nie stało. -uśmiecham się ciepło.Chcę dodać jej jakoś otuchy ale chyba sama też jej potrzebuję.
Taksówka podjeżdża,Natasha zmierza powoli w jej kierunku.Otwiera drzwi i odwraca się w moją stronę.
-Uważaj na niego. -mówi głośniej. -To była tylko zajawka tego, na co go stać. -wsiada i odjeżdża.
Zostaję sama.Mam ochotę także zamówić taksówkę i uciec do domu ale lepiej chyba będzie wrócić i udawać, ze się nic nie wydarzyło, nic nie widziałam..

-Gdzieś ty była? Wszędzie cię szukałem.. -Nate podaje mi szklankę soku pomarańczowego.Nie mam ochoty na alkohol.
-Rozmawiałam z Rozalie.. -właściwie nie kłamię.Po prostu nie mówię mu całej prawdy.Postanawiamy pójść potańczyć.Żadne z nas nie nawiązuje już do sytuacji jaka miała miejsce, może to i lepiej, nie muszę ukrywać, ze coś wiem.
Kiedy tak tańczymy wpadam na pewien pomysł.Tylko, jak go wcielić w życie? Wydaje się prosty ale musiałabym kogoś w niego wdrążyć a problem jest to, iż nikogo nie znam.
Mój anioł stróż najwyraźniej usłyszał moje myśli i po chwili podchodzi do nas jakaś para, kojarzę ich ze ślubu ale nie pamiętam ich imion.Tak więc, przez resztę wieczoru bawiliśmy się z ową parą.Część mojego planu szybko się ziściła.Już po dwóch godzinach Nate był pijany.Z tego co wiem, po znajomych Rafała, ludzie pijani są bardziej skłonni do zwierzania się -a o to mi właśnie chodziło.
-Jeźdźmy już do domku.. -Nate chwyta mnie za biodra, chyba dlatego, ze ma problemy z równowagą. Uśmiecham się, wszystko idzie tak, jak zaplanowałam.Zamawiam taksówkę, podczas gdy Nate pije z jakimś gostkiem whisky z colą.Podchodzę do niego, musi być w miarę przytomny.
-Nie pij tyle..
-Dlaczego? -odchyla się o stolika, o który był oparty i muszę mu pomóc, nie chcę żeby upadł
-Za niedługo zaliczysz zgon,a tego bym nie chciała..
-Dobrze żoneczko.Już nie piję.


-Chyba się za chwilę porzygam..-mówi, kiedy pomagam mu wyjść z taksówki.I faktycznie, kilka kroków dalej, na trawie lądują posiłki z całego dnia (a może i tych wcześniejszych też?). Ohyda..
Jakimś cudem znajdujemy się w sypialni.Siada na łóżku, pomagam mu ściągnąć koszulę.Jego oczy ewidentnie nie mogą przestać się patrzeć na mój biust.Podciąga mi sukienkę, tak, ze mam teraz całą pupę na wierzchu(w końcu jestem w stringach).
-Nate! -szybko poprawiam sukienkę.
-Pouprawiamy miłość? -jego dłoń pnie się w górę mojej nogi, zatrzymuje się dopiero na pośladkach.Czy on musi koniecznie coś robić z tymi rękami?
-Jesteś pijany.. -popycham go i zabieram się za ściąganie jego butów, skarpetek, spodni.Zostaje w samych bokserkach.
-Ojj chociaż troszkę.. -siadam na skraju łóżka, rozbieram się, zostaję w samej bieliźnie.Czuję jego dłoń na plecach.
-Jak można się troszkę kochać? -pytam kładąc się obok niego.
-Ohhh... -zakrywa twarz dłońmi. -Czemu ty taka jesteś?
Gdy jest pijany zachowuje się jak malutki chłopczyk, strasznie marudzi.Chociaż, muszę przyznać -słodko wtedy wygląda.Przytulam się do niego i przykrywam nas kołdrą.
-To będzie seks czy go nie będzie?
-Nie będzie.
-Nawet malutkiego?
-Nawet malutkiego.Idziemy spać. -całuję jego pierś.
-Ale ja chcę się z tobą pobawić..
-Ale ja nie chcę się teraz bawić.. -wzdycham.
-Ohh.. Dlaczego?
-Twoja była zepsuła mi humor..
Czas na ciąg dalszy mojego planu.Cisza, czekam aż zabierze głos w tej sprawie.Oby tylko nie zasnął.
-Natasha? -po kilku minutach się odzywa.
-Yhym..
-A wiesz.. -przerywa, człowiek pijany najwyraźniej ma problem z myśleniem i mówieniem jednocześnie.Tak mi się wydaje, nie wiem, nie zdarzało mi się nadużywać alkoholu jeszcze. -Że.. dzisiaj.. ja.. chciałem..ją udusić?
Zamieram.
-Co?
-Nooo..Chyba nawet..ja próbowałem.
-Czemu? -może jednak lepiej było go nie prowokować do zwierzania się.
-Bo cię uderzyła..
-To nie jest powód żeby kogoś dusić.
-Wiem.. I już.. Nie udusiłem jej..Ale chciałem...Sam nie wiem..
-Idź już spać.
Cisza,chyba zasnął.
-A jutro? -nie jednak nie zasnął.Eh.
Co jutro? -ciężko jest rozmawiać z pijaną osobą.Nie wiem o co chodzi.
-Będzie seks?
-Tak.. -śmieję się.Facetom faktycznie tylko jedno w głowie.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.A teraz dobranoc. -przytulam się do niego jeszcze bardziej i czekam aż zaśnie..



 Godzina czwarta nad ranem.Powoli wstaję z łóżka, nie chcę go obudzić.Szukam na podłodze jego spodni.Wyjmuję z nich telefon i wychodzę do łazienki.Zaczynam w nim szperać.
Mnóstwo niepodpisanych kontaktów.Bez żadnych imion czy nazwisk, same inicjały.Sprawdzam wiadomości, pusto.Dziwne, usunął je wszystkie?Wiedział, ze będę sprawdzać jego komórkę? Siadam na brzegu wanny, od niechcenia wchodzę na galerię.Ma zaledwie 30 zdjęć. MOICH ZDJĘĆ! Kiedy wychodzę ze szkoły, jadę z Rafałem samochodem, idę sama do domu, jestem gdzieś z Steph i Matyldą..Czy on mnie śledził?! Ręce zaczynają mi drżeć.Kim jest ten człowiek? Przeglądam nowsze zdjęcia.Rozmawiam z kimś na weselu, śmieję się, tańczę.I ostatnie: śpię w łóżku delikatnie się uśmiechając. Nasza noc poślubna!
Prawie wpadam do wanny, gdy słyszę dźwięk nowej wiadomości.

Wszystko idzie zgodnie z planem.Nikt nic nie wie.Możesz już wracać.

Tajemniczy SMS od inicjałów L.J. Jak zwykle nic nie rozumiem. Podejrzewam, ze to ma związek z naszym dłuższym niż przewidywałam pobytem tutaj.Tylko jaki jest plan? Czemu nikt nic nie wie? Kto to jest w ogóle ten "nikt"? O co kurwa chodzi tym razem? Odznaczam wiadomość jako nieprzeczytaną i wracam po cichu do łóżka..

niedziela, 13 września 2015

Rozdział 23.

 Leżę tak przez równe dwie godziny, zegar na ścianie właśnie wybił 20:00.Jestem totalnie zmęczona, zdezorientowana i rozczarowana.Wstaję, wychodzę na korytarz, gdzie uderza mnie zapach naleśników, mój brzuch jak na zawołanie daje znak, ze domaga się jedzenia.
 Nate stoi przy blacie, jest odwrócony do mnie plecami.Wskazuje dłonią krzesło przy stole. Rozumiem, teraz będziemy się komunikować na migi. Po chwili kładzie przede mną talerz z naleśnikami i syropem klonowym, sam siada naprzeciwko mnie.Jemy, żadne z nas nic nie mówi.I to nie dlatego, ze nie chcemy się zakrztusić kawałkiem naleśnika.Wolimy pokazać, jak bardzo się na siebie gniewamy.
 Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Nie miał prawa ukrywać takich sekretów.Od razu powinien mi powiedzieć. Tylko, czy rodzice mieli takie prawo, prawo ukrywania tego wszystkiego przede mną? W końcu oni także byli w to zamieszani. Czy gdyby żyli, powiedzieliby mi? Może byli zamieszani w coś jeszcze? Dlatego zostali zamordowani? Wpakowali się w coś innego niż narkotyki?
 Gdy tak sobie myślę, w mojej głowie rodzi się z kolejną minutą jakieś 1000 pytań, oczywiście, bez jakiejkolwiek odpowiedzi.
Prawie dostaję zawały, gdy mój telefon przerywa ciszę. Nate prześwietla mnie wzrokiem.Wyjmuję komórkę z kieszeni. Rozalie -świetnie.
-Cześć. -odbieram.
-Siemka -słyszę jej wesoły głos i coś powoduje, ze ja także się uśmiecham. -Co słychać u nowożeńców?
-Wszystko w porządku, dziękuję.A u ciebie? -nic sobie nie robię z ponurego wzroku Natea. Niech się patrzy jak lubi.
-A też dobrze. -mała przerwa, Rozalie mówi coś do kogoś. -Słuchaj,nie chciałam dzwonić do Nathaniela, bo się nie dogadujemy. Także dzwonię do ciebie..
-Aha.. -już się boję jej pomysłu.
-Może wpadniecie do mnie na małą imprezę jutro?
-No nie wiem.. -przewracam oczami.Jeszcze teram mi do szczęścia brakuje bandy rozpijaczonych ludzi pląsających na parkiecie.
-Ohhh.. No zgódź się! -tylko nie to.Rozalie zaczyna nudzić. -Będzie fajnie, zobaczysz.Potańczymy, popijemy, zabawimy się troszkę..
-Zobaczymy.Dam ci znać.

-Jesteśmy zaproszeni do Rozalie na imprezę. -informuję Natea odkładając telefon.Kilka minut bez słowa, żadnej reakcji.
-Zamierzamy iść? -to jego odpowiedź.
-No nie wiem.. -wzruszam ramionami. Wstaję, postanawiam umyć naczynia po kolacji. Nate zasiada przed telewizorem.Po kilku minutach dołączam się do niego. Lecą jakieś kabarety, więc atmosfera między nami się oczyszcza, gdy oboje się śmiejemy.Nie zapominam o tym, co się dzisiaj wydarzyło, nie mam nawet zamiaru, ale cieszę się, ze nie jesteśmy już naburmuszeni.

 Kładziemy się spać jakby nigdy nic, czyli "na łyżeczki".
-Chcesz iść do tej Rozalie? -Nate szepcze mi do ucha.
-Sama nie wiem. A ty?
-Obraziłaby się gdybyś nie przyszła. Chyba nie mamy wyjścia, Po co sobie robić wrogów w rodzinie?
-Właśnie. -śmieję się.- W takim razie nie mamy wyjścia, idziemy.
Kiedy myślę, ze to już koniec rozmowy Nate znowu się odzywa.
-Zakupy?
-Co?
-Idziemy jutro na zakupy? -czasami nie ogarniam tego gościa, a właściwie jego pomysłów.
-jakie zakupy?
-Noo pomyślałem, ze skoro jesteś kobietą, to pewnie nie masz się w co ubrać, nie? -myślę,przeglądam w głowie ciuchy jakie mam w walizce.
-Faktycznie.Zakupy to konieczność. -czuję na ramieniu jego uśmiech.Moje włosy dostają buziaka i zasypiamy..

 Wybraliśmy się do sklepów zaraz po śniadaniu. I chociaż szukam sukienki, to Nate kupuje mi wszystko to, co jego zdaniem mi pasuje i jest ładne.Między innymi bluzki, bluzy, swetry, no i oczywiście (jakże mogłabym pominąć) bieliznę.Cokolwiek mu się spodoba ląduje w koszyku.Ekspedientka jest wyraźnie zafascynowana naszą strategią robienia zakupów.
-Zwariowałeś? -śmieję się, gdy widzę jaką sukienkę ma w rękach Nate.
-Nie, dlaczego?
-Jak ja w tym będę wyglądać? -sukienka wyraźnie sporo odsłania.
-Na pewno seksownie. -posyła mi oczko.
-nie.. -kiwam głową.On jednak sprawdza rozmiar i wkłada ją do koszyka.
-Tak. -uśmiecha się i idzie dalej wgłąb sklepu.
Nie wiem, czy to dla zemsty ale ja też pakuję do koszyka wszystko to, co mi się podoba i w czym Nate będzie przyzwoicie wyglądał.Czyli jakieś pięć koszul różnych kolorów świata, trzy koszule w kratę (nigdy go w takiej nie widziałam) i kilka bluz.
Zauważa to przy kasie ale nie komentuje.
-4768 zł. -pracownica obdarza nas ogromnym uśmiechem. Chyba cieszy ją tak duży utarg. Serio, zapłaciliśmy prawie 5000 złotych! Matko, przecież to mnóstwo pieniędzy.
-Zgłodniałem.. -mówi Nate gdy wychodzimy z siatkami ze sklepu i zmierzamy do samochodu.
-Byliśmy tylko w jednym sklepie a ty już zdążyłeś zgłodnieć? -śmieję się. Ahh ten męski apetyt.
-Najwyraźniej.. -i znowu ten łobuzerski uśmieszek.Tak więc zahaczamy po drodze o jakąś restaurację.

-Zróbmy tak.. -Nate wchodzi do łazienki bez pukania.Na szczęście mam na sobie ręcznik,suszę włosy suszarką.
-Ty ubierzesz sukienkę, którą wybrałem, a ja będę przez całą imprezę miły dla ciebie. -co proszę?
-Słucham? Będziesz miły?
-Tak.Calutką noc.. -uśmiecha się dumny ze swojego genialnego pomysłu.
-I to ma mnie niby przekonać? -śmieję się.
-Dlaczego nie? -rozbiera się i wchodzi pod prysznic.
-Wiem.. -mówię, zanim zdążą odkręcić wodę.Wychyla się zza kabiny. -Ja się ubiorę w sukienkę, ale ty się ubierzesz w koszulę wybraną przeze mnie.
-Nie ma mowy.. -kiwa głową na nie i zamyka się z powrotem w kabinie.Odkręca wodę.

Chłopie, ty nie masz pojęcia jaką ja mam siłę przekonywania. Szybko wchodzę do sypialni, ogarniam wzrokiem szufladę z bielizną i zakładam niebieski zestaw, czyli koronkowe stringi i stanik.Na to oczywiście idzie sukienka wybrana przez Natea, w kolorze niebieskim + czarne szpilki.Włosy są lekko poskręcane co dodaje im objętości, jeszcze tylko kreska na powiece, tusz do rzęs i delikatna czerwona szminka.Efekt (muszę to przyznać) jest niezły.Sukienka odsłania plety, ma też wycięcia na bokach.Jest wyzywająca ale co tam.
Poprawiam włosy, kiedy Nate wychodzi z łazienki.Odwracam się i uśmiecham najseksowniej jak tylko umiem.Widzę błysk w jego oczach i już wiem, ze wygrałam to starcie.Kładę na łóżku niebiesko-czarną koszule w kratę.
-Czekam na dole. -posyłam mu jeszcze jeden uśmiech i wychodzę.

-Nie wierzę, że to zrobiłem.. -zadzwoniliśmy po taksówkę.Zapewne wypijemy jakiś alkohol i wolimy nie ryzykować. Nate przez całą drogę (która trwa jakieś 1,5 godziny) marudzi na temat tej koszuli.Nie wiem dlaczego, wygląda jak taki typowy łobuz z idealnie rozczochraną fryzurą, przez to ciągłe jego przeczesywanie włosów dłonią.Uważam, ze będziemy tworzyć całkiem niezłą parę dla oczu.
-Pierwszy raz masz na sobie koszulę w kartkę? -pytam roześmiana.Naprawdę zachowuje sie jak mały chłopczyk.
-Tak. -on też się śmieje. -Zwykłem kiedyś mówić, że noszą ją tylko staruszki.
-No, to teraz musisz uważać, żeby cię jakiś twój znajomy nie zauważył.Ale spoko, może nie będzie tutaj żadnego, w końcu to impreza Rozalie. -posyłam mu oczko wychodząc z samochodu.


 Dom Rozalie jest taki, jakim go sobie wyobrażałam.Wielki i cholernie bogato urządzony.Szybko się orientuję, ze to wcale nie taka mała impreza.Mnóstwo ludzi wchodzi do domu i z niego wychodzi żeby zapalić papierosa pod drzewem niedaleko.
-Aaaa!! Nina! -Rozalie od razu nas zauważa. -Przyszliście! -krzyczy mi do ucha.Krzywię się, lekko ogłuszona.Z Natem wita się lekkim skinieniem głowy, tyle. Zaczepia ją jakaś dziewczyna i odchodzi w stronę tłumu.Tyle ja widziałam.Strasznie tutaj głośno, nie widzę jednak nikogo oprócz mnie, komu by to przeszkadzało.Pierwszy pokój to właściwie sam parkiet do zabawy, już prawie cały zajęty przez mnóstwo tańczących (lub usiłujących jakoś tańczyć) par.W drugim pokoju są zaś stoły pozastawiane różnego rodzaju jedzeniem, w rogu zaś stoją za barem (też nie małych rozmiarów) barmani serwujący trunki. Typowa domówka bogaczy.
Nate chwyta mnie za dłoń i prowadzi do baru. Zamawia dla nas jakiegoś drinka ale nie jestem w stanie usłyszeć nazwy. W każdym razie jest kolorowy i niezły w smaku.
-Nate? Nate! -słyszę jakiś kobiety głos przekrzykujący muzykę. Odwracamy się, w naszym kierunku idzie jakaś ruda dziewczyna. -No nie wierzę! Co ty tutaj robisz?! -przytula się do niego.Jest wyraźnie zdziwiony całym zajściem.Przyciąga mnie do siebie.
-Nina to jest Natasha. Natasha to jest Nina, moja żona. -uśmiecham się miło (chociaż w głębi duszy krzyczę, żeby sobie poszła gdzie pieprz rośnie).
-Żona? -i co, zatkało kakao? Najwyraźniej tak, bo przez chwilę nic nie mówi.
-Yhym.. -Nate chyba nie ma zamiaru stać i gawędzić, bo odkłada nasze drinki na bar. -Przepraszam cię ale mieliśmy właśnie zamiar sobie troszkę potańczyć. -chwyta mnie za rękę i prowadzi do sali pierwszej.

 -Kto to jest? -pytam kiedy tańczymy, akurat nam się trafił nieco wolniejszy utwór.
-Spałem kiedyś z nią, czysty seks, nic więcej. -wzrusza ramionami.
-Przed czy po Victorii?
-Po. -przewraca oczami.
-Jak bardzo po? -tak, ciekawa osoba ze mnie, jak juz sobie znajdę temat to nei puszczam, dopóki go nie wyczerpię.
-Przestałem z nią sypać jakiś tydzień przed pierwszym spotkaniem z tobą. -co?
-Tak po prostu? -delikatny obrót i znowu wracamy do rozmowy
-Tak, tak po prostu. -wzdycha.
-Dlaczego?
-Nina, przestań.Spałem, przestałem, koniec. -kończę, więcej pytań nie zadaję.
Tańczymy tak jeszcze przez kilka piosenek, później znowu idziemy do baru, wypijam dwa drinki i zachciewa mi się siku.


 Kiedy myję ręce do łazienki wchodzi (nie kto inny, jedyna w swoim rodzaju) Natasha.Czy ja mam jakieś szczęście do poznawania ludzi w łazienkach? Może to jakiś fatum?
-O, hej. -uśmiecha się.Wyraźnie szuka czegoś na mojej ręce, nawet wiem, co to może być.Specjalnie obracam tak dłonie, żeby widziała zarówno obrączkę jak i pierścionek zaręczynowy. -Zapomniałam wam pogratulować.
-Dziękujemy. -wycieram papierowym ręcznikiem ręce.
-Długo już jesteście po ślubie?
-Tak dokładnie to dwa dni. -kuźwa, to nic, mam jeszcze szansę wygrać to starcie, jak sie tylko postaram.
-Ojej, to króciutko. -śmieje się. Rudy babsztyl.A myślałam,że Victoria będzie jedyną osobą, ze świata Natea, której nie będę trawić.Zmierzam już w kierunku drzwi, gdy słyszę.. -Wiesz, nas coś kiedyś łączyło.
-Naprawdę? -udaję zaskoczoną.
-Tak. -uśmiecha się jeszcze bardziej zadowolona z siebie. -To była naprawdę bardzo mocna więź..
-Ohh no coś ty.. -moja gra aktorska jest na naprawdę wysokim poziomie.
-Ciężko było nam ją zerwać, tyle nas łączyło, tak dobrze się dogadywaliśmy.No ale cóż..
-To dlaczego ja zerwaliście?
-Ponieważ to było zbyt piękne, a życie potrzebuje troszkę goryczy. -że niby co? Mam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale zamiast tego postanawiam się odegrać.
-Wydaje mi się, ze seks nie potrzebuje goryczy, chyba właśnie powinien być piękny.
-Słucham? -ojej, Ruda nie wie o czym mówię?
-Natasha, relacje oparte tylko i wyłącznie na seksie raczej nie mają racji bytu długoterminowego.Sorry, trzeba czegoś więcej żeby faceta zatrzymać. -poprawiam włosy i dumnie wychodzę z łazienki.

 Zauważam Natea przy stoliku z jedzeniem, właśnie je jakieś ciastko i macha mi.Idę w jego stronę gdy zatrzymuje mnie gwałtowne pociągnięcie za ramię.Odwracam się i dostaję z liścia.Zgadnijcie od kogo, no oczywiście, ze od Rudej.W mgnieniu oka znajduje się obok mnie Nathaniel. Widzę też za Rudą Rozalie, którą centralnie zatkało.
-Czy ciebie popierdoliło dziewczynko?! -Nate jest wkurwiony.W życiu go takiego nie widziałam..



_______________
I jak Moi Kochani? Co wy na to? Podobał się rozdział?  :)

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 22.

 -Nina! -słyszę gdzieś z oddali głos Natea. Nadal nic nie widzę.Spadam w otchłań.Cisza..

-Może zawieźmy ją do tego szpitala? -męski głos.Nie znam go.Próbuję otworzyć oczy... Nic. Nadal cisza i ciemność.


 Boli mnie ręka.Czerń zmienia się w biel.Otwieram oczy.Leżę na jakimś łóżku, nie wiem gdzie jestem.To na pewno nie jest drewniana chatka dziadków Natea..
 Pokój nie jest ogromny, ale też nie mały.Znajduje się w nim łóżko (na którym leżę), niewielka szara sofa, telewizor i średniej wielkości szafa.Na ścianie, przy której stoi telewizor jest tapeta z ogromnymi wieżowcami, reszta ścian jest koloru szarego.Całość jest spójna, wszystko pasuje,nie ma tutaj ani grama przepychu, właściwie to troszkę brakuje duszy temu pomieszczeniu.
Siadam na łóżku.Na przedramieniu prawej ręki mam założony bandaż. Próbuję sobie przypomnieć co się stało.Kłóciłam się z Nathanielem, czerwone światło.. wózek dziecięcy.Tyle, nic więcej nie wiem.
Drzwi się uchylają,jakaś głowa zagląda do środka, blondyn spogląda na mnie po czym znika.
-Obudziła się!! -krzyczy.Kilka sekund później Nate wpada do pokoju.Chwyta mnie za brodę i uważnie się przygląda.
-Jak się czujesz? -pyta siadając obok mnie.
-Ręka mnie troszkę boli. -zaschło mi w gardle.Mam chrypkę.
-Przejdzie.Na całe szczęście tylko lekko cię drasnęli. -słyszałam już ten głos.Chciał mnie zabrać do szpitala.Do pokoju wchodzi wysoki brunet o zielonych oczach.Ma na sobie spodnie od dresu i biały podkoszulek.Jest boso.Podaje mi szklankę wody.Wypijam od razu całą zawartość.
-Co się właściwie stało? -spoglądam na Natea. Mam nadzieję, ze nie będę musiała znowu krzyczeć.
-A co pamiętasz? -znowu głos zabiera brunet.Usiadł na skraju łóżka.Blondyn stoi w progu drzwi ze skrzyżowanymi rękami.
-Staliśmy na światłach.. -mówię i próbuję sobie przypomnieć, co było dalej.-Jakieś szkło, huk? Sama nie wiem.. -opieram się o ramię Natea. Nie wiedziałam, ze siedzenie może być takie męczące.
-Strzelali do nas... -Nate opiera swoją głowę o moją.Oczy mi się powoli zamykają. -Lekko cię drasnęli.Kilka dni i nie będzie śladu.
-Strzelali do nas? -kto do cholery strzela do ludzi na światłach?!
-Tak myślimy.Mogli być "oni" ale równie dobrze jeden osobnik.
-Po co do nas strzelali? -cisza.Żaden nie odpowiada na moje pytanie.
Brunet spogląda na Natea,. po czym na mnie.Wstaje i kiwa blondynowi głową.Wychodzą.
-Sebastian i Kacper. -Nate wzdycha. -Seba cię opatrzył.To właściwie jego mieszkanie.Nie miałem gdzie cię zabrać, a on mieszkał najbliżej.
-Kto do nas strzelał? -nie dam za wygraną.Wiem, ze chce zmienić temat, ale mu się nie uda.
-Dlaczego? -po jaką cholerę?!
-Ehh.. -spogląda na mnie. -Nina, czym ja się zajmuję? -pyta po chwili. Jakoś tak za bardzo spokojnie.
-Pracujesz w firmie swojego taty. -odpowiadam, jakby to było oczywiste.Krzywi się.
-W jakiej firmie?
-No architektonicznej. -przewracam oczami.Też się mu na pytania zebrało.
-Nie, już dawno w niej nie pracuję. -uśmiecha się lekko.
-Jak to?
-Wyrzucili mnie. -wzrusza ramionami. -Wiesz, ja nawet nie mieszkam u rodziców.
-Co? -kurwa, kim ty jesteś człowieku? Pieprzonym kameleonem?
-Na kilka tygodni się wprowadziłem.Chcieliśmy zrobić dobre wrażenie na tobie. -wytrzeszczam oczy.Dobre wrażenie? Mój oddech przyśpiesza.Zaczynam się denerwować.Co on znowu wygaduje?
-Co ty mówisz? -zaciskam dłonie na kołdrze.Auć.. ręka mnie boli.
-Moja rodzina jest powalona.Powinienem ci już dawno to powiedzieć. -przeczesuje dłonią włosy. -Wszyscy zarabiają nielegalnie.Myślisz, ze niby skąd mamy kasę? Tata jeździ po świecie i szuka taniej siły roboczej.Mama siedzi w prokuraturze żeby znajdywać jakieś luki, w razie czego daje nam sygnał i się ewakuujemy. To wszystko to jeden wielki czarny rynek.
-Ja nie rozumiem..
-Handlujemy narkotykami.Głownie marihuaną ale takimi innymi również.Załatwiamy trawkę, a później ja sprzedajemy.Tata wynajmuje ludzi i ziemie w różnych krajach.Oni się nią zajmują, dbają żeby jak największy plon zebrać.A mama jest takim małym ochroniarzem.Pilnuje porządku, żeby wszystko się kręciło.
-Żartujesz sobie? -taa. a już prawie uwierzyłam. Masakra, jaki dziwny dowcip.
-Chciałbym.Hobbystycznie włamuję się ludziom na komputery.Znajduje konta bankowe.Przelewam pieniążki, oczywiście mam w tym celu chyba z tysiąc różnych kont, wiadomo, nigdy nie przelewaj dwa razy na to samo konto. Na szczęście i tutaj znajdzie się rodzinka.Mama Rozalie pracuje w banku.I też nie na byle jakim stanowisku.Wszystko się kręci, każdy zarabia.Kurwa, kąpiemy się, śpimy, żyjemy na pieniądzach.Jedną wielka telenowelę można by było o tym nakręcić.
-Ja pierdole.. -może ja jeszcze śnie? To na pewno nie jest prawda.To jest niemożliwe po prostu.Przecież policja by ich złapała gdyby tak robili.Chociaż.. z nią akurat różnie bywa.
-Lepiej było jak nie wiedziałaś.. -Nate kładzie się na łóżku. Ehh.. oczy mi się jeszcze bardziej kleją gdy widzę jak sobie leży na tej mięciutkiej podusi.
-Co ty robisz? -pytam ziewając.
-Jesteś padnięta, zdenerwowana, obolała, nic nie rozumiesz.Najrozsądniej byłoby się przespać teraz.- uśmiecha się.Kładę się na boku.Ma rację.Jestem wykończona i nie wiem, co mi się śniło, a co faktycznie miało miejsce.A może ja jestem jeszcze nieprzytomna? Nate przytula się do mnie.Zasypiam czując jego perfumy i spokojny oddech , który porusza moimi włosami.

  Długo się zastanawiałam nad tym wszystkim.Jeśli faktycznie Parkerowie prowadzą takie ciemne interesy, to po co im byłam ja potrzebna?Do czego? Co z tym wszystkim mają wspólnego moje rodzice? Dlaczego dowiaduję się tak późno? I najważniejsze: CO JA MAM TERAZ ROBIĆ??
 Sebastian i Kacper wyszli.Z tego co mówili, to do pracy, ale teraz to już nie wiem czy do jakiejś legalnej, czy może podlać roślinki?
Tak więc zostałam sama z mężem.Zastaję go w kuchni (już drugi raz, chyba lubi takie miejsca), siedzi na krześle barowym i coś robi na laptopie.Nie chcę nawet myśleć,co to może być.Wolę chyba udawać, ze przegląda tablicę Facebooka.
-Nate.. -staję przed nim. Spogląda na mnie znad ekranu.Jak zwykle jest lekko zdziwiony. -Po co wam ja? -mówię wprost o co mi chodzi.Nie mam zamiaru się pieprzyć w jakieś zagadki czy kalambury.
-Pytasz, po co był ten cały ślub? -chowa laptopa do torby.
-Yhym.. -kiwam głową.
-Twój tata był geniuszem.Znalazł dla nas sposób, dzięki czemu mogliśmy zarobić nawet cztery razy więcej bez jakiegoś dużego wysiłku i strat.
-Mój tata? - co on miał z tyn wspólnego?
-Dorabiał sobie u nas, szybko zrozumiał o co chodzi w tej branży i wpadł na pomysł.Był bardzo cwany, od razu postawił swoje warunki.Chciał zapewnić tobie i Rafałowi jakieś godne życie.Z jego pensji to było niemożliwe.Tyle tylko, ze ja nie mam siostry, która mogłaby wziąć ślub z twoim braciszkiem.Dyskusje trwały aż w końcu się zgodzili. Sprzedali nas sobie.
-Nie.To niemożliwe.. -zakrywam usta dłonią. -Kłamiesz.-mój tata nie zrobiłby czegoś takiego. Prędzej wydał by ich w ręce policji.A mama? Też się przecież nie mogła zgodzić.
-Nina.. -Nate podchodzi i obejmuje mnie w talii. -Przykro mi, ale tak właśnie było..
-Przykro ci?! -zaczynam wrzeszczeć i płakać jednocześnie. -Tobie jest przykro?!
-Nina.. -odsuwam się od niego.Jak on śmiał mnie dotykać? Dlaczego ja jego dotykałam? Czemu mi nie powiedział? Co się do kurwy nędzy tutaj dzieje?!
-Nie dotykaj mnie! Jak mogłeś to wszystko ukrywać przede mną?!
-To nie tak jak myślisz..
-Wiesz co?Pierdol się! Ty i ta cała twoja rodzinka! Idźcie do piekła! -wybiegam z kuchni.Biegnę korytarzem prosto do drzwi frontowych.Schylam się po buty i tutaj robię błąd. Słyszę przekręcany zamek w drzwiach. Nate stoi nade mną, chowa kluczyk do kieszeni spodni.Prostuję się, chwila na oddech.Rzucam się na niego.Niczym kot, drapię go po rękach, którymi stara się mnie złapać albo w jakiś inny sposób powstrzymać.Próbuję wyjąć mu klucz z kieszeni, ale chwyta mnie za nadgarstki.
-Uspokój się kobieto! -warczy.Jego oczy znowu mają ten przerażający błysk. Zupełnie jak na przyjęciu. Nie zwracam na to uwagi.Przypominam sobie słowa Rafała i moje kolano uderza go w krocze.
-Kurwa mać! -zgina się i zakrywa dłońmi obolałe miejsce.Cisza, żadne z nas nic nie mówi.Ja kombinuję jak tutaj zdobyć ten klucz ale on już wstaje z podłogi.Powiedzenie, ze jest wkurwiony o chyba za mało.Cofam się.
-Myślisz, że jesteś taka sprytna? -to nie jest jego głos.Mówi strasznie spokojnie i powoli, bez żadnych emocji.Idzie w moja stronę. -Chciałaś uciec? Przede mną? -zatrzymuję się na ścianie.On dopiero wtedy, gdy jego twarz jest w odległości kilku centymetrów od mojej. -Co ty sobie kurwa myślisz?
Łzy napływają mi do oczu.Chcę do domu, chcę wrócić do domu.Przewiesza mnie sobie przez ramię i zanosi do pokoju, w którym jeszcze tak niedawno spaliśmy wtuleni w siebie.Stawia mnie zaraz przy łóżku.
-Połóż się na łóżku, przykryj kołdrą i leż.Jeszcze raz spróbujesz cokolwiek zrobić a będzie nieciekawie, skarbie. -to ostatnie słowo brzmi jak obelga w jego ustach.Robię co mi każe.Ściągam buty i wchodzę pod kołdrę.Stoi tak przez chwilę i patrzy się na mnie po czym wychodzi.Zostałam sama.Zakrywam twarz dłońmi, łzy same spływają mi po policzku.Płaczę, nad sobą, nad rodzicami, nad życiem, nad nami, bo co dalej z nami będzie?


____

Podoba się? :)

niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 21.

 -Wiesz jak długo na to czekałem? -jego dłonie wędrują po gorsecie ku górze, odpina mi diamentowy naszyjnik, który od niego dostałam. Nie mogę się poruszyć, nie mogę nic powiedzieć. Po prostu stoję i słucham.
-Wiesz, ze ten gorset mnie nie powstrzyma? -nim orientuję się, co właściwie się dzieje, moja suknia ląduje na podłodze.A więc Rafał się mylił co do gorsetu. Nate odwraca mnie, tak, ze stoję teraz przodem do niego.Mam na sobie biały, koronkowy biustonosz, figi i wzorzyste, cieniutkie, delikatnie przezroczyste pończochy, no i białe szpilki, których właśnie się pozbywam.Krępuję się strasznie, stojąc przed nim w bieliźnie, podczas gdy on nadal ma na sobie spodnie, koszule i krawat. Nate oblizuje wargi i zdejmuje kilka wsuwek z moich włosów, które teraz opadają mi na ramiona.
 -Chcesz mnie rozebrać czy sam mam to zrobić? - pyta cicho.Nie odpowiadam.Zdejmuje sobie krawat, a ja w tym momencie sięgam dłonią do guziczków koszuli, odpinam je.Koszula ląduje na podłodze.Wyjmuje z kieszeni paczkę prezerwatyw(czy on ją miał cały czas przy sobie?) po czym zdejmuje spodnie. Chwyta mnie za rękę i prowadzi w stronę łóżka.Nogi mam jak z waty, w ogóle ich nie czuję.Już nie wspominając o tym, że moje serce za moment eksploduje.
-Połóż się. -wskazuje głową łóżko.Robię co mi każe.On także się kładzie, obok mnie.Cały czas go obserwuję.Pokazuje mi prezerwatywy, które trzyma w dłoni, po czym zostawia je między nami.Mam wrażenie, ze robi to specjalnie, chce żebym widziała kiedy po nie sięgnie.Poprawia mi włosy i przysuwa się bliżej.Dostaję całusa, powolnego, czułego.Jego dłoń powoli wędruję za moje plecy, odpina mi stanik i znowu całuje.Czuję, że nie mam już na sobie niczego, co zasłaniałoby mój biust. Widzę jak się uśmiecha, jego dłoń dotyka mojej piersi.
-Pamiętasz jak się dotykaliśmy? -mówi między pocałunkami, którymi teraz obsypuje moją szyję.
-Yhym.. -odpowiadam strasznie cichutko.Sama siebie tym zaskakuję.Kurcze, jestem mega zestresowana.Przerywa pocałunki i spogląda mi w oczy.Jego dłoń nadal pieści moją pierś.Mój oddech przyśpiesza, a on nadal się patrzy.Widzę tańczące iskierki w jego oczach, to takie dziwne uczucie, z jednej strony chcę żeby przez cały czas spoglądał mi w oczy, z drugiej wolałabym żeby mnie nie widział.Wpadam na pomysł. Wsuwam swoją dłoń w jego bokserki.Spogląda w dół, jakby chciał się upewnić,czy moja dłoń faktycznie tam jest.Dotykam go.Czuję jak staje się twardy. Nate kieruje swoje spojrzenie z powrotem na mnie.Uśmiecham się, ku mojemu zdziwieniu odwzajemnia uśmiech.Wraca do całowania, kąsania mojej szyi i ugniatania piersi.Jęczę cichutko.Jego dłoń nagle przerywa zabawę i wędruję w dół, do majteczek.Zamieram, przestaję się ruszać (może nawet oddychać?).Jemu to nie przeszkadza, po chwili leżę obok niego już tylko w samych pończochach.Wyjmuje moją dłoń z bokserek i popycha mnie delikatnie tak,żebym się położyła na plecach, co też czynię.Zsuwa się powoli w dół łóżka, całując przy tym mój dekolt,schodzi niżej, zatrzymuje się dopiero przy pępku.Spogląda na mnie rozchylając przy tym moje uda.Oddech jeszcze bardziej mi przyśpiesza.Rozglądam się ale jesteśmy zamknięci pod białym baldachimem. Tylko ja i on -nic więcej.Przykłada usta do mojego wejścia. Całuje. Z początku delikatnie, potem bardziej zachłannie.Wsuwa język do mojego ciała i ociera nim o moje nabrzmiałe wnętrze.Wiję się z rozkoszy, to takie boskie uczucie.Przez chwilkę przestaję się denerwować, krępować.Język Natea nie przerywa, nadal mnie pieści.Jęczę.Czuję, że już bliżej niż dalej.I dochodzę głośno.Nim zdążę się otrząsnąć,zakłada prezerwatywę,przygniata mnie swoim ciałem i wchodzi we mnie nagle, gwałtownie. Czuję ból i rozkosz. Moje ręce krążą gorączkowo po jego plecach.Całuje mnie mocno, pieści moje piersi.Zaczyna wchodzić we mnie coraz mocniej i szybciej.Jęczę, mruczę, wykrzykuję jego imię. Jest taki niesamowicie twardy, wypełnia mnie całkowicie.Czuję przyjemność nie do opisania. Nate zapewne też, sądząc po tym,że również jęczy.Wszystko dzieje się tak szybko, znowu jestem nad przepaścią.I znowu szczytuję. Nate wykonuje jeszcze kilka mocnych pchnięć i także dochodzi.Opada na moją pierś, czuję jak się uśmiecha.Po chwili podnosi głowę i spogląda na mnie.
-W porządku?
-Yhym.. -odpowiadam i uśmiecham się.Powoli wyjmuje swojego ptaszka i pozbywa się prezerwatywy.Ściąga mi pończochy i rzuca je gdzieś w głąb pokoju.Przykrywa nas kołdrą.Wtulam się w niego.
-Dobranoc. -szepcze i daje mi ostatniego buziaka.Jestem strasznie zmęczona, nawet nie wiem kiedy zasypiam.


 Budzi mnie dźwięk wody.Prysznic.Otwieram oczy.Biel.Wszystko jest białe.Odwracam się na plecy.Nic dziwnego, ze wszystko jest białe, przecież leżę pod baldachimem.Zapomniałam o nim.Rozglądam się.Jestem sama.A więc Nate bierze prysznic.Wspominam wczorajszy dzień.Ślub,pierwszy taniec,tort,oczepiny no i tak długo oczekiwana noc poślubna. Uśmiecham się.Nie taki diabeł straszny jak go malują.Strasznie się obawiałam utraty dziewictwa, a nie było tak źle.Z początku, owszem troszkę bolało ale to co było później.. Zakrywam twarz dłońmi.O czym ja myślę?
Siadam na łóżku, zauważam nasze walizki w rogu pokoju.Musieliśmy spakować kilka ciuchów i najpotrzebniejszych rzeczy, żeby mieć się w co ubrać dzisiaj. Jak one się tutaj znalazły? Nate wychodzi z łazienki,ma na sobie tylko ręcznik zawiązany na biodrach.Nie zauważa mnie.Podchodzi do jednej z walizek, ręcznik ląduje na podłodze. Przez chwilę oglądam jego goły tyłek.Ubiera się.Odnosi ręcznik do łazienki i opuszcza sypialnię. Pewnie myśli, że jeszcze śpię.Upewniam się, siedząc tak jeszcze przez moment, czy nie wróci, po czym biegiem ruszam do łazienki.Zupełnie naga.

 Postawiłam na kąpiel z bąbelkami.Płyn, który wlałam do wody pachnie czekoladą i pomarańczą.Idealnie.Zrelaksowana leżę i wdycham ten cudny zapach.
 Włosy, jeszcze gdzieniegdzie wilgotne spięłam w kucyk i udałam się oglądnąć domek, w którym spaliśmy.Do tej pory widziałam tylko przelotnie salon.
 Można bardzo łatwo zauważyć, ze spędzają tutaj czas osoby starsze, wnętrza są bardzo spokojne, bez żadnych elektronicznych gadżetów, no może z wyjątkiem telewizora.
 Jednak się myliłam.Jest tutaj coś niecodziennego.W korytarzu na ścianie wisi głowa jelenia.Koszmar.

 Znajduję Natea w kuchni.Stoi przy patelni, smaży jajecznicę.Na stole są już naszykowane talerze.
-Dzień dobry. -mówi nie odwracając się. Słyszał, ze weszłam? Może katem oka mnie zauważył.
-Hej. -odpowiadam, przechodzę obok niego i włączam czajnik, żeby zrobić nam kawę. Zabieram jedną mandarynkę.Siadam na blacie i zaczynam obierać owoc ze skórki.Mam teraz idealną perspektywę aby oglądać mojego męża przyrządzającego śniadanie.
-Przyglądasz mi się.. -jejku, jaki on jest bystry.
-Yhym.. -kuźwa, czy ja nie za często używam tego słowa?
Woda się zagotowała.
-Z ilu łyżeczek pijesz kawę?
-Trzech. -odpowiada i nakłada jajecznicę na talerze.
Jemy w ciszy.Zaproponowałam, ze pozmywam naczynia. Nate nie miał nic przeciwko temu.
-Muszę wykonać kilka telefonów.. -mówi i wychodzi na zewnątrz.Nie mógł zadzwonić tutaj?Co to za ważne telefony?Udaję się do sypialni.Wyjmuję z walizki pastę do zębów i szczoteczkę.
Kiedy szczotkuję zęby lubię chodzić po domu (wiem, to dziwne) tak więc, znowu znalazłam się w sypialni i wyjęłam z torby telefon.Powinnam zadzwonić do Rafała, obiecałam mu, ze to zrobię.Widzę trzy wiadomości.Otwieram pierwszą.Szczoteczka wylatuje mi z ust, brudząc parkiet pastą.

 A WIĘC OŚMIELIŁAŚ SIĘ ZA NIEGO WYJŚĆ KURWO?!!!!

Otwieram drugiego SMSa.

POŻAŁUJESZ TEJ DECYZJI!! JESZCZE ZA TO ZAPŁACISZ!!!

Ale jakiej decyzji? Przecież ja o tym nie decydowałam?
Waham się otwierając trzecią wiadomość.

DOBRZE CIĘ WYRUCHAŁ? DOBRZE CI BYŁO SZMATO?!!

Podnoszę z ziemi szczoteczkę.Wchodzę do łazienki.Myję twarz, a następnie parkiet z pasty.Słyszę charakterystyczny dźwięk - dostałam nową wiadomość.

KOCHASZ JESZCZE SWOJEGO BRACISZKA? ZALEŻY CI NA NIM? CZY MASZ JUZ WYJEBANE NA NIEGO?!

Próbuję się połączyć z numerem, który wysłał te SMSy. Nie udaje mi się.Ten ktoś musiał wyłączyć telefon.
Dzwonię do Rafała.
-No nareszcie. -ufff odebrał.Czuję ogromna ulgę, ze nic mu nie jest. -Masz pojęcie, która godzina?
-Przepraszam.. Dopiero co wstałam i zjadłam śniadanie.. -próbuję mówić najnormalniej jak tylko potrafię.Nie może się zorientować, ze coś nie gra.Rozmawiamy przez jakie 15 minut. Przez cały ten czas Rafał zadał mi chyba ze 100 pytań typu: "Wszystko  porządku?" "Jak się czujesz?" "Co robi teraz Nate?" "Nie dokucza ci czasami?" No i oczywiście na sam koniec: "Jakby coś to kopniak w krocze i dzwonisz do mnie, jasne?" Ehhh.. ci faceci.

Znowu próbuję się dodzwonić do tego hejtera. Nic. Nie ma takiego numeru.Cholera!
-Wszystko w porządku? -Nate załatwił już to co miał załatwić i wrócił do chatki. Nie odpowiadam. Podaję mu telefon i pokazuję wiadomości.
-Kurwa. -przeczesuje ręką włosy. -Próbowałaś dzwonić?
-Najpierw nikt nie odbierał.Teraz nie ma takiego numeru. -Nate wzdycha.Patrzy się przez chwilę na mnie, jakby chciał się upewnić czy się czasami nie rozpłaczę, po czym wybiera w swoim telefonie jakiś numer i zamyka się w łazience.Ekstra.


Postanowiłam zignorować te wiadomości.Włączyłam telewizor, nalałam sobie soczku do szklanki i starałam się zapomnieć.
Nie, nie dam rady.Może to jest troszkę niedojrzałe ale postanowiłam, ze podsłucham o czym rozmawia Nate. Podeszłam najciszej jak tylko potrafiłam pod drzwi i starałam się coś usłyszeć..
Niestety, z tych kilku wyrazów,które usłyszałam ciężko cokolwiek zrozumieć.


Kończy się właśnie jakaś komedia, którą razem z Natem oglądaliśmy.Żadne z nas nie poruszyło tematu wiadomości.Zupełnie jakby nic się nie stało.
-Jedziemy coś zjeść na mieście? -Nate wyłącza telewizor.
-Jasne, czemu nie..


-Skąd to auto się tutaj wzięło? -pytam, kiedy wychodzimy przed chatkę.Na podjeździe stoi samochód Natea.
-Yy.. -strasznie dużo czasu zajmuje mu znalezienie odpowiedzi. Wydaje mi się, ze pytanie nie było skomplikowane.
-Kierowca je przywiózł wczoraj, tak mi się wydaje.. -a mi się wydaje, ze coś kręcisz.Pozostawiam to jednak dla siebie.Wsiadamy do samochodu i ruszamy przed siebie.
-Gdzie my właściwie jesteśmy? -nie kojarzę tych widoków, to na pewno nie jest miasto, w którym mieszkam.
-Daleko. -kurwa, nie mam pojęcia co się dzieje, ale zaczynam się denerwować.Coś ktoś kręci. -Jesteśmy jakieś hm..120 kilometrów za miastem? Może troszkę więcej. Sam nie wiem.
-Słucham? -że niby gdzie on mnie wywiózł? Ile myśmy tutaj jechali tą limuzyną?
-Ojj nie denerwuj się.. -ignoruję jego słowa.
-120 kilometrów? Wiesz w ogóle jak się stąd wraca do domu?
-Tak, wiem jak się wraca do domu. -spogląda na mnie i się uśmiecha. -Spokojnie, kochanie. Nie masz się o co martwić, przecież do domu wracam dopiero pojutrze.
-Co? Jak pojutrze? -co się kurwa dzieje?!
-No a co ty myślałaś, ze tak od razu jutro? -nie, kurwa.Wracajmy za rok, co tam moja szkoła.Co on do mnie w ogóle mówi?!
-Tak! Tak właśnie myślałam! -ja się tutaj wnerwiam,krzyczę a on... śmieje się! On się kurwa z tego wszystkiego śmieje!
-Nina, ja myślałem, ze ty wiesz.. Przecież to było.. -mówi między wybuchami śmiechu. -Ja pierdole...- tymi słowami kończy jakże zrozumiałą wypowiedź.
-O co tutaj chodzi? -pytam poprawiając ze zdenerwowania kucyka.
-Nie rozumiem. -stoimy na czerwonym świetle.Jakaś pani przechodzi z wózkiem przez pasy.Słyszę huk, a może trzask? Na moich kolanach jest pełno szkła.Moje ręce..Krew?Samochód rusza z piskiem opon.
-Nina?! Nic ci nie jest?! -Nate mną potrząsa. -Kurwa, Nina!
-Ja.. sama nie wiem.. -patrzę w jego stronę ale wszystko jest takie zamazane.Nic nie widzę, a nie zaraz, widzę ciemność. Tak, ciemność widzę.Właśnie zemdlałam.


__________
Tak, wiem. Wyjątkowo długo nie dodawałam rozdziału, prawda?
Słuchacie, musicie się już powoli na to nastawić.Teraz rozdziały będą dodawane co tydzień (prawdopodobnie, jeszcze się zobaczy).Nowy rok szkolny-trzeba się wsiąść za naukę. -,-
Mam nadzieję, ze zrozumiecie. :*

Podobał się rozdziałek? :)